sobota, 30 października 2010

Muffiny dyniowe

Festiwal Dyni w pełni! Chcąc dobrze wykorzystać naszą 5-kilogramową dynię postanowiliśmy zrobić z niej potrawy dla nas nowe. W naszych domach dyni, podobnie jak bobu, raczej się nie jadało. Tylko A. pamięta z dzieciństwa marynowane kuleczki z dyni. Intensywnie nadrabiamy jesienne zaległości. Był już element śniadaniowy (konfitura), obiadowy (zupa i tarta), czas na deser. Z pomocą przyszła nam niezawodna Kwestia Smaku. Oryginalny przepis mówi, żeby wykorzystać surową dynię. My zrobiliśmy dyniowe puree, które występuje również w innych przepisach na ciasta dyniowe, ale poza tym trzymaliśmy się przepisu. Następnym razem dodamy zdecydowanie mniej miodu (1/4 szklanki  w zupełności wystarczy) i zredukujemy ilość rodzynek zastępując je innymi orzechami - ale poniżej opisujemy dokładnie to, co robiliśmy. Muffiny są wilgotne, mają miodowo-klejącą się górę i pięknie pachną. Z podanych składników wyjdzie ich 12.


Czas przygotowania: 15 minut
Czas przygotowania puree: 1 godzina
Czas pieczenia: 25 minut

Składniki:
3/4 szklanki surowej dyni
1 1/2 szklanki mąki razowej
1/3 szklanki brązowego cukru
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka mieszanki cynamonu, imbiru i kardamonu
1/2 łyżeczki sody
3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 szklanki orzechów włoskich
1/2 szklanki rodzynek
2 jaja
1/2 szklanki oleju
1/2 szklanki miodu płynnego

Piekarnik nagrzewamy do 175 stopni. Formę muffinową wykładamy papilotkami.
Orzechy siekamy, rodzynki parzymy i odcedzamy. 
Mąkę, cukier, sól, przyprawy, sodę, proszek do pieczenia mieszamy. W oddzielnej miseczce dokładnie mieszamy jaja, olej i miód. Dodajemy dynię startą na drobnej tarce (jak w oryginalnym przepisie) albo dyniowe puree (patrz niżej), bakalie i łączymy z mokrymi składnikami mieszając tylko do połączenia składników. Papilotki napełniamy powstałą masą do 3/4 wysokości.
Jak zrobić puree dyniowe?
Dynię pokroić na plastry o grubości 2 cm pozostawiając skórkę. Układamy je na delikatnie natłuszczonej blaszce i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, Pieczemy około 15-20 minut i wbijając patyczek w dynię sprawdzamy czy jest miękka. Jeśli jedna strona jest miękka, a druga nie - przewracamy. Pieczemy do momentu, gdy dynia będzie miękka. Obieramy ją ze skórki i dusimy widelcem lub blendujemy.

piątek, 29 października 2010

Tarta z trzema serami i dynią

Kolejny przepis na danie z dynią i kolejna tarta. Tytułowe trzy sery - mozarella, ricotta i parmezan - to niezłe połączenie. Ale teraz zasłużyły na sezonowe towarzystwo dyni. Ale dynia aby nabrać smaku, musi być odpowiednio przyprawiona. Wydaje nam się, że każdy może tutaj puścić wodze fantazji. My postawiliśmy na czosnek, tymianek i rozmaryn. W połączeniu z ricottą, mozzarellą i parmezanem tworzą spójną całość. Szczególnie jednak ujął  nas intensywny kolor dyni kontrastujący z kolorem serów i razowego ciasta. Szybkie danie w sam raz na pochmurne jesienne popołudnie.


Czas przygotowania: 30 minut
Czas oczekiwania: 30 minut
Czas pieczenia: 40 minut

Składniki:
3/4 szklanki mąki razowej
3/4 szklanki mąki pszennej
1/2 kostki zimnego masła
1 jajko
3 łyżeczki soli
200 g surowej obranej dyni
1 ząbek czosnku
1 łyżeczka soli
2 łyżeczki tymianku
2 łyżeczki rozmarynu
3 łyżki oleju z pestek winogron
250 g sera ricotta
1/2 kulki mozzarelli
1/2 szklanki parmezanu

Mąkę razową, pszenną i 1 łyżeczkę soli mieszamy. Dodajemy jajko i posiekane na małe kawałki masło. Szybko zagniatamy, formujemy kulę i wstawiamy do lodówki na 30 minut.
Obraną dynię siekamy w kostki o boku 1 cm. Czosnek wyciskamy przez praskę, mieszamy z przyprawami i łyżeczką soli. Na patelni rozgrzewamy oliwę, wrzucamy przyprawy, czosnek, sól i smażymy na wolnym ogniu przez 30 sekund. Dodajemy pokrojoną dynię i smażymy delikatnie obracając tak, by pokryły ją przyprawy. Przestajemy, kiedy dynia będzie miękka z zewnątrz. Nam zajęło to około 5 minut, ale warto zdjąć z patelni jedną kosteczkę i po prostu ją spróbować. 
Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni. Dno i boki formy do tarty smarujemy dokładnie masłem.
Mozzarellę kroimy na małe kawałeczki. Mieszamy trzy rodzaje sera, przyprawiamy łyżeczką soli. Dno i boki formy wylepiamy ciastem, następnie smarujemy je masą serową. Posypujemy kosteczkami dyni i wstawiamy do piekarnika na 35-40 minut.

