wtorek, 31 stycznia 2017

Skóra w której trzeba nauczyć się żyć - #sosAZS

Chroni, ogrzewa, oziębia, pozwala odczuwać, jest naszą wizytówką. Skóra to największy organ naszego ciała. Jak nauczyć się żyć z narządem, który ciągle swędzi i boli?


Skóra dla chorych na atopowe zapalenie skóry to błogosławieństwo i przekleństwo jednocześnie. Oczywiście spełnia wszystkie swoje podstawowe funkcje, ale ma funkcję zupełnie nadprogramową - jest lusterkiem w którym odbijają się wszystkie emocje. Kiedy inne dzieci podgryzają koszulki, trzymają palce w buzi czy po prostu krzyczą, dzieci z AZS okrutnie się drapią. Wtedy też u rodziców, ale też samych chorych, pojawia się pytanie: jak walczyć z AZS?

Przez wiele lat to samo pytanie zadawaliśmy sobie my. Do czasu. Atopia to nie jest zewnętrzny wróg - źródłem problemu nie są bakterie ani wirusy; nie są nim też czynniki zewnętrze chociaż one zaostrzają objawy. Głównym źródłem tej choroby jest sam chory - wyjątkowo wrażliwy człowiek, którego ciało reaguje nie tylko na alergeny, ale też na trudne emocje. Czy można zatem walczyć z samym sobą? Czy można walczyć z dzieckiem? Może się wydawać, zmiana w nazywaniu procesu z "walki" na "oswajanie" to kosmetyczna zmiana językowa. Okazuje się, że od tej zmiany w nazywaniu biorą się zmiany w zachowaniu.

środa, 25 stycznia 2017

Dieta, która pomaga skórze - #sosAZS


Atopowe zapalenie skóry, które znane jest też jako egzema, to choroba, która dotyka coraz więcej osób. Można ją opisać jako swędzenie, którego nie uśmierza drapanie. Czy dieta może je wyleczyć?


O AZS po raz pierwszy usłyszeliśmy 15 lat temu. Wiedzieliśmy tyle, że jest to choroba skóry, która objawia się zaczerwieniem skóry i świądem. 10 lat później urodziła się nasza córeczka, której skóra schodziła płatami od pierwszego dnia życia. Usłyszeliśmy od lekarzy, że niektóre maluchy mają problem z adaptacją do nowych warunków i mamy przeczekać. Czekaliśmy i adaptacja chyba nigdy nie nastąpiła.

Na AZS cierpi około 20% populacji, a w ciągu ostatnich 30 lat w krajach uprzemysłowionych liczba zachorowań wzrosła trzykrotnie. AZS to choroba genetyczna o podłożu zapalnym. Nie znana jest jej dokładna przyczyna. Wiadomo, że ponad 30% dzieci z AZS ma alergie pokarmowe, ale AZS alergią nie jest. Jest to choroba, która zaostrza się pod wpływem stresu. Skóra i układ nerwowy są ze sobą ścisłe powiązane, bo to centralny układ nerwowy zarządza wieloma czynnościami skóry. Nic więc dziwnego, że pod wpływem stresu na skórze pojawią się najpierw niewielkie, a potem coraz większe czerwone plamy, które swędzą i zamieniają się w małe rany.

Wiele osób chcąc ułatwić sobie zrozumienie atopii przyjmuje, że jest to po prostu złożona alergia. Dlatego po zrobieniu testów zleconych przez alergologa unikają alergenów w nadziei, że wszystko będzie dobrze. Nie jest. Nie będzie. Czasem będzie, a czasem nie będzie, bo AZS to nie jest alergia. Dlatego wyłączając z diety wszystkie produkty, które alergizują nie uda nam się uniknąć zaostrzenia choroby. Chociaż oczywiście, nie zmieniając diety będzie jeszcze gorzej. Dlaczego? Dlatego właśnie, że na AZS składa się wiele czynników i jeszcze nikomu nie udało się znaleźć jego przyczyny. 

