czwartek, 31 maja 2018

Naleśnikowy makaron z pesto i mozzarellą - lunchbox w 30 minut

Lunchbox i śniadaniówka to temat rzeka. Nie dość, że samo pudełko musi być ładne to jeszcze jego zawartość powinna wywołać nagłą chęć zjedzenia wszystkiego. Co można tam wrzucić poza starą dobrą kanapką?


Od pewnego czasu zauważyliśmy powtarzające się reklamacje zawartości śniadaniówki - kanapka miała nie taką bułkę jak trzeba, masło było nierówno rozsmarowane, wędlina zupełnie obrzydliwa, a warzywa to oczywiście zupełna pomyłka. Kiedy po raz kolejny obserwowałam kanapkę, która cały dzień przeleżała w plecaku zrobiło mi się naprawdę źle. Nie tylko dlatego, że moje prywatne no waste właśnie stało się prawdziwym waste. Zrozumiałam, że robię nudne jedzenie. Wzięłam kartkę, długopis (bo te analogowe zabawki ciągle lepiej na mnie działają niż notatnik w telefonie) i spisałam wszystko, co lubią nasze dzieci.

Lista produktów i ulubionych składników była o tyle zawiła, że każde z naszych dzieci lubi troszeczkę co innego: córka zajada się ogórkami ale tylko kiszonymi; syn nie znosi kiszonych, ale konserwowe i świeże je kilogramami. Dlatego lawirując między ogórkami w różnych formach trafiłam na pomidory. Pomidory pasują wszystkim. Lubią się też z mozzarellą i naturalnym domowym pesto z bazylii. W wersji 5-minutowej zrobiłabym je z makaronem. Wiedziałam, że makaron też stanie się waste. Dlatego usmażyliśmy dwa naleśniki i zrobiliśmy z nich naleśnikowy makaron. Wyszedł cudownie wiosenny lunchbox. Łączy smaki tego, co właśnie dojrzewa w ogrodzie Water & Wine w którym ostatnio byłam (możecie o nim przeczytać tutaj). Jest też zupełnie dobry dla dorosłych, którzy mogą w pracy wyciągnąć kolorowe pudełko i chociaż raz zjeść zbilansowany posiłek.



Czas przygotowania: 30 minut

Składniki na 1 pudełko:
8 pomidorków koktajlowych
1/2 kulki mozzarelli lub 6 małych kulek

pesto:
1 ząbek czosnku
5 łyżek oliwy z oliwek
1 łyżka płatków migdałowych
szczypta soli
garść liści bazylii

naleśniki: 
1 jajko
1/2 szklanki mąki
szczypta soli
1/2 szklanki mleka
1/4 szklanki wody gazowanej 

środa, 30 maja 2018

5 kroków do idealnego COLD BREW

Fala upałów to dla jednych piekło i katorga, a dla innych szansa na bezkarne cieszenie się zimną kawą. Najlepsza kawa na zimno to zdecydowanie cold brew. 


Wszyscy dobrze znamy frappucino - kawowy napój z dużą ilością mleka i zmiksowanego lodu. Niektórzy pijają espresso na lodzie czy kawę z lodami. Dlaczego zatem twierdzę, że najlepsze jest cold brew? Dlatego, że cold brew to po prostu kawa zaparzona na zimno. Nie ma w niej żadnej dodatkowej wody, która sprawia że zamiast mocnej kawy pijesz zwyczajną zimną lurę. Poza tym, cold brew to kawa idealna dla leniuchów. Można w lodówce "zaparzyć" wielki słoik kawy i cieszyć się nią przez kolejne dni. Niektórzy twierdzą, że cold brew można spokojnie przechowywać w lodówce przez tydzień. Jak zrobić idealne cold brew?

