piątek, 31 sierpnia 2018

Ziemniaki w soli i matias, czyli najlepszy lunch do pracy

Lunch do pracy nie musi być kanapką i zwykłą sałatką. Lunch do pracy powinien mówić "to jest twój czas na odpoczynek. Należy Ci się."



Przyznamy szczerze - lunch w pracy zawsze wydawał nam się jakimś mitem. Czy można porządnym posiłkiem nazwać jedzenie czegoś pośpiesznie przy biurku czy stoliku w trakcie przemieszczania się z jednego miejsca w drugie? O tym jak przyjemny może być lunch w pracy przekonaliśmy się w Danii. Punktualnie o 12:00 wszyscy pracownicy naukowi wydziału spotykają się w stołówce, żeby wspólnie zjeść i porozmawiać. Większość z nich ma pudełka przyniesione z domu. W nich jest zawsze mnóstwo warzyw, jakiś owoc, słynne kanapki z wieloma składnikami lub sałatki. W takich okolicznościach nie wypada po prostu na szybko czegoś w siebie wrzucić. W takich okolicznościach posiłek staje się prawdziwym rytuałem - momentem w którym nie tylko zaspakajasz swój głód, ale tworzysz jakąś wspólnotę. Trochę jak w domu kiedy wszyscy zasiadają do stołu i nareszcie mają czas porozmawiać (i się pokłócić, i powspierać, i pocieszyć). 

Dlatego też zawartość pudełka nie może być przypadkowa. W szkole naszych dzieci od pierwszego dnia proszono, by włożyć nieco wysiłku w przygotowywanie lunchu dla uczniów. Żeby to było coś urozmaiconego, zdrowego, pożywnego. Nasze dzieci uwielbiają śledzie, więc ziemniaki w soli z matjasem i jajkiem to dla nich prawdziwy rarytas. My ten przepis przygotowaliśmy z myślą o naszych nieco starszych pracujących Czytelnikach. Podajemy Wam recepturę na "szybkie i ekonomiczne ziemniaki". Dlaczego? Dlatego, że gotujemy je w mocno osolonej wodzie tylko przez 10 minut, a kolejny kwadrans ziemniaki sobie już tylko dochodzą w tym wrzątku. Idealnie by do tego pasowały ziemniaki z ogniska - takie jakie kiedyś przygotował szef Marek Flisiński w restauracji Water&Wine. Niestety, przygotowywanie ogniska nie jest w naszym zasięgu. Na szczęście, pozostaje sól i porządne matiasy - o tym jak wybrać te najlepsze przeczytajcie koniecznie tutaj! 

Przepis powstał we współpracy z restauracją Water&Wine. Jeśli szukacie miejsca na niezwykłą kolację to koniecznie musicie tam pojechać. Na naszym blogu znajdziecie kilka relacji z kolacji przygotowanych przez szefa Marka Flisińskiego, Kamila Raczyńskiego i ich zespół. Czytając je przekonacie się, że Water&Wine to coś więcej niż miejsce z dobrym jedzeniem. 


Czas przygotowania: 30 minut

Składniki na 2 porcje:
300 g drobnych ziemniaków
2 łyżki soli
250 g matiasa
1/2 czerwonej cebuli
2 jajka na twardo
3 łyżki śmietany 12%
świeży szczypior
pieprz


1. Do garnka wkładamy ziemniaki w skórce (porządnie umyte), wsypujemy sól. Zalewamy wodą tak, by przykryła ziemniaki. Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy 10 minut. Przykrywamy i zostawiamy pod przykryciem na kwadrans. 

2. Jajka gotujemy na twardo. Obieramy. Kroimy. 

3. Matiasy kroimy w kostkę. Cebulę siekamy.

4. Ziemniaki ocedzamy, stawiamy na ogień i raz po raz je podrzucając odparowujemy wodę. Ziemniaki będą miały pomarszczoną skórkę. 

5. Gotowe ziemniaki studzimy. Delikatnie je kroimy na mniejsze kawałki. Dodajemy matiasy, jajka, śmietanę, posiekany szczypior. Doprawiamy do smaku pieprzem. 

czwartek, 30 sierpnia 2018

Smørkage - duńskie ciasto maślane

Czy jest coś lepszego niż ciasto drożdżowe? Ciasto drożdżowe z migdałami i nieprzyzwoitą ilością masła. 


