piątek, 31 marca 2017

AZS – o czym powinien wiedzieć nauczyciel?

W Twojej grupie przedszkolnej lub klasie jest dziecko chore na atopowe zapalenie skóry. Czego oczekiwać i jak mu pomóc w codziennym życiu?


1. AZS nie jest zaraźliwe

Atopowe zapalenie skóry to choroba, która objawia się zaczerwieniem skóry i świądem. Drapanie prowadzi do powstania ran, które widać szczególnie w zgięciach łokci i pod kolanami, ale także na nadgarstkach, szyi, twarzy. Na AZS cierpi około 20% populacji, a w ciągu ostatnich 30 lat w krajach uprzemysłowionych liczba zachorowań wzrosła trzykrotnie. AZS to choroba genetyczna o podłożu zapalnym. Nie znana jest jej dokładna przyczyna. Wiadomo, że ponad 30% dzieci z AZS ma alergie pokarmowe, ale AZS alergią nie jest. Jest to choroba, która zaostrza się pod wpływem stresu. AZS nie jest zaraźliwe. Dziecka można spokojnie dotykać, można się z nim bawić. Jest to szczególnie ważna informacja dla innych rodziców. Bywa tak, że dziecko z AZS przychodzi do przedszkola czy szkoły wysmarowane białą maścią i przypomina nieco dziecko z ospą. Ta biała papka ma osuszyć rany i zapobiec drapaniu. Jeśli papka przeniesie się na ubranie, zabawkę, wykładzinę – nie ma problemu, bo dobrze się spiera. 

2. Dziecko jest nadwrażliwe

poniedziałek, 27 marca 2017

Czego nie mówić rodzicom dziecka z AZS?

Dziecko ma nadrapaną skórę, czerwone plamy na szyi rozlewają się niczym kipiące mleko. Jest środek lata, a rodzice idą z dzieckiem ubranym w długi rękaw i długie spodnie. Jakie komentarze nasuwają się na myśl i które lepiej zachować dla siebie?



1. Czy to dziecko ktoś leczy?

Rodzice zwykle nie są ślepi. Nie są też ignorantami i pewnie jakiś czas temu zauważyli, że ze skórą ich dziecka jest coś nie tak. Z pewnością szukają pomocy. Prawdopodobnie robią wszystko, co w ich mocy, żeby pomóc dziecku. Nie zawsze jednak to pomaga od razu. Może też niekoniecznie chcą o tej chorobie opowiadać nowopoznanym osobom na ulicy, w kawiarni czy na dodatkowych zajęciach. 

2. Czy próbowaliście już X, Y, albo Z?

Na pewno każdy z nas potrafi powiedzieć o jakieś magicznej maści, substancji, oleju, lekarstwie, które pomogło dziecku znajomych, sąsiadów, kuzynów, czy szwagra matki siostrzeńcowi. Wspaniale! Nie wszystko jednak można przetestować na własnym dziecku i nie wszystkie te terapie zaleca lekarz. Dlatego nakłanianie ich do testowania różnych specyfików może wywołać ostre reakcje. 

3. Czym ją/jego znowu nakarmiliście?

Dziecko ma kolejne zaostrzenie, bo zmienia się pora roku, bo wyjeżdżało, bo ma trudny czas w przedszkolu czy szkole. Gorzej się czuje i gorzej wygląda. Najprawdopodobniej je tak samo jak zwykle i kąpie się tak samo jak zwykle. Po prostu, tej choroby nie leczy dieta. To prawda, jedzenie ma duży wpływ na stan skóry, ale nie jest jedynym czynnikiem pogarszającym jej stan. 

4. Jak jej/jego skóra ładnie wygląda. Gratulacje!

Z pewnością każdy rodzic cieszy się, że skóra dziecka jest zdrowsza. Ale wie, że to bomba zegarowa z opóźnionym zapłonem i tymczasowa kontrola nie gwarantuje długotrwałego sukcesu. Poza tym, nikt nie lubi być oceniany przez pryzmat zdrowia swojego dziecka. Poza tym, gratulować to można tylko temu choremu dziecku, że jest w stanie wytrzymać to okropne swędzenie. 