1. Dobre ziarna kawy

Kawa w cold brew to podstawa. Słaba kawa (tzn. kwaśna i płaska w smaku) da nam kwaśne i płaskie w smaku cold brew. Będzie dobre do mieszania z lodami, bo wtedy chodzi o lody, a nie kawę. Jeśli chcesz pić dobrą kawę, kup dobre ziarna. Można oczywiście poszaleć z jednorodnymi kawami z dobrych palarni. Takie są najlepsze i najciekawsze. Jeśli jednak ktoś nie chce wydawać fortuny na kawę na zimno może kupić porządną kawę w supermarkecie. Ale musi być droższa i najlepiej w ziarnach. Dlaczego?

2. Dobre mielenie

Dobrze zmielona kawa w tym wypadku nie oznacza kawy zmielonej drobno. Taka drobno zmielona kawa da nam kwaśne cold brew, które będzie mętne (trudno ją dobrze przefiltrować). Warto więc samodzielnie zmielić kawę tak, by miała grubą strukturę. Jeśli kupujecie ziarna w sieciowym sklepie to poproście o grube zmielenie. 

3. Dobra woda

Z pewnością najlepsze cold brew wychodzi na łzach jednorożca. Jeśli jednak nie możecie ich znaleźć to po prostu użyjcie dobrej wody. Przegotujcie wodę, schłodźcie ją i wtedy zalejcie nią kawę.

4. Dobre propocje

Na 250 ml wody używamy 30 g kawy. Na 1 l wody użyjemy 120 g kawy. Kawę wsypujemy do szklanek butelki lub słoika, zalewamy przegotowaną wodą. Zakręcamy i wstawiamy do lodówki najlepiej na 24 godziny. 

5. Dobre odfiltrowanie

Jeśli chcemy, żeby nasze cold brew było odświeżajace musimy o nie zadbać. Po 24 godzinach powolnej ekstrakcji trzeba je wolno przepuścić przez gazę. Wolno! Gazę nakładamy na sitko i wolniutko przelewamy kawę do szklanego naczynia. Nie wyciskamy tego, co zostanie. Po prostu pozwalamy kawie spokojnie pozbyć się mielonych ziaren. Przefiltrowaną kawę możemy przechowywać w lodówce w szczelnie zamkniętym słoiku nawet tydzień. Szczelne zamknięcie jest ważne, bo kawa jest kochliwa i przyciąga do siebie inne zapachy. Gotowe cold brew pysznie smakuje z odrobiną mleka/syropu kokosowego. Dobre jest też takie, jakie jest! Prosto z lodówki!

poniedziałek, 21 maja 2018

Sałatka makaronowa z fenkułem i ricottą

Jakie to szczęście móc w zupełnie zabieganym dniu wyciągnąć z torby magiczny pojemnik po brzegi wypełniony smakiem. Jakie to cudowne, że jego przygotowanie zajmuje mniej czasu niż zjedzenie go.


Znacie ten moment w ciągu dnia, kiedy skrzynka mailowa i telefon wariują, kiedy cały świat zależy od Twojej natychmiatowej odpowiedzi na czasem zupełnie trywialne pytania? Wtedy zwykle nie myślimy o jedzeniu. Przychodzi jednak moment w którym orientujemy się, że poza dwiema zimnymi kawami nie spotkało naszego brzucha nic przyjemnego. Mamy dla Was przepis na cudowny makaronowy lunch do pracy - z fenkułem, porem i ricottą. Jest świeżo, prosto, wiosennie i lekko. Wszystkie te smaki idealnie oddają to, co teraz dzieje się w polskich ogrodach i w przyrestauracynym ogrodzie Water&Wine. Świeże zioła, młode pędy, listki, nowe rozdanie i dużo świeżej energii. Wiosno, trwaj!


Czas przygotowania: 15 minut

Składniki:
80 g makaronu muszelki
1 łyżka oliwy z oliwek
1 fenkuł
5 cm pora (białej części)
1 łyżka soku z cytryny
1/2 łyżeczki miodu
100 g świeżej ricotty lub świeżego tłustego twarogu 
liście bazylii
świeży pieprz

1. Makaron gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu.

2. W czasie, gdy gotujemy makaron przygotowujemy warzywa. Fenkuł przekrawamy na pół, wycinamy kłąb i kroimy w plasterki. Pora kroimy w półplasterki.

