poniedziałek, 30 listopada 2015

Bezglutenowe ciasto klementynkowe z lodami brownie

Czym pachną Wasze Święta? Nasze zdecydowanie pachną przyprawami korzennymi, świeżo mielonymi orzechami i cytrusami! 

W Święta zwykle pieczemy moc makowców, pierników, pierniczków i serników. Zwykle skupiamy się na klasykach. W tym roku jednak korci nas, żeby w Boże Narodzenie zaserwować ciasto klementynkowe z lodami.


Pierwsze ciasto klementynkowe piekliśmy z przepisu Nigelli. Tym razem nieco zmodyfikowaliśmy jej przepis zastępując migdały ciasteczkami amaretti i orzechami włoskimi. Dzięki temu prostemu zabiegowi ciasto nabrało bardziej zdecydowanego smaku. Do ciasta proponujemy lody Carte d'Or o smaku chocolate brownie, które wyglądają bardzo świątecznie i smakują mocno czekoladowo. W końcu cytrusy i lody to świetny duet. 

Nie pamiętamy, żebyśmy kiedykolwiek jedli w Święta lody mimo, że bardzo je lubimy. Święta to zwykle czas ciast i kutii. Tradycja. Święta to też taki moment w roku w którym z tradycją się raczej nie dyskutuje. Do momentu, kiedy przy stole nie pojawiają się mali członkowie rodziny, którzy nie lubią ani maku ani piernika. A przecież Święta to magiczny czas szczególnie dla tych najmłodszych, więc może warto czasem pokusić się o wprowadzanie nowych tradycji. Po to, żebyśmy wszyscy przy stole czuli się naprawdę dobrze. 

Wpis powstał we współpracy z producentem lodów Carte d'Or Chocolate Brownie. 


Czas przygotowania: 10 minut
Czas oczekiwania: ok. godziny
Czas pieczenia: ok. 40 minut

Składniki:
50 g ciasteczek amaretti
50 g mielonych migdałów
150 g mielonych orzechów włoskich
2 łyżeczki proszku do pieczenia
150 g klementynek
4 jajka
1/3 szklanki cukru


1. Klementynki przelewamy wrzątkiem. Wkładamy do rondelka, przykrywamy zimną wodą i gotujemy na małym ogniu, aż zmiękną (nasze zmiękły po 45 minutach). Studzimy.

2. Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni Celsjusza. 

3. Formę o średnicy ok. 20 cm smarujemy olejem.

4. Do misy blendera wrzucamy ciasteczka amaretti, migdały, orzechy włoskie i proszek do pieczenia. Miksujemy 30 sekund, aż ciasteczka się rozkruszą. Wysypujemy do miseczki.

5. Teraz do blendera wkładamy klementynki (warto je przed włożeniem przekroić na pół i wyciągnąć ewentualne pestki) i jajka. Miksujemy około 50 sekund do powstania jednolitej masy.

6. Do klementynek dosypujemy cukier oraz zmielone orzechy z ciasteczkami. Blendujemy 15 sekund.

7. Wlewamy zawartość blendera do formy, wstawiamy do nagrzanego piekarnika.

8. Ciasto pieczemy do zezłocenia - około 40 minut. 


piątek, 27 listopada 2015

Wołowina po burgundzku

Z czym kojarzy nam się wołowina po burgundzku? Oczywiście z kultową amerykańską szefową kuchni i pierwszą kulinarną celebrytką - Julią Child. Nam się jednak kojarzy bardziej z Meryl Streep, która w świetny sposób pokazała milionom widzów filmu "Julie i Julia" jak ważne w kuchni jest masło i wino. 

Wołowina po burgundzku to kultowe danie. W filmie pokazane jest jako jedno z najtrudniejszych do przygotowania. A przynajmniej jedno z tych, którego przygotowanie wymaga mnóstwa pracy i cierpliwości. Rzeczywiście, jest tutaj trochę krojenia i podsmażania, ale nie jest to danie trudne. Śmiem twierdzić, że kręcenie sosów na bazie żółtek jest dużo trudniejsze i wymaga więcej wprawy. Tutaj trzeba skupić się na zakupie porządnych składników, dobrym ich pokrojeniu, przesmażeniu i czekaniu. Przepis poniżej jest delikatnie uproszczony, żeby tego siekania było mniej. 

Każda minuta poświęcona przygotowaniom wołowiny po burgundzku się po prostu opłaca. W pieczeniu mięso nabiera delikatnej struktury i szlachetnego smaku, który świetnie podkreśla dolane wino i tymianek. Smakuje i wygląda zjawiskowo! Jest to danie idealne na kolację z ważnymi gośćmi - wszystkie przygotowania czynimy przed włożeniem mięsa do piekarnika, a potem mamy prawie 3 godziny na przygotowanie domu i siebie. Poza tym, wołowina zawsze robi wrażenie. 

Jeśli ktoś ma ochotę obejrzeć film, w którym pokazuję jak zrobić takie danie, zapraszam do obejrzenia kanału European Meat. W filmie mówię po angielsku, ale są wietnamskie napisy (może komuś się przydadzą?)


Czas przygotowania: 40 minut
Czas pieczenia: 2,5 godziny 

Składniki:
1 kg zrazowej górnej
3 łyżki mąki pszennej 
500 ml wina burgundzkiego
600 ml wywaru wołowego
2 marchewki 
1 cebula 
1 łyżeczka soli
1/4 łyżeczki pieprzu
2 łyżki przecieru pomidorowego
3 zmiażdżone ząbki czosnku
kilka sporych gałązek świeżego tymianku
2 pokruszone liście laurowe
½ szklanki cebulek perłowych
olej do smażenia


1. Piekarnik nagrzewamy do 160 stopni Celsjusza.

2. Mięso kroimy w kostkę o boku 5 cm. Marchewkę i cebulę kroimy w plasterki.

3. Na patelni rozgrzewamy olej. Wrzucamy partiami mięso, żeby się obsmażyło z zewnątrz. Ma się delikatnie zbrązowić. Najlepiej robić to partiami. Obsmażone mięso odkładamy do naczynia żaroodpornego.