Jeśli jest w Danii jakiś produkt, który wydaje się wszechobecny to jest to masło. Mam poczucie, że Duńczycy są zakochani w swoim solonym maśle. Trochę im się nie dziwię - 250 g kostka Lurpaka musi mieszkaćw naszej lodówce zawsze. Czasem jest ona wystarczającym powodem, żeby sobie zrobić małą kanapeczkę. Nie wiem w czym tkwi sekret tego masła, ale ono po prostu zawsze wydaje się cudownie świeże. Ten niewielki dodatek soli sprawia, że masło jest nie tylko neutralnym klejem pozwalajacym szynce i serowi zostać w miejscu, ale ono jest tutaj głównym bohaterem kanapki. Nic dziwnego, że masło stało się też głównym składnikiem popularnego tutaj ciasta. Duńskiego ciasta maślanego. W wolnym tłumaczeniu - jest to ciasto półfrancuskie przełożone masą marcepanową z odrobiną waniliowego crème pâtissière (o którym z przekąsem lubimy mówić "budyń"). Jeśli jest jakieś bardziej kaloryczne ciasto to możecie dać nam znać. To jest niesamowicie maślane i słodkie. Już w trakcie pieczenia część masła próbuje uciec z formy. Na szczęście, po ostudzeniu zostaje w cieście i masie. Sprawia, że wszystko jest takie ... sycące.

Myślę, że to ciasto maślane to jest właśnie duńska odpowiedź na jesienną słotę. Kiedy na dworze wieje i leje, Ty siedzisz w wygodnym fotelu, masz wokół siebie miliony świeczek, kubek mleka (albo kawy przelewowej) i kawałek absolutnie nieprzyzwoicie bogatego ciasta. Takiego ciasta, które sprawia że od razu czujesz się lepiej.

Marcepan w Danii to wszędobylski składnik. Jest w batonikach, malutkich słodyczach i większych wypiekach. Najlepszy marcepan produkowany jest w Odense, czyli naszej nowej małej ojczyźnie. Do tej pory raczej nie zwracałam na to uwagi, ale ten tutejszy marcepan zawiera ponad 60% migdałów. Dla porównania, popularne marcepanowe batoniki z dyskontu to tylko 40% migdałów. Różnica w smaku jest naprawdę zauważalna. Jeśli kochacie masło i migdały to jest to przepis dla Was.

Uwaga! Podczas pieczenia crème pâtissière ma dość luźną strukturę. Po upieczeniu w miejscu zetknięcia ciasta drożdżowego z kremem powstaje taka cienka warstwa... budyniu. Przypomina to trochę surowe ciasto, ale nie jest to surowe ciasto tylko ten krem. Jeśli boicie się takich "niespodzianek" to pomińcie dodawanie tego kremu. Będzie szybciej i prościej. Myślę też, że w smaku nie zmieni się zbyt wiele.


Czas przygotowania: 45 minut
Czas oczekiwania: 1 godzina 15 minut
Czas pieczenia: 40 minut

Składniki:

ciasto:
25 g drożdży świeżych
4 łyżki cukru
150 ml mleka ciepłego
450 g mąki 
1/2 łyżeczki kardamonu
szczypta soli
1 jajko
150 g masła pokrojonego w kostkę

crème pâtissière:
150 ml mleka
1 laska wanilii (lub 1 łyżeczka cukru waniliowego)
1 żółtko
3 łyżeczki mąki ziemniaczanej
2 łyżki cukru

masa marcepanowa:
100 g miękkiego masła
100 g marcepanu
50 g cukru białego
50 g cukru brązowego


1. Drożdże kruszymy do miski. Dodajemy cukier, ciepłe mleko. Mieszamy i zostawiamy na 5 minut.

2. Do drożdży dodajemy mąkę, kardamon, szczyptę soli i jajko. Wyrabiamy ciasto przez 2 minuty. Potem dodajemy masło i wyrabiamy tylko do połączenia składników. Uwaga! W cieście mają być grudki masła.

3. Ciasto przykrywamy czystą ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na 40 minut. W tym czasie przygotowujemy crème pâtissière i masę marcepanową.

4. Jak zrobić krem? W rondlu zagotowujemy mleko z wanilią. W tym czasie do miski wbijamy żółtko, dodajemy cukier, mąkę ziemniaczaną i dokładnie mieszamy. Kiedy zagotuje się mleko wolnym strumieniem wlewamy mleko do miseczki z jajkiem i mąką CIĄGLE MIESZAJĄC. Wszystko przelewamy do rondelka i ciągle mieszając zagotowujemy. Zdejmujemy z ognia.