3. Na patelni rozgrzewamy oliwę, dodajemy pora, fenkuł, sok z cytryny. Smażymy około 3-4 minut mieszając. Na końcu dodajemy szczyptę soli i miód. Dokładnie mieszamy.

4. Makaron odcedzamy i mieszamy z warzywami na patelni.

5. Ostudzony makaron i warzywa przekładamy do pojemnika. Dodajemy ricottę/twaróg, posypujemy posiekanymi liśćmi bazylii i oprószamy świeżym pieprzem.

sobota, 12 maja 2018

Gadżet kuchenny, który musisz mieć

Kiedy mówię komuś, że bez tego nie wyobrażam sobie życia w kuchni zwykle patrzy na mnie mocno podejrzliwie. Potem robi wielki test i kupuje dwa rozmiary. Oto nasz ulubiony kuchenny gadżet  - łyżka do lodów zwana gałkownicą.

Nie lubimy gadżetów, które mają jedno zastosowanie. Idealnym przykładem takiego trochę bezsensownego przydasia jest obieraczka do szparagów, którą kupiliśmy dawno temu. Działa gorzej niż zwykła i się ciągle zacina. Jej jedynym plusem jest to, że dała nam niezłą nauczkę – jak coś kupujesz to kupuj sensownie! 



Łyżka do lodów w naszej kuchni występuje w dwóch rozmiarach. Dlaczego? Każdy rozmiar służy do czegoś zupełnie innego. 

Większą po prostu 
- nakładamy lody, 
- porcjujemy masę do muffinów
- robimy idealnie równe pancakes
- i racuchy
- i ciastka
- i kluski śląskie
- i puree ziemniaczane. 

To właśnie dzięki łyżce do lodów wszystkie babeczki i ciasteczka mają taki sam rozmiar. Używamy też jej do robienia klusek śląskich – wychodzą równiusieńkie. Czasami też nakładamy nią puree ziemniaczane – bo naszym dzieciom takie kulki smakują bardziej. 

Mniejsza łyżka do lodów służy do robienia 
- małych klusek leniwych
- klopsików
- mniejszych ciasteczek
- porcjowania melona i arbuza
- masła

Czasem porcjujemy nią masło – takie maślane kulki wyglądają pięknie. Mała łyżka ma też jedno Bardzo Ważne Zastosowanie. Robimy nią placki w kształcie głowy myszki miki – dwie porcje ciasta na sam środek (one utworzą głowę), a potem jedna po prawej i druga po lewej stworzą uszy. 


Jak wybrać dobrą gałkownicę do lodów?

Łyżka musi być wykonana ze stali nierdzewnej i mieć dłuższy uchwyt. Koniecznie musi mieć też mechanizm, który uwalnia zawartość łyżki. Warto zwrócić uwagę na objętość – my mamy łyżkę o pojemności 1/24 l (czyli ok. 40 ml) i 1/70 l (15 ml). Jeśli szukacie łyżki do dużych ciasteczek, muffinów, klusek i lodów to wielkości zbliżone do 1/24 l będą idealne. Masło, melona i arbuza lepiej porcjuje się mniejszymi gałkownicami. 

Gdzie można je kupić? 

Najtańsze gałkownice mają słabe mechanizmy i mogą się szybko uszkodzić. Dlatego najlepiej kupić taki gadżet w sklepie z zaopatrzeniem gastronomii i zapytać o możliwość ewentualnej reklamacji. Bogatą ofertę gałkownic ma ten sklep (klik!) i ten (klik!). 