5. Jak mi Was szkoda/jacy jesteście biedni

Jedyną osobą, która naprawdę cierpi jest dziecko. To ono czuje to ciągłe swędzenie, drapanie i ból. W tej sytuacji nikt nie jest biedny i naprawdę nie ma powodu, żeby kogokolwiek żałować. Jedni borykają się z agresją u dzieci, inni z dysleksją, a my z AZS. Jesteśmy razem szczęśliwi. 

6. Ale przecież ona/on tak mało tego zjadła/zjadł... to niemożliwe że od tego

Dziecko zostało na kilka godzin z wujkami/ciotkami/kuzynami/dziadkami/opiekunami. Widać, że coś nie jest dobrze, skóra robi się czerwona, a przecież wszystko było w porządku. Szybki wywiad (rodzice alergików są lepsi w śledzeniu składu diety niż FBI) i okazuje się, że dziecko zjadło żelki/cukierki/czekoladki albo coś innego, co na pewno powoduje zaostrzenie choroby. Co słyszą rodzice? Niemożliwe, żeby po takiej ilości coś się stało. Ale dzieje się. Im więcej barwników, cukru i wzmacniaczy smaku tym dzieje się szybciej i intensywniej.

czwartek, 23 marca 2017

Kanapeczki z awokado i homarem

Homar, flagowy produkt Kanady, coraz częściej pojawia się na stołach w Ameryce Północnej, Azji oraz w Europie. Nadal jednak zbyt często postrzegany jest jako towar luksusowy, zarezerwowany na szczególne okazje. Może warto odczarować homara? 


Przygotowaliśmy już przepis na najprostszy makaron z homarem - zobaczcie. Taki makaron, który może zrobić absolutnie każdy w każdej kuchni - nawet studenckiej. Pewnie słowa "homar" i "studencki" wzajemnie się wykluczają? Pewnie na co dzień tak, ale skoro teraz mrożone homary kosztują 35,99 to można się szarpnąć i przygotować coś naprawdę extra! 

Dzisiaj rano jedliśmy pyszne kanapeczki z homarem. Pozwalają cieszyć się jego delikatnym smakiem i są absolutnym hitem w naszym domu. Łatwo można je podzielić i nakarmić tych, których lubimy. Jakiś czas temu nasza licealna nauczycielka dowiedziawszy się o naszej blogowej pracy napisała "to teraz wpraszam się na jakiegoś homara". Ironię zrozumieliśmy. Dzisiaj dedykujemy jej ten przepis publicznie zapraszając na małą homarową ucztę. A Was zachęcamy do spróbowania homarów. Nie są trudne w przygotowaniu, a naprawdę mają wyjątkowy smak. 

Jakiego homara wybrać?



Najlepiej wybierać homary z niebieskim znakiem MSC. 
Blisko 90% zasobów ryb i owoców morza w morzach i oceanach jest wyczerpanych, znacznie uszczuplonych lub nadmiernie eksploatowanych. Wybierając ryby i owoce morza z niebieskim znakiem MSC pomagamy chronić zasoby mórz i oceanów, mamy gwarancję, że produkty pochodzą z przyjaznych środowisku, zrównoważonych połowów, czyli takich które w mniejszym stopniu wpływają na ekosystem morski, pozostawiają więcej ryb w morzach i oceanach i sprzyjają innym zwierzętom morskim. Jeśli chodzi o homary, to mamy dobrą wiadomość. 97% wszystkich rybaków i przetwórców homara w Kanadzie otrzymało certyfikat MSC.


Czas przygotowania: 30 minut
Liczba porcji: 4 osoby

Składniki:
8 kromek bagietki lub 4 kromki chleba wiejskiego
2 łyżki oliwy z oliwek
1 homar (odmrożony)
1/2 awokado
1/2 czerwonej papryki
1/2 łyżeczki majonezu
szczypta chili (wedle uznania)
1 łyżka soku z cytryny
szczypiorek lub natka pietruszki (opcjonalnie)

1. Homara gotujemy we wrzątku przez 4 minuty. Wyciągamy i obieramy. Dokładna instrukcja - tutaj. Kroimy w kostkę. Możemy dodać ikrę, jeśli trafiła nam się pani homarzyca. 

2. Awokado przekrawamy na pół. Wyciągamy pestkę. Nożykiem nacinamy go (ciągle w skórce) tak, by powstała kostka. Za pomocą łyżki do zupy wyciągamy miąższ i wkładamy do miseczki. 

