czwartek, 30 kwietnia 2015

Święto Flagi... na talerzu

Niedługo Święto Flagi - i z tej okazji postanowiliśmy sfotografować polską flagę. Chcieliśmy pokazać to, co wydaje nam się na wskroś polskie, nasze, ukochane. Są tu pomidory z cebulką i makaron ze śmietaną i truskawkami, są buraczki i rzodkiewki. Polska na talerzu. 






Wiosenna sałatka nicejska z tuńczykiem

Czym smakuje wiosna? Bobem, szparagami, rabarbarem. Wiosna jest intensywnie zielona, żółta i czerwona. Wiosna chrupie dobrze ugotowanymi szparagami i świeżą fasolką. Wiosna jest lekka, świeża i zapowiada bezmiar delikatnie zakurzonych i oprószonych ziemią warzyw i owoców. 
Te wszystkie wiosenne skojarzenia zamknął w nowym menu szef kuchni warszawskiej restauracji Le Victoria Brasserie Moderne - Maciej Majewski. Jego wiosenne propozycje to lekkie składniki i orzeźwiające zioła - m.in. sałatka z wiosennych warzyw na bazie ziół z pudrem na bazie słonecznika, aromatyczna zupa na bazie wiosennych warzyw w połączeniu z klasycznym francuskim pistou z bazylii, czosnku i oliwy, łosoś z risotto z zielonym groszkiem i miętą z kremem z langustynek.
Jednak w całym menu jedno danie szczególnie pokazuje czym jest wiosna. To sałatka nicejska z tuńczykiem. Cebula, szpinak, mus z avocado, pomidorki cherry i delikatny tuńczyk wspaniale się komponują - wszystkie składniki się świetnie uzupełniają, mają wyraźnie różną strukturę przez co sałatka jest "angażująca". To taki ładny przymiotnik, który oznacza, że jesz świadomie (bo coś trzeba przegryźć, coś chrupie, coś jest delikatne, za chwilę czujesz coś wyraźnie kwaśnego i Twoje podniebienie nie zazna spokoju dopóki nie skończysz). 
Przepis jest oryginalnym przepisem restauracyjnym, więc możecie się przekonać jak wyglądają wskazówki dla profesjonalnych kucharzy. 


Liczba porcji: 10 

Składniki:
tuńczyk
800 g świeżego tuńczyka
50 ml oliwy
sól
pieprz

mus avocado
400 g avocado
50 ml soku z cytryny
80 ml mleka
sól
pieprz

żółtko tempura
10 jajek
80 g mąki tempura
500 ml oleju roślinnego

dodatki
200 g pomidorków cherry
300 g zielonego groszku
300 g bobu
600 g zielonej fasolki
300 g czarnych oliwek
80 g krążków z cebuli czerwonej
40 g liści szpinaku
800 g sałaty rzymskiej
200 ml sosu  vinaigrette

puder z oliwek
 200 g czarnych oliwek


1. Tuńczyk: Tuńczyka pokroić na kawałki i podsmażyć tak aby w środku był surowy.

2. Mus z avocado: Avocado obrać, zmiksować w thermomixie z dodatkiem mleka, soku z cytryny i przypraw. Przełożyć do worka i zawakować (czyli: włożyć do worka i zamknąć próżniowo).

3. Dodatki: Upiec w piecu pomidorki cherry. 
Ugotować bób i obrać. 
Ugotować groszek i fasolkę zieloną. 
Wyciąć środki sałaty rzymskiej. 
Wszystkie warzywa skropić sosem vinaigrette.

4. Żółtko tempura: Jajko ugotować w 65˚C przez 1h. Wyjąć zółtko i usmażyć w tempurze.

5. Puder z czarnych oliwek: Oliwki wstawić do pieca na 160˚C i piec ok. 2 godzin, aż będą suche. Blendować na puder. (przepis nasz) 

6. Prezentacja: Na talerzu wyszprycować. Ułożyć serca sałaty rzysmkiej. Rozłożyć warzywa , udekorować krążkami cebuli. Ułozyc płatki tuńczyka , liście szpinaku i oliwki. Usmażyć zóltko w tempurze i przekroić na pół. Posypać pudrem z oliwek .