środa, 9 maja 2018

Hummus idealny - 3 sekretne składniki

Hummus to taki nowy twaróg. Można go dostać chyba wszędzie i każdy ma swoje ulubione dodatki. Jednak, bez porządnej podstawy dobry hummus nie istnieje. Jakie są te 3 magiczne składniki?


1. Soda 

Po obejrzeniu kilku odcinków programu z Magdą Gessler większość ludzi doskonale wie, że sody do gotowania ziemniaków się nie dodaje. Jednak ciecierzyca to inna historia. Przyznam, że najlepsze hummusy jakie jadłam były robione z suchej ciecierzycy. Takiej, która była namoczona na kilka godzin, a potem ugotowana. Problem? Skórka, którą czuć nawet po zmiksowaniu. Rozwiązanie? Szczypta sody. Na 400 g ciecierzycy wystarczy 1/2 łyżeczki sody, którą dodajemy już do wody do moczenia. 

Ciecierzycę gotujemy z sodą do miękkości i tym razem musi być to miękkość bezwzględna. Soda zmienia pH wody i dzięki temu lepiej sobie radzi ze skorupką. Taka mała ilość sody pomoże nam uzyskać idealnie gładki hummus, ale nie będzie jej czuć na języku.

2. Magiczna mieszanka przypraw 

Dobry hummus musi być chociaż delikatnie przyprawiony. Zwykle dodajemy do niego czosnek, sól i kumin. Czasem za'tar. Jednak najlepszy hummus jaki jedliśmy miał w składzie: kmin, ziarna kolendry, czarnuszkę i koper włoski. Wystarczy zemleć w młynku lub utrzeć w moździeżu 2 łyżeczki kuminu (czyli kminu rzymskiego), 1 łyżeczkę ziaren kolendry, 1/4 łyżeczki czarnuszki i 1/4 łyżeczki kopru włoskiego. Jeśli nie chce Wam się kupować tych przypraw oddzielnie to bardzo dobrze w hummusie sprawdza się ekologiczna mieszanka do dań wegetariańskich z Darów Natury.


3. Olej sezamowy i dobre tahini

Olej sezamowy dodany do hummusu pod koniec blendowania dodaje mu niesamowitej głębi. Nagle okazuje się, że hummus nie jest tylko miłym gospodarzem dla wszystkich dodatków, ale gra pierwsze skrzypce.

Tahini to inaczej pasta sezamowa. Im lepsza pasta sezamowa, tym lepszy hummus. Tahina musi być bez problemu wyczuwalna w hummusie. Dlatego warto kupić jakąś porządną - nasza ulubiona to Maslove. 200 g tahini dodajemy do 400 g ugotowanej ciecierzycy. Wydaje się, że to bardzo dużo? Spróbujcie dodać mniej i przekonacie się, że tahina ma znaczenie.


Wersja dla zapracowanych mówi o hummusie z ciecierzycy z puszki. Zdarzało nam się robić i jeść taki hummus. Zdecydowanie nie jest idealny. Chociaż w mocno zapracowane popołudnie ratował nas przed śmiercią głodową.



Czas przygotowania: 20 minut
Czas oczekiwania: 9 godzin

Składniki:
400 g ciecierzycy
200 g tahini
1/2 szklanki wody
3 ząbki czosnku
4 łyżki soku z cytryny
2 łyżeczki kuminu
1 łyżeczka ziaren kolendry
1/4 łyżeczki czarnuszki
1/4 łyżeczki kopru włoskiego
sól
3 łyżki oleju sezamowego 
5 łyżek oliwy z oliwek

1. Ciecierzycę wrzucamy do garnka i zalewamy wodą tak, by było jej dwa razy więcej niż ciecierzycy. Dodajemy sodę. Mieszamy. Odstawiamy na 8 godzin.

2. Na małym ogniu gotujemy ciecierzycę do miękkości (musi być bardzo miękka).

3. Do misy blendera wrzucamy ciecierzycę, dodajemy tahini, wodę, zmiażdżone ząbki czosnku, sok z cytryny, przyprawy i szczyptę soli. Miksujemy do uzyskania gładkiej masy. Wersja dla użytkowników TM: miksujemy na prędkości 10 przez 1 minutę.

