środa, 30 marca 2011

Tagliatelle razowe z pomidorami, cukinią i serem korycińskim

W miniony weekend trafiła do nas kolejna dostawa sera korycińskiego prosto z Podlasia. O tym specjale pisaliśmy już kiedyś. Ostatnio na zakupach A. zauważył na półce z makaronami nową serię razowych makaronów Lubelli, skusiły go pozwijane w gniazda tagliatelle - i je kupił. I dopiero wtedy zaświtał nam w głowie pomysł, że może warto spróbować jakoś połączyć makaron z serem korycińskim. Sięgnęliśmy po sprawdzony już w niejednej potrawie zestaw pomidorów, cukinii i sera korycińskiego; eksperymentalnie dołożyliśmy do tego czarne oliwki, które dodają jeszcze jeden nadliczbowy smak i do tego ładnie komponują się wizualnie z całością. Pomidory - niestety - jeszcze z puszki, ale w sezonie można je oczywiście podmienić świeżymi.
Nadal jesteśmy w niedoczasie, więc nadal potrzebujemy szybkich dań obiadowych - to nadaje się idealnie. Jeśli zaopatrzycie się w składniki, to przygotowanie tej potrawy nie powinno Wam zająć więcej niż 15 minut.



Czas przygotowania: 15 minut

Składniki:
250 g makaronu tagliatelle
1 mała cukinia
1 puszka (400 g) pomidorów krojonych
ok. 150 g przecieru pomidorowego (tomatery)
1 ząbek czosnku
1 łyżka oliwy lub oleju
100 g sera korycińskiego
ok. 10 czarnych oliwek
sól
pieprz
oregano
bazylia

Myjemy cukinię i kroimy w grube (ok. 1 cm) plastry, potem te plastry przekrajamy na ćwiartki i posypujemy solą. Ser koryciński kroimy w kostkę, a oliwki w plastry. Gotujemy makaron w osolonej wodzie, zgodnie z przepisem podanym na opakowaniu (na wszelki wypadek warto sprawdzić, czy nie jest miękki wcześniej niż podaje przepis - u nas prawie zawsze gotuje się krócej niż podaje producent). Po tym jak wstawimy wodę na makaron, przygotowujemy sos: rozgrzewamy na patelni łyżkę oliwy, wyciskamy na nią czosnek przepuszczony przez praskę (lub drobno posiekany) i podsmażamy chwilę. Wrzucamy cukinię, pomidory z puszki, dolewamy tomaterę i zioła (my użyliśmy bazylii i oregano). Mieszamy wszystko i dusimy na wolnym ogniu przez ok. 6-7 minut. Na zakończenie doprawiamy do smaku solą i pieprzem, ewentualnie dosypujemy jeszcze ziół.
Makaron odcedzamy, wykładamy na talerze i obficie polewamy sosem. Na wierzchu rozsypujemy ser i oliwki. Voila!

czwartek, 24 marca 2011

Sałatka z gruszką, awokado i lazurem

Przyszła wiosna, już parę dni temu. Może więc czas odświeżyć trochę jadłospisy... Najlepiej do tego nadają się sałatki, najlepiej jeszcze z jakichś nowalijek - ale przyznajemy szczerze, że nie czujemy się zbyt mocno w tej dziedzinie sztuki kuchennej. Sałatka, na którą przepis podajemy dzisiaj to nasza ulubiona całoroczna sałatka - składniki do niej są dostępne niezależnie od pory roku. Sprawdza się z powodzeniem jako samodzielne danie i naprawdę można się nią najeść (nie jest wcale dietetyczna, jak spojrzycie na składniki). Ważne, że nie tylko oryginalnie smakuje (jest bardzo wyrazista dzięki serowi, orzechom i cebuli), ale też kolorowo wygląda na talerzu. W zeszłym roku przez pewien czas robiliśmy sobie co tydzień miskę tej sałatki - i znikała dość szybko. Potem trochę od niej odpoczęliśmy - i znowu wróciła na nasz stół.
A przepis na nią znaleźliśmy na Kwestii Smaku