4. Na tym samym tłuszczu smażymy warzywa przez 3 minuty mieszając. Do warzyw dodajemy wołowinę, posypujemy wszystko solą, pieprzem i mąką. Stawiamy na chwilę na ogniu i podsmażamy mieszając do zrumienienia mąki.

5. Warzywa i mięso przekładamy do naczynia żaroodpornego.

6. Do mięsa wlewamy wino i bulion tak, by je przykryły. Dodajemy przecier pomidorowy, zmiażdżony czosnek, pokruszony liść laurowy, świeży tymianek. Pieczemy pod przykryciem ok. 2,5 godziny. Raz na pół godziny sprawdzamy czy w brytfannie mamy wystarczającą ilość płynu – jeśli nie, dolewamy bulion. Kiedy mięso jest miękkie (najlepiej wyjąć kawałek na talerzyk i spróbować), dodajemy cebulki i pieczemy jeszcze 10 minut.

7. Ostrożnie wyjmujemy wołowinę z piekarnika. Podajemy z bagietką.


poniedziałek, 23 listopada 2015

Łosoś w miodzie i musztardzie w 15 minut

Łosoś to chyba najbardziej uniwersalna ryba. Bardzo łatwo się ją przygotowuje, ma smaczne mięso, zgrabnie wygląda na talerzu i nie ma zbyt dużo ości. A do tego ten kolor... Jak się okazuje kolor łososia niekoniecznie musi być taki intensywny - osobniki żyjące na wolności mogą mieć mięso zupełnie białe. A łosoś hodowlany uzyskuje swój intensywny kolor dzięki odpowiedniemu karmieniu. Dlatego nigdy nie sugerujmy się kolorem kupując łososia. 

Dzisiejszy łosoś to po prostu ryba, miód, musztarda francuska i olej. Kawałki ryby smarujemy przed pieczeniem, układamy na koprze włoskim i wstawiamy do nagrzanego piekarnika. Możemy go podać z bagietką czy ryżem. Dla nas, łosoś z koprem włoskim to lekka i szybka kolacja. 

Do przygotowania łososia nie użyliśmy soli. Glazura z musztardy i miodu w zupełności wystarczy, żeby ryba nabrała niecodziennego charakteru. 

Wpis powstał we współpracy z  Cisowianka - Gotujmy Zdrowo - Mniej Soli.


Czas przygotowania: 15 minut

Składniki dla 2 osób:

400 g łososia 
2 łyżki musztardy francuskiej
1 łyżeczka miodu
7 łyżek oliwy z oliwek
1/2 łyżeczki czosnku granulowanego
1/2 łyżeczki czarnego pieprzu
1 koper włoski
1/2 cytryny (opcjonalnie)

1. Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni Celsjusza. W międzyczasie przygotowujemy rybę.

2. Łosia kroimy na mniejsze kawałki.

3. W kubeczku mieszamy musztardę, miód, oliwę z oliwek (5 łyżek), czosnek i pieprz. Smarujemy łososia z obu stron.

4. Fenkuł przekrawamy na pół, wykrawamy kłąb, a resztę kroimy w cienkie plasterki. Na dno naczynia wlewamy 2 łyżki oliwy z oliwek. Układamy fenkuł.

5. Cytrynę kroimy w plasterki i układamy na fenkule.

6. Na kawałkach cytryny układamy łososia. Wstawiamy do piekarnika i pieczemy 10 minut.


piątek, 20 listopada 2015

Boisz się kaczki? Genialna pierś z kaczki w śliwkowym sosie

Kaczka to bardzo wdzięczne mięso. Ma mnóstwo smaku i jest zdrowe. Z kaczką jest tylko jeden problem: czasem wychodzi sucha i łykowata. Z tego powodu wielu z nas boi się ją przygotowywać  i wybierając drób sięga po bezpieczne kurczaki i indyki. A to wielka szkoda! Kaczka jest przepyszna, a pierś to już szczególnie!


Na warsztatach z Arturem Morozem, szefem kuchni restauracji Bulaj, organizowanych w ramach kampanii "O kaczka" przygotowywaliśmy pierś z kaczki w różnych odsłonach: ze śliwkami, owocami leśnymi, dynią i pak choyem, sosem winnym. Możliwości kaczych dodatków są nieograniczone. Tym samym, przestaliśmy się bać kaczki i zaczęliśmy częściej po nią sięgać.

Żeby dobrze przygotować pierś z kaczki, należy pamiętać o kilku rzeczach:


- pierś wyciągamy z lodówki przynajmniej pół godziny przed smażeniem
- mięso solimy zaraz po wyciągnięciu z lodówki
- delikatnie nacinamy skórę (tak, żeby łatwiej się wytapiał tłuszcz)
- uzbrajamy się w cierpliwość i smażymy od zimnej patelni na małym ogniu skórą do dołu. Kaczki nie przewracamy nerwowo, nie miziamy. Pozwalamy, żeby tłuszcz ze skóry wolno się wytapiał.
- w miarę jak wytapia się tłuszcz, zbieramy go łyżeczką i polewamy pierś od góry. Nie musimy tego robić, ale dzięki temu kaczka równomiernie się smaży
- w trakcie smażenia piersi przygotowujemy śliwkowy sos (lub inne dodatki)
- po smażeniu dajemy mięsu "odpocząć" 5 minut - zostawiamy je na desce i cierpliwie czekamy, aż wszystkie soki się w nim równomiernie rozejdą

Czas przygotowania: 20 minut
Składniki dla 2 osób:
1 duża pierś z kaczki
10 śliwek
10 śliwek kalifornijskich 
1/2 lampki wina burgundzkiego
1 szklanka wody
1 laska cynamonu
2 gwiazdki anyżu
3 goździki

1. Pierś z kaczki wyciągamy z lodówki. Osuszamy ręcznikiem papierowym i oprószamy 1/2 łyżeczki soli z obu stron. Odstawiamy na 30 minut.

