sobota, 31 grudnia 2016

Podlaski kulebiak z kapustą i grzybami

Podlasie to niezwykłe miejsce - tutaj przenikają się różne kultury, których historię widać w lokalnej kuchni. Daniem, który łączy kulturę polską, pruską i białoruską jest właśnie kulebiak.

Kulebiak to wytrawny drożdżowy placek zwykle nadziany mięsem, rybami lub kapustą z grzybami. W naszym regionie kulebiak jest kojarzony głównie ze Świętami Bożego Narodzenia i wtedy serwuje się jego kapuścianą wersję. Świetnie smakuje z czerwonym barszczem i jest prostszą i szybszą alternatywą dla uszek z grzybami. Kulebiak hojnie nadziany kapustą i suszonymi grzybami miał symbolizować dostatek. 

Przygotowanie kulebiaka jest naprawdę proste. Wystarczy zagnieść drożdżowe ciasto i nieco poczekać, aż wyrośnie. Potem postępujemy tak jak z makowcem - nadzienie zawijamy w kształt ślimaka. Zamiast ślimaka, możemy nadzienie po prostu "zamknąć" w cieście. Dzięki temu będziemy mieli gwarancję, że ciasto dobrze się upiecze. 

Klasyczny kulebiak wygląda jak drożdżówka z formy. Nasze starsze dziecko postanowiło go jednak przyozdobić małym warkoczykiem i taka wersja wygląda bardziej świątecznie. Namawiamy Was do wypróbowania go w tej formie. 

Wpis powstał we współpracy z Cisowianka - Gotujmy zdrowo. 


Czas przygotowania: 30 minut
Czas oczekiwania: 60 minut

Składniki:

ciasto
15 g drożdży
100 ml mleka
1 łyżka cukru
50 g rozpuszczonego masła
250 g mąki
2 łyżki oleju

farsz
300 g kapusty kiszonej
40 g suszonych grzybów
1 cebula
3 łyżki oleju
sól
pieprz
1 łyżeczka kminku
1 jajko

wierzch
1 jajko
1 łyżka wody


1. Do miski wsypujemy drożdże, dodajemy cukier i ciepłe mleko. Mieszamy do rozpuszczenia cukru i odstawiamy na 5 minut.

2. Do drożdży dodajemy masło i mąkę. Ręcznie lub za pomocą miksera planetarnego zagniatamy ciasto - zajmie to około 10 minut. Kiedy ciasto będzie odchodziło od ręki, smarujemy je olejem. Zostawiamy w misce, przykrywamy czystą ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na 1 godzinę. W tym czasie przygotowujemy farsz.

3. Grzyby zalewamy wodą tak, żeby je przykryła. Gotujemy do miękkości. Studzimy, zostawiamy wodę z gotowania, a grzyby drobno siekamy. 

4. Cebulę drobno siekamy.  Na patelnię wlewamy olej i wrzucamy cebulę. Podsmażamy na wolnym ogniu do miękkości. Dodajemy kapustę, posiekane grzyby i wodę z gotowania grzybów. Przykrywamy pokrywką i smażymy na małym ogniu 10 minut. Odkrywamy, doprawiamy solą, pieprzem i kminkiem. Studzimy i dodajemy 1 jajko. 

5. Gotowe ciasto uderzamy pięścią, żeby uwolnić gazy. Z ciasta odrywały mały kawałek z którego zrobimy warkoczyk. Resztę ciasta rozwałkowujemy na prostokąt o grubości ok. 5 mm. Wykładamy farsz zostawiając ok. 2 cm wolnego brzegu. Zawijamy ciasto tak jak naleśnik - krańce ciasta zawijamy pod spód. 

6. Gotowego kulebiaka wkładamy do blaszki keksówki wyłożonej papierem do pieczenia.

7. W kubku mieszamy pozostałe jajko z wodą. Smarujemy nim wierzch kulebiaka. 

8. Z pozostałego ciasta robimy dwa wałeczki długości kulebiaka. Zawijamy je tworząc warkoczyk. Układamy go na kulebiaku. Smarujemy jajkiem z wodą. 

9. Gotowy kulebiak wkładamy do piekarnika nagrzanego do 170 stopni Celsjusza i pieczemy 40 minut. 


piątek, 30 grudnia 2016

Pesto z jarmużu i ricotty wg. Clausa Meyera

Są takie książki z którymi nie mogę się rozstać - wertuję, podczytuję, oglądam, zaznaczam. Książki, które uczą, inspirują i smakują. 

