czwartek, 30 czerwca 2016

Gryczany chlebek bananowy

Ciasto z bananami to klasyk. Wilgotny, słodki placek smakuje chyba wszystkim. Dlatego, żeby nie było "tak jak zwykle" zamieniliśmy mąkę pszenną na gryczaną. 

Mąka gryczana jest świetną alternatywą dla osób z nietolerancją glutenu. Jest dobrym źródłem białka, ma sporo żelaza, którego nam zwykle brakuje. Poza tym, świetnie smakuje! Uwielbiamy dodawać ją do placków (bliny to nasza miłość!), ciasteczek i ciast. Nadaje im tego charakterystycznego orzechowego smaku. Uwielbiamy! 

Jeśli ktoś ma obawy co do smaku ciasta, to może 1/2 porcji mąki gryczanej zastąpić mąką orkiszową lub pszenną. Wtedy chlebek będzie delikatniejszy. 

Wpis powstał we współpracy z Cisowianka - Gotujmy Zdrowo. 



Czas przygotowania: 5 minut
Czas pieczenia: 45-55 minut

Składniki:
3 dojrzałe banany 
1 1/2 szklanki mąki gryczanej
3/4 szklanki brązowego cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżka cynamonu
1 łyżka kardamonu
1/2 szklanki jogurtu naturalnego
1/4 szklanki oleju
1 jajko
1/2 szklanki kropelek z gorzkiej czekolady
(lub 1/2 posiekanej gorzkiej czekolady)


1. Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni.

2. Keksówkę wykładamy papierem do pieczenia.
3. Banany dusimy widelcem na papkę. 

4. Wszystkie sypkie składniki łączymy, dodajemy jajko, oliwę, jogurt, banany. 

5. Mieszamy łyżką do połączenia składników.  Pod koniec dodajemy kropelki czekoladowe i mieszamy. 

6. Gotowe ciasto wlewamy do keksówki. 

7. Wstawiamy do piekarnika na 45-55 minut (po 45 minutach sprawdzamy patyczkiem, czy po wyjęciu z ciasta jest suchy).


wtorek, 28 czerwca 2016

Ostatnie szparagi z halloumi

Sezon na szparagi się kończy. Warto więc przygotować coś szczególnego. Na szybko.

Ze szparagami (i truskawkami zresztą też) jest tak, że znikają równie szybko jak się pojawiają. Co roku mamy poczucie, że zjedlibyśmy ich jeszcze trochę. Mogłyby czekać na nas na bazarkach jeszcze przez kilka tygodni. Ale kończy się czerwiec i kończą się szparagi. Zamiast więc zastanawiać się kiedy pojawią się znowu, kupujemy pęczek i robimy najprostszą warzywną kolację.

Dziś proponujemy Wam jedno z najszybszych szparagowych dań. Warzywa na ciepło z serem halloumi. Halloumi to ser z mleka koziego i owczego, który świetnie nadaje się do grillowania. Warto spróbować go w wersji z arbuzem i burakami i pomarańczami. Można go kupić w sklepach z żywnością śródziemnomorską, delikatesach i sieciach handlowych które promują tydzień grecki. Koniecznie sprawdźcie z jakiego jest mleka! To ważne, bo oryginalny ser jest delikatnie kwaskowaty i niesamowicie sprężysty. Do warzyw dodaliśmy miętę i bazylię, które je orzeźwiły. Świeże zioła rozkosznie oddają swój aromat i warto się nimi cieszyć póki dobrze rosną na parapetach, balkonach i w ogródkach. 

Wpis powstał we współpracy z Cisowianka - Gotujmy zdrowo.


Czas przygotowania: 15 minut
Liczba porcji: 3

Składniki:
1/2 bakłażana
1 łyżeczka soli
3 garście umytych liści szpinaku
1 pęczek zielonych szparagów
6 rzodkiewek
1 cukinia
100 g sera halloumi
4 łyżki oliwy z oliwek
1/4 szklanki liści bazylii
1/4 szklanki liści mięty

1. Bakłażan myjemy, osuszamy. Kroimy w plasterki o grubości ok. 3 mm. Oprószamy solą i odstawiamy. 

2. Szparagom odłamujemy zdrewniałe końcówki. Wrzucamy je do wrzącej delikatnie osolonej wody. Gotujemy 4 minuty. 

3. W czasie, gdy gotują się szparagi myjemy cukinię. Kroimy ją (ze skórką) w 3 mm plastry.

4. Rzodkiewki myjemy, osuszamy i kroimy w cienkie plasterki. Wyciągamy szparagi. Kroimy na pół. 

5. Ser kroimy w plastry grubości ok. 5 mm. Bakłażany osuszamy ręcznikiem papierowym.

6. Na patelnię wlewamy oliwę z oliwek, układamy plastry osuszonych bakłażanów tak, by tworzyły jedną warstwę. Smażymy/grillujemy z obu stron do zezłocenia. 