środa, 29 kwietnia 2015

Szaszłyki z indyka z cytryną

Kiedy dorośli rozmawiają o dziecięcym menu zawsze padają słowa „pizza” i „spaghetti”. Większość dzieci uwielbia te dania. Jak mocno zdziwiliśmy się z Twardym Szparagiem, kiedy podczas warsztatów dla rodzin najchętniej wybieranym przez dzieci daniem były szaszłyki z polędwicy wołowej z cebulą i papryką. Szał! Najpierw był szał nadziewania składników na drewniane patyczki, a potem szał jedzenia. Naprawdę mocno się zdziwiliśmy, bo obok stał duszony kurczak w warzywach, słodki krem żurawinowy i placki z serem. Dzieciaki oszalały na punkcie szaszłyków. 
W dzisiejszej wersji szaszłyków bez soli, zamiast wołowiny używamy indyka. Dlaczego? Mięso indyka jest delikatniejsze i szybciej „chwyta” smaki. Dlatego szaszłyki da się przygotować w pół godziny. 30 minut. Szybko. 
Jeśli macie problem ze znalezieniem kopru włoskiego na półce z przyprawami, udajcie się na półkę z herbatkami ziołowymi. Koper włoski nie jest naszą ulubioną herbatką, ale jest fantastyczną przyprawą i nadaje cudownego aromatu mięsom (szczególnie wołowinie!). 
Wpis powstał we współpracy z Cisowianka - Gotujmy Zdrowo. Mniej Soli. 



Czas przygotowania: 30 minut
Liczba porcji: 2

Składniki:
300 g mięsa z uda indyka
1 łyżka kopru włoskiego
1 ząbek czosnku
1 łyżeczka pieprzu
3 łyżki oleju
1 cytryna
6 drewnianych patyczków do szaszłyków


1. Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni Celsjusza. Blaszkę wykładamy papierem do pieczenia.
2. Patyczki do szaszłyków wkładamy do naczynia z wodą.
3. Mięso kroimy w kostkę o boku ok. 2 cm.
4. Czosnek, koper włoski i pieprz miażdżymy w moździerzu.
5. Mięso mieszamy z czosnkiem, koprem, pieprzem i olejem.
6. Cytrynę kroimy w ćwiartki. Każdą ćwiartkę kroimy w 3 plasterki.
7. Na patyczki nadziewamy mięso i cytryny (po 2 kawałkach mięsa, dajmy kawałek cytryny).
8. Gotowe szaszłyki kładziemy na blaszkę i wstawiamy do piekarnika. Po 5 minutach przewracamy mięso i dopiekamy z drugiej strony.

wtorek, 28 kwietnia 2015

Krem z marchewki z krewetkami curry

Sa takie momenty, kiedy gotowanie ogranicza się do zmechanizowanych ruchów, do powtarzalnych i wyuczonych czynności. Są takie momenty, kiedy gotowanie to wyłączanie głowy i przechodzenie w tryb roboczo-zadaniowy. Są też takie momenty, kiedy gotowanie to odskocznia od rzeczywistości. Kiedy garnek, łyżka, nóż, deska to elementy scenografii potrzebne do przejścia w tryb myślenia i układania sobie ważnych spraw w ciszy. Są też takie momenty, kiedy do gotowania pcha radość tak wielka, że otwiera wszystkie szuflady w wyobraźni. Kiedy radość zamienia się w radosne gotowanie. Takie momenty lubimy najbardziej.
Krem z marchewki z kolendrową nutą i krewetkami w curry to znak, że wiosna zadomowiła się na dobre. Jest pięknie pomarańczowa, pachnie i smakuje wakacjami.



Czas przygotowania: 40 minut
Liczba porcji: 4

Składniki:
1 kg marchewki
4 łyżki oleju 
1 cebula
1 łyżka ziaren kolendry
3 szklanki bulionu lub wywaru warzywnego
1 szklanka mleczka kokosowego plus 2 łyżki do dekoracji
sól

200 g dużych krewetek 
1 łyżka oleju
1 łyżka curry
4 liście szczypiorku



1. Cebulę odbieramy i drobno siekamy. 
2. Marchewki obieramy i kroimy w cienkie plasterki.
3. Kolendrę miażdżymy w moździerzu lub mielimy w młynku.
4. W garnku rozgrzewamy olej. Na małym ogniu smażymy cebulę mieszając – ok. 3 minut.
5. Do miękkiej cebuli dodajemy marchewkę, dobrze mieszamy, przykrywamy garnek pokrywką i smażymy na małym ogniu przez ok. 7 minut (aż marchewka zmięknie). Co 30 sekund garnek otwieramy i mieszamy marchewkę. 
6. Do garnka z miękką marchewką wlewamy bulion, przykrywamy pokrywką i gotujemy na małym ogniu 15 minut.
7. W czasie, gdy gotujemy zupę, obieramy krewetki.
8. Na patelnię wlewamy 1 łyżkę oleju, wrzucamy krewetki, oprószamy curry i smażymy ok. 1 minuty przewracając krewetki raz. Jeśli krewetki były obgotowane i kupiliśmy różowe smażymy je króciutko. Jeśli kupiliśmy krewetki surowe, smażymy je, aż mięso w środku będzie delikatnie różowe - około 2-3 minut. 
9. Gotową zupę zdejmujemy z ognia, dodajemy mleczko kokosowe i blendujemy do uzyskania jednolitego kremu. Uwaga! Gorąca zupa może pryskać. 
10. Zupę wlewamy do miseczek, na wierzchu robimy es-floresy z mleczka kokosowego. Układamy na niej krewetki i posiekany w długie nitki szczypiorek.