Kuchnia skandynawska przez dłuższy czas kojarzyła mi się ze szwedzkimi klopsikami, śledziami i czekoladą marabou w charakterystycznym żółtym opakowaniu. Potem pojechaliśmy do Sztokholmu i zjedliśmy tonę lukrecji, kardamonowych drożdżówek, krewetek, najlepszego łososia, wypiliśmy hektolitry kawy. Na koniec zjedliśmy najlepszą kolację świata w dwugwiazdkowej restauracji Franzen (wtedy jeszcze Franzen i Lindeberg). Tam zrozumieliśmy, że skandynawscy szefowie kuchni są zakochani w świeżych lokalnych produktach, uwielbiają plądrować lasy, szanują pracę staromodnych rolników, skupiają się na wydobyciu smaku ze wszystkiego, co daje ziemia, woda i powietrze.



Kiedy zobaczyłam książkę "Wszystkie smaki Skandynawii" przypomniało mi się to wszystko, czego doświadczyliśmy w Sztokholmie. Książka podzielona jest na cztery rozdziały: wiosna, lato, jesień, zima. Każdy z nich rozpoczyna się od spisu sezonowych produktów. Mamy szczęście, że żyjemy w kraju w którym panuje podobny klimat - większość warzyw i owoców rośnie też u nas! Claus Meyer przedstawia nam przepisy na proste dania, które zachwycają składnikami. Sugeruje też z czym można je łączyć. Przykład? Pęczak z brukselką i pomarańczami, który sam w sobie jest świetnym wegetariańskim daniem, dobrze smakuje z pieczonymi policzkami wieprzowymi (przepis na nie znajduje się kilka stron dalej). Autor w wielu miejscach opowiada też o składnikach, ich pochodzeniu, znaczeniu dla kultury, porach serwowania dań. Zachwyciły mnie przepisy na klasyczne duńskie placuszki æbleskive, które przygotowuje się w specjalnej patelni z małymi dołeczkami, pierwszy raz przeczytałam w jaki sposób otrzymać ikrę. Z książki dowiedziałam się też, że w latach 30. XX wieku schab nie był jakimś szczególnie pożądanym kawałkiem mięsa dlatego przepisy na schab faszerowany nosiły nazwę "fałszywego kurczęcia" i miały być tańszą niedzielną alternatywą dla tłustej upieczonej na złoto kury. Te wszystkie anegdoty sprawiają, że książka nie jest tylko spisem przepisów, ale jest też furtką do kultury krajów skandynawskich.


W książce raz po raz pojawiają się karty dedykowane konkrentnym składnikom. Czosnek niedźwiedzi, mniszek lekarski czy mirabelki to dobrze nam znane składniki. Autor pokazuje nam je w nowym świetle tym samym pozwalając na uwolnienie się ze skojarzenia: mięso, kompot. Na końcu książku Claus Meyer publikuje Manifest nowej kuchni nordyckiej w której najbardziej znani szefowie kuchni zobowiązują się do "dorównania standardom najwybitniejszych kuchni świata". W Manifeście czytamy, że najważniejsza jest czystość, prostota i etyka, lokalność składników, sezonowość (dania mają odzwierciedlać zmiany pór roku), szacunek dla innych kultur z którymi nordyckie składniki mogą współgrać. Szefowie kuchni chcą też współpracować ze wszystkimi, którzy produkują jedzenie -- rolnikami, rybakami, hodowcami, naukowcami, nauczycielami "dla dobra mieszkańców Skandynawii". 


"Wszystkie smaki Skandynawii" to prawie 300 stron przepisów i informacji na temat kuchni nordyckiej z których przedstawiamy Wam ten, który rzucił się nam w oczy jako pierwszy. Pesto z jarmużu i ricotty zwróciło naszą uwagę ze względu na prostotę i.. jarmuż. Nie podzielamy zachwytu jarmużem - Adam go lubi, ja wręcz przeciwnie. Jednak to pesto było naprawdę delikatnie, piękne i świeże. Nie smakowało kapustowatym jarmużem, ale raczej świeżą cytryną i gałką muszkatołową. Było dobre na świeżym pieczywie i w towarzystwie pieczonego mięsa. Zachwyciło mnie równie mocno co pęczak z brukselką. Dlatego z czystym sercem polecamy Wam tę książkę - te przepisy są nie tylko interesujące, ale też wychodzą w zwykłej kuchni. 


