czwartek, 31 maja 2012

Ciastka owsiane bez cukru

Co zrobić kiedy mały łakomczuch domaga się słodyczy? Najłatwiej: powiedzieć mu "nie". Najlepiej - spróbować znaleźć jakąś zdrową alternatywę i razem przygotować słodkie smakołyki. Publikowaliśmy już przepisy na owocowe zawijańce i chrupiące batoniki musli. Dzisiaj ciastka.
Nie zawierają zwykłego cukru (sacharozy), cała ich słodycz to zasługa jabłek, bardzo dojrzałego banana i minimalnej ilości miodu. Miód jest tu ważny - bez niego ciastka miałyby nieco mdły smak. Ciasteczka są miękkie i w smaku przypominają małe chlebki bananowe.
Poza tym, przygotowanie ciastek gwarantuje dobrą zabawę - odmierzanie składników, wsypywanie, mieszanie. Dlatego warto pamiętać, że podane 20 minut to czas przygotowania ciastek przez osobę dorosłą. Rodzinne pieczenie zajmie troszkę dłużej.


Czas przygotowania: 20 minut
Czas pieczenia: 12-15 minut

Składniki:
1 szklanka mąki pszennej
1 1/2 szklanki płatków owsianych
1 szklanka puree jabłkowego (z 2 średnich jabłek)
1 bardzo dojrzały banan
3/4 szklanki rodzynek
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka proszku do pieczenia
4 łyżki masła
1 jajko
1 1/2 łyżki miodu
1/2 tabliczki gorzkiej czekolady (opcjonalnie)

Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni. Blachę wykładamy papierem do pieczenia.
Jabłka obieramy i ścieramy na tarce o najmniejszych oczkach. Odmierzamy jedną szklankę (nie zapominając o soku, który pojawia się przy ścieraniu). Banana obieramy i dusimy widelcem na papkę. Czekoladę, jeśli chcemy jej użyć, drobno siekamy.
Wszystkie składniki sypkie, tj. mąkę, płatki, sodę, proszek do pieczenia, rodzynki, ew. czekoladę mieszamy. Masło rozpuszczamy. W misce łączymy masło z jajkiem, puree jabłkowym, bananem i miodem. Dodajemy do składników sypkich i mieszamy do uzyskania jednolitej masy. Gotową masę nabieramy łyżką i układamy na blaszce zostawiając odstępy - ciastka urosną w trakcie pieczenia. Wkładamy do piekarnika na 12 minut, ale... nie zaszkodzi po 10 minutach sprawdzić czy brzegi ciastek nie są już brązowe. Jeśli tak, wyjmujemy ciastka i studzimy. Uwaga! Ciastka zanim ostygną, mogą się rozpadać - więc trzeba uważać przy przekładaniu ich z blaszki. Dopóki są gorące można je uratować zlepiając na nowo.

poniedziałek, 28 maja 2012

Ananas na ciepło z mascarpone

Najbardziej naturalną postacią ananasa dla wielu z nas jest ciągle ananas w puszce. Na pewno warto się przekonać, jak bardzo różni się smak świeżego ananasa od tego w syropie - my staramy się to robić przynajmniej raz w sezonie (w razie potrzeby polecamy szybki wideo-tutorial na temat wyboru dojrzałych ananasów, ich obierania i krojenia). Nawet jak już spróbujemy surowego ananasa i trochę nas do siebie ten owoc przekona, to szybko okazuje się, że jedyny sposób jego podania to saute... Pokroić go w plastry, podać gościom - i gotowe. A to nieprawda! Jest całkiem sporo przepisów z wykorzystaniem ananasa, prostych w wykonaniu. Można plastry ananasa zgrillować, można użyć go jako składnika szaszłyków. Można też zrobić szybki, niebanalny deser z ananasów. Oto on - polecamy!