Konfitura dyniowo-pomarańczowa

Sezon na dynię w pełni, więc postanowiliśmy nabyć drogą kupna jedną i coś z niej zrobić. Ona - dorodna, okrąglutka, szeroka i spora, bo waży 5100g. My - szczęśliwi, że już u nas jest i skłonni do przerobienia jej na dobra kulinarne. Mamy więc pole do popisu, bo gdybyśmy mieli powtarzać zupę, nakarmilibyśmy pułk głodomorów.
Zaczęliśmy przerabianie dyni od konfitury. Skoro mamy już zapas brzoskwiń, śliwek i innych owoców, kilka słoiczków dyni nie zaszkodzi. Ponieważ sama dynia nie grzeszy wyszukanym smakiem, trzeba jej było znaleźć godnego towarzysza konfiturowej niedoli - padło na pomarańcze. Miał być sok, a wyszły cztery słoiczki pysznej słoneczno-żółtej konfitury pachnącej cynamonem, kardamonem i imbirem. Idealna z chałką!


Czas przygotowania: 1 1/2 - 2 h

Składniki:
1300 g surowej dyni
350 g pomarańczy (2 średnie)
3/4 szklanki cukru
1 szklanka wody
3 łyżki cynamonu
2 łyżeczki kardamonu
2 łyżeczki imbiru

Dynię obieramy i kroimy w drobną kostkę. Pomarańcze myjemy. Jedną kroimy w półplasterki pozostawiając skórkę, a drugą obieramy i też kroimy. Wrzucamy do garnka (my użyliśmy garnka o pojemności 3 litrów), wlewamy szklankę wody i gotujemy na małym ogniu przez godzinę mieszając raz na jakiś czas tak, żeby się nic nie przypaliło. Po tym czasie dynia powinna się idealnie rozpaść, a skórka pomarańczowa zmięknąć. Cztery słoiki o pojemności 250 ml myjemy i wyparzamy.
Do gotujących się owoców dodajemy przyprawy, cukier i dokładnie mieszamy przez 5 minut nie dopuszczając do przypalenia. Powstałą konfiturę blendujemy i pakujemy w wyparzone słoiki. Zamykamy, czekamy, aż się zawekują. Część możemy zostawić i zjeść jak tylko ostygną.

poniedziałek, 25 października 2010

Crust&Dust blogiem tygodnia

Nasi drodzy Goście!
Miło nam poinformować, że od dzisiaj do przyszłego poniedziałku Crust&Dust jest blogiem tygodnia w serwisie Ugotuj.to. Jeśli chcecie przeczytać krótki wywiad z nami i obejrzeć kilka zdjęć naszych potraw, zapraszamy!

Sernik nowojorski

Pierwszy raz sernik nowojorski M. upiekła dwa lata temu. Miał być niespodzianką dla mamy, miłośniczki serników. Spodem były ciastka digestive, a masę stanowiły serki Philadelphia. Było to jej pierwsze - i jak wtedy sądziła - ostatnie spotkanie z tego typu sernikiem. Serki Philadelphia świetnie nadają się do kanapek z sałatą i pomidorem, ale nie do sernika. Były zbyt kremowe i słone. A ciastka digestive do dzisiaj figurują na czarnej liście produktów zakazanych. Być może właśnie tak smakuje sernik w Nowym Jorku. W Polsce jednak sernik tak smakować nie powinien. M. była tego pewna, a mina mamy tylko potwierdzała jej sceptycyzm. Dwa lata temu cały sernik wylądował w śmietniku.
Wczoraj piekliśmy sernik nowojorski razem. Tym razem użyliśmy naszych ulubionych herbatników Jutrzenki i twarogu sernikowego Piątnicy. Korzystaliśmy z przepisu z Moich Wypieków, modyfikując proporcje składników. Tym razem sernik piekł się w niskiej temperaturze (150 stopni) w oparach pary wodnej przez 2 1/2 godziny.  Potem stygł w piekarniku, a w końcu wylądował w lodówce spędzając w niej 12 godzin.
Sernik nowojorski jest lekki, miękki i kremowy. Nie jest to typowy ciężki polski sernik, który piekły nasze babcie. Nie ma w nim ani słusznej ilości mąki, ani rodzynek, ani krateczki z kruchego ciasta. Jest za to cytryna i wanilia. 
Ponieważ pieczenie serników przyprawia niektórych o dreszcze i zawrót głowy, nasza polska Nigella postanowiła wspomóc wszystkich piekących i podzielić się swoimi uwagami. Przeczytajcie, co ma do powiedzenia na temat pieczenia serników, a na pewno nabierzecie ochoty na upieczenie własnego. My, pomimo wspomnianej na początku katastrofy, skusiliśmy się - i naprawdę nie żałujemy.