Wszystkie smaki Skandynawii
Claus Meyer
Buchmann 2016
cena: 69,99 PLN 



Czas przygotowania: 10 minut

Składniki:
250 g jarmużu bez łodyg
150 g sera ricotta
30 g tartego parmezanu
50 g całych migdałów bez skórki
skórka z 1/2 cytryny
4 łyżki oleju rzepakowego
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
pieprz

1. Zagotowujemy garnek wody i lekko ją solimy. 

2. Jarmuż myjemy i odrywały łodygi. 

3. Liście jarmużu wrzucamy do wrzątku i gotujemy 2 minuty. 

4. Natychmiast przekładamy je do miski z zimną wodą. Jarmuż powinien mieć żywy zielony kolor. 

5. Rękami odciskamy nadmiar wody z jarmużu i wrzucamy go do misy blendera. 

6. Do blendera dodajemy ricottę, parmezan, migdały, skórkę cytrynową, olej, gałkę i szczyptę pieprzu.

7. Miksujemy na grube puree. 

8. Doprawiamy do smaku solą, pieprzem i ewentualnie dodajemy szczyptę gałki. 

czwartek, 29 grudnia 2016

Wigilijny kisiel żurawinowy

Żaden inny wieczór w roku nie zdradza skąd pochodzimy. Wigilia to moment w którym każdy z nas je to, co jedli przodkowie. Przeprowadzając się, cały świąteczny repertuar zabieramy ze sobą. 

W wielu domach za Bugiem w wigilijny wieczór pije się kisiel żurawinowy. Nie żaden pseudo-różowy napój z torebki tylko prawdziwy kisiel z przetartych cierpkich owoców pełnych pektyny. Taki schłodzony kisiel to ulga dla żołądka obciążonego przynajmniej sześcioma wersjami śledzia, kapustą z grzybami, barszczem czerwonym, barszczem grzybowym, pierogami, kotletami ziemniaczanymi z grzybowym sosem, rybą po grecku, rybą faszerowaną, karpiem w galarecie, pstrągiem w sosie malinowym, smażonym karpiem, plackami drożdżowymi i kutią. Kisiel żurawinowy to remedium na ewentualne okołomajonezowe podtrucia, bo działa antybakteryjnie. Przede wszystkim jednak, kisiel to cudowny smak zimowych owoców, nieco cierpki o pięknym głębokim kolorze. 

Jeśli w Waszym domu nie pije się kisielu na święta, to spróbujcie zrobić go na Nowy Rok. Jest cudowny, odświeżający i pachnie ... zimą. Przygotowując go przypomnieliśmy sobie o uroczym ogrodzie wokół Cisowianki, gdzie rosną piękne krzewinki o małych, okrągłych, prawie bordowych owocach. 



Czas przygotowania: 90  minut

Składniki:
1 kg świeżej żurawiny
1 litr wody
250 g cukru
4 łyżki mąki ziemniaczanej 
1 szklanka wody


1. Żurawinę myjemy i przebieramy. Wkładamy do garnka. Wlewamy 1 litr wody.

2. Żurawinę zagotowujemy i gotujemy na małym ogniu 30 minut. 

3. Owoce odcedzamy i przecieramy łyżką przez sito (na pusty garnek kładziemy gęste sito, wrzucamy kilka garści żurawiny i za pomocą łyżki rozgniatamy ją starając się wycisnąć z niej jak najwięcej soku; wytłoczyny wyrzucamy). Tak przygotowany mus można mrozić. 

4. Przetarty mus zagotowujemy. Dodajemy cukier. 

5. W szklance wody rozpuszczamy mąkę ziemniaczaną. Ciągle mieszając mus, dodajemy do niego rozpuszczoną mąkę. 

6. Gotujemy na małym ogniu kilka minut mieszając, aż kisiel zgęstnieje. 

7. Przechowujemy w chłodnym miejscu. 



ZapiszZapisz

piątek, 16 grudnia 2016

Świąteczna kolacja dla przyjaciół

Wigilia kojarzy nam się z białym wykrochmalonym obrusem, siankiem i dwunastoma potrawami. Pierwszy dzień Świąt to czas "od stołu do stołu". A drugiego Dnia Świąt można odpocząć. 

Uwielbiamy tradycyjne świąteczne potrawy - śledzie, barszcz, rybę po grecku, dobrze zrobionego karpia, kutię i sałatkę jarzynową. Ta ostatnia występuję w święta w tylu wersjach ile stołów jesteśmy w stanie "objeść". Uwielbiamy tę powtarzalność, te rytuały, te miejsca przy stole zajmowane zawsze przez te same osoby. To nam daje poczucie stałości i bezpieczeństwa. Dla niektórych brzmi to jak scenariusz na najnudniejsze święta, a dla nas to po prostu część naszej tożsamości.