2. Skórę kaczki nacinamy w poprzek w 5 miejscach. 

3. Na zimną patelnię kładziemy pierś. Smażymy na najmniejszym ogniu. Kiedy tłuszcz z piersi zacznie się wytapiać, podlewamy nim pierś od góry.

4. Zanim jednak na patelni pojawi się tłuszcz, przygotujmy sos. Do rondelka wkładamy śliwki bez pestek, śliwki kalifornijskie, wino, wodę, cynamon, anyż, goździki. Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy na małym ogniu 5 minut.

5. Teraz podlewamy pierś z kaczki wytopionym tłuszczem.

6. Kiedy skóra nabierze mocno złotego koloru, przewracamy pierś i smażymy z drugiej strony około 3-4 minut. Bardzo trudno dokładnie określić ten czas, bo zależy od wielkości piersi i stopnia wysmażenia, który chcemy osiągnąć. Ale na standardową pierś te 4 minuty w zupełności wystarczą. 

7. Kaczkę zdejmujemy z patelni i kładziemy na deskę.

8. W czasie, kiedy kaczka odpoczywa, kończymy przygotowywać sos. Z rondelka wyciągamy cynamon, anyż i goździki, a resztę składników blendujemy na jednolitą masę. 

9. Pierś z kaczki kroimy w poprzek na plasterki grubości ok. 3-5 mm.

10. Podajemy z sosem i ewentualnie posiekanymi drobno śliwkami. 



czwartek, 19 listopada 2015

Nowa książka o rybach i tatar ze śledzia

Ryby to temat rzeka. Wielu z nas ryby jada rzadko - bo trudno je przygotować, bo nie wiadomo jaką wybrać, bo nie wiadomo czy świeża. Dla tych, którzy ryb się boją Lidl przygotował książkę "Ryby są super". A my, zainspirowani przepisem z książki, przygotowaliśmy genialnego tatara ze śledzia! 

Książka to 300 stron zdjęć i zupełnie nowych przepisów. Składa się z 10 rozdziałów: rybnego abc, rybach w Lidlu, rybach praktycznie, rybach od kuchni, przystawek, zup, dań głównych, Świąt, grilla, owoców morza. Wstęp traktujący o gatunkach ryb, sposobach klasyfikacji (czym jest filet, a czym tuszka), narzędziach potrzebnych do przygotowania ryb jest bardzo przydatny i świetnie napisany - zwięzłe rady, wartościowe informacje, piękne zdjęcia. Ta część z pewnością adresowana jest do tych czytelników, którzy ryb się boją i potrzebują solidnej dawki wiedzy przed rozpoczęciem swojej rybnej przygody. Ci, którzy ryby kochają, znajdą w książce moc inspiracji i receptur nieoczywistych, nieco eksperymentalnych. Przepisy są czytelnie opisane - wiadomo jaka jest trudność przepisu, ile trwa przygotowanie dania, ile porcji otrzymamy. Jedynej rzeczy, której nam zabrakło to spisu treści podzielonego na rodzaje ryb. Zauważyliśmy to szukając jakieś śledziowej receptury - akurat mieliśmy w lodówce dwa płaty i szukaliśmy dla nich dobrego zastosowania.



Kolejne rozdziały to konkretne "rybne" przepisy Doroty Wellman i Karola Okrasy. Można wybierać spośród dań znanych (zupa rybna, klopsiki rybne, ryba po grecku) i mniej znanych. W rozdziale "owoce morza", oprócz przepisów na krewetki czy mule, znajdziemy sposoby na homara, czyli coś niełatwego i niecodziennego. To pokazuje, że jest to książka dla początkujących i dla zawziętych rybnych wyjadaczy. 

Generalnie, jesteśmy zachwyceni nową książką Lidla. Ma przepiękne zdjęcia (pełne światła, ludzi, reportażowe), jest wydana na świetnym papierze, dobrze wygląda obok innych książek wydanych przez Lidl. Bardzo nas inspiruje do rybnych poszukiwań. Zachęciła też nas do eksperymentowania z karpiem (przepis na kotleciki z karpia z kaszą mazurską jest na naszej liście przepisów na najbliższy piątek).



Podobnie jak w latach poprzednich, książkę będzie dostępna w sieci sklepów Lidl już od 23 listopada. Aby zdobyć jeden z dwóch milionów egzemplarzy, wystarczy zebrać sześć naklejek. Każda jest przyznawana klientowi za zakupy o wartości minimum 50 zł. Po zebraniu naklejek należy dopłacić w kasie sklepu 1 grosz i odebrać swoją książkę „Ryby są super”. Szczegóły dotyczące promocji będą dostępne na stronie www.lidl.pl. Akcja trwa od dnia 23 listopada 2015 r. do dnia 24 grudnia 2015 r. lub do wyczerpania zapasów.