4. Do hummusu dodajemy olej sezamowy i miksujemy jeszcze chwilę. Użytkownicy TM: obroty 7, czas 10 sekund.

5. Gotowy hummus przekładamy do naczynia i skrapiamy oliwą z oliwek. Przechowujemy w lodówce. Podajemy z granatem, kolendrą i pitą. Albo łyżeczką.



sobota, 5 maja 2018

Brak Ci pomysłu na lunch do pracy? Ta książka Ci pomoże

To nie jest kolejna książka z propozycjami na lunch, które przerażą Cię ilością nieznanych składników. To książka dla tych, którzy lubią gotować po swojemu. 


Dominika Wójciak po swoim mocnym występie w MasterChefie ciągle tworzy. Jej poprzednie książki Warzywo, Sezonowe Warzywo i Ziarno pokazały, że nieznane warzywa i zupełnie codzienne ziarna mogą być składnikiem cudownych dań. Prosto, pysznie, do pudełka to książka nieco inna. Ma jeden cel: pokazać, że robienie lunchu do pracy może być przyjemnością, przygodą i czymś bardzo ekscytującym.



Książka podzielona jest na rozdziały wprowadzające nieco uporządkowania w codzienny rytuał przygotowania posiłków - jak planować, jak i gdzie robić zakupy, jak przechowywać produkty, żeby się nie psuły. Następnie Dominika opisuje pudełkowe "evergreeny". Hummusy, koktajle, sałatki, makarony, sosy. Prawie każdy rozdział opatrzony jest tabelką - schematem komponowania dania danego typu. Dla przykładu, mamy kilka składników warzywnych pasujących do ziemniaków, kilka sosów, ziaren. Możemy to dowolnie łączyć. Dzięki temu pudełko to nie idealne odzwierciedelenie jakiegoś przepisu, ale ucieleśnienie naszych własnych potrzeb (lub zawartości lodówki i szafek kuchennych). Tabelka dotycząca hummusu pokazje jak można łączyć hummus z ziarnami (np. makaronem), warzywami, zieleniną i dodatkami tak, by był to pełnowartościowy posiłek.
Ci, którzy lubią jasne wskazówki mogą skorzystać z rozdziałów sugerujących konkretne zestawy wykorzystujące wiosenne czy zimowe warzywa. Świetna opcja w dniu w którym naprawdę nie masz siły myśleć.


Jedna rzecz mocno mnie uderzyła. Autorka raz po raz zadaje pytanie o którym często zapominamy - gdzie będziemy jeść nasze drugie śniadanie. Inaczej przygotowuje się śniadaniówkę do biura w którym mamy stół i kwadrans na posiłek, a inaczej komponuje się lunch "w biegu". Dzięki wskazówkom Dominiki ostatnio wzbogaciłam koktajl dzieciaków płatkami owsianymi. Zwykle szklanka koktajlu była dla nich dodatkiem do drugiego śniadania. Ostatnio do mieszanki mango, jogurtu i kardamonu dorzuciłam 2 łyżki płatków owsianych. Dzieciaki były zachwycone. Koktajl był pyszny, syty i można było go wypić/zjeść na tyle szybko, że zdażyły jeszcze pobawić się na przerwie na podwórku szkolnym.

Dla kogo jest ta książka? 