Kiedy jednak nacieszymy się tradycją, eleganckimi sukienkami i koszulami z krawatem mamy ochotę zaprosić przyjaciół, włączyć ulubioną muzykę i przygotować coś pysznego.  Mamy ochotę usiąść na kanapie i zjeść coś widelcem. Bez serwetek, setek sztućców i całego tego świątecznego blichtru. Naszych przyjaciół nie karmimy świątecznymi szlagierami, bo te najlepiej robi mama i babcia. My nie lubimy konkrencji w których z góry skazani jesteśmy na porażkę. Dlatego staramy się wyjść poza świąteczny schemat i szukać inspiracji gdzie indziej. Ma być szybko, prosto i obłędnie pysznie! 

Dlatego w piekarniku pieczemy kawałki dyni obsypane parmezanem, które mają piekny kolor i nabierają cudownego aromatu. Na patelni przesmażamy delikatnie cebulkę z ostrym chorizo, które nadaje charakteru całości. Makaron gotujemy od zimnej wody, żeby oszczędzić sobie zaglądania czy woda już wrze czy nie (ten sposób świetnie działa!). Na koniec dodajemy chrupiącą i słodką kukurydzę Bonduelle. Makaron jest boski - słodki, pikantny i słoneczny. Przypomina bardziej wakacje w Hiszpanii niż zimę w Warszawie. Można go jeść w kiczowatym sweterku z reniferem, siedząc na kanapie w grubych skarpetach z miską na kolanach i przyjaciółmi po boku. Świąteczna beztrosko trwaj!

KONKURS 

Jeśli masz ochotę na takie beztroskie chwile z przyjaciółmi, weź udział w naszym konkursie. Do wygrania jest bon zakupowy do sklepu Home&You na kwotę 150 zł, idealny żeby kupić świąteczne dekoracje.  Nagrody za 2 i 3 miejsce to zestawy produktów Bonduelle.

Pytanie konkursowe brzmi: Który świąteczny przebój najbardziej kojarzy Ci się z Twoimi przyjaciółmi? 

Na Wasze odpowiedzi czekamy przez 10 następnych dni.

WYNIKI
10 kolejnych dni po 16.12 daje nam 26.12. Do 26.12 czekaliśmy na Wasze przeboje, które przysyłaliście w komentarzach i w mailach. Pięknie dziękujemy za wszystkie anegdoty, linki i przepisy.

Pierwsze miejsce w konkursie otrzymuje Marta S. (szanujemy Twoją prośbę o anonimowość), jej przyjacielski utwór "That's what Friends are for" i utwór, który kojarzy jej się ze Świętami i przyjacielskim kolędowaniem - Tak jak śnieg 

Drugie miejsce Magda za "Północ już była" i kotlety z farszu na uszka na które mamy ochotę

Trzecie miejsce otrzymuje Sylwia za piosenkę DeMono "Świąt wesołych życzę Wam".

Gratulujemy i prosimy o wiadomość mailową z adresem do wysyłki (crustanddust at gmail.com).




Czas przygotowania: 35 minut
Liczba porcji: 6

Składniki:
1 dynia piżmowa 
50 g tartego parmezanu
4 łyżki oliwy z oliwek
500 g makaronu świderki
300 g ostrego chorizo 
1/2 cebuli
2 łyżki masła
1 puszka kukurydzy bonduelle
pieprz



1. Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni Celsjusza. 

2. Dynię przekrawamy na pół (nie obieramy!). Łyżką oczyszczamy ją z pestek. Kroimy w poprzek w plastry grubości ok 1 cm. 

2. Blachę do pieczenia wyściełamy papierem do pieczenia lub folią alumionową. 

3. Na folię wylewamy oliwę z oliwek i kawałkiem dyni rozsmarowujemy oliwę po całej blaszce. 

4. Układamy plasterki dyni. Przewracamy je (dzięki temu są natłuszczone z obu stron). 

5. Dynię posypujemy parmezanem i wstawiamy do piekarnika na 20 minut - aż zmięknie. W międzyczasie przygotowujemy makaron. 

6. Wrzucamy makaron do zimnej wody, a czas gotowania skracamy o 2 minuty wględem sugestii na opakowaniu. W międzyczasie przygotowujemy cebulę i chorizo. 

7. Cebulę siekamy w drobną kostkę i smażymy na maśle na małym ogniu przez 2 minuty. Mieszamy co 20 sekund. 

8. Chorizo kroimy w kostkę o boku ok. 1/2 cm. 

9. Do cebuli dodajemy chorizo i przesmażamy przez 3 minuty mieszając. 

10. Upieczoną i miękką dynię wyciągamy z piekarnika, odkrajamy skórkę, a miąższ kroimy w kostkę o boku ok. 1/2 cm. 

11. Dynię i makaron dodajemy do cebuli z chorizo. Podsmażamy ciągle mieszając 2 minuty. Dodajemy odcedzoną kukurydzę. Mieszamy i doprawiamy pieprzem. 


