sobota, 28 sierpnia 2010

Tarta z serem korycińskim

Zgodnie z obietnicą, publikujemy przepis z dodatkiem musztardy pomidorowej, o której pisaliśmy poprzednio. Ale tak naprawdę ta tarta może się obejść i bez tego specjału (choć oczywiście ze stratą dla podniebienia); ma ważniejszego bohatera - ser koryciński. Chcemy o nim słówko napisać, bo pochodzi z tego samego regionu co my. Zresztą, za sprawą stowarzyszenia producentów i obrotnego wójta Korycina robi coraz większą furorę i można go dostać na różnych jarmarkach z regionalnym jadłem w całej Polsce (oczywiście jest wtedy co najmniej dwa razy droższy niż na Podlasiu). Ser koryciński jest dość twardy, ma mleczną barwę, lekko wysuszoną skórkę i niepozorne dziurki w środku. Jest dość słony (zresztą, sprzedawcy zwykle mają kilka bryłek sera o różnym stopniu "wysolenia") i rozpływa się w ustach. Przypomina trochę twardy ser kozi. Wyróżnia się naturalnym, wiejskim smakiem, zwłaszcza w zalewie różnych żółtych serów bez wyrazu, które sprzedają w sklepach.
Z naszej bryłki sera korycińskiego, kupionej na giełdzie rolnej w Białymstoku zrobiliśmy tartę, w której serowi towarzyszą pomidory i cukinia - trzeba korzystać póki i jedno i drugie są świeże i tanie. To warzywne połączenie już nieraz nam się świetnie sprawdziło, naprawdę polecamy.



Czas przygotowania: 25 minut
Czas pieczenia: 5 + 35 minut 

Składniki:
Kruchy spód:
  3/4 szklanki mąki pszennej
  3/4 szklanki mąki pełnoziarnistej żytniej lub pszennej
  1/2 kostki masła
  1 łyżeczka soli
  1 jajko
 
Nadzienie:
  30 dkg cukinii
  2 pomidory
  1 duża kulka mozarelli
  15 dkg sera korycińskiego
  1 łyżeczka tymianku
  2 łyżeczki musztardy pomidorowej
  sól
  pieprz
  3 łyżki octu balsamicznego
  2 łyżki oliwy z oliwek
  2 jajka
  4 łyżki mąki
  8 łyżek mleka

Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Formę do tarty smarujemy masłem. Wszystkie składniki na kruchy spód mieszamy do uzyskania jednolitej masy. Wylepiamy formę ciastem. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy 5 minut.
Cukinię i pomidory myjemy. Cukinię kroimy w plasterki grubości ok. 3 mm. Na patelni rozgrzewamy oliwę z oliwek, dodajemy cuknię i przewracając od czasu do czasu czekamy, aż plasterki zmiękną. Na koniec dolewamy ocet balsamiczny, mieszamy tak, żeby cukinia go wchłonęła i posypujemy solą. Pomidory kroimy w plastry, podobnie mozarellę. Ser koryciński najlepiej pokroić w kostkę.
Kruchy spód po wyjęciu z piekarnika smarujemy cienką warstwą musztardy pomidorowej, układamy kolejno: mozarellę, cukinię, pomidory i ser koryciński. Przyprawiamy solą, pieprzem i tymiankiem. 
Z jajek, mąki i mleka robimy jednolitą "zalewę" (najpierw jajka z mąką, potem dopiero mleko - dzięki tej kolejności unikniemy grudek) i równomiernie lejemy ją na tartę. Wstawiamy do piekarnika. Masa jajeczna powinna się ściąć, a kostki sera korycińskiego na wierzchu tarty powinny się delikatnie zarumienić. Smacznego!