5. Jak zrobić masę marcepanową? Marcepan ścieramy na tarce. Dodajemy masło i dwa rodzaje cukru. Mieszamy ręką (tak jest najlepiej, ponieważ ciepłe dłonie rozpuszczą masło i pozwolą składnikom się połączyć).

6. Tortownicę o średnicy ok. 25 cm wykładamy papierem do pieczenia. To ważne!

7. Wyrośnięte ciasto drożdżowe dzielimy na 3 części. Jedną z nich wykładamy dno tortownicy o średnicy ok. 25 cm. Smarujemy 1/3 masy marcepanowej i kremem budyniowym. Pozostałe ciasto wałkujemy na prostokąt o wymiarach 30 cm x 10 cm. Smarujemy go pozostałą masą marcepanową, zwijamy w wałek. Wałek kroimy na 8 kawałków.

8. Na środku totownicy układamy największy "ślimak marcepanowy". Resztę ślimaków układamy wokół środka. Wszystko przykrywamy ściereczką i zostawiamy do napuszenia na 20 minut.

9. Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni Celsjsza. Wyrośnięte ciasto wstawiamy do pieca i pieczemy 25 minut. Po tym czasie przykrywamy je od góry folią alumioniową i pieczemy kolejne 20 minut.

10. Upieczone ciasto wyciągamy z piekarnika i studzimy w blaszce. Tortownicę rozpinamy dopiero, kiedy ciasto będzie letnie. W przeciwnym razie wszystko się rozpadnie.




środa, 29 sierpnia 2018

Szafranowe bułki orkiszowe z migdałami i czekoladą

Zbliża się szkoła. Oznacza to jedno - znowu trzeba będzie przygotowywać pojemniczki, słoiczki i śniadaniówki. Mamy dla Was niesłodki pomysł na szlachetną bułeczkę maślaną. 


Drożdżówka to przez pewien czas był temat zupełnie polityczny. Dla nas ciasto drożdżowe od zawsze miało jakąś szczególną wartość. To pewnie przez ten cały proces, który jest potrzeby żeby z kilku prostych składników wyszło coś, co chrupie na zewnątrz a jest lekkie w środku. Drożdżówka to też niekoniecznie słodka bułka z dżemem, twarożkiem czy makiem. Może być przecież szafranową maślaną bułką z mielonymi migdałami i kilkoma kawałeczkami porządnej gorzkiej czekolady.

Zainspirowani restauracją Water&Wine w której część wypieków powstaje z mąk bezglutenowych próbowaliśmy piec różne bezglutenowe bułeczki z czekoladą. Próbowaliśmy na przykład mąki gryczanej. Jednak zdania na ich temat były bardzo podzielone - dzieciaki zupełnie się do nich nie przekonały. Nam, dorosłym, smakowały bardzo. Były takim mariażem blinów z porządną czekoladą. Chcąc jednak nieco uszlachetnić bułeczki i odjąć trochę mąki glutenowej dodaliśmy do nich szafran i mielone migdały. Dzięki temu są naturalnie słodsze (migdały są cudownie słodziutkie), bardziej sycące i piękniejsze. Szafran to jednak coś niesamowitego - kilka niteczek sprawia, że ciasto nabiera pięknej żółtej barwy. Kilka niteczek za dużo, a ciasto robi się nieapetycznie suche. Dlatego szczypta szafranu to naprawdę mała szczypta. Słoneczne bułeczki idealnie pasują do śniadaniówki. Nasze dzieciaki uwielbiają je ze świeżym masłem. 


Czas przygotowania: 15 minut
Czas oczekiwania: 90 minut
Czas pieczenia: 15-18 minut

Składniki:

25 g drożdży świeżych 
6 łyżek cukru 
250 ml mleka
szczypta szafranu
300 g mąki orkiszowej białej
200 g mąki migdałowej
50 g rozpuszczonego masła
szczypta soli
50 g gorzkiej czekolady
1 jajko

1. W rondelku zagotowujemy mleko z szafranem. Studzimy do około 36 stopni Celsjusza (po włożeniu palca do mleka nie powinno parzyć!)