Czas przygotowania: 40 minut
Czas pieczenia: minimum 90 minut

Składniki:
140 g herbatników Jutrzenki
70 g masła
900 g sera twarogowego lub twarogu tłustego trzykrotnie mielonego
3 czubate łyżki mąki pszennej
200 ml śmietanki 30%
3 jaja
200 g cukru
1 łyżka ekstraktu waniliowego
1 łyżeczka soku z cytryny
skórka otarta z jednej cytryny

Dno tortownicy wykładamy papierem do pieczenia, a boki dokładnie smarujemy masłem. Masło rozpuszczamy, herbatniki kruszymy i wszystko blendujemy. Powstałą masą wykładamy dno tortownicy dobrze dociskając. Wstawiamy tortownicę na 30 minut do lodówki.
Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni. Zagotowujemy wodę tak, by wypełniła duże naczynie żaroodporne. Wstawiając sernik, wstawimy je na dolną półkę piekarnika - parująca woda zapewni równomierne ścinanie się sernika. Ser, mąkę, śmietankę, jaja, cukier, ekstrakt waniliowy, sok z cytryny i skórkę cytrynową miksujemy do połączenia składników. Nie miksujemy za długo, żeby nie wtłoczyć w masę zbyt dużej ilości powietrza, które może spowodować opadanie sernika podczas studzenia. Z lodówki wyjmujemy tortownicę, wylewamy na nią masę serową i wyrównujemy. Do piekarnika (na wspomnianą dolną półkę) wstawiamy naczynie żaroodporne z wrzątkiem. Na środkową półkę wstawiamy sernik. Zamykamy piekarnik i pieczemy  10 minut w temperaturze 180 stopni. Po tym czasie, zmiejszamy temperaturę do 150 stopni i pieczemy co najmniej 90 minut. Jak sprawdzić czy sernik się upiekł? Należy delikatnie potrząsnąć tortownicą. Jeśli cały sernik jest ścięty, a tylko środek pozostaje delikatnie galaretowaty, możemy wyłączyć piekarnik. Można też delikatnie dotknąć do sernika patyczkiem i sprawdzić czy jest sprężysty. Nie wkładamy patyczka do środka, bo sernik zawsze będzie na nim zostawał - chyba, że go przesuszymy, ale tego nie chcemy. Upieczony sernik zostawiamy w piekarniku uprzednio uchylając jego drzwiczki. Szok termiczny może spowodować pękanie ciasta. Po godzinie wyjmujemy sernik z piekarnika, studzimy na kratce i zimny wstawiamy do lodówki. Schłodzony sernik nabiera kremowej konsystencji.

niedziela, 24 października 2010

Czekoladowe muffiny Nigelli

Kolejny rodzaj muffinów w tym samym tygodniu. Te dzisiejsze to przepis mistrzyni "jedzenia na pocieszenie". Przepis spisany z tego fragmentu programu. Jak wiadomo, pocieszacze kulinarne są zazwyczaj jakimiś czekoladowymi cudami. Czasami bywają kaszką manną z cukrem i cynamonem, ale nie dziś. Czekoladowe muffiny Nigelli Lawson są gęste, mocno czekoladowe i dużo słodsze niż nasze (zredukowaliśmy ilość cukru, a i tak były słodkie). Zdecydowanie polecamy je miłośnikom muffinów ze Starbucks'a - mają podobną fakturę. Między nami mówiąc - są również kilkakrotnie tańsze...
Po raz kolejny, jednym ze składników przepisu są czekoladowe kropelki. Można je z powodzeniem zastąpić posiekaną gorzką czekoladą. My używamy Alpen Gold albo Wedla. Swego czasu siekaliśmy też białą, czekoladę ale bardzo często przypalała się, jeszcze zanim upiekły się babeczki. Dlatego teraz kupujemy czekoladowe kropelki w tym sklepie internetowym. Nikt nam nie zapłacił za to, że o nich wspominamy. Po prostu szukaliśmy kiedyś dekoracji do mazurków dla mamy A.. Przy okazji znaleźliśmy też kropelki czekoladowe w wielu wydaniach. Sprawdzają się świetnie. Ze względów oszczędnościowych używamy posiekanej czekolady i kropelek razem tzn. posiekaną czekoladę dajemy do środka (ma to swoje atuty - większe kawałki czekolady = więcej przyjemności na raz), a dekorujemy kropelkami. Na te 12 muffinów, bo z tych proporcji wyjdzie idealnie 12 cudnych babeczek, użyliśmy 100 g posiekanej czekolady i 50g kropelek.



Czas przygotowania: 10 minut
Czas pieczenia:  20-25 minut

Składniki:
1 3/4 szklanki mąki pszennej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
1 3/4 szklanki cukru (użyliśmy 1 1/3 szklanki)
2 łyżki kakao
3/4 szklanki czekoladowych kropelek lub posiekanej czekolady
1 szklanka mleka
1 jajko
1/3 szklanki oleju
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego

Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Blaszkę do muffinów wykładamy papilotkami.  Kilka kropelek czekoladowych zostawiamy do dekoracji. Wszystkie suche składniki (mąkę, cukier, proszek do pieczenia, sodę, kakao, czekoladę) mieszamy razem. W oddzielnej misce dokładnie łączymy pozostałe składniki. Teraz łączymy suche z mokrymi. Mieszamy tylko do połączenia składników - zbyt długie mieszanie sprawia, że muffiny robią się gliniaste. Foremki napełniamy masą do 3/4 wysokości, dekorujemy pozostałymi kropelkami. Pieczemy 20-25 minut. Aby sprawdzić, czy babeczki są już upieczone, pod koniec pieczenia wbijamy w sam środek jednej z nich drewniany patyczek. Jeśli jest suchy, wyjmujemy blaszkę. Uwaga! Jeśli na patyczku zostaje sama czekolada, wtedy też wyjmujemy blaszkę. Czekolada w pieczeniu się rozpuszcza :)