A teraz obiecany przepis na tatara ze śledzia (ze strony 92). Tatar nas zachwycił! Świetnie łączy słonego śledzia z ostrością papryczki, nieco kwaśnym ogórkiem i świeżością limonki. Dodatek miodu i musztardy francuskiej sprawia, że śledź szlachetnieje. Zdecydowanie jest to przepis, który powtórzymy na Wigilię. 


Czas przygotowania: 25 minut
Liczba porcji: 4

Składniki: 
500 g płatów śledziowych 
sok i skórka z 2 limonek
2 cebule dymki 
2 ogórki konserwowe, pokrojone w sporą kostkę
1 mała papryczka chili, drobno posiekana
1 pęczek koperku, drobno posiekany
3 łyżki musztardy francuskiej
1 mała łyżeczka miodu
4 łyżki oliwy z oliwek
1/2 łyżeczki świeżo mielonego czarnego pieprzu
dekoracja (pominęliśmy)
kwaśna śmietana i posiekany koperek


1. Płaty śledziowe myjemy, osuszamy, kroimy w kostkę 0,5 cm x 0,5 cm.

2. Śledzie przekładamy do miski, dodajemy skórkę i sok z limonki. Wstawiamy do lodówki.

3. Dymki drobno siekamy.

4. Ogórki konserwowe kroimy w kostkę 2 razy mniejszą niż śledzie.

5. Papryczkę chilli bardzo drobno siekamy.

6. Koperek drobno siekamy.

7. Musztardę francuską mieszamy z miodem, oliwą z oliwek i pieprzem.

8. Z lodówki wyciągamy śledzie, mieszamy ze wszystkimi składnikami.

9. Tatar wykładamy na talerze. Podajemy ze śmietaną i koperkiem.

środa, 18 listopada 2015

Jesienny sposób na śniadanie

Brakuje Ci energii na nowy dzień? Ciemne poranki nie zachęcają do wstawania? Spróbuj naszego szybkiego sposobu na jesień.

Ostatnio coraz częściej czujemy poranny brak energii. Kiedy wstajemy ciągle jest ciemno, a zegarek pokazuje, że znowu zaspaliśmy. Pewnie moglibyśmy wcześniej włączać budzik albo wcześniej kłaść się spać, ale żadna z tych rzeczy nam nie wychodzi.


Jakiś czas temu nasza przyjaciółka z bloga Zapas Czasu poprosiła nas o napisanie, jak można zmienić dietę, żeby przetrwać jesień. Pierwszą rzeczą, jaka przyszła nam do głowy było „zjedz porządne śniadanie”. W weekend mogą być to francuskie tosty z ulubionymi konfiturami czy angielskie kiełbaski z jajkami i tostami. W tygodniu, kiedy wstaniemy przed budzikiem możemy ugotować sobie owsiankę, jaglankę czy zrobić piękne kanapki. Ważne, żeby śniadanie było bogate w składniki zbożowe dzięki którym dłużej będziemy czuli się syci. Nasz organizm potrzebuje porannej dawki energii, żeby dobrze funkcjonować. 

Co zrobić, kiedy nie mamy tak dużo czasu? 

Można postarać się ze wszystkich sił zacząć dzień dobrze. Wystarczy połączyć produkt zbożowy, produkt mleczny, ulubiony owoc z ciepłym napojem i pyszne i zbilansowane śniadanie mamy gotowe. My proponujemy multitasking. Włączamy ekspres do kawy (lub wodę na herbatę), a chwilę później szybko obieramy jabłko i wrzucamy je do rondelka z odrobiną wody, przykrywamy rondelek i zostawiamy na małym ogniu. W międzyczasie pakujemy torbę, ubieramy się, robimy to, co każdy człowiek rano. 

Kiedy kawa jest gotowa, zaglądamy do rondelka w którym mamy pięknie ugotowane jabłko. Do jabłka dodajemy szczyptę cynamonu, kardamonu, gałki muszkatołowej i … czujemy jak nabieramy sił na nowy dzień. Nie znamy nikogo, kto nie lubiłby zapachu przypraw korzennych. Kojarzą się one ze spokojem, radością, wspaniałym świątecznym czasem. 

Jabłko przekładamy do miseczki razem z jogurtem naturalnym. Do filiżanki wlewamy kawę i do niej również dosypujemy nieco przypraw korzennych. Siadamy do stołu, na talerzyku układamy ciastka belVita tartinki z kremem o smaku mleczno-miodowym i czerpiemy garściami z pełnowartościowego, zbilansowanego śniadania. 

Wpis powstał we współpracy z belVita


Czas przygotowania: 5 minut

Składniki:
1 kawa lub herbata (najlepiej ze szczyptą przypraw korzennych)
1 jabłko
1 mały jogurt naturalny
¼ łyżeczki cynamonu
¼ łyżeczki kardamonu
¼ łyżeczki gałki muszkatołowej
3 ciastka belVita tartinki z kremem o smaku mleczno-miodowym

1. Zaparzamy kawę lub herbatę korzenną.

2. Obieramy jabłko i wkładamy je do rondelka. Zalewamy 1/3 szklanki wody i gotujemy na małym ogniu przez 5 minut. Dodajemy przyprawy korzenne i miksujemy.

3. Na dno miseczki lub słoiczka wlewamy mus jabłkowy, przykrywamy go jogurtem.

4. Podajemy z ciasteczkami i ulubionym gorącym napojem.

wtorek, 17 listopada 2015

Sałatka na kolację i do pracy. Z pomidorami, ziemniakiem, tuńczykiem i selerem naciowym

Marzy Ci się dzień w którym w 20 minut udaje Ci się przygotować kolację i lunch do pracy na kolejny dzień? W którym po prostu spokojnie nacieszysz oczy i podniebienie nie martwiąc się o zdolności kulinarne (lub ich brak)? Mamy dla Ciebie świetny przepis. 

