czwartek, 29 listopada 2018

Hummus z brukselką w miodzie i granatami

Brukselka - dla jednych zmora, bo zabiedzona rozciapciana mała kapustka nie wnosiła do zupy nic prócz goryczy. Dla innych - wielka miłość. Dla mnie - nowe odkrycie. 


Nie będę oryginalna pisząc, że nie lubiłam brukselki. Owszem była piękna i fascynująca. Lubiłam obierać listek po listku i sprawdzać jak natura pięknie wymyśliła tę roślinę. Jednak na samą myśl o gorzkiej dziwnie rozłażącej się pod językiem kulce, która skutecznie psuła smak jarzynowej dostawałam dreszczy. Jakieś 6 lat temu Adam oglądając jakiś program kulinarny zarządził zblanszowanie brukselki, a potem przesmażenie jej z boczkiem. Jakie to było cudowne, odkrywcze i dobre. Jednak dla mnie zawsze takimi testerami smaku są dzieci. Upiekłam więc im brukselkę z octem balsamicznym, ziemniakami i winogronami zgodnie z przepisem z książki "Miska Smaku". Podałam im to kiedy wrócili wygłodniali do domu. Ziemniaki i winogrona zjedli chętnie, brukselkę trochę mniej, ale nie pluli nią! To dobry znak.

Dla dorosłych brukselka z hummusem to po prostu świetny pomysł na lunch i dodatkowe witaminy. Upieczona z dodatkiem miodu jest niesamowicie dobra i pięknie gra ze smakiem sezamu. Dla nas było to kolejne bruselkowe odkrycie.

Jeśli macie więcej czasu i ochoty na kuchenne zabawy to możecie hummus przykryć pojedynczymi listkami brukselki. Pamiętam jak kiedyś Marek Flisiński, szef kuchni Water&Wine, poprosił mnie, żeby obierała brukselkę. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Potem pokazał im, że potrzebuje dużej miski listków. Do miski wlał lodowatą wodę, a ja pieczołowicie obierałam listek po listku. Potem te listki wpadły do wrzątku na 20 sekund, a potem znowu do lodowatej wody. Ich kolor był nieziemsko zielony, były chrupiące i piękne. Hummus obsypany brukselkowymi liśćmi jest piękny. Zajmuje to wszystko jednak trochę więcej niż pół godziny. Tyle właśnie czasu przeznaczamy na przygotowanie śniadaniówek. Możecie jednak spróbować tego tricku prosto z serca jednej z najlepszych restauracji w Polsce.


Składniki:
1 puszka ciecierzycy
2 łyżki tahini
szczypta soli
1/2 łyżeczki kminu rzymskiego
1 ząbek czosnku
1 łyżeczka soku z cytryny

100 g brukselki
1 łyżka oliwy
1 łyżeczka octu balsamicznego
1 łyżeczka miodu
2 łyżki granatu
orzechy laskowe


1. Ciecierzycę miksujemy z tahini, solą, mielonym kminem, czosnkiem i sokiem z cytryny. Masa musi być gładka.

2. Brukselkę mieszamy z oliwą i octem balsamicznym. Wstawiamy do pieca na 180 stopni na 20 minut lub przesmażamy na patelni 10 minut.

3. Wyciągamy warzywa z pieca. Skrapiamy miodem.

4. Hummus wkładamy do pojemnika, dodajemy brukselkę, posypujemy ziarnami granatu i orzechami. 

Grzaniec dla małych i dużych

Gløgg, Glühwein czyli grzane wino to kwintesencja przedświątecznych wieczorów i bożonarodzeniowych festynów. Dzisiaj napój zarezerwowany dla dorosłych przedstawiamy w dwóch wersjach - czerwonej i białej (bo dzieciom też się coś należy!)


Czerwony gløgg to grzane czerwone wino z dodatkiem kardamonu, cynamonu i goździków, dużej ilości rodzynek, migdałów, jabłek i ... odrobiny rozmarynu. Ten rozmaryn to jest po prostu cudowny w tym gloggu. Naprawdę podkreśla smak korzennych przypraw i tak cudownie pachnie. Najlepiej jak trochę go podpalicie przed samym włożeniem do kubka (ale nie musicie tego robić - i tak będzie cudowny). Biały gløgg to podgrzany sok jabłkowy z przyprawami korzennymi, odrobiną soku z czarnego bzu i rozmarynem. A jakże! Bardzo nam się podobało przygotowanie dwóch grzańców na raz - mogliśmy się cieszyć czymś wyjątkowym zupełnie rodzinnie.