Wpis powstał we współpracy z Bonduelle. 

środa, 14 grudnia 2016

Najlepsze czekoladowe ciasto z amaretii

Tylko mały kawałeczek. Jeszcze jeden, ale taki cieniuśki paseczek. Jak to? Nie ma ciasta? 

Ciasto czekoladowe, które przypomina brownie. Zamiast mąki dodaje się do niego pokruszone ciasteczka amaretti, które pachną migdałami i likierem amaretto. Wszystko robi się w blenderze w 5 minut. Brzmi jak bajka. To ciasto jest niesamowite i uzależniające. Naprawdę, zaczynasz od małego kawałka, a potem okazuje się, że wyjadasz okruchy, które przykleiły się do blaszki. Sprawdzasz w szafce czy zostały jakieś ciasteczka i robisz kolejną porcję.


Słyszałam te zarzuty, że tylko idioci przerabiają jedne słodycze na inne. Dla takiego smaku mogę być nazwana jakkolwiek - byleby zgodnie z moją absolutną miłością do czekolady i orzechów wszelakich. Uwielbiam takie transformacje cukiernicze - jest ciastko, a potem sernik, jest ciasto, a potem są lody. Przecież to jest fantastyczne, że tak można i niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie jadł lodów ciasteczkowych albo tych o smaku nutelli. Dlatego przy świętach zamiast stresować się czy makowiec wyjdzie piękny czy raczej wyjdzie z blaszki, czy serniczek opadnie czy się przypali, zróbcie czekoladowe ciasto. To musi się udać!


Czas przygotowania: 5 minut

Składniki:
100 g gorzkiej czekolady
100 g ciasteczek amaretti
4 łyżki cukru
100 g płatków migdałowych
100 g masła
4 jajka
2 łyżki kakao


1. Piekarnik nagrzewamy do 175 stopni Celsjusza.

2. Blaszkę do tarty lub prostokątną wyściełamy papierem do pieczenia, a boki smarujemy masłem.

3. W rondelku w kąpieli wodnej rozpuszczamy czekoladę i masło.

4. W blenderze stojącym miksujemy ciastka, płatki migdałowe i cukier, aż składniki będą sypkie.

5. Do blendera dodajemy rozpuszczoną czekoladę z masłem i jajka. Miksujemy przez 10 sekund.

6. Gotową masę wlewamy do blaszki i pieczemy 20 minut.

7. Studzimy. Przed podaniem oprószamy kakao.


wtorek, 13 grudnia 2016

Makowiec - topielec

O drożdżowym, które wyrasta w wodzie słyszałam przy każdych Świętach. Podobno moja babcia, której nigdy nie dane mi było poznać, była mistrzynią topionego makowca. Skoro ona umiała to chyba coś tam mi w genach oddała?

Topielec to drożdżówka, która wyrasta w misce wypełnionej wodą. Najlepiej zimną wodą. Bardzo to wszystko brzmiało niewiarygodnie, kiedy o tym słyszałam. Zawsze drożdżówki wyrastałam w misce, jak Bóg przykazał, pod przykryciem z (prawie) zawsze czystej ściereczki. Włożenie kawałka surowego ciasta do wody wydawało mi się nieco ryzykowne. Ale co tam! Ja, największa kuliarna ryzykantka i wielka miłośniczka drożdżówki, postanowiłam nie poddawać się i drżącymi rękami włożyłam cudownie wyrobione maślane ciasto do miski wypełnionej nieprzegotowaną zimną wodą. Siedziałam nad tą miską wpatrując się w ciasto i oczekując cudu. Po jakichś 2 minutach trochę mi się znudziło, więc zostawiłam je na blacie. Po 40 minutach ciasto pływało po powierzchni! Wiem, fizyka, gaz, komory powietrza, itd. Ja wiem, że to można wytłumaczyć naukowo. Dla mnie to był jednak mały drożdżowy cud. Z pewną dozą niedowierzania, zawinęłam ciasto tak jak to robię z makowcami. Upiekłam i... wyszedł cud makowiec miód!

Topielec ma troszeczkę inną konsystencję niż klasyczna drożdżówka. Jest bardziej gumowaty i trochę inaczej się przez to kruszy. Ale za to dłużej zachowuje świeżość niż klasyczny makowiec. Jest naprawdę pyszny i "tata approved". Miny gości, którym mówicie, że to ciasto wyrastało w wodzie - bezcenne! 