Jak odgrzać zupę krem?
Jeśli zdarzy się tak, że zupa zostanie na następny dzień przechowujemy oddzielnie zupę i krewetki. Zupę pogrzewamy w garnku na małym ogniu ciągle mieszając. Gorącą zupę zdejmujemy z ognia. Do gorącej zupy wrzucamy zimne krewetki i zostawiamy w niej przez 1 minutę.  

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Śniadanie mistrzów

Jak wygląda Twój poranek? Biegasz w popłochu, szukasz kluczy od samochodu, biegiem chwytasz za ładowarkę, bo w nocy padł Ci telefon, a dzieci nie mają ochoty szybko się ubrać? Śniadanie? Tak, znowu wychodzisz bez śniadania, więc boisz się: napadów głodu, nadwagi, cukrzycy. 

A teraz mała zabawa. Spróbuj tak sformułować powyższe zdania, żeby zabrzmiały dobrze. Udało Ci się ubrać w 10 minut, znalazłaś klucze do samochodu, masz chwilę pogadać z mężem i dziećmi, bo nie sprawdzasz telefonu. Masz idealnie równe kreski na powiekach i lakier do paznokci pasujący do nowego błyszczyka. Brzmi dużo lepiej? 


Codziennie rano budzimy się z poczuciem, że przed nami dzień pełen wyzwań. Chcąc im sprostać czasem zapominamy o tym, że osiągamy tyle małych sukcesów. Po prostu, jesteśmy mistrzami poranka. Mistrzowsko upinamy włosy, mistrzowsko parkujemy i mistrzowsko czytamy książkę jadąc do pracy. Jeśli akurat nie zjedliśmy śniadania, możemy bez wyrzutów sumienia zjeść zbilansowane śniadanie dla prawdziwych łasuchów – 3 ciasteczka belVita z kremem orzechowo-czekoladowym, jogurt lub serek wiejski z pysznym jabłkiem, a do tego napić się ulubionej kawy czy herbaty. 

Przedstawiając kiedyś nasze śniadania z belVitą (możecie zobaczyć je tutaj) dostaliśmy masę komentarzy w stylu „ciastka na śniadanie są niezdrowe”. Mieliśmy przyjemność rozmawiać o tym z dr Danutą Gajewską, Prezes Polskiego Towarzystwa Dietetyki. Powiedziała nam coś, co bardzo zapadło nam w pamięć. Człowiek powinien jeść zbilansowane posiłki. Człowiek powinien wiedzieć co je w ciągu dnia, w ciągu tygodnia, żeby dostarczyć swemu ciału tego, czego potrzebuje. Nie można powiedzieć, że jakiś posiłek jest zupełnie zły, bo nie można go tak łatwo wyabstrachować od pozostałych posiłków. Propozycja belVity to jedna z opcji na śniadanie, którą warto uwzględnić szczególnie wtedy, kiedy czas goni i zamiast coś zjeść posiłkujemy się marnymi wymówkami. Także bez wyrzutów sumienia możecie spróbować ciastek, które nas urzekły i które świetnie smakują z pomarańczą, kardamonem i jogurtem. 

Wpis powstał we współpracy z belVita. 

Przepis nie zwalnia z myślenia

Byłam ostatnio na warsztatach Kuchni Lidla z Karolem Okrasą. Po krótkiej opowieści o kuchni hiszpańskiej mieliśmy się zabrać za gotowanie. Padło wtedy dość zasadnicze pytanie "dobrze, ale gdzie są przepisy." Przepisów nie było. Na pytanie ile czasu trzeba piec rybę padła odpowiedź "aż się zrobi". W pewnym momencie atmosfera zrobiła się delikatnie napięta i z ust pana Okrasy padły słowa, które zapamiętam do końca życia "przepis nie zwalnia z myślenia."