Czas przygotowania: 25 minut

Składniki:
1/2 główki sałaty lodowej
1/2 awokado
1/2 czerwonej cebuli
1/2 gruszki lub jabłka
50 g sera z niebieską pleśnią
3 łyżki orzechów włoskich
2 łyżki soku z cytryny
8 łyżek oliwy z oliwek
2 łyżki miodu
1 ząbek czosnku
1/4 łyżeczki soli
1/4 łyżeczki pieprzu

Liście sałaty myjemy, osuszamy i rwiemy na kawałki. Orzechy prażymy na patelni. Awokado i gruszkę kroimy w cienkie plasterki lub kosteczkę. Cebulę drobno siekamy. Do miski wrzucamy sałatę, awokado, gruszkę, cebulę, orzechy, wkruszamy ser. Przygotowujemy sos. Czosnek prasujemy w prasce, wrzucamy do kubeczka, posypujemy solą i pieprzem. Dodajemy sok z cytryny, miód, oliwę z oliwek i dokładnie mieszamy. Pozostałym sosem polewamy sałatkę i serwujemy.

poniedziałek, 21 marca 2011

Ciasteczka potrójnie czekoladowe

Znowu nas długo nie było na blogu. Niestety, zbyt pracowity był dla nas ostatni tydzień. Na naszym obiadowym stole królowały potrawy, które się robi szybko i które można odgrzać następnego dnia, oszczędzając trochę cennego czasu. Nie ma się czym chwalić... Ale podnosimy się - i dzisiaj publikujemy zaległy przepis na wspaniałe zawsze-wychodzące ciastka z trzema rodzajami czekolady.
Najlepszym czekoladowym dodatkiem do tych ciastek są czekoladowe kropelki, które można kupić w różnych sklepach internetowych z akcesoriami do pieczenia. Oczywiście, jeśli ich nie będziecie mieli - ciastka i tak wyjdą, tyle że z posiekanymi kawałkami tradycyjnej czekolady w tabliczkach. Gdy już ostygną, smakują rewelacyjnie - mają chrupiące brzegi i miękki, nieco gliniasty środek. Są podobne do dużych czekoladowych ciastek sprzedawanych jako słodki dodatek do kawy w niektórych sieciowych kawiarniach. Możecie - z ciekawości - porównać cenę, za jaką są sprzedawane (6-8 zł za sztukę) z kosztem upieczenia bardzo podobnych ciastek w domu. Wyniki mogą być naprawdę szokujące... A my nasze ciastka zapakowaliśmy do metalowej puszki i zupełnie bezinteresownie zanieśliśmy naszym przyjaciołom, którzy zaprosili nas na obiad.


Czas przygotowania: 10 minut
Czas pieczenia: około 10-15 minut na blaszkę

Składniki:
2 szklanki mąki pszennej
1/4 łyżeczki soli
1 1/4 łyżeczki sody
170 g masła o temperaturze pokojowej
1/2 szklanki białego cukru
1/4 szklanki jasnego cukru brązowego
1 jajko
1 żółtko
1 1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
100 g gorzkiej czekolady (lub gorzkich kropelek czekoladowych)
50 g mlecznej czekolady (lub mlecznych kropelek czekoladowych)
50 g białej czekolady (lub białych kropelek czekoladowych)
Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni. Czekoladę siekamy na małe kawałki. Mąkę, sól i sodę mieszamy. W oddzielnej misce miksujemy masło stopniowo dodając oba rodzaje cukru. Do masy maślano-cukrowej dodajemy jajko i żółtko, mieszamy do uzyskania jednolitej masy. Teraz przechodzimy do trybu manualnego. Do powstałej masy dodajemy mąkę i mieszamy, wsypujemy kawałki czekolady i delikatnie mieszamy uważając, żeby czekolada nie rozpuściła się pod wpływem ciepła rąk. Blaszkę wykładamy papierem do pieczenia. Z ciasta formujemy kulkę wielkości orzecha włoskiego, spłaszczamy i powstałe ciastko kładziemy na blaszkę. Zostawiamy ciastkom trochę miejsca na wyrośnięcie (nam na jednej blaszce mieściło się 12 ciasteczek). Ciastka wstawiamy do piekarnika i pieczemy 10-15 minut do momentu w którym będą delikatnie złote i troszeczkę zapieczone - jeśli będziemy piec je dłużej, ciastka będą chrupiące, ale stracą swój mięsisty środek. Wyjmujemy z piekarnika, dajemy im chwilę ostygnąć na blaszce (są łamliwe), a potem przekładamy je na kratkę i czekamy aż ostygną. Uwaga! Czekolada zastyga dosyć długo, więc trzeba uzbroić się w cierpliwość.