środa, 20 października 2010

Pomarańcze w musie czekoladowym z bitą śmietaną

Dzisiejszy deser to nic innego jak filiżanki z malinami z Kwestii Smaku. Pierwszy raz deser zaserwowała nam Agnieszka. Był rewelacyjny! Postanowiliśmy więc, jak zwykle, powtórzyć go w domu. Wersję malinową robiliśmy trzy razy i nie wiedzieć czemu za każdym razem mus czekoladowy był inny - raz gęstszy, innym razem leciutki. Niestety, sezon na maliny się skończył. Nie jest to jednak problemem - są przecież mrożone wiśnie, które można delikatnie posłodzić czy pomarańcze. Ponieważ A. uwielbia pomarańcze, postanowiliśmy, że to właśnie one zostaną przykrytej czekoladowym musem i udekorowane bitą śmietaną. Wyszło znakomicie! Z podanych składników otrzymamy 5 średnich porcji deseru.


Czas przygotowania: 30 minut
Czas oczekiwania: 1 godzina

Składniki:
1 duża pomarańcza lub dwie małe
250 ml śmietanki 30%
1 gorzka czekolada
2 łyżki cukru pudru
25 g masła

Pomarańczę obrać, usunąć błonki i pokroić na centymetrowe kawałki. My najpierw ją obraliśmy, potem podzieliliśmy na plasterki. Z każdego plasterka zdjęliśmy błonki i kroiliśmy. 
Kawałki pomarańczy wrzucamy na dno salaterek. 
Czekoladę łamiemy na kawałki, masło siekamy. 125 ml śmietanki kremówki doprowadzamy do wrzenia, a resztę zostawiamy w lodówce. Zagotowaną śmietankę zdejmujemy z ognia. Wrzucamy do niej czekoladę i energicznie mieszamy do rozpuszczenia. Dodajemy masło i mieszamy, aż powstanie jednolita masa. Studzimy. Ostudzony mus czekoladowy wylewamy na pomarańcze, wstawiamy do lodówki i czekamy, aż  zastygnie. Potrwa to około godziny. Po tym czasie robimy bitą śmietanę.
Pozostałą kremówkę (125 ml) ubijamy na niskich obrotach, aż powstanie gęsta masa. Dodajemy cukier puder i jeszcze chwilę ubijamy, aż piana będzie sztywna. Powstałą bitą śmietaną dekorujemy deser. Wstawiamy do lodówki lub serwujemy od razu. 

wtorek, 19 października 2010

Piernikowe muffiny

Dzisiejsze popołudnie miało być przyjemne i ładne. Wystarczyło wyjrzeć przez okno, żeby się przekonać, że nici ze spaceru - ciemne chmury kłębiły się nad naszym blokiem, wiatr targał gałęziami pobliskiego klonu, zakapturzeni ludzie pędzili do domów. Po zrobieniu pysznej herbaty z miodem i cytryną M. poczuła, że potrzebuje cukru, bo tylko on uratuje ją przed jesienną chandrą. Zjadła kilka migdałów, skubnęła kawałeczek gorzkiej czekolady i olśniło ją. Tyle razy obiecywała sobie, że nie będzie zajadać złego humoru, że nie będzie szukała ukojenia w czekoladzie. Żeby wyrzuty sumienia były mniejsze postanowiła upiec muffiny z mąki żytniej i napakować je czekoladą i rzeczonymi migdałami, które tak skrzętnie podjadała. Zdając sobie sprawę, że ma bardzo mało czasu wyciągnęła na blat wszystko, co wydawało jej się zdrowe - brązowy cukier, miód, bakalie, olej z pestek winogron. Tęskniąc za Bożym Narodzeniem wsypała do muffinowej masy słuszną ilość przyprawy do pierników. Poczekała pół godziny, otworzyła piekarnik i poczuła, że Święta już niedługo. Te 12 muffinów w żółtych papilotkach zdziałało cuda. Może i Wam pomogą przetrwać jesienne przesilenie?


Czas przygotowania: 18 minut
Czas pieczenia: 20-30 minut

Składniki:
1 szklanka mąki żytniej
1/2 szklanki mąki pszennej
1/8 łyżeczki soli
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/3 szklanki cukru brązowego muscovado
1/3 szklanki golden syrup lub miodu
1 jajko
1 szklanka mleka
2 łyżki z soku z cytryny
1/3 szklanki oleju z pestek winogron
1/3 szklanki migdałów
1/3 szklanki orzechów włoskich
1/2 tabliczki gorzkiej czekolady
1 łyżeczka cynamonu
2 łyżeczki przyprawy do piernika

Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni. Blaszkę do muffinów wykładamy papierowymi papilotkami.
Orzechy siekamy i prażymy na patelni przez dwie minuty. Czekoladę drobno siekamy. Do mleka wlewamy sok z cytryny, mieszamy i odstawiamy. Zamiast tego możemy użyć szklanki maślanki. Oba rodzaje mąki, sól, sodę, proszek do pieczenia, brązowy cukier, cynamon, przyprawę do piernika, bakalie i czekoladę wsypujemy do jednej miski i dokładnie mieszamy. Do mleka z cytryną/maślanki wbijamy jajko, dodajemy golden syrup lub miód, olej z pestek winogron i mieszamy do uzyskania jednolitej masy. Łączymy składniki sypkie z mokrymi (można użyć miksera, ale my zrobiliśmy wszystko za pomocą widelca). Wypełniamy foremki do muffinków gotową masą do 1/3 ich wysokości. Wstawiamy do piekarnika i pieczemy 20 minut. Sprawdzamy patyczkiem czy są już gotowe. Jeśli nie, dopiekamy kolejne 5-10 minut.

czwartek, 14 października 2010

Farfalle z ricottą i suszonymi pomidorami

Chciałoby się powiedzieć - nie farfalle, tylko stare dobre polskie kokardki. Tak, dzisiaj przepis na kokardki z serem ricotta, mozarellą, suszonymi pomidorami i ziołami. Nie wymaga żadnych umiejętności okołokuchennych. Jego przygotowanie zajmuje tyle, ile ugotowanie makaronu, czyli jakieś 10 minut. Jest zaskakująco smaczny, pożywny i efektowny. Jeśli nie macie pomysłu na obiad, zachęcamy do wypróbowania. Podajemy proporcje dla dwóch osób.


Czas przygotowania: 10 minut

Składniki: 
250 g makaronu farfalle (kokardki)
250 g sera ricotta
1/2 kuli mozarelli
6-8 suszonych pomidorów
1 łyżeczka tymianku
1 łyżeczka ziół prowansalskich
1 łyżeczka oregano
2 łyżki oliwy z oliwek
1 ząbek czosnku
2 łyżeczki soli
2 łyżki parmezanu

Makaron gotujemy według przepisu na opakowaniu. Odcedzamy odlewając 3/4 szklanki wody po gotowaniu. Pomidory kroimy na małe kawałki, podobnie mozarellę. Czosnek rozgniatamy w prasce, wrzucamy na patelnię na delikatnie rozgrzaną oliwę, dodajemy ricottę, mieszamy przez 2 minuty. Ser będzie stawał się nieco rzadki. Dodajemy suszone pomidory, zioła, mozarellę i podgrzewamy do uzyskania jednolitej masy. Solimy. Do masy serowej dodajemy odlaną porcję wody z makaronu i odcedzony makaron. Mieszamy na patelni, aż makaron równomiernie pokryje się serami.  Podajemy posypane parmezanem.

środa, 13 października 2010

Ciasto marchewkowe

Było to pierwsze ciasto, które M. kiedykolwiek upiekła. Nigdy wcześniej go nawet nie próbowała. Zawsze lubiła marchewki, więc bardzo korciło ją wypróbowanie tego przepisu. Miała wtedy jakieś 16 lat, a przepis znalazła w jakiejś gazecie. Pamiętała, że nie był to jej przepis autorski, więc postanowiła odnaleźć autorkę i oddać jej honory. Po wpisaniu w wyszukiwarkę składników okazało się, że jest to przepis Marty Gessler opublikowany prawdopodobnie na łamach Wysokich Obcasów, którymi nastolatka była w owym czasie zafascynowana. 
W przepisie zostały zmienione proporcje cukru i oleju. Raz, w wyniku chwilowej amnezji, M. nie dodała do ciasta żadnego tłuszczu i wyszło! Dzisiaj dodaje go po prostu mniej niż Marta Gessler. Jeśli jednak chcemy, żeby ciasto postało dłużej możemy dodać sugerowaną ilość oleju - 1 1/4 szklanki.  U nas jednak ciasto znika bardzo szybko, więc dodajemy tylko 1/2 szklanki oleju. Dodajemy również mniej cukru - 1 szklankę zamiast dwóch. Polewy nie robimy wcale :) Ciasto jest pyszne z serkiem waniliowym i szklanką mleka. Idealne na śniadanie.


Czas przygotowania: 30 minut
Czas pieczenia: 40-50 minut

Składniki:
1/2 szklanki oleju
4 jaja
2 szklanki drobno utartej marchewki (2 duże marchewki)
2 szklanki mąki
1 szklanka cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki cynamonu
1 łyżeczka sody oczyszczonej
garść orzechów włoskich
garstka rodzynek

Polewa:
czubata łyżka kakao
4 łyżeczki cukru
łyżeczka masła
2 łyżeczki zimnej wody

Marchew obieramy i ścieramy na tarce z małymi oczkami. Rodzynki należy albo sparzyć albo moczyć w rumie. Orzechy prażymy na patelni około 2 minut. 
Nagrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni. Blaszkę keksówkę lub tortownicę smarujemy masłem i wykładamy papierem do pieczenia.
Jaja ucieramy z cukrem na puszystą masę. Dodajemy stopniowo mąkę i olej, na końcu marchew, proszek do pieczenia, sodę, cynamon, orzechy i rodzynki. Pieczemy ok. 40 min. Jeśli po tym czasie patyczek włożony w ciasto pozostaje mokry, pieczemy kolejne 10 minut. Sprawdzamy jeszcze raz. Jeśli tym razem jest tylko wilgotny, wyłączamy piekarnik i zostawiamy w nim ciasto na 20 minut. Wyjmujemy i studzimy, jeśli chcemy zrobić polewę. Jeśli nie, podajemy ciepłe.