2. Drożdże kruszymy do miski. Dodajemy cukier i mleko. Mieszamy i czekamy, aż drożdże "ruszą" - około 5 minut. W tym czasie kroimy czekoladę na drobne kawałki.

3. Do drożdży, mleka i cukru dodajemy mąkę orkiszową, mąkę migdałową, rozpuszczone masło i sól.

4. Wyrabiamy ciasto, aż będzie odstawać od ręki - około 5 minut. Pod koniec dodajemy czekoladę i szybko zagniatamy.

5. Ciasto przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na godzinę.

6. Gotowe ciasto dzielimy na 10 części. Z każdej z nich formujemy kuleczkę. Kulki układamy na blaszce, przykrywamy ściereczką i zostawiamy do napuszenia na 30 minut.

7. Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni Celsjusza. Jajko rozkłócamy. Smarujemy nim wierzch bułeczek.

8. Bułeczki pieczemy do zezłocenia - 15-18 minut.

poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Brunsviger, czyli fiońskie ciasto urodzinowe

Ciasto drożdżowe z duża ilością karmelu jest po prostu cudowne i kuszące. Nic dziwnego, że Duńczycy serwują się w urodzinowe poranki.


Fionia uważa, że to wlasnie tu narodził się brunsviger i tylko tutejsze receptury są prawdziwe. Jutlandia też je wypieka. Ale oni podobno nie wymyślili dekorowania ciasta. O co w zasadzie chodzi i czym jest to ciasto, że walczą o nie Jutlandia i Fionia?

Drożdżowy placek oblany roztopionym masłem i brązowym cukrem to coś cudownego. Brązowy cukier to jednak nie jest cukier trzcinowy tylko biały cukier z dodatkiem melasy (w Polsce coś takiego robi cukier królewski). Żeby tej cukrowej pyszności w placku było więcej, przed dolaniem resztki masła w cieście robi się głębokie dziury. Upieczony placek dekoruje się posypką kolorową, posypką lukrecjową i obowiązkowymi duńskimi flagami. Dodatkowo, umieszcza się na nim rysunek jubilata (w wersji de luxe ludek zrobiony jest z białej czekolady). Jak czytaliście Dzieci z Bullerbyn to na prwno znacie ten rytuał. Obdarowywana lub obdarowywany budzą się rano, ale udają że śpią. Czekają aż przyjdą członkowie rodziny z ciepłym drożdżowym ciastem i prezentem. Potem wszyscy wspólnie jedzą śniadanie. Popołudniu serwowany jest klasyczny tort.

Nawet jeśli nie macie urodzin to brunsviger to pyszny drożdżowy placek do kawy, ktory można robić sobie bez okazji. Chociaż prawdę mówiąc na świecie codziennie tyle osób obchodzi urodziny ...


Czas przygotowania: 10 minut
Czas oczekiwania: 50 minut 
Czas pieczenia: 20 minut

Składniki:
50 g drożdży
1 szklanka ciepłego mleka
3 łyżki cukru
2 jajka
3 1/2 szklanki mąki pszennej 
80 g rozpuszczonego solonego masła (lub masła nieoslonego i 1/4 łyżeczki soli)
1 łyżeczka cynamonu lub kardamonu

Polewa:
200 g masła 
3/4 szklanki brązowego cukru
szczypta soli

1. Drożdże mieszamy z mlekiem i cukrem. Czekamy 5 minut, aż ruszą.

2. Dodajemy pozostałe składniki i wyrabiamy ciasto, aż będzie jednolite.

3. Ciasto przykrywamy ściereczką i pozostawiamy do wyrośnięcia na 30 minut.

4. Po tym czasie wyrośnięte ciasto przekładamy do formy (my użyliśmy prostokątnej blaszki 30 cm x 40 cm) i pozwalamy mu napuszyć się kolejne 20 minut. W tym czasie przygotujemy polewę.

5. W rondlu rozpuszczamy masło, dodajemy cukier i sól. Mieszamy tylko do rozpuszczenia cukru.

6. Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni.

7.Gotowe ciasto oblewamy 3/4 zawartości rondelka. Robimy palcami głębokie dziury (nie przebijamy ciasta na wylot!). Wlewamy pozostałe masło z cukrem.

8. Wstawiamy do piekarnika i pieczemy 20 minut.

wtorek, 21 sierpnia 2018

Jak smakuje Dania?