poniedziałek, 14 marca 2011

Tarta tatin z cykorią w karmelu i serem pleśniowym

Przyznajemy się bez bicia - po raz pierwszy spróbowaliśmy cykorii. Wcześniej kojarzyła nam się co najwyżej z kawą zbożową i z zakładami przetwórstwa cykorii, w których owa kawa była produkowana. W pewnym sensie jedliśmy więc cykorię, ale jednak przetworzoną. A niedawno zaczęła nas kusić w sklepie surowa świeża cykoria, niepodobna za bardzo do innych warzyw - i pomyśleliśmy, że jednak trzeba próbować nowego, eksperymentować, rozwijać swój smak.
Tarta tatin (czyli pieczona w odwrotnym położeniu niż podawana) z cykorią i serem pleśniowym okazała się strzałem w dziesiątkę. Karmel, który wydawał się ryzykownym dodatkiem (no bo jednak słodki - a przecież to miało być danie obiadowe!) okazał się idealnym dodatkiem. Cykoria ma bowiem smak podobny do szparagów, jest nawet trochę bardziej gorzkawa. Słodycz karmelu dodanego w niewielkiej ilości doskonale łamie tę gorycz. Ser pleśniowy (taki jak lazur) świetnie dopełnia smak całości - ale trzeba uważać, żeby nie dać go za dużo, bo zdominuje potrawę.
Przepis na kolejną tartę, która dołącza do naszego bloga M. wynalazła na stronie The Sunday Times.

  
Czas przygotowania: 10 minut
Czas pieczenia: 25-30 minut

Składniki:
1 opakowanie ciasta francuskiego
4 główki cykorii
1 łyżka masła
2 łyżki cukru pudru
1/2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki pieprzu
50 g sera z błękitną pleśnią

Cykorie myjemy i dokładnie suszymy. Każdą główkę pozbawiamy zewnętrznych liści i przekrawamy wzdłuż na pół.
Piekarnik nagrzewamy do temperatury 200 stopni.
Na patelni na małym ogniu rozpuszczamy masło, dodajemy cukier, sól, pieprz i delikatnie mieszamy. Zwiększamy gaz i czekamy około 3-4 minut, aż cukier zacznie się karmelizować. Ściągamy patelnię z gazu i przystępujemy do szybkiej akcji obtaczana cykorii w karmelu (szybkiej, żeby nam ten karmel nie zastygł). Każdą spodnią stronę cykorii delikatnie moczymy w karmelu i układamy na blaszce do tarty namoczoną częścią w dół. Czynność powtarzamy ze wszystkimi połówkami, aż skończy nam się karmel. Na cykorię kruszymy ser i wszystko przykrywamy ciastem francuskim. Boki ciasta upychamy wzdłuż ścianek blaszki, żeby po wyjęciu tarty miała ona ładne brzegi. Wstawiamy do piekarnika na 25-30 minut ( ciasto francuskie powinno się zarumienić). Wyjmujemy z piekarnika, czekamy 5 minut, aż tarta delikatnie przestygnie i przekładamy na talerz (na blaszkę kładziemy talerz do góry nogami i zgrabnym ruchem przewracamy wszystko - dzięki temu tarta wyląduje nam bezpiecznie na talerzu).

czwartek, 10 marca 2011

Ślimaczki z migdałami

Ślimaczki z migdałami powstały zupełnie spontanicznie. A. kupił kilogramowy worek migdałów, a one leżały i kusiły. Ponieważ przez dłuższy czas M. bała się ciasta drożdżowego - a to nie wyrosło, a to się nie dopiekło, innym razem w ogóle nie chciało się wyrobić, teraz próbuje nadrobić wszystkie drożdżowe wypieki o jakich marzyła.
Pierwotnie migdały miały być otoczone miodem. M. bała się jednak, że w trakcie pieczenia miód zacznie się przypalać i całe to wyrabiane ciasta i czekanie pójdą na marne. Dlatego też standardowo użyła brązowego cukru, masła i cynamonu. W kwestii smaku - nie mamy temu połączeniu nic do zarzucenia. W kwestii techniki - migdały trzeba naprawdę drobno posiekać, bo inaczej ślimaczki się rozpadają i trzeba je w blaszce przywoływać do porządku. Oczywiście, można standardowo upiec struclę - będzie mniej zachodu, a migdały na pewno nie wypadną. My postanowiliśmy sprawdzić, co jest lepsze: ślimaczki czy strucla - i jednogłośnie stwierdziliśmy, że smakują prawie tak samo, ale ślimaczki są bardziej urokliwe.