Kilka rad dotyczących topielca, czyli ciasta drożdżowego z wody:

1. ciasto wkładamy do miski z bardzo zimną wodą
2. ciasta nie owijamy ścierką
3. miskę stawiamy w ciepłym miejscu
4. czekamy, aż ciasto wypłynie na górę (zajmuje to około 30 minut)
5. Po wyciągnięciu ciasta z miski odstawiamy je na 5 minut.
6. Po tym czasie ciasto zaczynamy wyrabiać nie przejmując się, że jest trochę rzadkie. Po 5 minutach powinno nabrać jednolitej konsystencji. Jeśli nie nabiera, zostawcie je w spokoju na kolejne 5 minut.
7. Topielec nigdy nie ma tak jednolitej struktury jak zwykłe drożdżowe. Jest bardziej kleisty i trzeba to zaakceptować.
8. W trakcie pieczenia na cieście pojawiają się mikroskopijne bąbelki. Ciasto w ten sposób rośnie. Wygląda inaczej niż zwyczajna drożdżówka.
9. Topielec niezwykle długo zachowuje świeżość.


Czas przygotowania: 30 minut
Czas oczekiwania: 80 minut

Składniki:
1/2 kg mąki pszennej
250 g masła
100 g cukru
40 g drożdży
5 łyżek ciepłego mleka
2 jajka
cukier puder do oprószenia
200 g masy makowej (z tego przepisu lub puszki)



1. Do miski kruszymy drożdże, dodajemy cukier i ciepłe mleko. Mieszamy dokładnie, przykrywamy czystą ściereczką i odstawiamy na 10 minut. 

2. W tym czasie rozpuszczamy masło i studzimy je.

3. Do drożdży dodajemy mąkę, rozpuszczone masło i jedno jajko. Wyrabiamy do otrzymania jednolitej masy, która odchodzi od rąk/miski. Z ciasta formujemy kulę.

4. Dużą miskę napełniamy zimną wodą. Wkładamy ciasto i odstawiamy w ciepłe miejsce na 30 minut.

5. Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni Celsjusza. 

6. Ciasto wyciągamy z wody, odkładamy na blat i pozwalamy mu odpocząć przez 5 minut.  Wyrabiamy je przez minutę, aż nabierze zwartej konsystencji. 

7. Ciasto wałkujemy na prostokąt o grubości 5 mm. 

8. Prostokąt smarujemy masą makową i zwijamy w rulon. Brzegi podwijamy pod spód. 

9. Jajko wbijamy do kubeczka i rozkłócamy. Wierzch makowca smarujemy rozkłóconym jajkiem. 

10. Wstawiamy do piekarnika i pieczemy na złoty kolor - około 30-40 minut. Wyciągamy z pieca i studzimy. Gotowy makowiec oprószamy cukrem pudrem.

sobota, 10 grudnia 2016

Jak przygotować świąteczne przyjęcie dla przyjaciół?

Wszyscy uwielbiamy przyjęcia z przyjaciółmi. Dobre jedzenie, niesamowita atmosfera, dużo śmiechu. Niezależnie czy chcesz zaprosić tylko kilkoro najbliższych przyjaciół czy zorganizować przyjęcie dla wszystkich krewnych i znajomych królika, mamy kilka wskazówek dzięki którym to będzie najprzyjemniejszy wieczór nie tylko dla nich. 


1. Nie spinaj się


Ktoś kiedyś powiedział, że „na szczęście przyjaciół wybieramy sami.” Twoi przyjaciele chcą spędzić z Tobą czas. Nie potrzebują lśniącej podłogi, idealnie podciętych kwiatów w doniczkach ani umytych okien i firanek. Dlatego zapraszając ich nie musisz udawać kogoś, kim nie jesteś. To dobra wiadomość na start! 


2. Przyjęcie eleganckie czy na luzie


Inaczej przygotowuje się do eleganckiej zasiadanej kolacji, a inaczej do luźnej świątecznej imprezy. Zastanów się czego chcesz Ty i Twoi przyjaciele. Może na co dzień chodzicie w garniturach i w swoim towarzystwie chcecie przede wszystkim odpocząć? A może zwykle widujecie się na spacerze z psem w swoich najbardziej wyciągniętych dresach, więc chcecie świętować w splendorze i blichtrze? 