Polewa: wszystkie składniki połączyć i gotować na bardzo małym ogniu aż do rozpuszczenia cukru. Smarować zimne ciasto.

poniedziałek, 11 października 2010

Tarta z powidłami i orzechami włoskimi

Jesteśmy miłośnikami tart. To pewnie nietrudno zauważyć odwiedzając naszego bloga. Dzisiaj na tapecie tarta z powidłami śliwkowymi własnej roboty (a właściwie roboty A.) i orzechami włoskimi w miodzie. Zamiast własnych powideł, możemy użyć tych kupowanych w sklepie. Nie będziemy uprawiać kryptoreklamy, ale są na polskim rynku wyśmienite powidła śliwkowe polskiego producenta  Na pewno się zorientujecie patrząc na sklepowe półki.
Kilka uwag do samej tarty. Jeśli chodzi o orzechy, radzimy przed pieczeniem je uprażyć, żeby wydobyć z nich głębię smaku, chyba że na koniec pieczenia włączycie opiekanie góry w piekarniku (my - póki co - nie mamy takiej opcji). Spód należy wcześniej podpiec, żeby zapobiec ewentualnym katastrofom powodziowym na powierzchni tarty.
Tarta śliwkowa jest bardzo szybka, mało pracochłonna, a przede wszystkim - jesienna. Na pewno przyda się na poprawienie sobie humoru, kiedy mgła za oknem przekonuje nas, że jedyne co warto - to zostać w domu i grzać się. Ilość składników podajemy w gramach - rodzice A. sprezentowali nam cudowną wagę! Polecamy wszystkim! Teraz żadne przepisy z tajemniczymi oz i lb nie będą nam straszne. 
 


Czas przygotowania: 15 minut
Czas oczekiwania: 30 minut
Czas pieczenia: 30 minut

Składniki:
160 g mąki
50 g białego cukru
120 g masła
1 żółtko
2 łyżeczki zimnej wody
300 ml powideł śliwkowych
4 garści orzechów włoskich łuskanych
8 łyżeczek płynnego miodu

Mąkę, biały cukier, masło, żółtko i wodę ugniatamy delikatnie do otrzymania masy o konsystencji piasku. Zbieramy ciasto tworząc kulę i wstawiamy do lodówki na pół godziny.
Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni. Formę do tarty smarujemy masłem, równomiernie wylepiamy ciastem, gęsto nakłuwamy spód widelcem i wstawiamy do piekarnika na 10 minut. Zanim dodamy powidła spód powinien się podpiec. Orzechy, najlepiej całe połówki, prażymy na suchej patelni, czyli rozgrzewamy patelnię, wrzucamy na nią orzechy i energicznie przewracamy je przez około minutę. Orzechy powinny zacząć wydzielać piękny zapach. 
Podpieczony spód wyjmujemy z piekarnika, smarujemy powidłami, wykładamy prażonymi orzechami. Orzechy delikatnie i równomiernie smarujemy miodem. Wstawiamy do piekarnika na minimum 20 minut.

sobota, 9 października 2010

Tarteletki z pomidorami i musztardą Dijon

Dostaliśmy kolejną porcję sera korycińskiego, a z nim kolejne wyzwanie na stworzenie czegoś, co nie byłoby zwykłą kanapką.  M. już od dawna nosiła się z przygotowaniem Tartelette aux tomates et moutarde Dijon z przepisu Jacquesa opublikowanego w czerwcowym numerze Kuchni. Postanowiła więc zrobić wszystko tak, jak paryżanin Jacques, dodając od siebie podlaski ser koryciński. Prawie jak kuchnia fusion. 
Spód tarteletek jest rewelacyjny - delikatnie słodki i nieziemsko inny niż inne spody do tart. Jego słodycz idealnie podkreśla naturalną słodycz pomidorów. Musztarda zaś nadaje tarteletkom charakteru. Wkrótce na pewno wykorzystamy przepis na ten spód do zrobienia jakiejś nowości na słono. A może dodamy więcej cukru, odrobinę wanilii i zrobimy tarteletki z owocami? Namyślimy się. 
Tymczasem prezentujemy przepis na 9 małych tarteletek.
Bon appetit!


Czas przygotowania: 10 minut
Czas oczekiwania: 30 minut
Czas pieczenia: 30 minut

Składniki:
1 szklanka mąki pszennej
1/4 łyżki soli
1 łyżka cukru
120 g dobrze schłodzonego masła
120 g naturalnego serka homogenizowanego (użyliśmy Bielucha)
4 łyżki musztardy Dijon
4 pomidory
200 g sera korycińskiego
3 łyżeczki tymianku

Mąkę, sól i cukier mieszamy. Dodajemy schłodzone masło i serek, zagniatamy. Ciasto o lekko niejednolitej konsystencji wkładamy do lodówki na pół godziny. Nagrzewamy piekarnik do 210 stopni. Pomidory kroimy w plastry, ser kruszymy. Foremki wylepiamy ciastem i wstawiamy na 10 minut do piekarnika. Wyjmujemy. Każdą tarteletkę smarujemy musztardą, układamy pomidory, posypujemy serem korycińskim i tymiankiem. Wstawiamy do piekarnika na kolejne 20 minut. Podajemy letnie.