Czas przygotowania: 30 minut
Czas oczekiwania: 2 godziny
Czas pieczenia: 40 minut

Składniki:
3 szklanki mąki 
10 g drożdży świeżych
1/2 szklanki mleka
50 g masła
1/4 szklanki białego cukru
1/4 łyżeczki soli
2 jajka

Masa:
1/3 szklanki brązowego cukru
1/2 szklanki posiekanych migdałów
1 łyżeczka cynamonu w proszku
50 g masła, zimnego (pokrojonego na kawałki)

Przygotowujemy rozczyn mieszając drożdże z dwiema łyżkami białego cukru i 5 łyżkami ciepłego mleka. Odstawiamy w ciepłe miejsce na 5-10 minut.
Miskę, w której będzie wyrastało ciasto smarujemy olejem. 
Mleko, masło i cukier podgrzewamy w rondelku do rozpuszczenia wszystkich składników. Odstawiamy, żeby ostygło i było po prostu ciepłe. Do dwóch szklanek mąki dodajemy ciepłe mleko z masłem i cukrem, mieszamy. Dodajemy jajka i dobrze wyrabiamy. Do powstałej masy dodajemy resztę mąki i wyrabiamy przez 5 minut, aż ciasto będzie elastyczne i gładkie. Powstałą masę przekładamy do natłuszczonej miski i obracamy. Przykrywamy ściereczką i zostawiamy w ciepłym miejscu do podwojenia objętości (naszej masie zajęło to 1,5 godziny). W tym czasie przygotowujemy migdały - drobno je siekamy, a potem prażymy na patelni przez minutę. Dzięki temu będą bardziej aromatyczne. Przygotowujemy też masę mieszając ze sobą wszystkie składniki.
Prostokątną blaszkę smarujemy masłem. Wyrośnięte ciasto uderzamy pięścią. Formujemy prostokąt wielkości kartki A4 i smarujemy go masą migdałową. Zwijamy w rulon i kroimy roladę w poprzek na 4-centymetrowe kawałki (z podanej porcji powinno wyjść 7-8 bułeczek). Jeśli nie chce nam się ciasta kroić, możemy upiec je jako drożdżową struclę. Powstałe ślimaczki układamy w blaszce obok siebie. Przykrywamy ściereczką i zostawiamy do podrośnięcia na 30-45 minut. 
Piekarnik nagrzewamy do temperatury 190 stopni i wstawiamy wyrośnięte ciasto. Po około 40 minutach ślimaczki powinny być już upieczone. Jeśli w trakcie pieczenia ciasto zacznie się niebezpiecznie zapiekać, należy je przykryć folią aluminiową i piec dalej.

środa, 9 marca 2011

Zapiekana brukselka z boczkiem

Jedno z najprostszych dań, doskonała ciepła przystawka - trochę jak z kawalerskiego gospodarstwa, ale jednak "z biglem"... Oczywiście wszystko dla tych, którzy lubią brukselkę - wydaje się, że dosyć słabo wykorzystane warzywo w naszej kuchni. Jej charakterystyczny gorzkawy smak jest tutaj przełamany intensywnym aromatem wędzonego boczku, ale nie znika zupełnie. A. należy jednak do amatorów brukselki i chyba przekonał do niej M. Brukselka ląduje więc za każdym razem w naszej zupie jarzynowej, ale przyszła pora na samodzielne danie, z miniaturową kapustą w roli głównej.
Jeśli nie macie pomysłu na kolorową, ładnie wyglądającą na talerzu ciepłą przekąskę, pomyślcie o brukselce.