Jeśli chcecie się zrelaksować, zadbaj o prostotę. Białe talerze Ambition z kolekcji Fala, takie jak te na zdjęciach, świetnie pasują zarówno do bogatych stylizacji stołu jak i tych prostych. Biel i kształt talerzy są uniwersalne. Zadbaj o domowe jedzenie, które można postawić na środku stołu i się nim dzielić, proste smaki, które wszyscy lubimy. U nas najlepiej na takie okazje działa deska serów, bliny, kilka słoiczków z domowymi konfiturami i świeże pieczywo. Takie proste smaki mają dwie zasadnicze zalety: łatwo się je przygotowuje, pozwalają skupić się na rozmówcy, a nie na samym procesie jedzenia.
My podczas naszych relaksujących kolacji z przyjaciółmi często stawiamy dania na stole tak, żeby każdy mógł sobie nakładać sam tyle ile ma ochotę. Dlatego warto zadbać o dobre garnki i patelnie. Na zdjęciu widzicie patelnię Ambition z kolekcji Taurus, którą mamy w domu od ponad roku. Jesteśmy w niej absolutnie zakochani, bo można ją bez problemu wstawić do piekarnika. Dlatego tak lubimy w niej przygotowywać np. bliny dla gości. Wystarczy przykryć je folią alumioniową i wstawić do piekarnika nagrzanego do 80 stopni, żeby placki były ciągle ciepłe. A bliny to nasze ulubione danie na kolacje z przyjaciółmi. 



Jeśli chcecie z przyjaciółmi poczuć się wyjątkowo i elegancko, zadbaj o stół, jedzenie i dekoracje. Elegancka kolacja wymaga odpowiedniego przygotowania. Warto podać jedno danie na ciepło (można zrobić je wcześniej i trzymać w piekarniku, żeby nie ostygło), jakąś dobrą przystawkę (na przykład świetnego śledzia w oleju lnianym) i świąteczny deser (może kutię, która wymaga dużo pracy albo tort?). Idealnie by było, gdyby jedzenie dało się przygotować wcześniej. Nikt nie lubi ciągle być w kuchni, kiedy przy stole toczy się życie. 
Udekoruj stół małymi gwiazdami betlejemskimi i małymi bombkami. Przygotuj karteczki z imieniem, którymi przewiążesz pieczywo. Możesz też upiec pierniczki na których napiszesz imiona gości. Dzięki temu każdy poczuje się wyjątkowo. 


3. Daj sobie pomóc


Nie ma smutniejszego widoku niż zmęczenie w oczach osoby organizującej przyjęcie. Dlatego zamiast zarywać noce, pozwól sobie pomóc. Ludzie lubią się angażować, lubią czuć się odpowiedzialni, lubią się uczyć. Jeśli na przyjęcie zapraszasz 20 osób, a nie masz żadnych szans na urlop to poproś każdego o przyniesienie jednej rzeczy. Może ktoś jest mistrzem pierogów z kapustą, a ktoś zna adres tej cukierni, która robi najlepsze makowce? Skorzystaj z tego, że wszyscy czują się odpowiedzialni za Wasze Święta. Koniecznie poproś o potwierdzenie przybycia – żeby nic się nie zmarnowało. 


4. Zadbaj o nastrój 


Niezależnie czy organizujesz świąteczny wieczór w najlepszych dresach czy kolację z pięcioma przystawkami, przestrzeń musi wołać „świętujemy”. Dlatego postaraj się o jakieś świece o zapachu pierniczka, świąteczne serwetki, Michaela Buble i jego bożonarodzeniowy album. Pozwól wszystkim poczuć Święta już od progu. 


5. Zrób coś dla siebie


Dom jest posprzątany, stół nakryty, muzyka cicho gra w tle. Daj sobie pół godziny na odpoczynek – zrób makijaż, poczytaj coś, pociesz się widokiem Twego pięknego mieszkania. Zaraz spędzisz cudowny wieczór z ludźmi, których uwielbiasz! 


6. Strać kontrolę nad sytuacją


Kiedy organizuję przyjęcie, chcę żeby wszyscy dobrze się czuli, byli zaopiekowani, najedzeni, szczęśliwi i wysłuchani. Okazuje się jednak, że przesadnie dbając o dobry nastrój innych zapominamy o własnym i w miarę jak przyjęcie się rozkręca, my się zwijamy w środku i mamy ochotę uciec pod koc i obudzić się następnego dnia. Brzmi znajomo? Nie warto stawać na głowie, żeby innym było dobrze. Każdy powinien dbać przede wszystkim o siebie. Pozwól innym robić to, co chcą. Ty skup się na rozmowach z najbliższymi Ci osobami, cieszeniu się tym pysznym tortem bezowym, wdychaniu zapachu świąt. Przekonaj się, że wszyscy dobrze się bawią, bo są w najlepszym towarzystwie! 

7. Zainspiruj się 


Najlepszymi przystawkami na świąteczne przyjęcia są bliny gryczane z rukolą i wędzonym łososiemśledzie w korzennej zalewie, pudding z szałwią i boczkiem i tatar ze śledzia. Danie główne idealne to pieczone policzki wołowe ze śliwkami lub pierogi z wędzonymi rybami. Na świąteczny deser proponujemy kresową kutię, mus chałwowy z granatem i tort marchwiowy z dodatkiem domowej przyprawy korzennej zamiast cynamonu. 