czwartek, 7 października 2010

Zupa krem imbirowo-dyniowy

Dynia kojarzyła się M. tylko z amerykańskim Halloween. Widywała ją na straganach z warzywami, ale zupełnie nie miała pojęcia, co można z niej zrobić. Oprócz Jacka O'Lantern. Na szczęście, A. postanowił przytachać 2 kilogramową dynię do domu i trzeba było ją jakoś "przerobić". Wybór padł na zupę.
Rozgrzewający krem z dyni ma wyraźną nutę imbiru. Nigdy wcześniej zupy z dyni nie robiliśmy. W naszych domach nie było takiej tradycji, chociaż brat M. twierdzi, że była zanim M. się urodziła. Dla niej więc nie było. Dzisiejszy przepis jest kompilacją różnych przepisów na zupę znalezionych w blogosferze. Żaden nie był idealny, ale każdy wydawał się ciekawy. Nasza zupa jest pyszna - delikatna, rozgrzewająca, kremowa. Polecamy bardzo wszystkim, którzy dyni w tej postaci jeszcze nie jedli. Obiecujemy też, że w tym sezonie to nie jest nasze ostatnie słowo w kwestii dyniowej. Z podanych składników wychodzi 5-litrowy gar zupy.
Przy okazji, zapraszamy na Festiwal Dyni!


Czas przygotowania: 1 godzina

Składniki: 
1 dynia około 2 kg (waga przed obraniem)
2 łyżki startego korzenia imbiru
2 cebule czerwone
2 marchewki
1 ziemniak
1,5 łyżeczki tymianku
1 łyżeczka kolendry
2 łyżki oliwy
2 l bulionu (najlepiej wołowego)
2 łyżeczki soli
1 łyżeczka pieprzu

Dynię obieramy i kroimy w kostkę. Imbir obieramy przy pomocy łyżeczki i ścieramy go na tarce o dużych oczkach. Marchew obieramy i kroimy na małe kawałki, podobnie ziemniaki. Obieramy i siekamy cebulę. W garnku o grubym dnie rozgrzewamy olej. Na małym ogniu smażymy imbir przez 1 minutę cały czas mieszając. Dodajemy kolendrę, tymianek, marchewkę, cebulę i smażymy pod przykryciem około 10 minut mieszając raz na jakiś czas (jeśli ktoś ma wątpliwości jak często, niech robi to raz na 30 sekund). Po tym czasie wrzucamy dynię, smażymy jeszcze 2 minuty cały czas mieszając. Zalewamy warzywa bulionem, wrzucamy ziemniak, doprawiamy solą i pieprzem. Gotujemy pod przykryciem 30 minut, a  na kolejne 15 minut zdejmujemy pokrywkę z garnka. Zupę miksujemy blenderem. Podajemy takie proporcje, jakie wykorzystaliśmy my, ale ilość soli i pieprzu jest kwestią gustu. Zupę podajemy z grzankami lub groszkiem ptysiowym.

wtorek, 5 października 2010

Zupa cebulowa

Zupa cebulowa była pierwszym popisowym daniem M. Przez te kilka lat receptura się zmieniała dlatego dzisiejszy przepis jest wypadkową kilku porażek i sukcesów smakowych. Jedna z porażek spowodowana była winną nadgorliwością i hojnością. Białe wino ma dodać zupie smaku, a nie zupełnie ten smak zdominować. Dlatego radzimy zachować proporcję wina do rosołu. Polecamy użycie rosołu wołowego, ale jeśli takiego nie macie można go zastąpić tradycyjnym rosołem kurzym. Kolejna porażka była rezultatem wrodzonego braku cierpliwości. Przepis mówi, że cebulę trzeba podsmażać mieszając, aż będzie miękka i szklista. Jeśli zbyt wcześnie zalejemy ją rosołem, pozostanie twarda. Jeśli nie będziemy jej mieszać, zacznie się przypalać i szybko brązowieć.
Zupa pięknie wygląda podana w chlebkach. Przepis na nie możecie znaleźć na blogu Moje Wypieki. Sami nie robiliśmy chlebowych miseczek, ale przepisy Dorotus zawsze się sprawadzają. Na dno talerza/chlebka można wrzucić starty ser zółty, który się rozpuści. Idealnie jednak byłoby nim posypać zupę i przypiec w piekarniku lub za pomocą palnika. Zupę podajemy z grzankami lub groszkiem ptysiowym. Z podanych składników wyjdą cztery porcje zupy.