Czas przygotowania: 20 minut

Składniki (na jedną porcję):
1 szklanka pokrojonego w kostkę świeżego ananasa
1 łyżka miodu
1 łyżka masła
2 łyżki sera mascarpone
1/2 łyżeczki rumu
2 łyżki posiekanych migdałów

Migdały prażymy na rozgrzanej patelni (przez ok. 2 minuty, aż nabiorą złotego koloru). Ananasa kroimy w kostkę o boku ok. 1 cm i osuszamy ręcznikiem papierowym. Na patelni rozgrzewamy masło do momentu, w którym zacznie brązowieć na brzegach. Wrzucamy na patelnię ananasa i polewamy miodem. Całość smażymy ok. 5 minut, mieszając raz na jakiś czas, do momentu gdy brzegi ananasa zaczną mięknąć, a miód z sokiem ananasowym stworzą gęsty sos. W międzyczasie rum mieszamy z serkiem mascarpone. Gorące jeszcze ananasy z patelni przekładamy do pucharka i dekorujemy mascarpone z odrobiną rumu i migdałami. Uwaga: mascarpone pod wpływem temperatury zacznie się warzyć, więc deser należy zjeść szybko, tym bardziej że lepiej smakuje gdy jest ciepły.

niedziela, 27 maja 2012

Zupa pomidorowa z masłem orzechowym

Nie przestraszcie się tego połączenia. Nie używajcie masła orzechowego tylko do nudnych kanapek. Po naszych blogowych wpisach widać, że przynajmniej jedno z nas uwielbia masło orzechowe i jest w stanie zjeść wszystko co ma je w składzie. Szukamy więc nowych smaków i nowego towarzystwa dla masła orzechowego. Tym razem coś na słono - zupa. Podobnie jak senegalskie maffe, o którym już kiedyś pisaliśmy, zupa ta łączy w sobie bogaty i intensywny smak masła orzechowego z doskonale znanym, nieco kwaśnym i dodającym świeżości smakiem pomidorów. A do tego jeszcze papryka, która sprawia, że zupa nie jest mdła. W ogóle przysmażenie na oliwie papryki i przypraw sprawia, że stają się intensywniejsze i nadają głębi naszej zupie. A zatem nie należy pomijać tego kroku albo ograniczać owo podsmażanie do kilkunastu sekund. Zabieg ten można "eksportować" do innych przepisów - wiele znanych nam przepisów w ogóle o tym nie wspomina.
Nazwa "zupa pomidorowa" jest nieco myląca, ponieważ ten krem nie przypomina tradycyjnej pomidorówki. Pomidory nie są tu w centrum uwagi. Nie jest podobna do pomidorówki na rosole, nie jest też podobna do lekkiej pomidorówki ze świeżych pomidorów, a już na pewno daleko jej do pomidorówki na vegecie lub innym doprawiającym proszku. Jeżeli więc jesteście gotowi na innowacyjne podejście do pomidorów, to polecamy. Warto naszą zupę krem podawać z chrupiącymi orzeszkami, które są idealnym uzupełnieniem jej kremowej (lub prawie kremowej) konsystencji. Papryka raczej nie zblenduje się na idealne puree - nie warto się tym przejmować.
Przepis pochodzi z majowego wydania Food Network Magazine, a jego oryginalną, zdigitalizowaną wersję można znaleźć tutaj.


Czas przygotowania: 1 godzina

Składniki:
1 łyżka oliwy z oliwek
1 mała cebula
1 zielona papryka
1 łodyga selera naciowego
1 ząbek czosnku
1/2 łyżeczki curry
1/2 łyżeczki papryki czerwonej
1/4 łyżeczki pieprzu cayenne
1 łyżeczka soli
1 puszka (400 ml) pomidorów
4 szklanki bulionu
1 szklanka wody
1 łyżka brązowego cukru
1/3 kubka masła orzechowego
1 łyżeczka pieprzu
3 łyżki śmietany (opcjonalnie)
3 łyżki posiekanych orzechów ziemnych (opcjonalnie)