Jest jednak nadzieja dla wszystkich, którzy chorują lub opiekują się osobą z atopią (tak, to do Was, rodzice!). Tą nadzieją jest dieta, która wzmacnia organizm, uszczelnia jelita, które u atopików są zwykle osłabione, dodaje siły. Początki tej diety są wymagające - nagle okazuje się, że czeka nas więcej pracy. Efekty też nie od razu widać - organizm potrzebuje czasu na oczyszczenie się i przez pierwsze dwa, trzy tygodnie nie będzie widać poprawy. Kiedy przestrzegacie diety, jest dużo lepiej, za to po każdym "dniu bez wyrzutów sumienia" skóra atopika od razu reaguje.

Nie jesteśmy lekarzami ani dietetykami. Piszemy o naszym doświadczeniu, o doświadczeniu naszej dorosłej przyjaciółki z AZS i doświadczeniach dorosłych, którzy przestrzegają tych zaleceń. Nie gwarantujemy, że nagle AZS zniknie, ale na pewno będzie go łatwiej opanować. Ta dieta była zresztą podawana naszemu dziecku w szpitalu, chociaż o nią nie prosiliśmy. Jest to po prostu najczystsze i najprostsze (w sensie składników) jedzenie. 

1. Dietę dopasuj do alergii. Jeśli wiadomo, że coś uczula to bezwzględnie należy to wyeliminować. Przykład? Dziecko uczulone na pomidory nie tylko nie je pomidorówki i plastrów pomidora, ale też ketchupu, gotowych sosów w słoiku z dodatkiem pomidorów, przekąsek z pudrem pomidorowym, etc. Czytamy etykiety i nie pozwalamy na "cheat day" (on bardzo dużo kosztuje i tego, kogo swędzi i boli i tego, kto musi w nocy siedzieć przy łóżku i bezradnie na to patrzeć). 

2. Wszystko, co możliwe rób samodzielnie. Unikaj kupowanych wędlin z długim składem, nabiału z niewyobrażalną ilością cukru i barwników, gotowych dań w słoikach i puszkach. Barwniki i konserwanty bardzo zaostrzają chorobę.

3. W czasie mocnego zaostrzenia postaw na lekkostrawną dietę. Podawaj pieczone mięsa, gotowane warzywa, kasze, pieczone owoce. Unikaj octu (który jest też w majonezie, ketchupie, gotowych sosach, piklach), ostrych przypraw, produktów wędzonych i cukru, alkoholu.

4. Podawaj ciepłe posiłki. Skóra potrzebuje nawilżenia, a najlepiej "od środka" nawilżają ciepłe posiłki i ciepła woda. Wszystko, co mocno chrupie mocno wysusza.

5. Pokochaj kaszę jaglaną. Kasza jaglana działa trochę jak odkurzacz usuwający z organizmu toksyny. Żeby nie było nudno, jaglankę można podawać na słodko (tutaj macie przepisy) i na słono. Można robić ją na mleku, mleku roślinnym, soku (pyszna jest jaglanka na soku jabłkowym). Można ją zmiksować na jaglankowy budyń. Można skropić ją olejem lnianym i podać z pestkami dyni. Nasza przyjaciółka z AZS jest mistrzynią jaglanki i mówi, że nie wyobraża sobie bez niej życia. My też nie.

6. Unikaj cukru i nabiału z cukrem. Nabiał, a szczególnie nabiał słodzony, bardzo obciąża organizm i widać to na skórze. Jeśli atopik lubi jogurty owocowe, to spróbujcie przynajmniej robić je samodzielnie - do jogurtu naturalnego dodajcie zmiksowane owoce.

7. Wspomagaj jelita probiotykami. Zauważyliśmy, że od kiedy podajemy dziecku sanprobi, jest lepiej. A może inaczej, kiedy odstawiamy probiotyk, jest zawsze gorzej. Jest jakaś ogromna zależność między dobrostanem jelit, a dobrostanem skóry. Dlatego warto podawać dziecku probiotyki, żeby wzmocnić jelita.