3. Paprykę kroimy w drobną kosteczkę. Wrzucamy do miseczki. 

4. W misce mieszamy homara, awokado, paprykę, majonez, chili, sok z cytryny. 

5. Na patelni rozgrzewamy olej i smażymy na złoto plasterki bagietki. 

6. Na pieczywie układamy pastę. Posypujemy szczypiorkiem lub natką pietruszki. 

środa, 22 marca 2017

Makaron z homarem - najprostszy

Homar to jeden z tych składników, który nie wymaga wielu dodatków. Wystarczy makaron, cytryna, pomidorki i chilli. To najprostszy sposób na danie z homarem.



Zanim zabierzemy się do przygotowania makaronu musimy poradzić sobie z samym homarem. W Polsce trudno o świeżego homara, ze względów oczywistych. Mrożone homary są dużo prostsze w przygotowaniu - są już pozbawione wnętrzości, a ich gotowanie zajmuje maksymalnie 5 minut. Pana homara musimy odmrozić, a następnie wrzucić do dużego garnka z wrzącą wodą. Po 3-4 minutach wyciągamy go z wody i obieramy. Kiedy poczujemy, że kończyny łatwo odchodzą od korpusu wiemy, że homar jest dobrze ugotowany.



Jak obrać homara? 
Najpierw należy oderwać ogon od korpusu - nie sprawi to dużej trudności. Potem "odkręcamy" kończyny, a następnie za pomocą specjalnych kleszczy (które wyglądają jak dziadek do orzechów) miażdżymy szczypce. Ogon rozcinamy wzdłuż. Specjalnym widelczykiem, palcami lub małą łyżeczką jak do espresso wyciągamy mięso ze ogona, szczypiec i korpusu. W korpusie mięsa nie ma za dużo, za to możemy tam znaleźć pyszną ikrę (jeśli trafiliśmy na samicę) lub zieloną wątróbkę (jeśli trafiliśmy na samca). Wątróbka ma bardzo intensywny smak i zapach. 

Mięso homara jest sprężyste i niezwykle aromatyczne. Najprościej jest je podać z lekko osolonym masłem i sokiem z cytryny. My naszego homara dodaliśmy do makaronu. Mięso z jednego homara wystarczy do przygotowania dwóch porcji makaronu. Jeśli planujecie homarową ucztę, kupcie więcej homarów. Teraz można je kupić w wyjątkowo atrakcyjnej cenie 34,99 w Biedronce. 

Jak wybierać homary i inne owoce morza?


Najlepsze homary i owoce morza są oczywiście świeże. Ale nie zawsze świeże oznacza złowione z troską o środowisko. Homar, którego przygotowaliśmy, posiadał certyfikat MSC. Jest to certyfikat zrównoważonego rybołówstwa. Niebieski znaczek znajdujący się na rybach i owocach morza oznacza, że pochodzą one ze stabilnych i dobrze zarządzanych łowisk, które dbają o równowagę morskich ekosystemów. Dzięki tym praktykom produktami rybnymi i owocami morza będziemy cieszyć się zarówno my jak i przyszłe pokolenia.

97% wszystkich rybaków i przetwórców homara w Kanadzie otrzymało certyfikat MSC. Wybierając homara, śledzie, krewetki, małże i inne owoce morza z tym niebieskim znakiem macie pewność, że dostaniecie produkt pochodzący ze zrównoważonych połowów. Tym samym zadbacie o ekosystem mórz i oceanów. I jeszcze jedno: produkty z tym niebieskim znakiem możecie znaleźć w wielu sklepach, także tych tańszych. Produkty z logo MSC nie są droższe od ich odpowiedników bez tego znaku. Dlatego mając wybór, wybierzcie odpowiedzialnie. 


Czas przygotowania: 30 minut
Liczba porcji: 2 

Składniki:
200 g makaronu spaghetti 
1 homar odmrożony
300 g pomidorków koktajlowych
30 g masła
1 łyżeczka chilli
sok z 1/2 cytryny

1. Homara wrzucamy do garnka z wrzącą wodą. Gotujemy 4 minuty. Wyciągamy i obieramy. Mięso kroimy w kostkę.

2. Makaron gotujemy według instrukcji na opakowaniu. 

3. W czasie, gdy gotuje się makaron przygotowujemy sos. Na patelnię wrzucamy masło i chilli. Po 1 minucie dorzucamy pomidorki przekrojone na pół. Smażymy na małym ogniu około 5 minut. Dodajemy sok z cytryny i homara. 