Cebulę i czosnek drobno siekamy. Paprykę i seler naciowy kroimy w małą kostkę. Pomidory - jeśli nie kupiliśmy już posiekanych - siekamy w puszce, nie wyjmując ich ze środka. Na dnie garnka rozgrzewamy oliwę z oliwek, dodajemy cebulę, paprykę, seler naciowy, posypujemy łyżeczką soli i smażymy na małym ogniu około 5 minut, mieszając co jakiś czas (tak, żeby nam się nic nie przypaliło). Następnie dodajemy curry, paprykę, pieprz cayenne i czosnek. Wszystko podsmażamy jeszcze przez 2 minuty ciągle mieszając. Teraz dodajemy bulion (jeśli ktoś nie ma domowego, można użyć kostek rosołowych), wodę, brązowy cukier, masło orzechowe, pomidory z zalewą i pieprz. Zwiększamy ogień. Wszystkie składniki dokładnie mieszamy do momentu rozpuszczenia masła orzechowego. Zawartość garnka doprowadzamy do wrzenia, zmniejszamy ogień i gotujemy zupę na wolnym ogniu około 30 minut - powinna wyraźnie zgęstnieć. Po upływie tego czasu zawartość garnka blendujemy i rozlewamy do talerzy. Zupę podajemy najlepiej z kleksem śmietany i posiekanymi fistaszkami.

poniedziałek, 14 maja 2012

Ciepłe lody muffinowe

Pamiętacie ciepłe lody - specjał sprzed lat, dostępny swego czasu w większości sklepów spożywczych? Wafelki od lodów, w środku biała, przesłodzona masa - coś pomiędzy ptasim mleczkiem a nadzieniem ptysiów i wierzch polany czekoladą lub - jeśli mieliście mniej szczęścia - polewą imitującą czekoladę... Jeszcze się zbierzemy, żeby zrobić prawdziwe ciepłe lody domowym sposobem, ale dzisiaj przedstawiamy Wam wariację na ich temat - muffiny ukryte w lodowych wafelkach. Pomysł doskonały na kinderbal, ale właściwie to znajdzie się również doskonale na "dorosłym" przyjęciu.
Udało nam się upolować kolorowe wafelki (barwione barwnikiem spożywczym), co sprawia, że wyglądają jeszcze bardziej pstrokato. Choć do środka można właściwie wpakować dowolny rodzaj muffinów, to my wybraliśmy nasze ulubione, sprawdzone już muffiny czekoladowe Nigelli. Sprawdziły się doskonale.


Czas przygotowania: 30 minut
Czas oczekiwania: około 2 godzin
Czas pieczenia: 20-30 minut


Składniki:
18 wafli do lodów z płaskim spodem
1 3/4 szklanki mąki pszennej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
1 1/3 szklanki cukru
2 łyżki kakao
2 tabliczki czekolady deserowej
1 szklanka mleka
1 jajko
1/3 szklanki oleju
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
1/4 szklanki śmietanki 30%
kolorowe posypki lub krokant (wg uznania)

Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Przygotowujemy blaszkę wielkości minimum 20x30 (w niej będziemy piec nasze lody muffinowe). Jedną tabliczkę czekolady siekamy drobno (każdą kosteczkę na cztery części) - ta część czekolady wyląduje w masie. Drugą czekoladę łamiemy w kostki - użyjemy jej do przygotowania polewy.
Wszystkie suche składniki (mąkę, cukier, proszek do pieczenia, sodę, kakao, drobno posiekaną czekoladę) mieszamy razem. W oddzielnej misce dokładnie łączymy pozostałe składniki muffinów (mleko, jajko, olej i ekstrakt waniliowy). Łączymy składniki  suche z mokrymi i mieszamy jak najkrócej, tylko do połączenia składników. Wafelki napełniamy masą do 3/4 wysokości - wypełniamy nóżkę i górę do dolnej krawędzi. Pieczemy około 30 minut - czas pieczenia zależy od rodzaju wafelków oraz tego, ile wolnego miejsca pozostaje między sąsiadującymi wafelkami. Jeśli są blisko siebie, czas pieczenia będzie dłuższy. Aby sprawdzić, czy nasze lody muffinowe są już upieczone, pod koniec pieczenia wbijamy w sam środek drewniany patyczek. Jeśli jest suchy, wyjmujemy blaszkę. Uwaga! Jeśli na patyczku zostaje sama czekolada, wtedy też wyjmujemy blaszkę. Czekolada w pieczeniu się rozpuszcza :) 
Upieczone wafelki z muffinami (które już teraz bardziej przypominają lody) delikatnie wyjmujemy z blaszki i dokładnie studzimy. To bardzo ważne, żeby były ostudzone - w przeciwnym razie polewa będzie z nich spływać i nie zastygnie. 
Kiedy muffiny ostygną, przygotowujemy najprostszą polewę czekoladową. W rondelku zagotowujemy śmietankę, a po zagotowaniu zdejmujemy z ognia. Wsypujemy pozostałą czekoladę, zostawiamy ją na minutę, a potem dokładnie mieszamy do rozpuszczenia, aż utworzy się jednolita masa. Każdy ciepły lód muffinkowy zanurzamy w czekoladzie - po prostu odwracamy wafelek do góry nogami i wkładamy do garnuszka, na końcu delikatnie uderzając brzegiem wafelka o garnuszek (żeby pozbyć się nadmiaru czekolady) i od razu dekorujemy. My użyliśmy do dekoracji m&m-sów, kolorowych posypek, pokruszonych płatków migdałowych i małych okrągłych żelków. Najładniej wyglądały m&m-sy i żelki...