Czas przygotowania: 25 minut

Składniki:
500 g brukselki
100 g wędzonego boczku w cienkich plastrach
sól
pieprz

Brukselkę myjemy, ewentualnie pozbawiamy najbardziej zewnętrznych liści. Gotujemy w osolonej wodzie  ok. 10 minut - aż zmięknie. Odcedzamy i studzimy przelewając zimną wodą. Wyjmujemy brukselki z wody, przekrajając większe główki na pół. Boczek kroimy na wąskie paski, podsmażamy na patelni. Gdy z boczku wytopi się już trochę tłuszczu i zacznie brązowieć, wrzucamy na patelnię brukselki, doprawiamy pieprzem i smażymy wszystko razem ok. 5-7 minut, aż z boczku wysmażą się chrupiące skwarki, a brukselka zacznie brązowieć (byle nie za mocno). Podajemy ciepłe.

wtorek, 8 marca 2011

Semlor czyli szwedzkie bułeczki ostatkowe

Oto nasza propozycja na tegoroczne Ostatki, która może Was uwolnić z monotonii rytualnego jedzenia pączków lub faworków.
Zdjęcie bułki semlor, którą tradycyjnie spożywa się w Szwecji w ostatki znaleźliśmy w książce Food and Folk Life in Southern Sweden. Niestety, autor nie podał na nią przepisu - wyjaśnił tylko, że bułeczki z nadzieniem marcepanowym i bitą śmietaną są wizytówką Szwecji dostępną w cukierniach przez cały rok. Semlor to kardamonowe bułeczki drożdżowe, które same w sobie słodkie nie są.  Dopiero towarzystwo marcepanu i bitej śmietany nadaje im niewyobrażalnej słodyczy. Autorzy przepisu, który znaleźliśmy na tej stronie słusznie radzą, żeby na jedną osobę przygotować jedną bułeczkę. Właściwie to wydaje nam się, że semlor z kawą mogą zastąpić obiad. A przynajmniej obfite drugie śniadanie. Z podanej porcji wyszło nam 16 bułeczek. Ponieważ nie mogliśmy znaleźć w pobliskich sklepach masy marcepanowej, a na masę kupioną w sklepie internetowym musielibyśmy poczekać, kupiliśmy batony marcepanowe w czekoladzie. Czekolady się pozbyliśmy, a marcepan wylądował w bułkach.
Polecamy bardzo, bo są pyszne!


Czas przygotowania: 40 minut
Czas oczekiwania: 70 minut
Czas pieczenia: 10-15 minut

Składniki:
4 szklanki mąki
1/4 łyżeczki soli
10 łyżeczek cukru
25 g drożdży
75 g masła
1 szklanka ciepłego mleka
1 łyżeczka mielonego kardamonu
2 jajka
300 g marcepanu
1/2 szklanki mleka
1 1/2 szklanki śmietany kremówki
3 łyżki cukru pudru

Miskę w której będzie wyrastało ciasto smarujemy 2 łyżkami oliwy. Masło rozpuszczamy w rondelku i studzimy. Mąkę, sól, kardamon mieszamy. Do ciepłego mleka dodajemy cukier i kruszymy drożdże, mieszamy do całkowitego rozpuszczenia i odstawiamy na 5 minut. Do składników sypkich dodajemy zawartość kubeczka z drożdżami, masło, jajka i wyrabiamy ciasto. Przestajemy, gdy zacznie nam odchodzić od ręki (M. zajęło to około 10 minut). Wyrobione ciasto wkładamy do miski, przykrywamy czystą ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na 40 minut.
Blaszkę wyściełamy papierem do pieczenia. Z wyrośniętego ciasta drożdżowego formujemy 16 kulek, układamy na blaszce zostawiając między nimi odstępy i odstawiamy do napuszenia na 30 minut.
Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni. Do nagrzanego piekarnika wstawiamy bułki i pieczemy około 10-15 minut (aż się zrumienią). Upieczone bułeczki wyjmujemy z piekarnika, zostawiamy na blaszce na 10 minut, zdejmujemy z niej i studzimy. 
Ostudzone bułki przekrajamy w 1/3 wysokości, wyjmujemy z nich ciasto, które jest w dolnej, grubszej części bułki i wrzucamy je do miseczki. Wszystkie spody bułeczek powinny być puste. W miseczce ręką mieszamy ciasto wyciągnięte z bułek z marcepanem i 1/2 szklanki mleka. Masą marcepanowo-bułeczkową napełniamy powstałe "dziury" w bułkach. 
Dobrze schłodzoną śmietanę ubijamy z 1 łyżeczką cukru pudru. Bitą śmietaną napełniamy hojnie bułeczki, zamykamy je i oprószamy cukrem pudrem. Podajemy tylko miłośnikom słodyczy.