Na hasło "wyjeżdżamy na rok do Danii" niektórzy reagowali entuzjastycznym "zazdroszczę!", a inni pukali się w głowę zastawiając się jaki czort podkusił nas do tak ogromnej zmiany. Spakowaliśmy jednak nasze życie w kartony, część z nich wpakowaliśmy do auta i ruszyliśmy w podróż.



W Danii jesteśmy od trzech tygodni. To bardzo mało, żeby poczuć się chociaż odrobinkę jak u siebie. Są jednak rzeczy, które zauważamy i którymi chcielibyśmy się z Wami podzielić "na gorąco". Niektórych z naszych obserwacji nie moglibyśmy dokonać, gdyby niezbyt fortunne obroty spraw. Na potrzeby napisania tego tekstu nie stwarzaliśmy sytuacji niebezpiecznych dla zdrowia celowo. Po prostu, kiedy jesteś gdzieś z dziećmi musisz brać pod uwagę różne scenariusze.

1. Jaki dobry chleb

Podróżując lubimy sobie poutyskiwać na jakość pieczywa w różnych krajach. Zwykle nie szukamy jakoś specjalnych miejsc. Tutaj nie musisz niczego szukać - wystarczy wejść do piekarni. Rozkochaliśmy się w ciężkim żytnim pełnoziarnistym chlebie, który ma w sobie młotkowane ziarna żyta. Jedna kromka naprawdę syci głód. Nie jest tylko dobrym podkładem do tego, co ma być na górze. Ona jest pyszna sama w sobie. Z solonym masłem jest rewelacyjna!

2. Przepraszam, gdzie znajdę niesolone masło?

Pamiętam jak wygraliśmy konkurs na Kulinarnego Bloga Roku, który organizowała duńska firma Arla. Kiedy te kilka lat temu zobaczyliśmy w polskim sklepie solone masło Lurpak od razu zakupiliśmy kostkę. To było takie małe objawienie - masło, które od razu jest delikatnie słone. Uwielbiamy solone masło! Zawsze w lodówce mieliśmy kostkę "na wszelki wypadek". Przecież na co dzień kupowaliśmy masło zwykłe, bo pasuje i do kanapki i do wypieków. Tutaj w markecie obok naszego domu nie było niesolonego masła przez kilka dni.

Solone masło jest po prostu domyślną formą masła. Chcąc upiec tradycyjne duńskie ciasto drożdżowe zawahałam się czy użyć tego solonego masła. Jeden telefon do duńskiej znajomej rozwiał moje wąptliowości - "użyj tego masła tylko już nie dodawaj soli do ciasta. Dzięki temu wyrośnie i będzie miało lepszą strukturę". Także niesolone tu luksus.

3. Nutella? My jemy kanapki z czekoladą

Cieniutkie płatki czekolady gorzkiej lub mlecznej leżą na półce obok dżemów, nutelli i masła orzechowego. Jeśli myślicie, że taka czekolada lubi się z białą bułką to znak, że kochacie nutellę. Tutaj taką czekoladę je się na kwaskowatym żytnim chlebie. To niesamowite doświadczenie dla podniebienia - nuty mocno kakaowe mocno "wyłażą" w połączeniu z intensywnym smakiem chleba. Raj!

4. Kanapki jemy sztućcami

Pierwszy brunch w duńskim domu był dla nas delikatnym szokiem. Otóż obok talerzy pojawiły się sztućce. Niby to normalne, ale na stole stały kanapki. Zupełnie nie rozumiejąc o co chodzi zaczęłam jeść rękami ku wielkiej uciesze naszych znajomych. Bardzo szybko uświadomili mi, że dania lunchowe je się sztućcami. Kanapka to właśnie danie samo w sobie. Widelec i nóż są zatem niezbędne.

5. Mleko 3,5 lub 1,5

Pierwsza wizyta w sklepie spożywczym uświadomiła mi dwie rzeczy. Arla jest niekwestionowaną królową nabiału. Lodówki uginają się od ich mleka, serów, jogurtów i produktów, których nie ma w Polsce. Samo mleko to nie 3,2% i 2% tylko 3,5% (sod) i 1,5% (let). Nasze tłuste serduszka oczywiście wolą to pełne.