sobota, 12 maja 2012

Monkey bread

Monkey bread to nic innego jak improwizacje na temat drożdżówki z cynamonem. Amerykańska improwizacja - bo ciasto to poza USA jest raczej mało znane. Monkey bread piecze się zwykle specjalnej formie lub w tortownicy z kominem - dlatego zwykle ma kształt wieńca. Nie wiadomo do końca skąd wzięła się "małpia" nazwa. Wikipedia podaje, że funkcjonują też inne, wśród nich "pinch-me cake", co jest wyraźną sugestią, jak należy jeść to ciasto. Podskubując. Albo podszczypując.
Do rzeczy. Monkey bread to kawałeczki miękkiego, puszystego ciasta drożdżowego zanurzone w maśle i cukrze cynamonowym. Temperatura sprawia, że masło i cukier rozpuszczają się tworząc delikatny karmel, który skleja kulki z ciasta. Jest słodko i naprawdę cynamonowo. Najfajniejsze jest chodzenie wokół upieczonego ciasta i odrywanie raz po raz pojedynczej kuleczki. Krojenie tego ciasta nożem na równe plastry jest banalne - i jakoś nie na miejscu...
Nie wiemy, czy monkey bread da się dłużej przechowywać i jak się zachowuje pozostawiony na następny dzień. Chyba nigdy się o tym nie przekonamy... Może u Was przeleży dłużej - napiszcie wtedy.
To kolejny przepis zaczerpnięty z książki Baked Explorations o której już kiedyś pisaliśmy.


Czas przygotowania: 1 godzina 15 minut
Czas oczekiwania: ok. 2 godzin
Czas pieczenia: 30 minut

Składniki:
Ciasto
1 1/4 szklanki mleka (pełnego)
2 łyżeczki drożdży w proszku
4 szklanki mąki
4 łyżki cukru
1/2 łyżeczki soli
1 jajko
5 łyżek rozpuszczonego masła
1 łyżka oleju

Cynamonowa "panierka"
1 1/4 szklanki jasnego cukru brązowego
2 łyżeczki cynamonu
100 g rozpuszczonego masła

Mleko delikatnie podgrzewamy (tak, by można było włożyć do niego palec i się nie poparzyć) i rozpuszczamy w nim drożdże z cukrem. Odstawiamy na kilka minut, aż drożdże ruszą (na powierzchni mleka pojawią się bąbelki). W misce, w której będziemy wyrabiać ciasto mieszamy mąkę, cukier i sól. Do składników sypkich dodajemy rozkłócone jajko, mleko z drożdżami i rozpuszczone masło (uwaga: ostudzone!). Wyrabiamy ciasto do momentu, w którym będzie odchodziło od ręki (mikserem - 8-10 minut, ręcznie około 15). Wnętrze dużej miski smarujemy olejem, wkładamy ciasto i odwracamy w misce tak, by pokryło się warstewką oleju. Przykrywamy miskę ściereczką, ostawiamy do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na około 2 godzin (masa ma podwoić swoją objętość).
Blaszkę wykładamy papierem do pieczenia - będziemy na niej układać kuleczki z ciasta drożdżowego. Tortownicę smarujemy masłem. 
Przygotowujemy cynamonową "panierkę". Masło rozpuszczamy i studzimy, wlewamy do małej miseczki. W drugiej miseczce mieszamy cukier z cynamonem.
Wyrośnięte ciasto uderzamy pięścią. Odrywamy małe kawałki, które formujemy w kuleczki (powinno być ich około 60 i nie muszą być idealnie równe), odkładamy na przygotowaną blaszkę. Potem każdą kulkę obtaczamy w maśle i w mieszance cukrowo-cynamonowej. Układamy kuleczki w tortownicy kolejno tak, jak cegły w murze. 
Jeśli dysponujemy dużym woreczkiem strunowym, możemy sobie ułatwić zadanie. Zamiast zajmować się każdą kuleczką indywidualnie, możemy do worka wlać masło, wrzucić kulki, zamknąć dokładnie worek i delikatnie nim poruszać tak by masło oblepiło równomiernie kulki. Potem worek otworzyć, wsypać cukier z cynamonem, zamknąć dokładnie i znowu delikatnie poruszać nim tak, by kulki obtoczyły się w cukrze cynamonowym. Dokładna instrukcja fotograficzna na stronie Pioneer Woman.
Piekarnik nagrzewamy do temperatury 170 stopni Celsjusza, wstawiamy nasze ciasto, pieczemy około 30 minut do momentu, kiedy wierzch będzie zapieczony, a patyczek włożony do środka będzie suchy. Wyjmujemy z piekarnika, czekamy około 15 minut i serwujemy. I ciepłe, i ostudzone jest pyszne.