czwartek, 26 sierpnia 2010

Wyborna musztarda pomidorowa

Wyborna musztarda pomidorowa jest niezwykła. Idealnie pasuje do mięs, tartom i quiche'om nadaje niepowtarzalny smak i pewnie można by jej użyć do bruschetty - gdyby nie to, jak jest wymagająca czasowo. Jest kwintesencją pomidorów. Nie jest ani keczupem ani zwykłą musztardą. Smakuje jak ekstrakt pomidorowy z delikatną nutą octu i przypraw korzennych. Pierwszy raz zetknęliśmy się z musztardą pomidorową kilka lat temu, jedząc zrazy z jej dodatkiem u Pani Marii. Całkiem niedawno dostaliśmy od niej słoiczek tego specjału i dawny zachwyt powrócił. Zrobiliśmy już kilka dań z dodatkiem musztardy, ale nie mogliśmy ich opublikować, nie podając wcześniej  przepisu na ten rzadki dodatek. W internecie są co najmniej dwa różne przepisy na musztardę pomidorową, ale - jak się okazało - różnią się od oryginalnego przepisu Pani Marii, który dla nas jest wzorcowy. A więc skoro jest już przepis na pomidorowe cudo, pojawią się wkrótce przepisy z jego wykorzystaniem.
Jest coś magicznego w przygotowywaniu tego aromatycznego dodatku. Mieszając wszystkie składniki czuliśmy się trochę jak alchemicy pieczołowicie odmierzający i mieszający różne składniki, uzbrajający się w cierpliwość, bo świadomi skarbu, jaki przygotowują. I od razu można pofantazjować o wszystkich potrawach, które będzie można doprawić tym, co zamyka się właśnie w słoiku.
Od razu zaznaczamy, że jest to przepis dla pracowitych i cierpliwych. Ale jeśli tylko macie czas, zróbcie musztardę. Na pewno nie będziecie żałować. Z podanej porcji wychodzi ok. 6 słoiczków.



Czas przygotowania: 2 dni

Składniki:
6 kg pomidorów
1/2 kg cebuli
1/2 szklanki musztardy sarepskiej
1 łyżka soli
1 łyżka papryki słodkiej
1 l octu
25 dkg cukru białego
1 łyżka imbiru
1 łyżka pieprzu
1 łyżka cynamonu
1 łyżka ziela angielskiego
15 listków laurowych
1/2 gałki muszkatołowej
7 goździków

Ocet wraz z cukrem,  imbirem, pieprzem, cynamonem, zielem angielskim, listkami laurowymi, gożdzikami i startą gałką muszkatołową doprowadzamy do wrzenia. Przelewamy do szklanego naczynia, przykrywamy i odstawiamy na co najmniej 12 godzin, po tym czasie na "odstanie" odcedzamy zalewę octową.
Pomidory myjemy, kroimy na ósemki. Cebulę kroimy w duże kawałki. Pomidory i cebulę rozgotowujemy, przecieramy przez sito i zalewamy odcedzonym octem. Smażymy do uzyskania bardzo gęstej masy (takiej jak gęste powidła śliwkowe), dodajemy musztardę, sól i paprykę. Wkładamy do wyparzonych słoików, zamykamy, odwracamy do góry dnem i czekamy, aż wystygną.

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Warstwowy deser malinowy

Nareszcie są! Piękne, dojrzałe, czerwone maliny. Kojarzą nam się z Malinowym Chruśniakiem, Leśmianem i Turnauem. Oczywiście, że najlepsze są takie surowe, bez żadnych dodatków. Postanowiliśmy jednak użyć ich do deseru. Jeszcze taka mała dygresja: M. maliny kojarzą się z dobrem luksusowym. Może nie tyle maliny ile konfitura z malin. Pamiętam, że jak byłam mała, to mama trzymała mały słoiczek z malinami w lodówce na wypadek przeziębienia. Dawkowała je do herbaty z wielkim namaszczeniem. Do dzisiaj czuję pewien dyskomfort jedząc konfiturę łyżeczką bezpośrednio ze słoika albo dodając ją do twarożku. To tak, jakby jeść najdroższe i najlepsze lekarstwo świata. A. nie ma takich skojarzeń dlatego bezkarnie robi z nich mus, koktajle, konfitury i desery. Owszem, u niego maliny też były lekarstwem na przeziębienie, ale poza tym można było ich używać będąc zdrowym.
Dzisiejszy deser jest banalny, jego zrobienie zajmuje 5 minut. Podając go na stół czuliśmy się trochę jak Nigella - wygląda ładnie, dobrze smakuje, gościom wydaje się, że to coś skomplikowanego, a w rzeczywistości to zaledwie 6 składników. Wychodzą z nich cztery porcje, ale można oczywiście zrobić np. 6 mniejszych. Sami zdecydujecie na ile możecie sobie pozwolić, bo jak na Nigellę przystało deser jest bardzo kaloryczny.
Tak na marginesie, przygotowując ten deser zauważyliśmy pewien paradoks - robimy deser, czyli coś z założenia słodkiego i kalorycznego, a używamy jogurtu light. Tak, jakby ten jeden składnik miał zniwelować wyrzuty sumienia...