Ta sałatka jest po prostu genialna. Łączy w sobie mnóstwo warzyw, zielonych natek i tuńczyka. Dzięki ugotowanemu ziemniakowi jest bardzo sycąca i naprawdę staje się pełnowartościowym posiłkiem. Jej niewątpliwą zaletą jest też to, że następnego dnia smakuje lepiej niż tuż po przygotowaniu (to dzięki temu, że sok z cytryny ma szansę delikatnie "zamarynować" rybę i warzywa).

Do wykonania przepisu wykorzystaliśmy ziemniaki sałatkowe typu A (o ziemniakach i ich typach kulinarnych możecie przeczytać TUTAJ) i tuńczyka w kawałkach w sosie własnym (radzimy kupić tuńczyka ciut droższego - te tańsze tuńczyki "w kawałkach" czasem okazują się poszatkowaną rybą). 

Liczba porcji: 2
Czas przygotowania: 20 minut

Składniki:
2 ziemniaki typu A
1 mała czerwona cebula
12 pomidorków koktajlowych
4 pędy selera naciowego z liśćmi
5 łyżek czarnych oliwek bez pestek
2 łyżki kaparów
1/2 papryczki chili 
1 puszka tuńczyka w sosie własnym
2 łyżki posiekanej natki pietruszki
sok z 1 cytryny
1/2 łyżeczki świeżo zmielonego pieprzu
6 łyżek oliwy z oliwek


1. Ziemniaki obieramy, kroimy w ćwiartki i gotujemy do miękkości.

2. W czasie, gdy gotują się ziemniaki, zajmujemy się cebulą. Obieramy ją, przekrawamy na ćwiartki. Każdą ćwiartkę kroimy w cienkie paseczki. Wrzucamy do miski. 

3. Pomidorki myjemy, osuszamy, przekrawamy na pół. Wrzucamy do miski. 

4. Seler naciowy myjemy, osuszamy i kroimy w plasterki o grubości ok 3-5 mm. Liście siekamy. Wrzucamy do miski.

5. Do miski dodajemy oliwki i kapary.

6. Papryczkę chilli bardzo drobno siekamy.

7. Tuńczyka odsączamy z zalewy i dodajemy do pozostałych składników.

8. Ugotowanego ziemniaka kroimy w kostkę, dodajemy do pozostałych składników.

9. Zawartość miski mieszamy z natką pietruszki, sokiem wyciśniętym z 1 cytryny, pieprzem i oliwą z oliwek. 

10. Serwujemy od razu lub zabieramy do pracy.

poniedziałek, 16 listopada 2015

Szukasz prostego hiszpańskiego przepisu? Tortilla de patatas z chorizo

Z czym kojarzy Wam się Hiszpania? Z winem, flamenco i paellą? A może z tapasami, przekąskami idealnymi do wina? Dzisiaj przepis na bardzo szybkie danie, które jednoznacznie kojarzy się z Półwyspem Iberyjskim. 

Tortilla de patatas to po prostu placek ziemniaczany. Według niektórych, to nic innego jak zwyczajna jajecznica ze smażonymi ziemniakami i cebulą. Cebula, ziemniaki i jajka to składniki, które Polacy uwielbiają, więc tortilla nie jest jakimś szczególnie "wymagającym" daniem dla naszego podniebienia. Nie jest trudna w przygotowaniu. Warto jednak pamiętać o tym, żeby kupić dobre ziemniaki. Ziemniaki typu A to ziemniaki sałatkowe - takie, które nie rozpadają się i pięknie zachowują kształt. Dzięki temu nasza tortilla nie będzie wyglądała jak puree ziemniaczane z jajkami tylko piękne ziemniaczane krążki zespolone jajkiem. 

Do niedawna zarówno chorizo jak i ser manchego dostępne były w drogich delikatesach. Dzisiaj można je z łatwością kupić w wielu sieciach spożywczych, a ich cena jest zupełnie akceptowalna. Ser manchego świetnie dojrzewa - pozostawiony w lodówce na talerzu (nie w folii) po prostu wysycha. I taki wysuszony ser można wykorzystać do tej tortilli (albo makaronu; albo grzanek; albo zapiekanek). Ma cudowny, głęboki smak i w wielu daniach może z powodzeniem zastąpić parmezan. Chorizo to kiełbasa wieprzowa z dodatkiem papryki, której zawdzięcza swój czerwony smak i kolor. Świeże chorizo dobrze smakuje ugotowane w winie lub dodane do zwykłej jajecznicy, ale niezwykle trudno je zdobyć w Polsce. Chorizo wysuszone (czy w formie kiełbasy czy plasterkowane) również stało się produktem dostępnym prawie wszędzie.

Teraz uwaga techniczna. Radzimy ziemniaki podsmażać pod przykryciem na małym ogniu. Dzięki temu nie przypali się cebula, a pięknie odda swój aromat (nie ma nic gorszego i bardziej gorzkiego niż spalona cebula!). Do przewracania tortilli potrzebny będzie duży talerz. Najłatwiej położyć go na patelnię i trzymając jedną ręką patelnię, a drugą talerz zdecydowanym ruchem przewrócić patelnię do góry nogami (rękawice kuchenne są tu absolutnie niezbędne; nie ma też się czego bać - trzeba zrobić to szybko i już). Potem z talerza tortillę zsuwamy na patelnię tak, by ta nieścięta strona była na dnie i mogła się spokojnie dosmażyć. 

Do tortilli nie dodajemy soli - wystarczy nam tej, która zawarta jest w serze i kiełbasie. 

Wpis powstał we współpracy z  Cisowianka - Gotujmy Zdrowo - Mniej Soli.