Czas przygotowania: 1 godzina

Składniki:
7 średnich cebul białych
4 łyżki oleju
4 szklanki rosołu wołowego
1 szklanka białego wina wytrawnego
sól i pieprz do smaku
4 łyżki tartego sera żółtego
4 grzanki lub groszek ptysiowy

Cebulę obieramy i kroimy na cienkie talarki grubości 3-4 mm. W garnku, najlepiej o grubym dnie, rozgrzewamy olej, zmiejszamy ogień i wrzucamy cebulę. Mieszamy cały czas do momentu, kiedy cebula będzie szklista i miękka. Nam zajęło to około 20 minut. Kiedy cebula będzie gotowa, zalewamy ją rosołem i winem. Garnek przykrywamy i gotujemy zupę na małym ogniu przez 25 minut. Gotową zupę doprawiamy do smaku pieprzem i solą. Na dno miseczek wrzucamy żółty ser, wlewamy zupę i podajemy z grzankami lub groszkiem ptysiowym. Jeśli podajemy ją w chlebku, odpuszczamy sobie przygotowanie grzanek.

poniedziałek, 4 października 2010

Tarta z jabłkami i gruszkami

Od tygodnia nie opublikowaliśmy niczego nowego. Wszystkiemu winne jest nasze lenistwo, które zmusiło nas do zrobienia rosołu i jego pochodnych, np. tarty z mięsem rosołowym.  Powtórzyliśmy też torcik truskawkowy - z powodu braku truskawek powinien się nazywać torcikiem borówkowym. Dzisiaj jest poniedziałek, czas wziąć się w garść i dobrze zacząć nowy tydzień. 
Jesień na dobre zagościła nie tylko w naszym mieście, ale też w naszej kuchni  Dynia leży sobie i grzecznie, choć niecierpliwie, czeka na swoje pięć minut w zupie. Wrzos na stole kwitnie i skutecznie odwraca uwagę od nagłych porywów wiatru czy spadku temperatury. Jabłka, jak na jesień przystało, panoszą się na straganach. Chcąc zrobić coś słodkiego, dobrego i niekoniecznie pracochłonnego zdecydowaliśmy się na upieczenie tej tarty. Klasyczny kruchy spód, mus gruszkowy i zblanszowane jabłka, które położyliśmy w odwrotnej kolejności (tzn. zaczęliśmy od środka, a nie od zewnątrz) są zawsze dobrą alternatywą do klasycznej szarlotki. Tarta ma jeden duży plus. Układanie jabłek jest proste i relaksujące, a efekty widać od razu. Ponieważ nasz piekarnik nie przypieka góry, gotowe ciasto delikatnie posypaliśmy cukrem pudrem i przy użyciu palnika zbrązowiliśmy je. 




Czas przygotowania: 40 minut
Czas oczekiwania: 1 godzina
Czas pieczenia: 40 minut

Składniki:
1 1/2 szklanki mąki pszennej
1/4 szklanki + 3 łyżki cukru
1/8 łyżeczki soli
2/3 kostki masła
1 jajko
5 dojrzałych, miękkich gruszek
4 średnie jabłka
1 łyżka cynamonu

Mąkę, 1/4 szklanki cukru, sól mieszamy. Pół kostki masła siekamy na drobne kawałki i ucieramy ze składnikami sypkimi. Po otrzymaniu masy o konsystencji piasku dodajemy jajko, szybko zagniatamy, formujemy kulę, przykrywamy ją folią spożywczą i wkładamy do lodówki na godzinę. Pamiętajmy, żeby kruchego ciasta nie zagniatać długo, bo będzie twarde i gumowate.
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni.
Formę do tarty smarujemy masłem. Wyjmujemy z lodówki kruche ciasto, wałkujemy je na koło o średnicy o 2 cm większe niż forma do tarty i wykładamy nim tartę. Radzimy nie "ciągnąć" ciasta, żeby nie popękało. Jeśli nie chce nam się go wałkować, formę można tym ciastem wylepić, a potem je wyrównać. Teraz ciasto przykrywamy papierem do pieczenia i obciążamy porcelanowymi kulkami lub grochem albo gęsto nakłuwamy widelcem. Dzięki tym zabiegom ciasto nie urośnie, a o to nam właśnie chodzi - ma się zapiec i pozostać płaskie. Wstawiamy do piekarnika na około 20 minut - sprawdzamy czy jest suche i upieczone. 
W tym czasie robimy mus gruszkowy. Obieramy gruszki, kroimy je na drobne kawałki i wkładamy do garnuszka. Na wolnym ogniu gotujemy owoce i czekamy aż gruszki się rozpadną, a woda prawie całkowicie wyparuje. Może to potrwać około 15 minut. Jeśli gruszki wydają się nam za mało słodkie słodzimy 2 łyżkami cukru. My nie słodziliśmy, bo były idealne. Jeśli w musie zostały jakieś nierozgotowane kawałki gruszek, blendujemy je. Dodajemy 2 łyżki masła i mieszamy do rozpuszczenia, odstawiamy.
Jabłka obieramy, kroimy na ćwiartki, pozbywamy się gniazd nasiennych. Każdą ćwiartkę kroimy na plastry o grubości około 1/2 cm. Do rondelka wrzucamy jabłka, posypujemy je 3 łyżkami cukru i 1 łyżką cynamonu, dodajemy 2 łyżki masła. Jabłka blanszujemy na bardzo małym ogniu około 3-4 minut. Nie mieszamy za mocno, żeby się nie rozpadły. Kawałki jabłek mają delikatnie zmięknąć zachowując swój kształt. 
Kruchy spód smarujemy musem gruszkowym. Na wierzchu układamy jabłka. Łatwiej będzie zacząć od zewnątrz. Polewamy je syropem, który nam został w rondelku. Wstawiamy do piekarnika na 20 minut. Jeśli jabłka się nie zezłociły, możemy użyć palnika kuchennego.