To jest bardzo podstawowa dieta dla atopika - przede wszystkim musi być lekkostrawna (i taką też podają dzieciom na oddziale dermatologicznym w Międzylesiu). My w czasach zaostrzenia choroby staramy się dietę jeszcze bardziej ograniczyć. Na co dzień jednak trzymamy się tych reguł. Dla naszego dziecka przygotowujemy też posiłki do przedszkola - jeśli chcecie zobaczyć jakie to przeczytajcie ten tekst "Dieta, AZS i przedszkole".

Matkom z maluszkami bardzo polecam karmienie piersią. Dopóki nie odstawiłam naszej córki, nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo mleko matki pomaga dziecku zmagać się z chorobą - jest to pełnowartościowy pokarm, a poza tym podczas karmienia dziecko się uspokaja i mniej drapie. 

wtorek, 17 stycznia 2017

7 rzeczy, których uczy gotowanie z dziećmi

Do gotowania z dziećmi zachęcamy od kiedy sami zostaliśmy rodzicami. Rozumiemy, że to może być wyzwanie, którego nie wszyscy chcą się podjąć. Dlatego chcemy napisać dlaczego warto.


1. Uczymy się współpracy

Gotowanie i przygotowywanie czegokolwiek z dziećmi bywa trudne. Ich umiejętność skupienia uwagi wydaje się zbyt krótka, żeby coś zrobić. My wolimy myśleć o tym w inny sposób. Jeśli dziecko się nudzi, daj mu inne zadanie. I pozwól mu zrobić to po swojemu. Gotując z dziećmi nauczyliśmy się odpuszczać kontrolowanie wszystkiego. Nauczyliśmy się też, że naprawdę czasem nie ma znaczenia czy coś jest starte na tarce o dużych oczkach czy mniejszych. Dzieci za to nauczyły się, że jeśli one nie zetrą jabłek na tarce (i powstrzymają się przed zjedzeniem ich) nie będziemy mieli szarlotki.  Nauczyły się też, że są w stanie zrobić naprawdę dużo. My się nauczyliśmy, że dzieci zwykle potrafią więcej niż nam się wydaje. Wszyscy uczymy się, że oczywiście można coś zrobić samemu, ale robiąc razem jest radośniej.  

2. Uczymy się szanować pracę innych

Gotując wspólnie rozmawiamy często o składnikach, których potrzebujemy do przygotowania dań – skąd pochodzą, jak rosną, jak się je zbiera. Dzięki temu dzieci wiedzą, że jedzenie jest darem ziemi, jest pracą wielu ludzi i trzeba je szanować. Co za tym idzie, nie warto brać na talerz więcej niż się zje (bo my pozwalamy im nakładac sobie porcje) i warto zjeść absolutnie wszystko, szczególnie jeśli chodzi o mięso. 

3. Uczymy się o produktach

Jajka są najlepszym przykładem tego jak można pokazać dzieciom jak działa przemysł spożywczy i jak warto podejmować dobre decyzje. Dlaczego niektóre jajka, np. te od cioci nie mają stempli, a na innych jest cyferka 0,1? Skąd mamy miód, dlaczego miód się krystalizuje? Jak poznać świeżą rybę? Nie oznacza to, że jak za dotknięciem magicznej różdżki przestają kochać żelki, ale oznacza to, że jak będą dorosłymi ludźmi to będą to po prostu wiedzieli. 


4. Uczymy się o historii naszej rodziny

Jedna babcia robi najlepszą szarlotkę, druga babcia jest mistrzynią sałatki jarzynowej. Ja będąc małą dziewczynką uwielbiałam pączuszki serowe, a babcia gotowała mi parówki z ziemniakami. Ciocia smażyła najlepsze pączki i była siostrą babci Marii. Ciocia Ewa gotuje zupy z posiekanym jajkiem i jest siostrą dziadka. To jest fantastyczny sposób, żeby dzieci poznały drzewo genealogiczne, żeby poznały rodzinne anegdoty, które przypominają się w zupełnie nieoczekiwanych momentach. 