piątek, 4 maja 2012

Jajka zapiekane ze szpinakiem, pomidorkami i karmelizowanym boczkiem

Tym razem pomysł na niecodzienne śniadanie. Szpinak, pomidorki koktajlowe i jajka - to składniki, które zwykle lądują w omlecie albo jajecznicy. Tym razem proponujemy coś innego: jajka zapiekane w piekarniku. Na wierzch dodajemy do nich przepyszny boczek karmelizowany w miodzie z orzechami włoskimi (pisaliśmy o nim niedawno). Danie jest sycące i dostarcza kubkom smakowym niesamowitych wrażeń, daleko wykraczających poza zwykłą jajecznicę. Polecamy więc szczególnie na śniadania sobotnie lub niedzielne - które można spokojnie celebrować.

Pamiętacie, że uczestniczymy w konkursie na Kulinarnego Bloga Roku 2012? Ten przepis wystawiamy do drugiej rundy konkursu zatytułowanej "Jajko na dzień dobry". W pierwszej rundzie poszło nam całkiem nieźle. Nasz przepis - na hipnotyzujące ciastka cynamonowe zajął drugie miejsce wśród wszystkich uczestniczących blogów. Cieszymy się zwłaszcza z tego, że dostaliśmy maksymalną liczbę punktów od jurora, krytyka kulinarnego, Piotra Bikonta. Jego ocena i Wasze cenne głosy sprawiły, że jesteśmy na drugiej pozycji. Bardzo dziękujemy! Jesteśmy zmobilizowani i gramy dalej! To znaczy - gotujemy dalej!




Czas przygotowania: 30 minut

Składniki:
4 jajka
2 łyżki mleka
1 szklanka świeżych liści szpinaku
10 pomidorów koktajlowych
3 łyżki masła
1/2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki pieprzu
2 plastry wędzonego boczku
2 łyżeczki miodu
5 orzechów włoskich
2 kromki pieczywa

Piekarnik nagrzewamy do temperatury 160 stopni. Przygotowujemy dwa naczynia żaroodporne - jedno mniejsze (o pojemności ok. 0,5 litra, które można zastąpić dwoma ramekinami) i drugie większe, do którego zmieści się bez problemu to mniejsze. Zagotowujemy około 2 litrów wody.