7. Na tę samą patelnię wlewamy 2 łyżki oliwy z oliwek, wrzucamy cukinię i smażymy ok. 1 minuty na każdej strony. Zdejmujemy z patelni. 

8. Na patelnię wkładamy ser i smażymy ok. 30 sekund z każdej strony. 

9. Na talerzu układamy szpinak, plastry bakłażana, cukinii, szparagi, rzodkiewkę i halloumi. Obsypujemy świeżymy ziołami i serwujemy. 

czwartek, 23 czerwca 2016

Tata w kuchni

Mówi się, że ojcowie w kuchni to tylko naprawiają krany. Nie wiem jakich ojców mają ci, którzy to powtarzają. Wiem natomiast co w kuchni robi mój tata.


Pamiętam jak miałam chyba z 15 lat i przyszła do mnie przyjaciółka. Tata zapytał ją czy nie jest głodna. A Marta bez owijania w bawełnę powiedziała, że ma ochotę na naleśniki z truskawkami. W domu nie było ani mleka ani truskawek. Za to po 15 minutach były gotowe naleśniki. Takie troszkę grubsze, puszyste, biszkoptowe, z dużą ilością jajek i gazowaną wodą dodaną do ciasta. W ten kwadrans tata zdążył wsiąść na rower, zrobić małe zakupy i zrobić nam jeść. W moim domu naleśników nigdy nie robiła mama. Od tego od zawsze był tata. 

Tata robi też najlepszą kiełbasę na świecie. Nie znosiłam mu pomagać kiedy byłam mała. Niezdarnie próbowałam zawiązywać sznurki na końcu każdego kółka kiełby, ten sznurek mi się ślizgał, tata wkurzał się na mnie, bo bał się, że zaraz cała kiełbasiana masa wypłynie z tej kiszki. Ale smak białej odparzanej kiełbasy jest tak domowy, że bardziej się już nie da. I ten mały kieliszek do odmierzania soli, którego nie można dotykać... 

Pierogi też robi tata. Najpierw mogłam wykrawać kółka. Jak podrosłam pozwalał mi wałkować ciasto. A potem nauczył mnie robić najpiękniejsze pierogowe warkoczyki. Nie tam żadne przyciskanki widelcem czy nierówne spinanie palcami. Tata nauczył mnie jak idealnie równo zakręcać brzegi pierogów, żeby były najpiękniejsze. Dzięki niemu jestem mistrzynią falbanki (zobaczcie tutaj). 

Tata był też jedyną osobą, która nie narzekała kiedy w wieku lat 13 postanowiłam zrobić kluski leniwe. Po ugotowaniu wyglądały bardziej na wielki serowy placek niezdarnie pływający w garnku. Tata po prostu go odcedził, pokroił na mniejsze kawałki i zjadł. Do dziś przepis na leniwe w Kuchni Polskiej nosi ślady moich kuchennych walk z mąką. W tym samym czasie tata odkrył przede mną tajemnicę swojej cudownie delikatnej marchewki z groszkiem - masło i ... jeszcze więcej masła. 

Od taty nauczyłam się jeść chałwę w hurtowych ilościach. I chałkę z domowym pasztetem. I zacierkę z podsmażonymi ziemniakami. I makowce na kruchym spodzie. Od niego i od mamy nauczyłam się też robić wszystko w kuchni sama. Kiedyś czułam się najbardziej pokrzywdzonym dzieckiem świata, które prosząc o cokolwiek w sklepie słyszało "zrobimy to sami w domu." A dzisiaj doceniam, że im się chciało. 

Kiedy wracam do domu i widzę moich rodziców pochylonych nad blaszką z kiszką ziemniaczaną, cierpliwie uczących nasze dzieci robić kopytka i kluski śląskie, szukających na blogach przepisu na kajzerki to myślę, że wszystko co robię dzisiaj zaczęło się właśnie w ich kuchni. 