Czas przygotowania: 5 minut
Czas oczekiwania: minimum 45 minut

Składniki: 
250 g serka mascarpone
1/2 jogurtu greckiego (może być light)
4 łyżeczki cukru pudru
4 biszkopty
4 łyżki likieru malinowego (lub innego owocowego)
4 garści malin

Mascarpone, jogurt i cukier mieszamy do uzyskania jednolitej, słodkiej masy. Biszkopty kruszymy na spore kawałki i wrzucamy na dno salaterek (my użyliśmy lampek do wina). Nasączamy je likierem. Na biszkopty nakładamy krem (tak, żeby porcje były równe) i wstawiamy do lodówki. Przed podaniem krem dekorujemy malinami. Proste, prawda?

środa, 18 sierpnia 2010

Crema catalana

Crema catalana to deser z rodziny budyniowatych. Chyba można tak o nim napisać - trochę przypomina budyń, trochę crème brulée. Dominuje w nim aromat pomarańczowy z lekką nutą cynamonu. Najprzyjemniejszym momentem w jedzeniu crema catalana jest to łamanie czubkiem łyżeczki karmelu na jego powierzchni...
Od razu zastrzegamy, że do wykonania deseru potrzebny jest Potax - mieszanka ingrediencji dzięki której można zrobić wszystkie mleczne desery hiszpańskie. Nie za bardzo wiemy, jakimi rodzimymi składnikami można by Potax zastąpić. Słyszeliśmy, że wystarczy mąka kukurydziana - ale nie sprawdzaliśmy tego.
Dlaczego umieszczamy na blogu przepis ze składnikiem trudno dostępnym? Pomyśleliśmy, że miłośnicy kuchni i nowych smaków zwykle przywożą sobie z podróży jakieś kulinarne łupy. Kupujemy to, co znamy albo to, co nam wpadnie w oko. Raczej nie zapuszczamy się w alejki z dziwnymi mieszankami, bo często nie wiemy jak i do czego można by ich użyć. Dlatego gdybyście byli w Hiszpanii - pierwszy raz lub znowu - proponujemy Wam zakup trzech produktów, które nie są intuicyjne tak jak wino, chorizo czy jamón. Pierwszym z nim jest właśnie Potax firmy Maizena - dzięki niemu stworzycie crema catalana, flan, a także natillas (to najbardziej przypomina polski budyń). Druga rzecz to karmel z płynie - nieodłączny składnik flanu. A trzecia rzecz - zupełnie z innej beczki - to rosół rybny w kostkach z niewiadomych względów ciągle niedostępny w Polsce. Rosół przyda nam się do paelli. Oczywiście, że świeży jest nieporównywalnie lepszy, ale nie zawsze chce nam się poświęcać czas i pracę na jego przygotowanie. Te trzy produkty pozwolą Wam cieszyć się hiszpańskimi smakami w Waszych domach.

Crema catalana to, jak sama nazwa wskazuje, deser kataloński. Katalonia to nie Hiszpania! Jeśli kiedykolwiek odwiedzicie Barcelonę czy inne katalońskie miasteczka zrozumiecie, co to znaczy. Dzieci uczą sie w szkołach w swoim ojczystym języku, a lekcji języka hiszpańskiego mają w tygodniu mniej niż angielskiego. Czytają katalońskie gazety, oglądają katalońską telewizję i z dumą noszą przydomek Polacos, który nadali im Hiszpanie zupełnie nierozumiejący ich języka. Do katalońskich przepisów na pewno jeszcze wrócimy, a tymczasem przedstawiamy Wam ten, deserowy.



Czas przygotowania: 30 minut
Czas oczekiwania: minimum godzina

Składniki:
1 litr mleka
skórka z 1 pomarańczy
1 laska cynamonu
5 żółtek
1 torebka Potax
4 łyżki cukru + kilka łyżeczek do skarmelizowania

Pomarańczę obieramy ze skóry tak, by miała jak najmniej białej błony (albedo). Przygotowujemy dwie szklanki, które do połowy napełniamy zimnym mlekiem. Resztę mleka wlewamy do rondelka, dodajemy skórkę z pomarańczy, laskę cynamonu i zagotowujemy. Gdy mleko się zagotuje, nie wyłączamy palnika tylko mieszamy je przez 3 minuty - dzięki temu skórka pomarańczowa i cynamon będą miały więcej czasu na oddanie aromatu. Jak już go trochę oddadzą, to wyciągamy je z rondelka, a pozostałe mleko studzimy.
Do jednej ze szklanek z mlekiem dodajemy 5 żółtek i dokładnie mieszamy. Do drugiej szklanki dodajemy zawartość torebki Potax i rozpuszczamy ją. Obie mikstury wraz z cukrem dodajemy do ostudzonego mleka. Nie przerywając mieszania doprowadzamy je do wrzenia (masa zrobi się gęsta) - gdy na jego powierzchni pojawi się pierwszy bąbelek natychmiast zdejmujemy z ognia. Crema catalana wlewamy do salaterek, małych miseczek, pucharków lub ramekinów. Studzimy i wstawiamy do lodówki. Przed podaniem można  crema catalana posypać - jak crème brulée cukrem i skarmelizować ów cukier specjalnym palnikiem.