4. Makaron odcedzamy, dodajemy do niego zawartość patelni. Mieszamy i serwujemy. 


niedziela, 19 marca 2017

Oleje roślinne - rodzaje, właściwości, zastosowanie

O olejach roślinnych mówi się coraz częściej w kontekście zbilansowanej diety. Są bogate w zdrowe tłuszcze, w tym gównie wielonienasycone kwasy tłuszczowe (omega-3, omega-6), których nasz organizm sam wytworzyć nie potrafi. Jak przechowywać oleje, które podgrzewać, które jeść? 



OLEJ LNIANY

Jest najbardziej znanym polskim olejem. Olej lniany tłoczony na zimno jest najbogatszym roślinnym źródłem kwasów tłuszczowych omega-3 i kwasów omega-6. Tylko olej tłoczony na zimno zawiera idealną proporcję tych kwasów. Dlaczego ważne jest, by był to olej tłoczony na zimno? Kwas α-linolenowy (omega-3) pod wypływem temperatury, światła i powietrza utlenia się. Dlatego tylko w oleju tłoczonym na zimno jest go sporo. 


WŁAŚCIWOŚCI:

- wspomaga trawienie i metabolizm
- działa osłonowo na układ pokarmowy
- pomaga mózgowi dobrze funkcjonować 
- łagodzi wahania cukru we krwi
- hamuje procesy miażdżycowe


JAK PRZECHOWYWAĆ?

Olej lniany warto kupować w jak najmniejszym opakowaniu i przechowywać w lodówce. Dzięki temu szybciej go zużyjemy i jest większe prawdopodobieństwo, że kwasy omega-3 się nie utlenią. Olej mętnieje, ale nie należy się tym przejmować - to naturalny proces sedymentacji. 

Olej należy spożyć w ciągu 3-4 tygodni. Gorzkawy posmak zdradza, że olej nie nadaje się do spożycia. Nie trzeba go jednak wylewać! Warto nim natłuszczać cienkie włosy, żeby je wzmocnić (wystarczy wetrzeć olej w suche włosy, zostawić na godzinę, a potem umyć głowę szamponem). Można go również wcierać w skórę dłoni i paznokci. 

JAK UŻYWAĆ?

Nie należy go podgrzewać, ale można wzbogacać nim ciepłe potrawy oraz używać jako dodatek do sałatek lub sosów. Świetnie sprawdza się jako dodatek do pyrów z gzikiem, śledzia, klasycznych ziemniaków. My dodajemy go do ugotowanych warzyw dla niemowlęcia.



OLEJ Z PESTEK DYNI 

Olej z pestek dyni ma głęboko zielony kolor i intensywny smak. Nie ma idealnego profilu tłuszczowego, tzn. zawiera więcej kwasów omega 6 i śladową ilość kwasów omega 3. Stosuje się go chętnie w medycynie naturalnej. 

WŁAŚCIWOŚCI:

Olej z pestek dyni jest tradycyjnym lekiem na pasożyty - wystarczy 1 łyżeczka dziennie, by zacząć walkę z tasiemcem, owsikami i glistami. Olej nie podrażnia ścianek żołądka i jelit, więc jest najbezpieczniejszym preparatem dla dzieci.  
Wspomaga też leczenie prostaty i chorób górnych dróg oddechowych. Polecany jest alergikom. 

JAK PRZECHOWYWAĆ?

Olej z pestek dyni przechowujemy w lodówce. Można go przechowywać w temperaturze do 20 stopni Celsjusza, ale im wyższa temperatura tym szybciej zjełczeje. 

JAK UŻYWAĆ?

Nie należy go mocno podgrzewać. Można wzbogacać nim ciepłe potrawy. Świetnie smakuje w sałatkach, na ziemniakach. Pyszny jest twarożek z dodatkiem oleju z pestek dyni.
Olej świetnie leczy bardzo suchą skórę, ale trzeba uważać na ubrania - barwi je i trudno się spiera. Można nim równiej olejować włosy (tak samo jak olejem lnianym). 



OLEJ Z OSTROPESTU 

Olej z ostropestu znany jest od dawna i chętnie wykorzystywany przez medycynę naturalną do wspomagania pracy wątroby i układu krwionośnego.