Brioszka

Jest to nasza pierwsza samodzielnie wykonana brioszka z przepisu z Kwestii Smaku. Jej smaku nie da się porównać do drożdżowych wypieków z hipermarketu. Ta brioszka jest intensywnie maślana, cudownie delikatna i pachnąca. W swojej nadgorliwości M. postanowiła ciasto wyrabiać ręcznie tak długo, aż zacznie odstawać od ręki. Po 30 minutach spasowała. Na szczęście dla nas wszystkich - i dla samej brioszki - nie dosypała mąki. Wyrobione ciasto włożyła na noc do lodówki, a rano... Rano była zupełnie zaskoczona tym, że ciasto jest twardawe i można je podzielić na 16 równych części. W końcu masło w ciepłych dłoniach się topi... To taka mała uwaga dla tych, którzy będą chcieli zrobić tą pyszną brioszkę - wyrabiamy dokładnie tyle, ile podała Kwestia Smaku, nie martwiąc się tym, że ciasto jest zbyt rzadkie. Zastygające w lodówce masło zrobi swoje.
I jeszcze uwaga do zdjęcia: oprócz standardowej brioszki, powstającej ze stykających się ze sobą kulek ciasta pieczonych razem w podłużnej keksówce, nadliczbowe kulki ciasta włożyliśmy do naszych ramekinów wysmarowanych tłuszczem. W ten sposób powstały malutkie drożdżowe brioszko-babeczki.



Czas przygotowania: 30 minut
Czas oczekiwania: około 12 h
Czas pieczenia: 30 minut

Składniki:
20 g świeżych drożdży
100 ml ciepłego mleka
375 g mąki tortowej
50 g cukru pudru
1 łyżeczka soli morskiej
3 jajka + 1 roztrzepane jajko
175 g bardzo miękkiego masła
2 łyżki oleju

Miskę (powinna być spora) w której ma wyrastać ciasto smarujemy olejem. 
Do kubeczka z ciepłym mlekiem i cukrem wkruszamy drożdże. Mieszamy, aż drożdże się rozpuszczą i odstawiamy na 5-10 minut, żeby "ruszyły". Do miski wsypujemy mąkę, sól, dodajemy mieszankę drożdżową, jajka i wyrabiamy ręką 10 minut. Do powstałej masy dodajemy masło i dalej wyrabiamy ciasto przez kolejne 10 minut. Przekładamy wszystko do miski, przykrywamy folią spożywczą i wstawiamy na noc do lodówki. 
Keksówkę w której chcemy piec ciasto wyścielamy papierem do pieczenia. 
Schłodzone i wyrośnięte ciasto wyjmujemy, dzielimy na 16 równych kawałków. Z każdego z nich formujemy kuleczkę. Kuleczki wkładamy do blaszki tak, żeby się z sobą delikatnie stykały. Blaszkę przykrywamy czystą ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. 
Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni. 
Po 3 godzinach wyrośniętą brioszkę smarujemy roztrzepanym jajkiem i wstawiamy do piekarnika. Po 10 minutach warto sprawdzić czy piekarnik nie przypala góry. Jeśli tak się dzieje, brioszkę przykrywamy kawałkiem folii aluminiowej i pieczemy dalej. Po 30 minutach wyjmujemy z piekarnika nasze drożdżowe cudo, dajemy mu odpocząć w blaszce 10 minut. Wyjmujemy z blaszki i zostawiamy na kratce do ostudzenia.

środa, 2 marca 2011

Chleb z kuminem, kolendrą i miodem

Po raz kolejny na naszym blogu publikujemy przepis na chleb. Tym razem o jego charakterze decydują kolendra i kumin. Dla każdego coś miłego - A. lubi kolendrę, a M. woli kumin. Kompromis smakowy. Właśnie dlatego lubimy swój własny chleb - jest dokładnie taki, jaki według nas być powinien - raz delikatniejszy i pszenny, raz ciężki razowy, a jeszcze inny razem słodkawy. Chleb z tego przepisu jest naprawdę dobry, długo zachowuje świeżość. Dodatek miodu nadaje mu delikatnej słodyczy. 
Nie podajemy przepisu na zakwas, ponieważ możecie go znaleźć na wielu stronach internetowych w całości poświęconych pieczeniu domowego chleba, np. w Pracowni Wypieków. Sami nie porwiemy się pewnie na regularne wypiekanie domowego pieczywa, choć ostatnio coraz częściej bochenek leżący na naszym stole to nasze dzieło.