niedziela, 15 sierpnia 2010

Cynamonowe ślimaki vel cinnamon rolls

Ostatni tydzień był naprawdę pracowity. Jedyną rzeczą, jaką udało nam się zrobić w tym czasie były bułki cynamonowe. Uwielbiam cynamon. Lody cynamonowe, ciastka cynamonowe, szarlotka z cynamonem, kawa z cynamonem (to znaczy nie ze słodkim syropem na dnie tylko z aromatycznym brązowym pyłem na powierzchni), gumy cynamonowe i cynamonowy błyszczyk, którego nie używam za często ze względu na jego bardzo intensywny czerwony kolor. 
Bułki cynamonowe kojarzą mi się ze starszą siostrą. To ona kupiła mi pierwszą cinnamon roll. Była idealnie puszysta, wyrośnięta, bardzo słodka i odlotowo cynamonowa. Mogła idealnie zapełnić brzuch na co najmniej pół dnia. Potem kupowałyśmy gotowe buły w IKEI, ale nie równały się z tymi z jej ulubionej piekarni. 
Siostra jest daleko, IKEA też, a ochota na bułki rośnie i rośnie. Musiałam zrobić je sama, ale jak przezwyciężyć lęk przed ciastem drożdżowym? Próbowałam je robić kilka razy i nigdy mi nie wyszło - albo drożdże były felerne, albo je zabiłam gorącym mlekiem, albo dodałam za mało mąki. Zawsze coś robiłam nie tak. 
Zamieszkałam z A., a on nigdy nie jadł moich ulubionych bułek. Miałam motywację i strach w oczach. Na szczęście znalazłam przepis na Joy of Baking w którym trzeba użyć suchych drożdży. Te ciężko będzie zabić, pomyślałam, i zabrałam się do roboty. Od tamtego czasu zrobiłam mnóstwo drożdżówek, drożdżóweczek, chałek, bułek, buł, ale wszystko zaczęło się od tego. Dzisiaj używam świeżych drożdży - uwielbiam patrzeć jak topią się z cukrem, pracują, buzują, rosną i pachną. Wszystkim, którzy boją się drożdży radzę więc kupić drożdże w proszku. 
Drodzy Państwo, oto najlepszy przepis na cinnamon rolls! 

Czas przygotowania: 15 minut
Czas oczekiwania: 1,5-2 h
Czas pieczenia: 25 minut



Składniki:
4 1/2 - 5 szklanek mąki
1 saszetka  suchych drożdży instant lub 14 g świeżych
1 szklanka mleka
75 g masła
1/3 szklanki  cukru
1/2 łyżeczki soli
3 duże jajka

Masa cynamonowa:
3/4 szklanki brązowego cukru
1/4 szklanki mąki
1 łyżka cynamonu w proszku
100g masła, zimnego (pokrojonego na kawałki)
1/2 szklanki rodzynek (opcjonalnie)
1 łyżka śmietany 12% lub 18%