WŁAŚCIWOŚCI:

Olej z ostropestu zawiera sylimarynę, która jest przeciwutleniaczem regenerującym wątrobę. Sylimaryna oczyszcza wątrobę z toksyn, więc wspomaga leczenie przewlekłych chorób wątroby. Olej z ostropestu obniża poziom cukru we krwi i poziom cholesterolu. Badania wykazały, że olej zapobiega powstawaniu kamieni nerkowych i chorób układu moczowego. 
Olej z ostropestu używany jest również do nawilżania skóry u osób z AZS, rumieniem, zmianami ropnymi. 

JAK PRZECHOWYWAĆ?

Olej z ostropestu tłoczony na zimno przechowujemy w lodówce. 

JAK UŻYWAĆ?

Oleju nie powinno się podgrzewać. Można stosować go do sałatek. Osobom, które chcą oczyścić wątrobę zaleca się picie 1 łyżeczki oleju 3 razy dziennie przed posiłkiem. 


OLEJ RZEPAKOWY

Olej rzepakowy to jeden z najchętniej spożywanych olejów. W sklepach występuje głównie w postaci oleju rafinowanego. Ten rafinowany jest pozbawiony wielu substancji, które naturalnie występują w ziarnie, a które w procesie oczyszczania (rafinacji) zostają usunięte. Jest neutralny smakowo, nie utlenia się, ale nie zawiera witaminy A i E. 

WŁAŚCIWOŚCI:

Olej rzepakowy nierafinowany i tłoczony na zimno to źródło kwasów Omega 3 i witaminy E, którą popularnie nazywa się "witaminą młodości". Olej rzepakowy tłoczony na zimno nadaje się do smażenia. Można go również dodawać do sałatek, zup, twarogu, śledzi. 

JAK PRZECHOWYWAĆ?

Olej rzepakowy tłoczony na zimno najlepiej przechowywać w lodówce. 

JAK UŻYWAĆ?
Olej możemy podgrzewać, więc można na nim smażyć, można dodawać go do ciast. Można używać go tez do sałatek, zup, twarogu, śledzi. 


OLEJ SŁONECZNIKOWY

Złoty olej słonecznikowy rafinowany to jeden z ulubionych olejów Polaków na którym chętnie smażą wszystko, co się da. Zupełnie inaczej wygląda i smakuje olej słonecznikowy nierafinowany. Taki olej ma barwę ciemno zółtą, ma intensywny smak i zapach. Ma niezbyt korzystny profil kwasów tłuszczowych - więcej kwasów Omega 6 niż Omega 3. Dlatego warto spożywać go z umiarem. 

WŁAŚCIWOŚCI:

Olej słonecznikowy jest bogatym źródłem witaminy E. Ze względu na dużą zawartość kwasów Omega 6 jego nadmierne spożycie może spowodować zaostrzenie stanów zapalnych w organiźmie. 

JAK PRZECHOWYWAĆ?

Olej słonecznikowy tłoczony na zimno najlepiej przechowywać w lodówce. 

JAK UŻYWAĆ?

Olej słonecznikowy ma bogaty smak, jednak trzeba używać go z umiarem. Najlepiej dodać go do sałatki lub skropić nim zupę krem - np. z dyni. 



OLEJ Z NASION KONOPII 

To nasze nowe odkrycie. Zielony olej o intensywnie orzechowym smaku jest świetnym dodatkiem do sałatek i zup. Ma dobry stosunek kwasów Omega 3 i Omega 6, więc wykazuje właściwości lecznicze. 

WŁAŚCIWOŚCI:

Ze względu na dobry stosunek wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, olej z konopii jest dobrym uzupełnieniem diety. Zalecany jest osobom z podwyższonym cholesterolem we krwi - olej z nasion konopii pomaga go obniżyć. Działa przeciwzapalnie.

JAK PRZECHOWYWAĆ?

Olej z nasion konopii tłoczony na zimno najlepiej przechowywać w lodówce. 

JAK UŻYWAĆ?

Nie należy go podgrzewać, ale można wzbogacać nim ciepłe potrawy oraz używać jako dodatek do sałatek lub sosów. Świetnie sprawdza się jako dodatek do sałatek,  klasycznych ziemniaków, zup. Świetnie smakuje z pieczonymi burakami! 



OLEJ Z CZARNUSZKI

Prawdziwa enigma wśród olejów. Podobno właściwości oleju z czarnuszki nie przypominają tradycyjnych olejów tłoczonych na zimno. Olej z czarnuszki ma ciemnobrązową barwę i charakterystyczny smak. Olej jest ostry i delikatnie gorzki. 