Czas przygotowania: 40 minut
Składniki dla 4 osób:

500 g ziemniaków typ A  (przeczytaj o typach ziemniaków)
1 biała cebula
150 ml oliwy z oliwek
6 jaj
8 plastrów chorizo de Pamplona
50 g sera manchego
1 łyżeczka wędzonej papryki (opcjonalnie)



1. Ziemniaki obieramy. Kroimy w cienkie plasterki.

2. Cebulę obieramy i drobno siekamy.

3. Ser trzemy na tarce o grubych oczkach.

4. Na patelni rozgrzewamy olej. Wrzucamy ziemniaki i cebulę. Zmniejszamy ogień. Patelnię przykrywamy. Smażymy pod przykryciem przez 10 minut, mieszamy i smażymy na małym ogniu kolejne 15 minut (aż ziemniaki zmiękną).

5. Z patelni zlewamy oliwę do szklanki (użyjemy jej za chwilę).

6. Jajka rozkłócamy, dodajemy do nich smażone ziemniaki z cebulą. Dokładnie mieszamy.

7. Na patelnię wlewamy oliwę, wlewamy połowę ziemniaków z jajkami. Na ziemniakach układamy plastry chorizo, posypujemy serem, oprószamy papryką. Wlewamy pozostałe ziemniaki z jajkami. Za pomocą łopatki przesuwamy ziemniaki tak, by tortilla miała równy kształt. Przykrywamy patelnię. Smażymy na małym ogniu przez 3-4 minuty.

8. Kiedy zobaczymy, że jajka są ścięte, zsuwamy tortillę na talerz, przewracamy ją i kładziemy na patelnię nieusmażoną stroną w dół.  Smażymy drugą stronę ok. 4 minut.

9. Zdejmujemy tortillę z patelni. Kroimy w trójkąty. Podajemy ciepłą.

niedziela, 15 listopada 2015

Naprawdę musisz jeść w teatrze?

Żywienie dzieci jest dla nas ważne. Zastanawiamy się, co serwujemy im i sobie, jak skłaniać nasze potomstwo do próbowania nowych rzeczy. Ot, klasyczne dylematy rodziców, którzy chcą być świadomi. Ale świadomi tego, co jemy nie przestawajmy myśleć o tym, w jakich okolicznościach sięgamy po jedzenie.

Nasze dzieci mają absolutne szczęście. Ich wujek jest aktorem, więc chodzą do teatru dla dzieci na absolutnie wszystko. Czasami oglądają te same sztuki po kilka razy. Dzięki temu spędzamy tam jakąś część naszego czasu wolnego. Taką, którą dzielimy z setką zupełnie nieznanych nam osób. Te wypady do teatru zwykle kończą się długą litanią "wypominkową". Bo inne dzieci przynoszą do teatru cukierki, a my nie. Bo przynoszą żelki, a my nie. Bo mamy kupują im jajka-niespodzianki, a my nie. Bierzemy to na klatę. Ale dzisiaj w tej litanii padł argument, który zupełnie zbił nas z tropu: "bo nie pozwalacie nam jeść w trakcie spektaklu, a nawet rodzice jedzą."  


To jest moment w którym zalewa nas fala żółci i złości niezmierzonej. To, że noworodki jedzą na żądanie jest naturalne. To, że dzieci nagle przypominają sobie o jedzeniu też jest w miarę naturalne. Im starsze dziecko, tym łatwiej umówić się z nim na jedzenie "przed spektaklem" i w antrakcie. Ale to, że rodzice w trakcie spektaklu jedzą ciastka, żują gumę, podtykają pod nos swoim dzieciom lizaki, wysiorbują resztki soczku z kartonika, dopijają colę z plastikowej butelki, robiąc przy tym klasyczne plastikowe "kszszsztyyychrup" woła o pomstę do nieba. Czy naprawdę trudno wytrzymać maksymalnie 45 minut bez jedzenia? 

Ja wiem, że teatr dla dzieci to nie jest miejsce pod szczególnym towarzyskim nadzorem - miejsce, w którym trzeba się pokazywać, żeby zostać zaliczonym do "bywającej" klasy średniej. Ale to teatr. Z prawdziwymi aktorami i sztuką. I przede wszystkim z widownią, z dziećmi, które się uczą wszystkiego przez obserwację. 

Gdyby tacy jedzący rodzice byli jakimiś pojedynczymi przypadkami, to bym tego nie pisała, ale dzisiaj wokół nas siedziało sześcioro dorosłych jedzących w trakcie przedstawienia. Jeden na moją uwagę, że jego chipsy jabłkowe są nieco nie na miejscu odpowiedział: "Niech się pani tak nie obrusza. To przecież teatr dla dzieci". W tej sytuacji trudno się ucieszyć z tego, że chipsy były jabłkowe a nie ziemniaczane o smaku zielonej cebulki.

Więc może poza rozmowami o tym co jemy, powinniśmy czasem porozmawiać o tym gdzie i kiedy jemy. Albo nie jemy. 

sobota, 14 listopada 2015

Beziki pomarańczowe

Beziki to dla nas święty Graal, Atlantyda i yeti. Wszystko razem. Bezy spędzały nam sen z powiek, bo jak to blogerzy nie potrafią zrobić bezy?! 

Musiało upłynąć wiele czasu, musieliśmy dorobić się nowej kuchni i nowego piekarnika, żebyśmy w końcu zrobili beziki. Prawda jest taka, że beziki zrobił A. On jest miłośnikiem precyzyjnych wypieków wymagających nieco cierpliwości. Utarł białka z cukrem, dodał mojego ulubionego likieru pomarańczowego i obserwował co się działo w piekarniku. Działy się cudowne rzeczy. Beziki najpierw zaczynają delikatnie błyszczeć, ich powierzchnia się widocznie wygładza, a potem zaczynają powoli i równomiernie rosnąć. Czasem pękają, jeśli temperatura piekarnika jest za wysoka.