Lukier (dla chętnych)
1/2 szklanki cukru pudru zmieszane z 1 łyżką śmietany

Jeśli używamy świeżych drożdży przygotowujemy rozczyn mieszając drożdże z dwiema łyżkami białego cukru i 5 łyżkami ciepłego mleka. Odstawiamy w ciepłe miejsce na 5-10 minut.
Miskę w której będzie wyrastało ciasto smarujemy olejem. 
Jeśli używamy drożdży instant mieszamy je z mąką. 
Mleko, masło i cukier podgrzewamy w rondelku do rozpuszczenia wszystkich składników.Odstawiamy, żeby ostygło i było po prostu ciepłe. Do dwóch szklanek mąki dodać ciepłe mleko z masłem i cukrem, wymieszać. Powstałą masę ubijać mikserem i dodawać po jednym jajku. Ubijać na wysokich obrotach przez 3 minuty. Przechodzimy na tryb manualny lub zmieniamy ubijaczkę na hak. Do powstałej masy dodajemy resztę mąki i wyrabiamy przez 5 minut, aż ciasto będzie elastyczne i gładkie. Powstałą masę przekładamy do natłuszczonej miski i obracamy. Przykrywamy ściereczką i zostawiamy w ciepłym miejscu do podwojenia objętości (naszej masie zajęło to 1,5 godziny). 
Nagrzewamy piekarnik do 190 stopni. 
Blaszkę prostokątną smarujemy masłem.
Wyrośnięte ciasto uderzamy pięścią i odstawiamy na 10 minut, żeby odpoczęło. W międzyczasie przygotowujemy masę cynamonową mieszając ze sobą wszystkie składniki.
Powstałą masę dzielimy na pół. Z połowy ciasta formujemy prostokąt wielkości kartki A4 i smarujemy go połową masy cynamonowej. Zwijamy w rulon i kroimy roladę w poprzek na 4 cm. kawałki (mogą być oczywiście grubsze, jeśli chcecie mieć większe buły. My kroimy je na kawałki 3 cm. i z podanej porcji wychodzi nam około 20 bułeczek). Powtarzamy czynność z pozostałymi składnikami. 
Powstałe ślimaczki układamy w blaszce obok siebie (tak, jak na zdjęciu). Przykrywamy ściereczką i zostawiamy do podrośnięcia na 30-45 minut. Smarujemy łyżką śmietany i wstawiamy do piekarnika. Pieczemy 25-30 minut. Jeśli bułeczki zrobią się brązowe, ale ciągle są surowe w środku przykrywamy je folią aluminiową i pieczemy dalej. Gorące bułeczki można posmarować lukrem (my tego nie robimy, bo bułeczki są wystarczająco słodkie).

Bułeczki można też przygotować dzień wcześniej i surowe zostawić w blaszce, przykryć folią spożywczą i wstawić do lodówki na noc, żeby tam rosły. Rano wyjmujemy je z lodówki, odstawiamy na 30-45 minut i dopiero wtedy wstawiamy do nagrzanego piekarnika.

Są idealne z mlekiem! Najlepsze są upieczone tego samego dnia, ale dwu i trzydniowe też są zjadliwe.

wtorek, 10 sierpnia 2010

Szarlotka bardzo krucha

Czy u Was w domu też jest tak, że niektóre rzeczy robi zawsze mama i tylko mama? U nas właśnie tak jest z szarlotką - ta mamina jest bezkonkurencyjna, bo kojarzy się z dzieciństwem, obieraniem jabłek, dosypywaniem cynamonu do tych już gotujących się, świętami, imieninami. Tym razem mama jest za daleko, żeby móc zrobić swoją szarlotkę, a tu sezon jabłkowy trwa w najlepsze. 
W tym roku jabłonki zdecydowanie obrodziły, co zmusza nas do przerobu całej masy jabłek. Przecież szkoda, żeby zmarnowało się tyle eko-owoców. Po  ugotowaniu kilkunastu kilogramów jabłek na mus (swoją drogą idealny do sera czy zimowej szarlotki) potrzebowaliśmy zmiany. Mama na pewno zrobiłaby szarlotkę, ale jak to z mamami bywa zawsze robi ją na "oko", więc w jej zeszyciku z przepisami szarlotki nie ma. Postanowiliśmy więc poszukać przepisu na Moich Wypiekach, które nigdy nie zawodzą. Tak się stało i tym razem. Znaleźliśmy szarlotkę na kruchym cieście polecaną przez autorkę bloga. Ciasto jest rzeczywiście kruche, jak dla nas nawet za kruche. Ze składników podanych na blogu wyszła nam duża blaszka szarlotki,. Sugerujemy zwiększenie porcji jabłek, bo lubimy, kiedy jest ich zdecydowanie więcej niż kruchego spodu czy kruszonki. Dlatego tutaj zamieszczamy przepis na szarlotkę, która wypełni tortownicę o średnicy 26 cm.
Czy ta szarlotka jest dobra? Tak, jest smaczna, krucha, rozpływa się w ustach, ale brakuje jej czegoś. Tym brakującym elementem jest  smak domowego ciasta - szarlotki, którą znam od zawsze. Przekonuję się, że być może żadna nie jest i nie będzie tak dobra jak ta mamina, bo żadna nie będzie budziła tylu pozytywnych skojarzeń.