Niby nic odkrywczego - przepis jest tylko zbiorem wskazówek na jakieś danie. Cała reszta, czyli wykonanie, spoczywa w rękach gotującego. Jednak wielu gotujących, włącznie ze mną, chciałoby dostać gotową instrukcję zrobienia czegoś, co wyjdzie na pewno. Czegoś, co za każdym razem będzie smakować tak samo. Kurczaka, który zawsze będzie soczysty, a jego złoto-brązowa skórka pozostanie delikatnie chrupiąca. Biszkopt wysoki, złoty o idealnej strukturze przypominającej delikatnie plaster miodu. Ale się nie da. Chyba, że przepis napiszemy sami.

piątek, 24 kwietnia 2015

Wiosną - szpinak!

Podobno miał gwarantować nadwyżki żelaza w organizmie, podobno daje siłę godną marynarza Popey'a. Szpinak. Można go kupić przez cały rok, ale to właśnie wiosną smakuje najlepiej. Przedstawiamy kilka szpinakowych inspiracji i szpinakowe rady.


Szpinak BABY  - szpinak baby to nie jest młody czy niedojrzały szpinak. Baby to po prostu odmiana szpinaku - ma mniejsze liście, które są zupełnie płaskie i delikatne. Świetnie sprawdza się w  sałatkach czy jako dodatek do makaronu, jajecznicy. 

Szpinak warzywny to szpinak o nieco większych, mocniejszych liściach. Świetny do zup, lasagne i szpinakowego ciasta. 


Jak przechowywać?

- w torebce: szpinak zamknięty w torebce przetrwa dwa razy dłużej niż surowe listki, ponieważ zamknięty traci mniej wilgoci

sobota, 18 kwietnia 2015

Sałatka z makaronem, krewetkami i fetą

Przyszła wiosna, a z nią ochota na zieloność i lekkość. Nareszcie można znaleźć szparagi (i cóż, że z importu…), gdzie nie gdzie pojawia się bób (oczywiście z importu) i sałata (to może być pewnie zaskoczenie, ale zdarza się sałata z prawdziwie lokalnych upraw np. od Majlertów z Warszawy). W takich okolicznościach dajemy się porwać bryzie znad morza Śródziemnego i nie zważając na nic kupujemy krewetki, krzaki mięty i cytryny. Potem wszystko to szybko podsmażamy, siekamy, mieszamy i wyciskamy.  Sałatka doprawiona sokiem z cytryny i ziołami smakuje obłędnie rześko i wiosennie. Jest tak lekka jakby nie miała w sobie grama mąki, a przecież ma dodatek makaronu. Dlatego mimo, że lekka świetnie sprawdzi się jako obiad do pracy. Najlepiej smakuje w temperaturze pokojowej dlatego nie trzeba jej wkładać do lodówki. Spokojnie wytrzyma w pudełku 8 godzin. 
Do sałatki użyliśmy makaronu cavatelli, który ma kształt zwiniętych do środka wałeczków. Świetnie sprawdzi się orzo w kształcie ziarenek ryżu albo inny makaron średniej wielkości. 
Wpis powstał we współpracy z Cisowianką w ramach akcji "Gotujmy zdrowo - mniej soli". 



Czas przygotowania: 30 minut
Liczba porcji: 6-8

Składniki:
250 g makaronu cavatelli
¼ szklanki oliwy z oliwek
1 ząbek czosnku
250 g dużych krewetek
½ łyżeczki pieprzu
2 cytryny (skórka i sok)
2 szalotki
1/3 szklanki posiekanej mięty
1/3 szklanki posiekanego koperku 
100 g ogórka 
200 g sera feta
50 g czarnych oliwek bez pestek


1. Makaron gotujemy w osolonej wodzie 3 minuty krócej niż sugeruje opakowanie (dzięki temu nawet po 6 godzinach w towarzystwie soku z cytryny będzie jędrny).
2. W czasie, gdy gotuje się makaron zajmujemy się krewetkami. Myjemy je, obieramy z pancerzyków, odrywamy ogonki i siekamy na duże kawałki.
3. Na patelni rozgrzewamy 1 łyżkę oliwy z oliwek, wrzucamy czosnek i po 20 sekundach wrzucamy krewetki i pieprz. Smażymy 1 minutę.
4. Odcedzamy makaron i przekładamy do dużej miski.
5. Z cytryn ociekamy skórkę, dodajemy ją do makaronu, a następnie wyciskamy sok. Dodajemy go do makaronu.
6. Szalotki kroimy w cienkie paseczki, wrzucamy do makaronu.
7. Ogórka obieramy i kroimy w kostkę. Wrzucamy do miski z makaronem.
8. Ser feta kruszymy i wrzucamy do miski z makaronem.
9. Oliwki, miętę, koperek, krewetki, pozostałą oliwę dodajemy do makaronu. Wszystkie składniki sałatki delikatnie mieszamy i podajemy.