Prosto, pysznie, do pudełka to książka dla tych, którzy znudzeni są kanapkami. To książka dla tych, którzy lubią warzywa i kasze i mogą spokojnie obejść się bez mięsa. To książka dla tych, którzy lubią wybór, którzy lubią sami decydować o czym jedzą, ale czasem brakuje im czasu na planowanie i kombinowanie. W końcu, jest to książka dla rodziców, którzy chcą urozmaicić śniadaniówki swoich dzieci. Tak, nasze dzieci polubiły hummus i tak, hummus z kaszą i blanszowaną marchewką to dla nich wspaniała opcja na drugie śniadanie. Jest tym fajniejsza, że sami mogą w książce zaznaczyć, które składniki chcą widzieć w swojej śniadaniówce. Dzięki książce Dominiki (która opatrzona jest pięknymi fotografiami) nasze śniadaniówki nabrały rumieńców!

Prosto, pysznie, do pudełka
Dominika Wójciak
wyd. Pascal





wtorek, 1 maja 2018

Porchetta z grilla wg. Jakuba Steuermarka

Kawał boczku z grilla mocno nafaszerowany warzywami i ziołami to danie, które zachwyci każdego miłośnika wieprzowiny. 


Sezon grillowy rozpoczął się na dobre. Królują kiełbasy, hambugery, kaszanki (takie w kapuście kiszonej to sztos!). Czasem na grilla trafiają warzywa, chleb z mozzarellą, ryby. Jednak Jakub Steuermark podczas warsztatów grillowych zorganizowanych przez Tesco pokazał nam rewelacyjny przepis na porchettę. Kawałek boczku wypełnił plastrami fenkułu (czyli włoskiego kopru), porów, chilli, rodzynek i ziół. Wszystko upiekł tak, by skóra była idealnie chrupka, a środek wilgotny i delikatnie słodki. Potem plastry porchetty wrzucił na ruszt. Nabrała niesamowitej chrupkości.

Porchetta to danie idealne! Po pierwsze, można i trzeba przygotować je dzień wcześniej w domu. Zatem grill to kwestia paru minut. Po drugie, jest tak dobre, że można je przygotować w wersji "prosto z piekarnika". Może być zatem daniem popisowym i na grilla i na rodzinny obiad. Wystarczy podać ją ze świeżym pieczywem lub pieczonymi ziemniakami i warzywami. 

Za przepis i zdjęcia dziękujemy organizatorowi niesamowitych warsztatów - Tesco. 


Składniki: 

1 boczek wieprzowy ze skórą i bez żeber 
200 ml czerwonego wina słodkiego 
2 papryczki chili 
1 fenkuł 
2 cytryny (skórka i sok) 
2 czerwone cebule 
1 zestaw włoszczyzny 
oliwa z oliwek
garść rodzynek 
garść liści szałwii 
garść liści mięty 
sól 

siatka wędzarnicza lub sznurek masarski


Przygotowanie (na dzień przed grillem): 
1. Boczek rozetnij od wewnątrz, tak aby rozciąć dwa płaty mięsa i rozłożyć je na boki.

2. Mięso skrop winem, sokiem z cytryny i rozłóż wewnątrz mięsa liście szałwii, mięty, pociętą w piórka cebulę, fenkuł oraz papryczki chili.

3. Dodaj rodzynki i skórkę z cytryn.

4. Całość zawiń i włóż do siatki wędzarniczej lub zepnij sznurkiem jak baleron.

5. Włoszczyznę potnij i ułóż na blasze, skórę boczku lekko skrop oliwą i posyp obficie solą.

6. Ułóż na warzywach i wstaw do pieca nagrzanego na 200 stopni.

7.  Po około 45 minutach zmniejsz temperaturę do 160 stopni i piecz kolejne 45 minut.

8. Wyłącz piekarnik i wystudź porchettę nie wyciągając jej z piekarnika.

9. Ostudzone mięso wyciągnij, zdejmij sznurek, wstaw do lodówki.

10. Sos z warzywami odciśnij i zachowaj płyn. Wstaw do lodówki.

11. Następnego dnia pokrój plastry porchetty i grilluj na dużym ogniu.

12. Z zachowanego płynu zdejmij tłuszcz i podgrzej w małym rondlu obok na grillu.

13. Podawaj grillowane plastry porchetty z własnym sosem.