5. Uczymy się dobrych praktyk

„Clean as you go” było najlepszą radą jaką dostałam do koleżanki cukierniczki i próbuję to przekazać dzieciom. Nie emożesz gotować jak masz bałagan wokół. Spróbuj zastanowić się ile naczyń potrzebujesz, czy możesz zredukować ich ilość, sprzątnij po sobie od razu, zetrzyj plamę z podłogi od razu. To wszystko sprawia, że w kuchni jest naprawdę akceptowalnie. Uczymy też je czytać przepisy od początku do końca zanim zaczną gotować. Żeby po tym jak wyleją do zlewu żółtka nie okazało się, że do ciasta nie wystarczą same białka. 

Piszę tutaj o gotowaniu z dziećmi, które mają 4 5, 6, 7 lat. Ja gotowałam z dziećmi od kiedy miały rok. Ciasto drożdżowe na pizzę jest świetne do ćwiczenia integracji sensorycznej. 

6. Uczymy się bezpieczeństwa

Nasze dzieci używają noży od 3 roku życia. Prawdziwych, ostrych noży. Czy się pocięły? Zdarzyło się. Może 3-4 razy. Ale teraz wiedzą, że jeśli chcesz coś kroić musisz użyć deski i ustabilizować produkt. Nie warto kroić warzyw i owoców w ręku. Obieranie warzyw wymaga precyzji i cierpliwości. Jeśli czujesz, że Twoje dziecko nie jest gotowe, spróbuj z nożem obiadowym i jakimś prostym zadaniem – na pewno może pokroić jabłka do placków, obrać mandarynki, rozbić jajka. 

7. Uczymy, że przyjaciół trzeba karmić 

Zwykle z dziećmi robimy pizzę, kanapki, owsiankę, szaszłyki owocowe, kolorowe warzywne frytki albo ciastka. Zawsze (prawie zawsze) staramy się dzielić tym, co ugotujemy czy upieczemy. Zapraszamy gości, którzy mogliby z nami cieszyć się jedzeniem. A tym samym uczymy ich, że dobrze myśleć o innych, sprawiać im przyjemność. Bo przyjemnościami łatwo się dzielić. 


Na zdjęciach widzicie nas w takich samych fartuszkach - dla dorosłego i dla dziecka. Fartuszki dostaliśmy w prezencie od naszej koleżanki Agnieszki. Wybrała materiał na stronie KUKA - księżniczkowy dla dziewczyn i liskowy dla chłopaków, kupiła gotowy wykrój w naszych rozmiarach i zrobiła nam najpiękniejszy kuchenny prezent. Takie ręcznie robione prezenty są cudowne i mamy ochotę je powiescić w ramce (bo fartuszki jednak się brudzą). Walczymy jednak ze sobą i pozwalamy im spróbować trochę sosu do pizzy czy czekolady z brownie, bo one też chcą żyć swoim własnym kuchennym życiem. Jeśli szukacie prezentu dla dzieci to koniecznie wejdźcie na stronę KUKA i przejrzyjcie te wspaniałe wzory. Na pewno coś Wam od razu wpadnie w oko (i do koszyka!). 

wtorek, 10 stycznia 2017

Portobello z pęczakiem, szynką i szpinakiem

Portobello to piękna nazwa ogromnych pieczarek, które są stworzone do faszerowania i zapiekania. I właśnie w ten sposób je przygotowaliśmy.

Pierwszy raz portobello widzieliśmy w jakimś programie kulinarnym kilka lat temu. Jakaś piękna pani grillowała je i podawała razem z pomidorami i papryką. Nie mogliśmy ich znaleźć wtedy w żadnym sklepie, więc pomyśleliśmy, że to była jakaś genetycznie zmodyfikowana pieczarka stworzona na potrzeby programu. Ale ostatnio takie piękne duże pieczarki leżały sobie spokojnie w Biedronce i czekały, aż ktoś je zabierze do koszyka. Więc je wzięliśmy. Okazało się, że smakują zupełnie jak ich mniejsze pieczarkowe odpowiedniki. 

W domu mieliśmy ugotowany pęczak, jakieś resztki szpinaku, szynkę dojrzewającą i kawałek parmezanu. Wszystko to zupełnie nadawało się do zrobienia farszu do pieczarek. Wyszło naprawdę pyszne i lekkie danie - takie, które można zrobić sobie do oglądania ulubionego serialu albo nakarmić nim przyjaciół. Wystarczy pół godziny i wszystko jest gotowe. Prostota i smak!