środa, 15 kwietnia 2015

Ciecierzyca w pomidorach z chorizo

Ciecierzyca, chorizo i kolendra to trzy składniki, które uwielbiam. Kojarzą mi się z Erazmusem w Katalonii, kiedy żałując pieniędzy na jedzenie, odżywiałam się głównie strączkami w sosie pomidorowym. Pomidory były tam tanie jak barszcz, chorizo do najdroższych też nie należało, więc można było spokojnie objadać się pomidorówką z ciecierzycą/soczewicą/fasolą na zmianę w wersji wege lub mięsnej. 
Ciecierzyca jest niesamowita - ma mnóstwo białka, więc po posiłku od razu czujesz się syty. Do tego, reguluje poziom cukru we krwi - żegnajcie napady wilczego głodu. A co najważniejsze dla pań, ciecierzyca wzmaga produkcję kolagenu! 
Poza tym, że taka zdrowa, ciecierzyca jest po prostu pyszna. Uwielbiamy ją w wege-pitach z hummusem, uprażoną w formie przekąski, jako dodatek do zup i sałatek. A w towarzystwie pomidorów i chorizo stanowi świetne danie na zabiegane dni, kiedy masz 30 minut i potrzebujesz zjeść coś naprawdę pysznego!


Czas przygotowania: 30 minut
Liczba porcji:

Składniki:
300 g chorizo 
1 łyżka oliwy z oliwek
2 ząbki czosnku
1 cebula
1 łyżeczka kuminu
1 kg pomidorów lub 400 g pomidorów w puszce
1 cytryna
1 puszka ciecierzycy
garść kolendry

1. Z chorizo zdejmujemy osłonkę i kroimy kiełbasę w plastry grubości 0,5 cm.
2. Czosnek siekamy, cebulę drobno kroimy.
3. Pomidory surowe wrzucamy do garnka z wrzątkiem na 2 minuty, ściągamy skórkę i kroimy w kostkę. Pomidory w puszce otwieramy.
4. Na ogniu rozgrzewamy łyżkę oliwy z oliwek, dodajemy posiekany czosnek, smażymy 30 sekund.
5. Dodajemy cebulę i smażymy 3 minuty mieszając.
6. Dodajemy chorizo i smażymy 1 minutę. Dodajemy kumin.
7. Dodajemy pomidory, sok z 1 cytryny, odcedzoną ciecierzycę. Gotujemy na małym ogniu przez 10 minut.
8. Podajemy ze świeżo posiekaną kolendrą.



niedziela, 12 kwietnia 2015

Wygraj czekoladowe warsztaty!

Dziś Dzień Czekolady, czyli dzień jedzenia bez wyrzutów sumienia! 
Z tej okazji Manufaktura Czekolady Chocolate Story przygotowała niespodziankę dla Czytelników Crust and Dust. Rozsiądźcie się wygodnie, przygotujcie coś do picia i dajcie się porwać czekoladowej opowieści.


Manufaktura Czekolady Chocolate Story to prawdziwy raj dla miłośników czekolady. Powstają tutaj niezwykłe tabliczki. Niezwykłe, bo każda tabliczka od początku do końca robiona jest w polskiej fabryce. Proces produkcji czekolady wygląda dokładnie tak, jak 150 lat temu kiedy to zaczęto produkować czekoladę w tabliczkach.
Do Manufaktury trafiają ziarna kakaowca z Ameryki Środkowej, Ameryki Południowej i Afryki. Wszystkie są ręcznie selekcjonowane po to, by wyeliminować ziarna mogące zepsuć końcowy smak kostki czekolady. Następnie ziarna są prażone i jest to kluczowy proces w produkcji czekolady - prażenie pozwala wydobyć z ziarna to, co najlepsze. Prażenie może również zepsuć ziarno (zupełnie jak w przypadku kawy). Uprażone ziarna kakaowca są kruszone. Następnie odwiewa się łupinki, a serce ziarna miażdży przez 4 godziny. Potem czekoladę się konszuje przez 60 godzin. Konszowanie to proces mający na celu doskonałe połączenie składników poprzez pozbycie się wody. Dzięki konszowaniu czekolada traci kwasowość. Następnie czekoladę się hartuje - podgrzewa, studzi i ponownie podgrzewa, żeby miała jednolitą strukturę i pięknie błyszczała. Bez drogi na skróty. 
Rok temu rozmawialiśmy z właścicielami Manufaktury o produkcji czekolady, o złej famie "gorzkiej czekolady", o ziarnach. Niezwykle czekoladowy wywiad jest dostępny TUTAJ i bardzo zachęcamy do przeczytania. 