Okazuje się, że wcale nie są takie koszmarnie trudne do zrobienia. Rzeczywiście, piekarnik, który dobrze grzeje bardzo pomaga w całym procesie.  Po prostu, zdejmuje z nas odpowiedzialność za cały proces równomiernego grzania - wstawiasz blachę do piekarnika, zamykasz drzwiczki, a cała magia dzieje się za szybką. Poza tym, bardzo pomocny okazuje się mikser, rękaw cukierniczy lub woreczek strunowy, dzięki którym białko z cukrem można z łatwością wymieszać i wycisnąć na blachę. Najważniejszym elementem wyposażenia jest jednak cierpliwość - zbyt szybko dodawany cukier, zbyt wysokie obroty miksera, zbyt wysoka temperatura piekarnika mogą zrujnować wszelkie starania. Bezików nie można zrobić na skróty.

Beziki można przechowywać w woreczku strunowym. Są wspaniałym dodatkiem do deserów, np. tarty cytrynowej, deseru orzechowego, lodów, pucharków z owocami i bitą śmietaną


Czas przygotowania:20 minut
Czas pieczenia: 45-50 minut

Składniki:
4 białka (z jajek wielkości L)
230 g cukru pudru
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
2 łyżeczki cointreau (opcjonalnie)

1. Białka wyciągamy z lodówki i doprowadzamy do temperatury pokojowej.

2. W miseczce mieszamy cukier puder i mąkę ziemniaczaną.

3. Mikserem na wysokich obrotach zaczynamy ubijać białka. Do mocno ubitych białek (na sztywno) dodajemy po jednej łyżeczce cukru i nie przerywamy ubijania. Kolejną łyżeczkę cukru dodajemy, kiedy poprzednia się rozpuści. Dzięki temu piana będzie stabilna. Cukier dosypujemy co ok. 30-40 sekund. 

4. Kiedy masa jest całkowicie ubita, wolną strużką (nie przerywając mieszania) dolewamy likier pomarańczowy.

5. Rękaw cukierniczy napełniamy ubitą pianą i wyciskamy rozetki na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia. My użyliśmy końcówki M1 Wiltona. 

6. Blaszkę z bezikami wstawiamy do pieca nagrzanego do 140 stopni Celsjusza (włączamy termoobieg) i suszymy je od ok. 45 minut. Jeśli lubicie bezy chrupiące z zewnątrz, a ciągnące w środku po 40 minutach suszenia wyjmijcie jedną bezę i spróbujcie czy ma taką strukturę, jakiej oczekujecie. Im dłużej trzymacie bezy w piecu, tym bardziej kruche się stają. 
Jeśli lubicie beziki suche, czas pieczenia trzeba wydłużyć. 


Jak wycisnąć bezy, jeśli nie mamy rękawa cukierniczego?

Pianę nakładamy do woreczka strunowego lub woreczka plastikowego. Odcinamy róg i wyciskamy beziki - nie będą rozetkami, ale ślicznymi kuleczkami.

Jak sprawdzić czy piana na bezy jest idealna?

Piana jest sztywna i błyszcząca, a roztarta między palcami pozostaje jednolita (nie czuć cukru pod palcami).
Jeśli na dnie miski zacznie się pojawiać woda, piana zacznie się rozdzielać to znak, że przebiliśmy białka. Trzeba je, niestety, wyrzucić i zacząć wszystko od początku. Z rzadkiej, niejednolitej piany nie wyjdą dobre beziki. 


sobota, 7 listopada 2015

Pączki ziemniaczane

Połączenie pączków i ziemniaków może brzmieć nieco dziwnie. Kiedy jednak przejrzymy stare książki kucharskie, okazuje się, że dodawanie ziemniaków do drożdżówek i chlebów było powszechne. Oczywiście, ugotowanych ziemniaków. Dzięki nim wypieki dłużej zachowują świeżość i są bardziej wilgotne. 

Przepis na pączki ziemniaczane znalazła Joanna Jakubiuk, która jest wielką miłośniczką podlaskich kartofli. Asia potrafi wyczarować z nich cuda, zna ich odmiany, doskonale wie który typ kulinarny ziemniaka najlepiej sprawdzi się w konkretnym daniu. Dzięki niej odkryłam jak w można zrobić przepyszne kartacze używając odpowiednich ziemniaków. 

Wracając do pączków - przepis pochodzi z książki "Niezapomniana kuchnia Warmii i Mazur", której autorką jest Małgorzata Jankowska Buttitta. Pączuszki są bardzo proste w przygotowaniu, świetnie wyglądają na talerzu i uzależniają - zupełnie jak racuchy (tutaj jest przepis, jeśli ktoś miałby ochotę). Bardzo polecamy je na jesienne wieczory.


Czas przygotowania: 1 godzina
Czas oczekiwania: 30 minut

Liczba porcji: 4

500 g ugotowanych przetartych ziemniaków (typ B lub C)
500 g mąki pszennej 
1 szklanka mleka
4 jajka
40 g drożdży
1 łyżka cukru
2 szklanki oleju do smażenia
1 szklanka cukru pudru
1 łyżka cynamonu

1. Ziemniaki w mundurkach ugotować, obrać i jeszcze ciepłe przepuścić przez praskę.

2. W szklance wymieszać drożdże z cukrem, aż powstanie płyn. Dodać mleko i wymieszać.

3. W mące zrobić dołek, wlać ciepłe mleko z drożdżami. Dobrze wymieszać. Zaczyn odstawić w ciepłe miejsce na 30 minut do wyrośnięcia.