WŁAŚCIWOŚCI:

Przyprawa ta znana była już w starożytnym Egipcie, gdzie traktowano ją jako specyfik leczący wszystko poza śmiercią. Wspomaga walkę z wieloma schorzeniami skóry i infekcjami dróg oddechowych. 


JAK PRZECHOWYWAĆ?

Olej z czarnuszki na zimno najlepiej przechowywać w lodówce. 


JAK UŻYWAĆ?

Nigdy nie dodawaliśmy tego oleju do potrawy, ponieważ jest zbyt ostry i dominujący. Za to pijemy go regularnie, kiedy czujemy się przemęczeni lub kiedy mamy pierwsze objawy przeziębienia. Pijemy po 1 łyżeczce 3 razy dziennie. Olej pomaga niektórym dzieciom z AZS - piją 1 łyżeczkę dziennie. 

Olej można stosować zewnętrznie - bardzo pomaga chorym na AZS. Ponieważ barwi ubrania, warto smarować nim skórę po kąpieli i zakładać "domowe" ubranie. 


OLEJ KOKOSOWY 

Wielkim szturmem zdobył półki w eko-sklepach, polecają go celebryci, jemy go, nacieramy się nim. W sklepach można kupić olej rafinowany, który nie pachnie i pięknie pachnący olej nierafinowany. Najważniejszym składnikiem oleju kokosowego jest kwas laurynowy, który wspomaga układ immunologiczny. Olej kokosowy świetnie nawilża, chociaż nie powinno się go stosować na twarz. 


JAK PRZECHOWYWAĆ?

Olej kokosowy przechowujemy w temperaturze pokojowej. Olej będzie zmieniał swoją konsystencję w zależności od temperatury otoczenia - rozpuszcza się już w 30 stopniach. 

JAK UŻYWAĆ?

Olej kokosowy ze względu na wysoką zawartość kwasów nasyconych powinien być spożywany z umiarem. Teoretycznie można na nim smażyć, ale trzeba uważać, bo jego temperatura dymienia jest dość niska - około 170 stopni Celsjusza. Niektórzy dodają go do kuloodpornej kawy (kawa, olej kokosowy, masło klarowane, mleko roślinne). Świetnie nadaje się do pięlęgnacji ciała - można użyć go do przygotowania domowego peelingu, balsamu do ust. Można nim nawilżać grube i gęste włosy. 

sobota, 18 marca 2017

Wszystko zaczyna się od dobrych zbiorów [Rozmowa #11]

O tłoczeniu oleju na zimno, cudownym leku na przeziębienie i dobrych ziarnach mówi Kamila Zubrycka-Sobolewska, założycielka firmy Olejowy Raj



Jak się tłoczy olej? 
Na zimno – oznacza to, że temperatura całego procesu nigdy nie przekracza 40 stopni Celsjusza. Ale dla każdego ziarna jest inaczej. Przy oleju z pestek dyni temperatura prawie dochodzi do 40 stopni, bo inaczej się nie da go dobrze wytłoczyć, ale przy oleju lnianym jest niższa. Każde ziarno wymaga innego traktowania. Jak prasa wytłoczy olej, to on wpada do pojemnika, wkładamy go do chłodni i on odpoczywa. To jest proces, dzięki któremu unikamy filtracji i odwirowania. Oddziela się wtedy osad od oleju, ale tym samym traci się dużo witamin i kwasów omega-3. My tego unikamy. Osad sobie opada na dno. Po dobie-dwóch dochodzi do sedymentacji – na dole są resztki ziarna, a na górze jest czysty olej. My sprzedajemy co prawda czysty olej, ale ja uważam, że to co jest na dole jest też bardzo wartościowe, bo tam są drobinki ziarna. Mamy klientów kupujących ostropest, którym zależy na silimarinie działającej na wątrobę i oni chcą kupować te zlewki z tłoczenia, bo mają świadomość co tam jest. Oczywiście, zlewki wyglądają nieapetycznie i większość sprzedajemy dla koni i krów. Rolnicy dodają je zwierzętom do paszy.

Nic się nie marnuje.