Czas przygotowania: 30 minut
Czas oczekiwania: 1 godzina

Składniki:
Ciasto:
2 szklanki mąki
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 szklanki cukru pudru
180 g  masła
3 żółtka
1 łyżka gęstej kwaśniej śmietany

Nadzienie
8 kwaskowatych jabłek
1/4 szklanki wody
1 szklanka cukru pudru
2 łyżeczki cynamonu
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
2 łyżki soku z cytryny

Mąkę mieszamy z cukrem pudrem i proszkiem do pieczenia. Masło siekamy w drobną kostkę, dodajemy do sypkich składników razem z żółtkami i śmietaną. Wyrabiamy ciasto, robimy z niego kulę, zawijamy w folię spożywczą i wkładamy do lodówki na pół godziny.

Jabłka obieramy, kroimy w półplasterki, wrzucamy do garnuszka, polewamy wodą i dusimy pod przykryciem 15 minut. Nie mieszamy! Po kwadransie dodajemy cukier, cynamon, gałkę muszkatołową, sok z cytryny i mąkę ziemniaczaną, delikatnie mieszamy i dusimy dwie minuty. Masa ma być gęsta, ale nie rozgotowana.

Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni. Tortownicę o średnicy 26 cm smarujemy masłem, na dnie układamy 2/3 ciasta. Wstawiamy do piekarnika i pieczemy 10 minut. Pozostałe ciasto chłodzimy. Wyjmujemy podpieczone ciasto, układamy na nim masę jabłkową i przykrywamy resztą ciasta (możemy je zetrzeć na tarce lub pokruszyć między palcami, jeśli konsystencja na to pozwala).Wstawiamy do piekarnika na kolejne 50 minut - góra ma się zarumienić. Jeśli Wasz piekarnik pali górę, przykryjcie ciasto folią aluminiową i pieczcie tyle, ile mówi przepis. Jeśli jednak piekarnik pali dół (tak jak w naszym przypadku), ustawcie ciasto wyżej, pilnujcie temperatury i już po 40 minutach może się okazać, że ciasto jest upieczone, ale nie zbrązowiało... Wtedy pozostaje użycie palnika i ręczne "przypieczenie" góry.

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Pierś z kurczaka w maślance z musztardą i brokułami

Po tylu słodkościach, które goszczą na blogu, chcieliśmy wszystkim pokazać, że jemy i robimy coś poza ciastami, ciastkami, babeczkami i wszelkiej maści deserami.
Jest to chyba najprostszy i najlepszy sposób na marynowanie piesi z kurczaka - maślanka. Dzięki niej kurczak idealnie przyjmuje wszystkie przyprawy, a w trakcie grillowania nie robi się nieznośnie suchy, ale pozostaje wilgotny i jędrny. Musztarda francuska pasuje do niego idealnie, chociaż nie jest niezbędna. Do tego brokuły gotowane na parze i zdrowy obiad gotowy. Z podanej porcji wychodzi danie dla dwóch głodnych osób, ale ten przepis nie jest po to, by się go ściśle trzymać, ale raczej czerpać inspiracje. Używajcie maślanki, a przyprawy dosypujcie tak, jak lubicie i uważacie (takie dania eksperymentalne są często najlepsze i... trudne do powtórzenia). W naszym przepisie jest mało soli, bo M jej nie lubi, ale Wy możecie dosypać więcej. 


Czas przygotowania: 10 minut
Czas oczekiwania: 12 godzin

Składniki:
1 pierś z kurczaka
1 szklanka maślanki
1/2 łyżeczki soli
pieprz
bazylia
oregano
tymianek
papryka chilli 

różyczki z 1 brokuła

Kurczaka myjemy i filetujemy (z każdej połówki powinny wyjść 2 filety). Do miski w której będziemy marynować mięso wlewamy maślankę, wsypujemy przyprawy, dokładnie mieszamy, dodajemy kurczaka sprawdzając, czy cały leży w maślance. Jeśli tak, przykrywamy folią spożywczą i wstawiamy na noc do lodówki. Jeśli nie, dolewamy maślanki i dosypujemy przypraw wedle uznania.
Po 12 godzinach kurczaka wyjmujemy, grillujemy. Brokuła gotujemy na parze i serwujemy, smarując ewentualnie musztardą. Proste, smaczne i zdrowe.

Rozwiązanie ciasteczkowego konkursu

Nasze Drogie Ciastkarki!
Bardzo Wam dziękujemy za wzięcie udziału w konkursie. Wszystkie przepisy są intrygujące i wszystkie wypróbujemy. Było nam trudno wybrać ten jeden, jedyny. Szczególnie, że jest nas dwoje, a jak wiadomo, gdzie dwie osoby tam trzy opinie.