Przewodnik po świątecznych przyjęciach powstał we współpracy z marką Ambition, której talerze i patelnię widzisz na zdjęciach (patelnię można wkładać do piekarnika, więc jest idealna na wszystkie przyjęcia, bo pozwala trzymać temperaturę). Jeśli chcesz, by Twój świąteczny stół wyglądał zachwycająco wejdź na stronę sklepu internetowego Ambition i odbierz 10% rabat przygotowany specjalnie dla czytelników Crust and Dust. 


piątek, 2 grudnia 2016

Smutno Ci? Naukowcy mówią, że gotowanie i pieczenie może Ci pomóc

Jakiś czas temu ulało mi się i napisałam tekst o tym jak bardzo jestem uzależniona od pieczenia. Okazuje się, że pieczenie i gotowanie to świetne sposoby na szczęśliwe życie. 

fot. Maciej Stankiewicz 

Podczas degstowana wyszukanych dań, podczas jedzenia w ogóle w naszym mózgu wytwarza się hormon szczęścia. Szczególnie, jeśli jedzenie ma dodatek cukru. Szczęście na chwilę gwarantowane. Co jeśli chcemy odczuwać to szczęście nieco dłużej? Okazuje się jednak, że jest sposób na zatrzymanie tego szczęścia. Tym sposobem jest nie samo jedzenie, ale gotowanie i pieczenie. 

W periodyku Journal of Positive Psychology ukazał się artykuł, który potwierdza, że nawet krótkie kreatywne zadania wykonywane codziennie pozytywnie wpływają na nasze samopoczucie. Po prostu, jeśli codziennie poświęcimy nawet kilka minut na zrobienie czegoś niestandardowego, czujemy się lepiej, czujemy się spełnieni, czujemy się mądrzejszymi i sprawniejszymi ludźmi. Co ciekawe, każdego kolejnego dnia czujemy się bardziej kreatywni i bardziej zadowoleni z efektów naszej pracy niż dzień wcześniej. Szczęścia przybywa. W badaniu wzięło udział ponad 600 osób, które przez 13 kolejnych dni miały wykonywać jakieś czynności wymagające kreatywnego myślenia. 

Każdego dnia badani mieli zapisywać co robili i jak się potem czuli. Po kilku dniach u prawie wszystkich badanych zauważono notatki z hasłem "rozwój, rozwijam się, kwitnę, uczę się." Jak się ma do tego pieczenie i gotowanie? Są to czynności, które większość badanych robiła codziennie zupełnie automatycznie i odruchowo. Każdy z nich musiał jeść i zwykle jadł to samo. Podczas badania okazało się jednak, że gotowanie i pieczenie to były właśnie najczęściej wybierane aktywności, które można było opisać jako "wymagające wyobraźni." Kiedy badani skupili się na tym, by wykonać tę czynność najlepiej jak potrafią, skupili się na "tu i teraz", pozwolili sobie decydować o tym czego chcą, poczuli się panami sytuacji, zaczynali odczuwać szczęście i radość. Wielu z nich porównywało te czynności do medytacji - trzeba być skupionym na gotowaniu i pieczeniu po to, by danie czy ciasto wyszło dobrze. 

Bez żadnych badań psychologicznych, bez specjalnych książek i kursów kilka lat temu zauważyliśmy, że wspólne gotowanie bardzo nas odpręża. Po ciężkim dniu potrafiliśmy się delikatnie wykłócać o to kto będzie przygotowywał którą cześć obiadu dzieciakom do szkoły i przedszkola na następny dzień. Siekanie marchewki, gotowanie makaronu, lepienie klusek pozwala nam wyłączyć myślenie. Pozwala skupić się i pozostać w tej konkretnej chwili. To takie "mindfullness" w wersji dla początkujących. Gotowanie sprawia, że musisz być obecny, bez wybiegania w przyszłość czy grzebaniu w swojej przeszłości. Trudno robić kopytka i w tym samym czasie pisać raport dla Klienta. Za to można w tym czasie zupełnie bezwiednie ułożyć sobie cały dzień, bo w trakcie kiedy niby nie myślimy, nasze myśli wpadają w odpowiednie tory, łapiemy zdrowy dystans i pozwalamy naszym emocjom odpocząć. 

Dlatego następnym razem, kiedy o 22:00 najdzie nas ochota na pieczenie ciastek, poddamy się jej bez większych oporów. Przecież pieczenie to najlepsza terapia! Warto przypomnieć sobie o tym przed świętami!