Te wszystkie zabiegi sprawiają, że nagle Twój język i podniebienie odczuwa różnicę między czekoladą zrobioną z kakao z Ghany, a czekoladą z Dominikany. To naprawdę niezwykłe doświadczenie poczuć jak wyjątkowa i różna może być czekolada. 
Manufaktura Czekolady jest miejscem w którym można poczuć się jak... Charlie w Fabryce Czekolady albo Willie Wonka. Można samodzielnie skomponować czekoladę idealną - najpierw wybieramy rodzaj czekolady (deserowa czy mleczna), potem kraj pochodzenia ziaren, a na końcu dodatki. My w Dniu Czekolady objadamy się dokładnie tym, co lubimy najbardziej - Adam czekoladą z Dominikany z kandyzowaną pomarańczą, kardamonem i orzechami laskowymi, a ja deserową czekoladą z Ghany z dodatkiem kandyzowanej cytryny i włoskich orzechów. 


KONKURS

środa, 8 kwietnia 2015

Syrop cynamonowo-pomarańczowy do kawy

Bardzo lubimy kawę i pewnie nietrudno to zauważyć obserwując nasz profil na Instagramie. Lubimy kawę z kawiarki, z ekspresu, z chemexu (to nasza nowa miłość). Lubimy kawę czarną i kawę z mlekiem. Czasami jednak lubimy przygotowywać napoje kawowe - bo jednak syrop, trochę kawy i duża ilość mleka to raczej napój, daleki kuzyn prawdziwej czarnej kawy.
Syrop cynamonowy z nutą pomarańczy to nasz ulubiony dodatek do kawy. Jest najprostszy na świecie, dobrze się przechowuje i można go dodawać nie tylko do kawy, ale też do herbaty czy ciast. Świetnie sprawdza się jako baza do nasączania tortów. Poza tym, syrop pięknie wygląda w przezroczystej buteleczce - zatopiona laska cynamonu z czasem oddaje coraz więcej aromatu, więc nasz syrop z każdym dniem staje się intensywniejszy. Jedna łyżeczka syropu wystarczy, żeby nadać kawie wyjątkowego aromatu cynamonu i skórki pomarańczowej.
Przygotowując naszą kawę wykorzystaliśmy akcesoria do kawy z kolekcji Ani Starmach i Jacobs. French press, czyli dzbanuszek z sitkiem do przygotowywania kawy, i szklanka z podwójnymi ściankami to nasi faworyci. Dzbanuszek pozwala na zrobienie intensywnej i aromatycznej kawy w 3 minuty. Zajmuje mało miejsca, nie wymaga posiadania wielkich umiejętności kawowych, a napar nie ustępuje kawie z klasycznego ekspresu przelewowego.
Akcesoria do kawy można wygrać w promocji Jacobs, która obowiązuje do końca maja. O szczegółach można przeczytać na stronie Przepisy na Kawę.

Wpis powstał we współpracy z Jacobs.


Czas przygotowania: 5 minut

Składniki:
1 laska cynamonu
skórka z 1/2 pomarańczy
1 szklanka cukru
1 szklanka wody


1. Do rondelka wkładamy cynamon, skórkę pomarańczową i cukier. 
2. Wlewamy wodę. 
3. Zagotowujemy i gotujemy 3 minuty. 
4. Wyjmujemy skórkę pomarańczową. 
5. Syrop przelewamy do buteleczki, a do środka wkładamy laskę cynamonu z garnuszka.
6. Dodajemy do kawy wedle uznania. 

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Jakiego noża używa szef kuchni?

O nożach, które szefom kuchni śnią się po nocach, o obieraczkach w restauracyjnej kuchni i o potrzebie porządnego ostrzenia rozmawiamy z Maciejem Majewskim, szefem kuchni restauracji Le Victoria Brasserie Moderne w Warszawie.


Czy nóż to fetysz każdego szefa kuchni?
Tak. Zdecydowanie tak. To takie zabawki dla dużych chłopców – toys for boys. Każdy szef kuchni je lubi. I każdy ma też własne noże. Ale to nie jest tak, że to są zabawki na które się tylko patrzy i które chce się mieć. W kuchni pracuje się nożem. Nóż służy do filetowania, krojenia, siekania. Niektórzy pracują tylko jednym nożem przez cały czas. Jednym nożem kroją i obierają warzywa. Nie używają małych nożyków ani obieraczek. Są też tacy, którzy wszystko robią tasakiem.