Czas przygotowania: 30 minut

Składniki dla 3 osób:

3 pieczarki portobello
1/2 szklanki pęczaku
1 mała cebula
1 ząbek czosnku
2 łyżki masła
1 1/2 szklanki szpinaku (jakieś 100 g)
1/2 szklanki tartego parmezanu
3 plastry szynki dojrzewającej (może być jamón lub szwarzwaldzka)
1 łyżka octu balsamicznego
szczypta soli
duża szczypta pieprzu


1. Na dno prostokątnej blaszki w której zmieszczą się nasze pieczarki wylewamy 1/2 szklanki wody. Kładziemy pieczarki i wstawiamy do zimnego piekarnika. Ustawiamy temperaturę 180 stopni Celsjusza i zabieramy się za przygotowanie kaszy.

2. Do rondelka wsypujemy kaszę, wlewamy 1 szklankę wody. Doprowadzamy do wrzenia. Zmniejszamy ogień i gotujemy, aż kasza wchłonie wodę - około 10 minut. W tym czasie myjemy szpinak pod bieżącą wodą.

3. Liście szpinaku myjemy, odrywamy końcówki.

4. Szynkę kroimy w cienkie paseczki.

5. Cebulę i czosnek drobno siekamy.

6.  Na patelni rozgrzewamy masło, dodajemy cebulę. Przykrywamy i zostawiamy na małym ogniu na minutę. Okrywamy, dodajemy czosnek i szpinak. Ciągle mieszając czekamy, aż szpinak zwiędnie - około 2 minut. Dodajemy szynkę, parmezan, ocet balsamiczny, sól i pieprz. Mieszamy, zdejmujemy z ognia.

7. Ugotowany pęczak wkładamy na patelnię i mieszamy z pozostałymi składnikami.

8. Z pieca wyciągamy pieczarki. Każdą z pieczarek nadziewamy farszem, który jest na patelni.

9. Pieczarki wstawiamy do piekarnika i podpiekamy 10 minut.



poniedziałek, 9 stycznia 2017

Chcesz efektywniej pracować? Zacznij dzień od lodów

Naukowcy raz po raz publikują badania przestrzegające przed cukrem czy kofeiną. Tym razem jednak ich wyniki badań są balsamem dla uszu milionów dzieci: tak! można jeść lody na śniadanie.


Jak donosi brytyjski Telegraph, japońscy naukowcy z Uniwersytetu Kyorin w Tokio odkryli, że jedzienie lodów zaraz po przebudzeniu pomaga w koncentracji i efektywnym wykonywaniu zadań. Grupa badanych miała codziennie rano zjeść porcję lodów, a następnie wykonać szereg zadań na komputerze. Te same zadania wykonywała duga grupa, której nie było dane cieszyć się porannym deserem. Okazało się, że lodożercy lepiej i szybciej radzili sobie z zadaniami. Chcąc sprawdzić czy to lody czy tylko reakcja szokowa na zimne przebudzenie, w kolejnej serii badań badani musieli jeść sam lód. Wyniki im się znacznie pogorszyły. 

Naukowcy chcą okryć które dania, składniki, substancje są najlepszym paliwem dla naszego mózgu. Lody, według naukowców, uruchamiają ośrodek nagrody w mózgu przez co lepiej nam się pracuje. Jesteśmy szczęśliwsi, więc mamy więcej motywacji do pracy. 

Dietetycy nie kryją wściekłości. Mówią, że każde śniadanie pomaga w koncentracji, każda dawka węglowodanów rano pobudza do działania, więc zamiast lodów można by podawać badanym pełnoziarniste pieczywo. Zgadzają się w zasadzie co do jednego - słodycze powinniśmy jeść rano, żeby mieć czas na wykorzystanie tych "pustych" kalorii. 

Japońscy naukowcy zapowiadają kolejne badania nad lodami i ich wpływem na efekt starzenia się. Myślę, że miliony dzieci chciałyby szybciej się zestarzeć tylko po to, żeby nigdy nie pytać o to czy mogą zjeść lody czy nie.