Na dno mniejszego naczynia wlewamy 2 łyżki mleka, dodajemy łyżkę masła, umyte i osuszone liście świeżego szpinaku i przepołowione pomidorki koktajlowe. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika na 5 minut. W tym czasie do miseczki wbijamy jajka, dbając o to żeby nie uszkodzić żółtek.
Wyjmujemy z piekarnika gorące naczynie, wstawiamy do większego naczynia żaroodpornego, które napełniamy wrzącą wodą do połowy wysokości mniejszego naczynia. Na szpinak z pomidorami wylewamy ostrożnie jajka, posypujemy solą i świeżo zmielonym pieprzem. Wstawiamy do piekarnika na ok. 15-18 minut - białko ma być ścięte, a żółtko luźne. 
Orzechy drobno siekamy i wrzucamy na rozgrzaną patelnię (bez tłuszczu). Prażymy je około 2 minut do momentu w którym poczujemy intensywny zapach orzechów (powinny być delikatnie brązowe). Uprażone orzechy szybko zdejmujemy z patelni i wysypujemy na talerz. Dajemy im ostygnąć, by nabrały chrupkości. 
Pora na karmelizowanie boczku. Plaster boczku kroimy na kawałki o boku 1/2-1 cm. Na patelni rozgrzewamy łyżkę masła do momentu w którym się spieni. Wrzucamy boczek i smażymy około 2-3 minut, aż tłuszcz zacznie się wytapiać. Dodajemy miód i smażymy kolejne 4-5 minut, aż boczek nabierze ciemnobrązowego koloru, a miód i tłuszcz połączą się tworząc karmel. W międzyczasie pieczywo smarujemy masłem.
Z piekarnika wyjmujemy zapieczone jajka, wykładamy na wierzch zawartość patelni - czyli chrupiący boczek w miodowym karmelu - i posypujemy uprażonymi orzechami. Podajemy z pieczywem. I jemy póki ciepłe.


wtorek, 1 maja 2012

Dżdżownice w ziemi - deser dla dzieci

W tym deserze żelkowe dżdżownice wychodzą z ziemi, którą tworzą czekoladowy budyń przykryty pokruszonymi ciasteczkami Oreo. Deser bajecznie prosty, pyszny a do tego o zaskakującym wyglądzie.
Możemy użyć gotowego budyniu z torebki, ale my dzisiaj pokusiliśmy się o zrobienie czekoladowego budyniu samodzielnie i wiemy, że raczej nigdy nie kupimy tego w torebce. Przygotowanie własnego budyniu nie zajmuje dużo więcej czasu, a robiąc go samodzielnie możemy manewrować ze słodyczą, "czekoladowatością" i konsystencją. Spróbujcie sami.

Uwaga techniczna: mleko należy gotować w garnku z metalowym dnem, żeby go nie porysować ciągłym mieszaniem. Budyń możemy przygotować wcześniej i wstawić do lodówki. Najważniejsze, żeby ciasteczkami posypywać deser tuż przed podaniem - inaczej zmiękną.

Przepis zainspirowany jest deserem Cup of Dirt serwowanym w T.G.I. Friday's.



Czas przygotowania: 15 minut
Czas oczekiwania: 1 godzina

Składniki na cztery porcje:
500 ml mleka
3 łyżki cukru
2 łyżki skrobi kukurydzianej
5 łyżek kakao w proszku
10 ciasteczek Oreo
8 żelków w kształcie dżdżownic

Do garnka z metalowym dnem wlewamy 300 ml mleka. Do oddzielnej miseczki wlewamy 200 ml mleka, dodajemy tam skrobię, kakao i cukier. Dokładnie mieszamy. Ciasteczka Oreo rozdzielamy, wyjmujemy krem ze środka i wrzucamy do garnka z 300 ml mleka. Mleko z kremem z ciastek zagotowujemy ciągle mieszając. Do wrzącego mleka dodajemy zawartość miseczki (czyli mleko z kakao, skrobią i cukrem). Mieszamy do zagotowania. Kiedy mikstura się zagotuje, mieszamy szybciej dopóki zgęstnieje - około 1 minuty. Jeśli zauważymy, że zaczynają tworzyć się grudki, mleko zdejmujemy z ognia, dokładnie mieszamy do rozpuszczenia grudek i z powrotem stawiamy na ogniu. Skrobia kukurydziana musi się chwilę pogotować, żeby pozbyć się jej mączystego smaku.
Gotowy budyń wlewamy do czterech szklaneczek. Odstawiamy do ostygnięcia. Jeśli ktoś bardzo nie lubi kożuchów na budyniu, można go przykryć folią spożywczą tak, by dotykała jego powierzchni. Ciasteczka Oreo kruszymy w rękach na kawałki tak małe, żeby imitowały ziemię.
W ostudzony budyń wtykamy żelki-dżdżownice tak, by drugim końcem opierały się na ściankach szklanki. Posypujemy pokruszonymi ciasteczkami i serwujemy (od razu - żeby ciastka nie zwilgotniały).