4. Do wyrośniętego zaczynu dodać jajka i przeciśnięte przez praskę ziemniaki. Dobrze wyrobić ciasto (powinno być dość luźne), odstawić w ciepłe miejsce na kwadrans. Ciasto powinno delikatnie podrosnąć.

5.  Do głębokiej patelni wlać olej i rozgrzać go.

6. Przygotowujemy 1 szklankę z gorącą wodą (dzięki gorącej wodzie, masa będzie łatwo odchodziła od łyżki). Łyżkę do zupy wkładamy do gorącej wody, a następnie nabieramy nią ciasto drożdżowe. Formujemy małe kuleczki i smażymy w głębokim tłuszczu do zezłocenia. Powtarzamy do wyczerpania masy.

7. Kuleczki wyjmujemy z tłuszczu na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym.

8. W misce mieszamy cukier puder z cynamonem. Wkładamy kuleczki, mieszamy je w miseczce tak, by wszystkie były obtoczone w cukrze.

zdjęcie z naszego profilu na Instagramie

czwartek, 5 listopada 2015

A Ty co wiesz o ziemniakach? Typy kulinarne ziemniaków

Potrafimy jednym tchem wymienić odmiany jabłek - i gloster, i lobo, i szara reneta, i ligol, i delikates, i wiele innych przewinęły się przez nasze stragany i sklepy. Podobnie potrafimy powiedzieć jakie są nasze ulubione pomidory (malinowe, a może bawole serca?), ulubione gruszki i śliwki. A ziemniaki? Na większości targów i bazarów w Polsce ziemniaki dzielą się na irgę i irysa. Koniec. To nic, że obierając ową "irgę" okazuje się, że niektóre egzemplarze są bardziej żółte, a inne białe; jedne rozpadają się po 15 minutach, a inne stawiają opór przez pół godziny.  


W Polsce uprawia się ponad 100 odmian ziemniaków. Te sto odmian trafia na bazar do skrzynek z napisami "irga" lub "irys". Mogą też trafić do worków w supermarkecie, na których oprócz praktycznych informacji "do smażenia", "do pieczenia", " do gotowania", widnieją zwykle jeszcze literki A, B, C. Ale co one właściwie oznaczają?



TYPY ZIEMNIAKÓW

Rozróżniamy trzy podstawowe typy kulinarne ziemniaków - typ A, B i C.

Typ A to ziemniaki sałatkowe. Mają niską zawartość skrobi, więc nie rozpadają się i nie są mączyste. Mimo długiego gotowania czy pieczenia, zachowują swój kształt i pozostają jędrne.
Po ugotowaniu można je pokroić w dowolne kształty - paski, plastry, kostkę. Dlatego świetnie sprawdzają się jako składnik sałatek ziemniaczanych, zapiekanek, zup. Można je piec i nadziewać, można je gotować w mundurkach, można je smażyć (np. w tortilli).

Najpopularniejsze odmiany ziemniaków typu A to Accent, Anuschka, Albina, Belana, Bellinda, Cykada, Frezja, Regina. 



TYP B to ziemniaki uniwersalne, tzw. "ogólnoużytkowe". Po ugotowaniu, rozpadają się pod naciskiem widelca. Zawierają nieco więcej skrobi niż ziemniaki typu A, ale świetnie nadają się do zup, jako ziemniaki z wody. Z tego typu ziemniaków można również robić frytki. 

Popularne odmiany typu B: Bellarosa (piękna czerwona skórka), Catania, Jelly, Vineta, Georgina.

Ciekawostka: najlepsza polska wódka Młody Ziemniak produkowana jest z ziemniaków odmiany Vineta, czyli z ziemniaków uniwersalnych. 


TYP C to ziemniaki mączyste, o wysokiej zawartości skrobi. Idealne do kopytek, klusek śląskich, kartaczy, ruskich pierogów, puree, knedli, do zagęszczania zup i sosów. 

Najpopularniejsze odmiany to Augusta, Anielka, Arkadia, Aster, Barycz, Bryza, Ibis, Karlena, Koral, Kos, Lena, Omega, Mila, Salto.


Jak wybierać ziemniaki? 

Oczywiście, trudno jest nauczyć się rozpoznawać wszystkie odmiany ziemniaków. Szczególnie trudno wygrzebywać je ze skrzynek sprzedawców. Warto jednak pytać. Na przykład na Hali Mirowskiej w Warszawie są sprzedawcy, którzy oferują ziemniaki innych odmian niż irga czy irys. Potrafią oznaczyć ich typ kulinarny, a to z pewnością pomaga przygotować danie takie jakie zamierzamy. 
Jeśli kupujemy ziemniaki w hipermarkecie, warto zwrócić uwagę na oznaczenia widniejące na workach. Z doświadczenia wiemy, że trudno jest dokonać wyboru (bo w worku są 2 kg, a chcemy zrobić i zupę, i placki, i kopytka). W takich sytuacjach najbezpieczniej kupować ziemniaki typu B. Jeśli jednak chcemy robić kluski, bez wątpienia nie powinniśmy iść na kompromis i szukać jednak ziemniaków typu C.


Gdzie kupować ziemniaki z jasno oznaczonymi typami kulinarnymi?

Na pewno takie ziemniaki ma w swojej ofercie Tesco, Auchan i Piotr i Paweł. 

Za solidną dawkę wiedzy o ziemniakach dziękujemy panu Krzysztofowi Korolewiczowi, dyrektorowi spółki Europlant. 

Fotografie: Joanna Matyjek -  www.odczarujgary.pl