Ile masz własnych noży?
Kilka, kilkanaście, trzydzieści. 

piątek, 3 kwietnia 2015

Dlaczego niczego nie ugotuję na Wielkanoc?

Święta w Polsce to czas szczególny. Przygotowujesz się do nich kupując drobiazgi od zajączka, przeglądając przepisy na nowe mazurki, bezglutenowe pieczywo czy bezmięsne pasztety. Święta to czas, kiedy mocno odczuwasz swoje miejsce w rodzinie. Albo Święta organizujesz albo na Święta przyjeżdżasz. W praktyce oznacza to, że albo jesteś w grupie roboczej albo w grupie siedząco-trawiącej.

zdjęcie: Moyan Brenn

Wczoraj rozmawiałam z blogerkami właśnie o świątecznym jedzeniu. Wymieniałyśmy się pomysłami na dania - pieczona kaczka, gęś faszerowana kiszoną kapustą, pasztet z królika, żur na domowym zakwasie. Przekonywałyśmy się do wyższości bezjajecznej babki z musem z dyni nad mrożoną babką drożdżową na 12 żółtkach. Siłowałyśmy się na argumenty czy żur z chrzanem czy mocno wędzony. Klasyczne rozmowy kobiet, których pasją i pracą jest pisanie o jedzeniu. Tak sobie rozmawiając niezobowiązująco padło cholernie ważne pytanie - gdzie spędzasz Święta?

No właśnie. To, gdzie spędzasz Święta determinuje to, czy te Święta rzeczywiście przygotujesz. Jeśli Święta organizują rodzice, teściowie czy wujkowie, to masz marne szanse na ich przygotowanie. Większością rzeczy zajmą się oni. Początkowo myślałam, że to jest domena naszej rodziny, która jest wyjątkowo gościnna i samodzielna. W końcu jesteśmy z Podlasia słynącego ze świetnie gotujących kobiet zawsze gotowych nakarmić przybyłych. Okazuje się jednak, że babcie, mamy i ciocie zwykle dzierżą palmę pierwszeństwa w gotowaniu, niezależnie z której części pochodzą. Niektóre nawet, jeśli Świąt nie organizują, przyjeżdżają z torbą wypełnioną świątecznymi dobrami. Bo tak.

Kilka lat temu mocno przepychałyśmy się z mamą o przygotowania. Ja chciałam równego podziału obowiązków, mama i tak przygotowywała większość tradycyjnych potraw. Po kilku latach wypracowałyśmy kompromis - ona gotuje, ja piekę ciasta. Wszystko działało do momentu, kiedy nasze dzieci nie zorientowały się, że szarlotka babci Marii smakuje inaczej niż szarlotka mamy, a sernik babci Danusi nijak się ma do sernika mamy. To dzięki nim uświadomiłam sobie coś ważnego - co roku na świątecznym stole pojawiają się te same potrawy. Smakują domem, bezpieczeństwem, tradycją. Smakują czasem, kiedy przy stole byli też nasi dziadkowie, a my byliśmy niecierpliwymi dziećmi nie rozumiejącymi zasad polskiego biesiadowania.

Dzisiaj doceniam każdą minutę jaką rodzice spędzają w kuchni po to, żebyśmy "naprawdę poczuli, że są Święta". Dlatego nie wpycham się im w paradę, z podziwem patrzę jak robią domową kiełbasę czy kręcą mięso na pasztet. Cicho przemycam mazurki z kajmakiem i swoje drożdżówki doceniając to, że   oprócz nich na stole będą smaki doskonałe: sałatka jarzynowa, sos tatarski i klops z jajkiem na twardo w środku. I czuję, że już tak może zostać.

Wielkanocna baba drożdżowa

W Wielkanoc (i Boże Narodzenie też) lubimy piec drożdżówki. Patrzeć jak wyrastają, puszą się dumnie w formach, delikatnie przypiekają. Czasami dosypujemy do nich rodzynek, żurawin. Czasami dodajemy mak, twaróg, orzechy. Pełna dowolność.
Jednak drożdżówka wielkanocna jest trochę inna - z charakterystycznym kominem, dużą ilością żółtek, zawsze na środku stołu. Jest chyba jedynym wypiekiem, który najlepiej robić w sobotni wieczór. Kiedy cały dom żyje Świętami, zajączkiem, kiedy wszystko lśni, można spokojnie odpoczywać wyrabiając ciasto. Bardzo do tego zachęcamy!