Pamiętajcie, żeby przygotowując grzańca nie zagotować wina. Grzaniec to zupełnie niskoalkoholowy napój, ale jednak alkoholowy. Najlepiej smakuje pity na ulicy w zimny jesienno-zimowy wieczór. Dobrze wchodzi przy ognisku albo chociaż podczas wieczornego hasania na podwórku. W wersji kominkowo-kanapowo-pokojowej też jest zacny.


W przyszłym tygodniu jadę do Drzewiec do restauracji Water&Wine. Tam właśnie podpatrzyłam jak wspaniale można dodać aromatu napojom. Latem do gazowanej wody szef kuchni Marek Flisiński dodawał syrop z płatków róży i same płatki róży. Do lemoniady dodawał odrobinę jabłek i syropu z bzu. To właśnie to połączenie zainspirowało nas do stworzenia grzańca dla dzieci. Marek zdecydowanie wie, co robi. W tym roku został wyróżniony tytułem Szef Roku przez Żółty Przewodnik Gault&Millau. Serdecznie mu gratulujemy, a nasze podniebienia mówią że zasłużył jak nikt inny!

Czerwony Gløgg
1/4 szklanki soku z pomarańczy, najlepiej świeżo wyciśniętego
100 ml wody 
skórka z pomarańczy
1 laska cynamonu
1 łyżka ziela angielskiego 
1 łyżka ziaren kardamonu
1/2 łyżeczki pieprzu
1 gwiazdka anyżu
1/2 łyżeczki goździków
3 gałązki rozmarynu (plus do dekoracji)
1 litr czerwonego wina stołowego
1/2 pomarańczy, w plastrach
1/2 jabłka, w plastrach 

100 g rodzynek
50 g migdałów w słupkach

1. Do rondelka wlewamy sok pomarańczowy i wodę. Dodajemy skórkę pomarańczową, cynamon, ziele angielskie, kardamon, pieprz, anyż, goździki i rozmaryn. 
2. Na wolnym ogniu doprowadzamy do wrzenia. Przykrywamy i zdejmujemy z ognia. Dodajemy rodzynki i migdały. Zostawiamy pod przykryciem 30 minut.
3. Do dużego garnka wlewamy grzane wino i zawartość rondelka (można odcedzić ją). Dodajemy plastry pomarańczy i jabłka. Podgrzewamy. 
4. Podajemy w szklankach z rozmarynem, rodzynami i migdałami.

Biały Gløgg
1 litr soku jabłkowego, najlepiej tłoczonego
4 łyżki syropu z kwiatów czarnego bzu
skórka z pomarańczy
1 laska cynamonu
1 łyżka ziela angielskiego 
1 łyżka ziaren kardamonu
1/2 łyżeczki pieprzu
1 gwiazdka anyżu
1/2 łyżeczki goździków
3 gałązki rozmarynu (plus do dekoracji)
1/2 pomarańczy, w plastrach
1/2 jabłka, w plastrach 
100 g rodzynek
50 g migdałów w słupkach

1. Do garnka wkładamy wszystkie składniki. Zagotowujemy. Zdejmujemy z ognia, przykrywamy i zostawiamy do ostygnięcia.
2. Podajemy w szklankach z rozmarynem, rodzynami i migdałami.




poniedziałek, 26 listopada 2018

Zrób sobie kalendarz adwentowy - kilka inspiracji

Kalendarze adwentowe do tej pory kojarzyły mi się jedynie z czekoladkami. Jednak Duńczycy uświadomili mi, że w kalendarzu może być wszystko.


W Danii nie da się nie zauważyć, że grudzień zbliża się wielkimi krokami. W zasadzie od początku listopada można zaopatrzeć się w kalendarz grudniowy (bo jednak to nie jest kalendarz adwentowy, ale to temat na inne rozważania). Opcja z m&m's i Milką była dla mnie czymś naturalnym. Kalendarz z półnagimi kobietami i mężczyznami był opcją najtańszą (w środku podobno są czekoladki, ale sądząc po cenie to muszą być jakiejś koszmarnej jakości). Kalendarz z batonikami raw trochę mnie zdziwił, bo jednak to opcja bardzo zdrowa. Najbardziej jednak zaskoczyły mnie kalendarze z herbatami, kawami, naparami ziołowymi, lukrecją, winem i piwem. Codziennie możesz napić się innego naparu, zjeść lukrecję o innym smaku lub napić się innego piwa. Zobacz!