środa, 22 czerwca 2016

Murzynek z inką na Dzień Ojca bez białego cukru

Dzień Ojca to szczególne święto chociaż czasem wydaje nam się, że zupełnie pomijane. Dlatego dzisiaj chcemy pokazać Wam przepis na bardzo proste ciasto, które mogą upiec dzieci niezależnie od wieku.


Jakiś czas temu nasi fani na Facebooku mogli zobaczyć zdjęcia z warsztatów dla dzieci organizowanych przez Inkę, a prowadzonych przez Natalię Paździor. Natalka jest pierwszą polską MasterChef Junior i uwielbia piec - wywiad z nią możecie przeczytać tutaj. Na warsztaty przygotowała kilka prostych przepisów - takich w sam raz dla dzieci. Były tam naleśniki z inką (dodajemy ją do ciasta), inkowe koktajle, inkowe desery. Był też murzynek oblany bezwstydną ilością czekoladowej polewy. 

Kiedy zobaczyłam, że nasza grupa przygotowuje ciasto trochę się spięłam. Dlaczego? Murzynek miały upiec cztery dziewczynki w wieku od 2 do 5 lat. Wydawało mi się to z jednej strony karkołomnym zadaniem (bo jak dwulatka poradzi sobie z tym wszystkim), a z drugiej zbyt prostym (bo co to dla pięciolatki takie proste ciasto). Okazało się, że dziewczyny super ze sobą współpracowały, każda samodzielnie odmierzała i dosypywała składniki w swoim czasie, a potem wspólnie oblewały ciasto własnoręcznie ukręconą polewą czekoladową. To po raz kolejny udowodniło mi, że jedyną przeszkodą w kuchni dla dzieci są dorośli. Oczywiście, dobrze że tam są, ale czasami duzi ludzie widzą przeszkody tam, gdzie ich wcale nie ma. I przez to skutecznie zabierają dzieciom całą radość z gotowania. 


Murzynek z przepisu Natalii nie zawiera białego cukru. Nawet czekolada, którą rozpuszczaliśmy nie zawierała cukru (można ją znaleźć w marketach na dziale z żywnością dla diabetyków). Zamiast białego cukru użyliśmy ksylitolu czyli cukru z kory brzozy. Ciasto było słodkie. Jedyna różnica między ciastem z białym cukrem a ksylitolem to jego struktura po upieczeniu. Ciasto z białym cukrem w procesie pieczenia rośnie, a karmelizujący się cukier tworzy ścianki, które wiążą w miarę równe bąbelki powietrza. Mówiąc prościej - ciasto jest wysokie i ma równe dziury. Ksylitol nie ma tak silnych właściwości, więc ciasto jest niższe i bardziej mięsiste - ma mniejsze dziurki. W smaku ksylitolowe ciasto nie odbiega od zwykłego mazurka. Jest naprawdę cudne! I czuć w nim delikatny aromat inki. Przypominało mi nieco chlebek turecki


Gdybyście szukali inspiracji na Dzień Ojca to bardzo polecamy orkiszowe ciastka w kształcie wąsów i ciasteczka z karmelizownym boczkiem.


Czas przygotowania: 30 minut
Czas pieczenia: 40 minut

Składniki:
2 jajka
½ szklanki ksylitolu
3 łyżki oleju kokosowego
1 szklanka mleka
3 szklanki mąki pełnoziarnistej
3 łyżki kawy zbożowej inka
1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
3 łyżki domowych powideł
200 g czekolady
25 g masła 
50 g śmietany kremówki


1. Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni Celsjusza. 

2. Jajka miksujemy z ksylitolem na jednolitą masę - około 3 minut.

3. Do jajek dodajemy olej kokosowy. 

4. W misce mieszamy mąkę, kawę inkę i proszek. 

5. Mąkę dodajemy do masy jajecznej na zmianę z mlekiem. Na końcu dodajemy powidła. 

6. Gotowe ciasto wlewamy do tortownicy (ciasto jest gęste) i pieczemy przez około 40 minut. 

7. Ciasto wyciągamy z pieca, studzimy 10 minut, wyciągamy z tortownicy. Studzimy. 

8. Przygotowujemy polewę. Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej, dodajemy masło i kremówkę, mieszamy. Polewę wylewamy na ostudzone ciasto.


poniedziałek, 20 czerwca 2016

Sałatka z wędzonym pstrągiem i śliwką kalifornijską

Czy wiecie, że właśnie trwa sezon na świeżutki szpinak? Taki zielony, chrupiący i delikatnie kwaskowaty. Idealny do jedzenia na surowo. 