Zagospodarujemy wszystko – odtłuszczone ziarno, zlewki. Mamy klientów, którzy prowadzą agroturystykę i kupują na przykład wytłoczyny po dyni, żeby zrobić z nich mąkę dyniową do bezglutenowych wypieków. Mąki bezglutenowe właśnie tak powstają – to zmielone odtłuszczone ziarno. Niby efekt uboczny tłoczenia.

Z ilu rodzaju ziaren tłoczycie oleje?

Teraz z dziesięciu.

piątek, 17 marca 2017

Beghrir czyli marokańskie placuszki z miodem

Od pytania "czy kiedykolwiek to jadłaś" do momentu w którym stałam nad patelnią obserwując małe rosnące placuszki nie minęła godzina. W Maroko nigdy nie byłam, ale za to Maroko było dzisiaj u nas na stole. 

Beghrir to śniadaniowe placki drożdżowe, które pochodzą z Maroko. Wyglądają na talerzu jak zrobione z koronki. Ciasto  zawiera kaszę manną, więc podczas rośnięcia kasza utrzymuje tę misterną strukturę.  Dzięki tym malutkim dziurkom placki cudownie przesiąkają sosem miodowo-maślanym z którym się je podaje.

Ciasto na placki jest dość luźne. Na środek suchej rozgrzanej patelni trzeba wlać około 1/4 szklanki masy, pozwolić się jej rozlać i smażyć na średnim ogniu  około 3 minut. W trakcie smażenia na placku zaczną pojawiać się małe "kratery". Masa zacznie się ścinać i przestanie błyszczeć. To sygnał, że placek należy zdjąć z patelni. Placków nie przewracamy. Dlaczego? Wtedy błyskawicznie by się ścięły i wyschły. A tak mamy placek, który jest delikatnie wilgotny (ale bezpieczny, bo ścięty). Warto zatem ubroić się w dwie patelnie. Próbowaliśmy smażyć po kilka placków na raz. Niestety, masa jest rzadka i mocno się rozlewa. Placki wylewane tuż przy brzegu patelni nie mają ładnych okrągłych kształtów. Sprawdzałam też co się stanie, kiedy zagęścimy masę - możemy smażyć po kilka placków na raz, ale nie rosną tak ładnie, nie mają koronkowej struktury i smakują bardziej jak nasze racuszki. Jeśli więc chcemy spróbować tych prawdziwych marokańskich beghrir trzymajmy się przepisu.


Czas przygotowania: 10 minut (plus smażenie)
Czas oczekiwania: 20 minut 

Składniki:
20 g świeżych drożdży
1 łyżeczka cukru
1 2/3 szklanki ciepłego mleka
1 szklanka mąki pszennej
1 szklanka kaszy manny
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 jajka

sos:
6 łyżek miodu
3 łyżki masła
2 łyżki wody pomarańczowej 



1. Drożdże mieszamy z cukrem i ciepłym mlekiem. Odstawiamy na 5 minut.

2. Do drożdży dodajemy pozostałe składniki - mąkę, kaszę, proszek do pieczenia, jajka. Mieszamy łyżką do powstania jednolitej masy.

3. Miseczkę z masą przykrywamy czystą ścierką i odstawiamy w ciepłe miejsce na 20 minut.

4. Patelnię rozgrzewamy. Na sam środek wylewamy około 1/4 szklanki masy. Smażymy na średnim ogniu, aż wierzch przestanie być błyszczący, a spód się zarumieni - około 3 minut. Przekładamy na talerz.

5. W czasie, gdy smażymy naleśniki przygotowujemy sos. Do rondelka wrzucamy masło, miód. Podgrzewamy mieszając, aż masło i miód się połączą. Dodajemy wodę pomarańczową.

6. Gotowe placki serwujemy z miodowo-maślanym sosem.

wtorek, 7 marca 2017

Placek Lisy z Bullerbyn #smakiAstrid

Pewnego dnia Lisa z Bullerbyn pokłóciła się z Brittą i Anną. Zupełnie nie miała co robić i szukała zajęcia.  Mama namówiła ją na upieczenie placka. 


W książce "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren dokładnie opisuje sposób przygotowania placka - utrzeć 2 szklanki cukru z 4 jajkami, roztopić w rondelku kawał masła, dość duży, dodać mleka i mąki. Ile?  "Nie pamiętam, ile dokładnie," twierdzi Lisa. Do tego dosypać skórki cytrynowej i drożdży w proszku. Wypisz,  wymaluj drożdżowy placek ze skórką cytrynową.