Czas przygotowania: 15 minut
Czas oczekiwania: 2 godziny

Składniki na 2 baby:
50 g drożdży
1 szklanka ciepłego mleka
3/4 szklanki cukru
3,5 szklanki mąki
8 żółtek
120 g rozpuszczonego masła
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
3/4 szklanki rodzynek

lukier:
1 szklanka cukru pudru
3 łyżki soku z cytryny



1. Drożdże mieszamy z cukrem, aż będą płynne. Dodajemy ciepłe mleko. Mieszamy i odstawiamy na 5 minut.
2. Do miski dodajemy mąkę, żółtka, rozpuszczone masło (nie może być gorące), ekstrakt waniliowy i rodzynki.
3. Wyrabiamy ciasto, aż zacznie odchodzić od ścianek miski - mikserem planetarnym 10 minut, ręcznie 15 minut. Ciasto będzie bardzo wilgotne, delikatnie rzadkie. Takie właśnie ma być.
4. Ciasto przekładamy do czystej miski, przykrywamy czystą ściereczką i zostawiamy w ciepłym miejscu do podwojenia objętości. Uwaga! Jeśli ktoś chce przyspieszyć proces, może postawić ciasto do piekarnika nagrzanego do 40-50 stopni Celsjusza i po kwadransie sprawdzić jak wyrosło. Ciasto można też postawić w misce na garnku z gorącą wodą. Woda ma być gorąca i nie wolno jej gotować! 
5. Formy do bab smarujemy dokładnie olejem. 
6. Wyrośnięte ciasto uderzamy pięścią, żeby pozbyć się powietrza. Dzielimy na dwie części i każdą z nich wkładamy do formy. 
7. Formy wypełnione ciastem przykrywamy ściereczką i zostawiamy w ciepłym miejscu do wyrośnięcia. Wyrośnięta drożdżówka powinna sięgać ok. 1-2 cm od brzegu foremki.
8. Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni Celsjusza. Wstawiamy formy do pieca i pieczemy ok. 30 minut. 
9. Po 30 minutach sprawdzamy patyczkiem czy ciasto jest upieczone.
10. Babki wyciągamy z pieca, delikatnie studzimy i wyciągamy z formy. 
11.   W miseczce ucieramy cukier z sokiem z cytryny i oblewamy nim drożdżówki.

Jak wyciągnąć babkę z formy?
Bierzemy duży talerz lub deskę i kładziemy na formę od babki (tak, żeby talerz czy deska przykryły ciasto). Jedną ręką (silniejszą) chwytamy mocno spód blaszki, a drugą przytrzymujemy talerz. Przewracamy. Forma od babki jest teraz na talerzu. Talerz stawiamy na blacie, a formę ciągniemy do góry. Babka wyciągnięta! 


środa, 1 kwietnia 2015

Jemy i czytamy #8

Jest środa 1.04. O tym dlaczego warto przygotować wszystkie składniki przed gotowaniem, jak nasza miłość do kurczaków wpłynęła na rozmiar ptactwa i co znaczy dobrze pisać o jedzeniu. To wszystko w ósmym przeglądzie jedzeniowego internetu. 



W każdym programie kulinarnym, w każdej restauracji widać miliony miseczek z drobno pokrojonymi, posiekanymi lub startymi warzywami i ziołami, mięsem. Te wszystkie składniki to mise en place. Wielu osobom wydaje się, że to strata czasu, a siekać i kroić można w trakcie gotowania. W tekście na portalu Fine Dining Lovers jest kilka argumentów dlaczego warto przygotować się do gotowania. 

Jane Grigson była pierwszą autorką książek kucharskich, która nie tylko wypisywała instrukcję przygotowania dań, ale pięknie opisywała składniki. Więcej o tej zdolnej postaci możecie przeczytać we wspomnieniach Diany Henry (której książki uwielbiamy!)

Czy wiecie, że pierogi pochodzą z Chin? W Polsce pierogi mają w zasadzie jeden kształt. W Chinach, wręcz przeciwnie - każdy kształt to inne nadzienie. Jakie? Tego możecie dowiedzieć się przeglądając Przewodnik po Chińskich Pierożkach

Wspomnienie o producencie herbaty Tazo. O tym jak jeden człowiek zmienił podejście do czarnego napoju, jak zadbał o jakość produktu i jak wpłynął na innych producentów. Steven Smith bohaterem artykułu w New York Times

Na stronie Washington Post można zobaczyć przerażające statystyki dotyczące kurczaków. Jak szybko i jak dużo muszą urosnąć, żeby być atrakcyjnym produktem w supermarkecie. Polecam szczególnie tym, którzy uważają, że jedynie pierś z kurczaka jest dobrym kawałkiem mięsa.