Szpinak przez długi czas kojarzył nam się z bezsmakową papką podawaną do obiadu jako alternatywa do cudownej surówki z marchewki i jabłuszka. Nic dziwnego, że zielono-bura breja nigdy nie wyzwalała w nas jakiegoś szczególnego entuzjazmu. Do czasu kiedy odkryliśmy jaki surowy szpinak może być cudowny. Dorzucony do koktajlu z bananem i sokiem z cytryny jest świetnym drugim śniadaniem. Idealnie sprawdza się w towarzystwie pieczonych jajek z karmelizowanym boczkiem (przepis) czy fety w pierogach (przepis). Dzięki niemu zielone ciasto Shreka jest takie prawdziwe (zobacz tutaj).

Szpinak to też świetny składnik sałatek i dobrze kontrastuje z wyrazistym, dymnym smakiem wędzonego pstrąga. Do tego suszona śliwka kalifornijska nadająca słodyczy i świeże pierwsze pomidorki. Wszystko to składa się na cudowną kolację.


Liczba porcji: 2
Czas przygotowania: 20 minut

Składniki:
350 g świeżego szpinaku
200 g wędzonego pstrąga
50 g śliwki kalifornijskiej
200 g pomidorków koktajlowych
150 g ciecierzycy z puszki
 1/3 szklanki oliwy z oliwek
1 łyżka miodu
3 łyżki czerwonego octu winnego
1 łyżeczka musztardy


1. Szpinak myjemy i suszymy.

2. Pstrąga obieramy ze skóry, usuwamy ości i rwiemy na mniejsze kawałki.

3. Śliwki i pomidorki przekrajamy na pół. Ciecierzycę odsączamy.

4. Wszystkie składniki wkładamy do miski.

5. Oliwę z oliwek, miód, ocet winny i musztardę energicznie mieszamy do otrzymania gęstego sosu.

6. Sosem skrapiamy składniki sałatki i wszystko delikatnie mieszamy.


niedziela, 19 czerwca 2016

Główna Osobowa - piękne miejsce i cudowni ludzie

Gdynia. Sobotnie popołudnie. Czworo dorosłych i pięcioro dzieci chce jeść. Nie chce nam się gotować w domu. Brzmi jak wyzwanie. 


Przerzucamy się nazwami miejsc, które znamy. Po krótkim namyśle nasza niezawodna przyjaciółka pisząca o zarządzaniu sobą i własnym czasem rzuca hasło "Główna Osobowa - tam zawsze jest świetnie." Przekraczamy drzwi na których wisi naklejka obwieszczająca światu, że właśnie wkraczamy do przestrzeni nagrodzonej w czasie Gdynia Design Days. Wchodzimy do niezwykłego i przemyślanego przybytku. Od wejścia jesteśmy zachwyceni. Ewidentnie gorzej znoszą to  goście siedzący w drugiej części sali w których oczach widzimy strach. Delikatnym uśmiechem próbujemy rozwiać ich wątpliwości - tak, zamierzamy zostać ze wszystkimi dziećmi. Siadamy we wnęce i zaczynamy. 


Karta w Głównej Osobowej jest niezwykła. Nie tylko jako zestaw dań, ale jako artefakt. Chropowate, szarawe kartki imitujące maszynopis spięte są skórzanym paskiem. Motyw skóry pojawia się też przy skrzynce na sztućce i serwetki i fartuchach obsługi. Kojarzy się trochę z Dzikim Zachodem i nieokiełznanymi barmanami, a trochę z berlińskimi kawiarniami i barami. 

Zamawiamy lemoniady - gorzką cytrynę i zielony groszek. Gdzieś tam z tyłu głowy mamy wątpliwości czy aby na pewno te lemoniady będą od siebie różne. Chwilę po tym jak lądują na naszym stole przekonujemy się, że Główna Osobowa robi najlepsze lemoniady - delikatnie gorzkie, trochę kwaśne, słodkawe, zbilansowane. Od razu zauważamy, że przecież to też świetny coctail bar. W wielkich słojach widać skórki z cytrusów zasypane cukrem, domowe bittery, syropy cukrowe. Teraz rozumiemy skąd biorą się dobre lemoniadowe receptury. 