Traktowaliśmy Wasze przepisy jak przepisy w książce kucharskiej i wybraliśmy ten, który zrobilibyśmy jako pierwszy. Cukrowa Wrożka ze swoimi ciasteczkami z marchwią została naszym faworytem. Zaraz za nią uplasowały się kawowe ciasteczka Justyny. Dlatego nagroda główna poleci do Cukrowej Wróżki, a do Justyny nagroda pocieszenia.

www.ciasteczkowepotwory.blox.pl

Mamy nadzieję, że udział w konkursie sprawił Wam wiele radości i przyniósł ciasteczkowe inspiracje. My już dodaliśmy Wasze blogi do ulubionych, żeby podglądać, co pysznego proponujecie.

Jeszcze raz dziękujemy Was za wzięcie udziału w ciasteczkowym konkursie.

piątek, 6 sierpnia 2010

Ciasteczkowy Konkurs


50 wpisów za nami! Chcąc to uczcić razem z Wami ogłaszamy ciasteczkowy konkurs.
 
www.sesamestreet.org
 Co trzeba zrobić, żeby wziąć udział w konkursie? 
 W komentarzu pod tym wpisem zaproponujcie przepis na ciastka, które spełnią trzy warunki:
- będą idealne do kawy,
- ich zrobienie wraz z czasem pieczenia nie będzie przekraczać godziny,
- będzie można je upiec w piekarniku gazowym starego typu (takim, który nie za bardzo piecze górę).

Przepis, który zaproponujecie nie musi być przepisem autorskim. Jeśli więc cytujecie, podajcie źródło.
W konkursie mogą wziąć udział tylko czytelnicy z Polski. Słodka nagroda zostanie przesłana pocztą, a długi czas doręczania przesyłki niekorzystnie wpłynie na smak.

W nagrodę można się spodziewać ciastek naszej produkcji i wpisu na blogu z Waszym wypiekiem.

Na przepisy czekamy od dzisiaj do niedzieli do godziny 24.
Będziemy wdzięczni za każdy wpis i każdą ciasteczkową sugestię!
Powodzenia!

środa, 4 sierpnia 2010

Ciasto śliwkowo-orzechowe

Ciasto śliwkowo-orzechowe w oryginalnym przepisie znalezionym przez ciocię Zosię w Poradniku Domowym nazywa się czekoladowym mazurkiem ze śliwkami. Podobieństwa do mazurka nie znaleźliśmy dlatego nazwaliśmy je po prostu ciastem. W smaku przypomina brownie, ale wyrazistość i oryginalność smaku to zdecydowanie zasługa śliwek z alkoholu i orzechów, a nie czekolady.

 

Czas przygotowania: 30 minut
Czas pieczenia: 30 minut 

Składniki: 
1/2 szklanki mąki
1/2 szklanki cukru brązowego
5 dag masła
1/2 szklanki gorącej wody
4 białka
100 g gorzkiej czekolady
5 łyżek ciemnego kakao
20 dag suszonych śliwek kalifornijskich
5 dag łuskanych orzechów włoskich
1/4 łyżeczki imbiru
1/3 szklanki rumu lub brandy
Śliwki poprzekrawać na pół, włożyć do miseczki, polać rumem, przykryć i odstawić na 30 min.
Piekarnik nagrzać do temperatury 190 stopni. Formę do tarty lub tortownicę o średnicy 26 cm wysmarować masłem. Orzechy posiekać niezbyt drobno. Czekoladę połamać, włożyć do garnuszka razem z masłem, kakao, imbirem, 1/3 szklanki cukru, pół szklanki gorącej wody i podgrzewać, mieszając, aż powstanie jednolita masa. Masę odstawić na bok i ostudzić. Z białek i pozostałego cukru ubić sztywną pianę. Delikatnie, ale dokładnie wymieszać ją z przesianą mąką i drobno posiekanymi orzechami, a następnie z letnią masą czekoladową. Powstałe ciasto przełożyć do formy. Na koniec udekorować osączonymi śliwkami i skropić alkoholem, w którym się moczyły. Piec około 30 min. Lekko ciepły mazurek można polukrować (lukrem jak z cytrynowych muffinów).

niedziela, 1 sierpnia 2010

Hot cross buns z żurawiną

Pod znakiem sconesów i hot cross buns upłynęła mi pierwsza wizyta w Oksfordzie. Nasz przyjaciel zawsze miał je w zapasie na "czarną godzinę". Jak na angielski przepis przystało, bułeczki są ciężkie, zwarte, trochę gliniaste z wyczuwalną nutą kandyzowanej skórki pomarańczowej i przypraw korzennych.  Oryginalne hot cross buns, jak nazwa wskazuje, są pokryte mączną polewą tworzącą kształt krzyża (a to dlatego, że tradycyjnie jadło się je w Wielki Piątek). My nie robiliśmy mącznej  (ani lukrowej) polewy, więc i krzyży nie było. Przepis pochodzi z tej strony. Z podanej porcji wychodzi około 12 bułeczek, które najlepiej zjeść w ciągu 24 godzin (potem robią się coraz bardziej suche i twarde).