6. Bardzo lubimy nabiał

Zawsze myślałam, że to Polacy są mistrzami w produkcji produktów mlecznych. Mamy świetne sery (nawet tutaj można kupić polski Bursztyn i Rubin), dobre mleko i eksportujemy ogromne ilości mleka w proszku. Dopiero w Danii zobaczyłam jak mało przykładamy wagi do produktów nabiałowych z półki jogurtów i napój. Naprawdę nigdzie nie widziałam takiego wyboru tak różnorodnych produktów - maślanki, kefiry, skyr do jedzenia i picia, ymer (coś w stylu kefiro-zsiadłego mleka), A-38 (sama nazwa mnie rozwala), koldskol (czyli lokalny chłodnik na bazie zsiadłego mleka, maślanki, żółtek i cukru). Wszystko pakowane w litrowe kartony. Są też mniejsze opakowania, ale nie robią takiego wrażenia.


7. I lego

Lego pochodzi oczywiście z Danii. Mogłoby się wydawać, że nie ma niczego dziwnego, że jest wszędzie. Ale ono naprawdę jest wszędzie - w domach, w urzędach, w szkole, w szpitalu i w poczekalni w przychodni, w kawiarni, w kąciku dla dzieci w piekarni i w fokarium. Trochę jak u nas papier i połamane kredki.

8. Lukrecja is the king

Jakiś czas temu na łamach Kultury Liberalnej spieraliśmy się z Adamem o lukrecję. Ja nie jestem wielką fanką, Adam lubi. Kiedy na potrzeby tego tekstu poszłam wczoraj do sklepu, żeby przekonać się ile tej lukrecji jest to poczułam się nieco onieśmielona. Prawie każda paczka żelków ma w sobie te z czarną tasiemką. Samej lukrecji jest rodzajów mnóstwo - solona, mocna, delikatnie lukrecjowa, czarna jak węgiel i taka ciut delikatniejsza w kolorze. Jest lukrecja w czekoladzie i czekolada z kawałkami lukrecji i orzeszkami. Są lukrecjowe gumy i cukierki na odświeżenie oddechu. Mam postanowienie, żeby lukrecję zacząć tolerować. Nie wiem czy uda nam się jakoś szczególnie polubić (bo by powiedziały na to fistaszki?). Na pewno dam jej szansę.

8. Lunch to rzecz kluczowa, a kolacja o 18:00 to rzecz święta

Frokost, czyli lunch, możnaby nieco zignorować. Skoro wszystkie restauracje i kawiarnie przygotowują z tej okazji zimne menu - sałatki, kanapki, tortille to nie może być to jakiś kluczowy posiłek. To prawda, nie jest posiłkiem najważniejszym. Jest jednak bardzo ważny społecznie. Lunchu raczej się nie je samemu przy biurku. Na uniwersytecie, w szkole, w szpitalu wszyscy siadają wspólnie przy stole, wyciągają pudełka z kanapkami lub sałatkami, biorą sztućce i wspólnie jedzą. W szpitalu lunch nakładasz sobie sam (jeśli jesteś w stanie). Na korytarzu stoi wózek z makaronem, nuggetsami, warzywami, pieczywem, jajkami, wędlinami, czekoladą w plasterkach, mlekiem, napojami. Bierzesz talerz i jesz to na co masz akurat ochotę. Nasze dziecko było zachwycone.

Wszystkie konflikty w Danii muszą zostać rozwiązane do godziny 18:00. Wtedy bowiem zaczyna się kolacja - ciepły posiłek jedzony wspólnie przy stole. Duńczycy lubią wieprzowinę, ziemniaki (ze skórką). Dzięki Clausowi Meyerowi (który jest autorem wielu książek, m.in. wydanej na polskim rynku Kuchni Skandynawii) duńska kuchnia przeszła rewolucję. Powrócono do jedzenia zapomnianych warzyw, posiłki są ciekawsze i lżejsze. W Danii Meyer wydał niesamowitą książkę "Almanac" w której zawarł przepisy na lunche i kolacje na każdy dzień tygodnia. Zgodnie z dostępnością składników, oczywiście. Niesamowite było dla mnie to, że kiedy po raz pierwszy otworzyłam tę książkę zobaczyłam tydzień 37. Pomyślałam "ok, 37 tydzień w roku". Dopiero kiedy dzieci rozpoczęły szkołę zrozumiałam, że Duńczycy w ten sposób komunikują upływ czasu. Dla przykładu - o wycieczce szkolnej powiedzieli nam "w czwartek w 35 tygodniu".

Jeśli macie jakieś własne obserwacje to koniecznie dajcie nam znać.