środa, 15 czerwca 2016

Jak smakują drinki od najlepszego polskiego barmana?

Jest (chociaż chwilowo go nie ma) takie niewielkie miejsce w Warszawie do którego trzeba zadzwonić dzwonkiem. Miejsce, które idąc ulicą z pewnością miniesz, a które jest zupełnie innym światem. Miejsce w którym serwują najlepsze koktajle. 

El Koktel to cudowny bar w stylu amerykańskich speakeasy - miejsce dla kilkunastu gości, zupełnie przyjacielska atmosfera i absolutnie wyjątkowa karta. Każda pozycja w menu to podróż w inne rejony smaków i wspomnień. W El Koktelu jest jak w najlepszych restauracjach. Elementy składowe alkoholowych (i bezalkoholowych) drinków robione są na miejscu. Każdy drink jest zupełnie inny. Urzekł mnie ten podany w kryształowej filiżance z suszonymi owocami i ziołami zamkniętymi w torebeczce - takiej jak herbata. Wyglądał jak śliczna popołudniowa herbatka u królowej. Koktajl inspirowany Meksykiem z dodatkiem fasoli, kakao, cynamonu i chilli podany był w małym glinianym naczynku przypominającym ceramikę Inków. El Koktel chwilowo zmienia lokalizację, ale ciągle można spróbować ich mistrzowskich koktajli. Albo u siebie w domu korzystając z poniższego przepisu albo przychodząc na Piknik Koktajlowy World Class Poland podczas którego najlepsi polscy barmani będą walczyć o miejsce w finale najbardziej prestiżowego konkursu miksologicznego na świecie, World Class Competition.


Koktajl ze zdjęcia i przepisu to dzieło Mateusza Szuchnika, który stoi na czele El Koktelu. W zeszłym roku walczył w Kapsztadzie o o tytuł najlepszego barmana World Class Competition 2015. Jego propozycja to delikatnie pikantny koktajl z nutami owocowymi podkreślającymi charakter ginu.


DRAWN FROM PARADISE: THE DISCOVERY

Składniki:
50 ml Tanqueray No. TEN 
 20 ml syropu z grillowanego ananasa 
20 ml soku z limonki 
szczypta afrykańskiego curry 

dodatki:
szczyt mięty
suszony ananas przyprószony odrobiną przyprawy curry


1. Dobę wcześniej przygotowujemy syrop z grillowanego ananasa. Kawałki ananasa grillujemy na patelni do grillowania, następnie zasypujemy cukrem i odstawiamy na dobę. Ananas puści soki i sam rozpuści cukier, tworząc syrop.

2. Dokładnie mieszamy wszystkie składniki w szejkerze.

3. Podajemy z kruszonym lodem w wysokiej szklance. 

4. Ozdabiamy szczytem mięty z suszonym ananasem oraz posypką curry.



Jeśli chcecie zasmakować wyśmienitych koktajli i zobaczyć na żywo finałowe zmagania najlepszych, polskich barmanów o przepustkę do udziału w prestiżowym, międzynarodowym konkursie miksolo-gicznym – World Class Competition, zarezerwujcie czas w najbliższą niedzielę w Villa Foksal w Warszawie!

Otwarty Piknik Koktajlowy World Class Poland

19 czerwca, godz.: 13:00 – 17:00, 
Villa Foksal, ul. Foksal 3/5, Warszawa
WSTĘP WOLNY!

Dla wszystkich kibiców i widzów zaplanowano specjalne strefy koktajlowe:

DON JULIO – chill out w iście meksykańskim stylu. Czekają na Was leżaki, grill oraz przepysz-na Margarita. Będzie także prawdziwa piniata!

BLENDING – zaproszenie do ekskluzywnej destylarni whisky, gdzie stworzycie własny, nie-powtarzalny blend! Idealny na prezent lub pamiątkę.

BULLEIT – plenerowe studio tatuażu! Spróbujecie swoich sił pod okiem profesjonalnych ta-tuażystów, a wszystko w wyjątkowej atmosferze i przy szklaneczce wyśmienitego burbonu.

KETEL ONE KITCHEN –poczujcie się jak barmani zmiksujcie własną Krwawą Mary!

Uczestnictwo w aktywnościach dodatkowych wymaga zakupienia kuponów w dniu wydarzenia.