  

Czas przygotowania: 20 minut
Czas oczekiwania: około 2,5 godziny
Czas pieczenia: 15-20 minut

Składniki:
3/4 szklanki mleka
14 g świeżych drożdży lub 7 g suchych
1/2 łyżeczki białego cukru
1/2 kg mąki pszennej
1/4 szklanki brązowego cukru
1 łyżeczka cynamonu
1/4 łyżeczki mielonych goździków
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
1/4 łyżeczki mielonego ziela angielskiego
1/2 łyżeczki soli
4 łyżki masła w temperaturze pokojowej
2 jajka
1/2 szklanki kandyzowanej skórki z cytryny i pomarańczy
1/4 szklanki rodzynek i żurawiny kandyzowanej

Glazura:
1 jajko
1 łyżka mleka

Lukier do krzyży:
1/2 szklanki cukru pudru
1 łyżka mleka

Mleko podgrzej w garnuszku tak, by było ciepłe ale nie gorące. Dodaj do niego biały cukier i drożdże, dokładnie wymieszaj i odstaw na 10 minut w ciepłe miejsce. W tym czasie drożdże powinny "ruszyć", a zawartość garnuszka stać się pianką. Sporą miskę dokładnie smarujemy oliwą. W niej będzie wyrastało ciasto na bułeczki.
W oddzielnej misce wymieszaj mąkę, sól, przyprawy, cukier brązowy i wyrośnięte drożdże. Włącz mikser i wymieszaj wszystkie składniki na jednolitą masę. Nie przestając ubijać dodawaj jajka (najpierw jedno, poczekaj aż się dobrze wmiesza, a dopiero potem drugie). Wyłącz mikser, gdy wszystkie składniki się połączą. Teraz czas na wyrabianie ciasta rączkami (lub hakiem do ciasta drożdżowego, jeśli ktoś takowy posiada). Ciasto wyrabiamy około 5 minut do momentu w którym stanie się elastyczne i miękkie. Na koniec dodajemy rodzynki, żurawinę suszoną i kandyzowane skórki z cytrusów. Wszystko przełóż do miski wysmarowanej tłuszczem, przewróć na drugą stronę (tak, by spodnia powierzchnia ciasta pokryła się tłuszczem), przykryj czystą ściereczką i odstaw w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Ciasto powinno podwoić swoją objętość (zajmie mu około 90 minut).
Blaszkę wyłóż papierem do pieczenia. Roztrzep jajko z łyżką  mleka.

Wyrośnięte ciasto uderz pięścią w sam środek, żeby uwolnić z niego powietrze. Podziel ciasto na 12 równych części i uformuj z nich kule. Połóż je na blaszce zostawiając między nimi odstępy - bułki będą rosły. Posmaruj każdą bułeczkę jajkiem z mlekiem. Przykryj bułki luźno folią spożywczą. Folia ma je chronić przed wysychaniem podczas wyrastania, a nie zabezpieczyć przed zapachami lodówki. Odstaw blaszkę w ciepłe miejsce na godzinę i daj bułeczkom napuszyć się.

Rozgrzej piekarnik do temperatury 200 stopni. Odkryj bułki, posmaruj je pozostałym jajkiem z mlekiem i wstaw do rozgrzanego piekarnika na 15-20 minut. Bułki mają nabrać złotego koloru, a patyczek w nie wbity ma być czysty. Najlepiej sprawdzić po kwadransie czy to już, czy jeszcze chwilę poczekać. Wyjmujemy bułeczki z piekarnika, studzimy je na kratce. 

Jeśli chcemy mieć na nich krzyże mieszamy cukier puder z łyżką mleka i powstałym lukrem rysujemy krzyże na zimnych bułkach. Odstawiamy na chwilę, żeby lukier stężał. Jeśli nie chcemy krzyży, możemy pałaszować hot cross buns jeszcze ciepłe.