Czas przygotowania: 10 minut (+ czas potrzebny na wyhodowanie zakwasu)
Czas oczekiwania: 2-6 godzin

Składniki:
300 g żywego zakwasu
300 g mąki żytniej
200 g mąki pszennej
1/2 łyżeczki soli
2 łyżki miodu
2 łyżeczki ziaren kolendry
1 łyżeczka kminu rzymskiego
200 ml wody

Kolendrę i kumin (kmin rzymski) miażdżymy w moździerzu. Dwa rodzaje mąki, zakwas, sól, miód, kolendrę i wodę mieszamy drewnianą łyżką do otrzymania jednolitej masy. Ciasto wkładamy do miski wysmarowanej 1 łyżką oliwy i odstawiamy do wyrośnięcia na 2 godziny. Po tym czasie przekładamy masę do okrągłej formy o średnicy 25 cm lub 30-centymetrowej keksówki wyłożonej papierem do pieczenia. Surowe ciasto wkładamy do naczynia i wyrównujemy jego powierzchnię rękami zamoczonymi w wodzie. Możemy posypać chleb ziarnami kolendry lub kuminem. Formę przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Ciasto powinno wypełnić nasze naczynie. Wyrośnięty chleb wkładamy do piekarnika, nagrzanego do 180 stopni. Pieczemy około 45 minut. Warto po 30 minutach sprawdzić, czy chleb nie przypieka się od góry - wtedy przykrywamy go folią aluminiową i pieczemy dalej. Dobrze upieczony chleb można poznać po tym, że uderzany dłonią w spód wydaje głuchy dźwięk. Smacznego!

wtorek, 1 marca 2011

Tarteletki z musztardą pomidorową, bryndzą i lazurem

Koniec blogowej nieaktywności! Naprawdę dawno nic nie pisaliśmy - ale zaczął się nowy miesiąc, trzeba pisać, trzeba gotować!
W końcu udało nam się zdobyć na odwagę i otworzyć słoiczek naszej cennej musztardy pomidorowej. Postanowiliśmy użyć jej do zrobienia tarteletek - prostej i szybkiej przystawki. Musztarda sprawdziła się znakomicie i stanowiła o smaku tej potrawy. Delektując się tartaletkami doszliśmy do wniosku, że w tym roku zrobimy ją z podwójnej porcji. Może i zabierze to nam jakieś cztery dni, ale czego się nie robi dla rozkoszy podniebienia? Spody tartaletek zrobilśmy z ciasta, którego ważnym składnikiem jest... serek homogenizowany. Dzięki temu były delikatne, aksamitne, z posmakiem twarożku. W sumie więc trzy sery - dwa rodzaje sera na wierzchu i jeden zakamuflowany w cieście.


Czas przygotowania: 10 minut
Czas oczekiwania: 30 minut
Czas pieczenia: 30 minut


Składniki:
1 szklanka mąki pszennej
1/4 łyżki soli
1 łyżka cukru
120 g dobrze schłodzonego masła
120 g naturalnego serka homogenizowanego (użyliśmy Bielucha)
4 łyżeczki musztardy pomidorowej
120 g bryndzy
30 g sera pleśniowego typu lazur

Mąkę, sól i cukier mieszamy. Dodajemy schłodzone masło i serek, zagniatamy. Ciasto o lekko niejednolitej konsystencji wkładamy do lodówki na pół godziny. Nagrzewamy piekarnik do 210 stopni. Foremki wylepiamy ciastem i wstawiamy na 10 minut do piekarnika. Wyjmujemy. Każdą tarteletkę smarujemy musztardą i posypujemy pokruszoną (pokrojoną) bryndzą i lazurem. Wstawiamy do piekarnika na kolejne 10 minut. Podajemy ciepłe, najlepiej w ceramicznych foremkach. Z podanych składników wyszło nam 8 tartaletek.