poniedziałek, 29 lipca 2013

Tartaletki ryżowe z kurkami

Sezon kurkowy trwa w najlepsze, ale na blogu kurek jeszcze nie było. Dzisiaj nadrabiamy zaległości i przedstawiamy elegancką letnią przekąskę - tartaletki z kurkami na kruchym spodzie, w którym połączyliśmy mąkę pszenną i ryżową (dzięki mące ryżowej spody są jeszcze bardziej kruche niż zwykle). Delikatnie zblanszowane kurki z odrobiną rozmarynu zalaliśmy śmietanowo-jajeczną emulsją, czymś w rodzaju creme-fraiche. A do tego - już po upieczeniu - świeży koperek. Tartaletki idealnie sprawdzają się na ciepło i zimno - sprawdzaliśmy.
Do przygotowania tartaletek z kurkami zainspirowało nas piwo Książęce ryżowe, które dostaliśmy ostatnio w prezencie od producenta. Schłodzone Książęce ryżowe, piwo niezwykle łagodne, świetnie sprawdziło się w roli trunku do tej przekąski.


Czas przygotowania: 2 godziny

Składniki:
ciasto
60 g zimnego masła
80 g mąki pszennej
40 g mąki ryżowej
2 łyżki lodowatej wody
szczypta soli

farsz z kurek
300 g kurek
1 szalotka
1 ząbek czosnku
1 łyżka masła
1 łyżka oliwy z oliwek
2 gałązki rozmarynu
4 łyżki posiekanego koperku
1 jajko
 2 łyżki śmietany 18%
1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka świeżo zmielonego czarnego pieprzu


Masło siekamy na drobne kawałki, dodajemy oba rodzaje mąki, sól i wyrabiamy między palcami, aż otrzymamy grudki wielkości grochu. Dodajemy wodę, wyrabiamy do połączenia składników. Z gotowego ciasta formujemy kulę, zwijamy ją w folię spożywczą i wkładamy do lodówki na co najmniej godzinę.
Przygotowujemy farsz z kurek. Grzyby dokładnie opłukujemy, duże sztuki przekrawamy na pół. Szalotkę i czosnek drobno siekamy. Gałązki rozmarynu myjemy. W miseczce mieszamy jajko ze śmietaną i odrobiną soli. Cebulę szklimy na maśle i oliwie - około 3-4 minut, dodajemy czosnek, po chwili kurki, gałązki rozmarynu, oprószamy solą i pieprzem. Smażymy na wolnym ogniu mieszając raz na jakiś czas, aż kurki puszczą sok i zmiękną - około 5 minut. Wyjmujemy rozmaryn. 
Piekarnik nagrzewamy do temperatury 200 stopni Celsjusza. Z lodówki wyjmujemy kruche ciasto, rozwałkowujemy je na placek grubości ok. 3 mm, wykrawamy kawałki potrzebne do wypełnienia foremek. Gotowe ciasto przekładamy do foremek i nakłuwamy widelcem na całej powierzchni. Wstawiamy do piekarnika na 10 minut. Wyjmujemy. Każdą foremkę wypełniamy farszem kurkowym i zalewamy niewielką ilością masy jajeczno-śmietanowej. Wstawiamy do piekarnika na kolejne 15 minut. Wyjmujemy i serwujemy na ciepło lub na zimno. Przed podaniem, oprószamy świeżym koperkiem.

sobota, 27 lipca 2013

Ciastka kruche z kremem i owocami leśnymi

Brakuje Wam pomysłu na szybki weekendowy deser? Sezon na owoce trwa w najlepsze, więc korzystamy z nich póki są - piękne i świeże. Nie można się oprzeć cudownie kruchemu ciastu z kremem i kolorowymi owocami. Tym razem alternatywa dla tart - pojedyncze małe ciastka, które świetnie sprawdzą się w plenerowym fingerfood party.
Jedna uwaga techniczna: jeśli chcecie otrzymać bardzo kruche ciasto to musicie użyć masła z zawartością tłuszczu 82% i ciasto porządnie schłodzić przed wałkowaniem. Jeśli po wałkowaniu i wykrawaniu ciasteczek wyda Wam się, że ciasto jest jeszcze za miękkie, wstawcie je na kwadrans do lodówki i dopiero wtedy pieczcie. Prawdziwe kruche ciasto wymaga masła i chłodzenia. Powodzenia!


Czas przygotowania: 2 godziny

Składniki:

Kruche ciasto:
1/2 kostki zimnego masła
2 1/2 szklanki mąki pszennej
2 łyżki cukru
3 łyżki lodowatej wody
1 jajko

Krem:
1 szklanka mleka
1/2 szklanki cukru
3/4 szklanki maślanki
3 łyżki skrobi ziemniaczanej
3 żółtka
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
1 szklanka malin
1 szklanka jagód

Mąkę mieszamy z cukrem. Dodajemy posiekane masło i mieszamy aż powstanie grudkowata masa. Dodajemy wodę i wyrabiamy tylko do połączenia składników. Z ciasta formujemy kulę, owijamy folią spożywczą i wkładamy do lodówki na godzinę. Piekarnik nagrzewamy do temperatury 150 stopni Celsjusza. Jajko rozkłócamy z 1 łyżką wody. Ciasto wałkujemy prostokąt o wymiarach kartki A4. Gotowy płat ciasta kroimy radełkiem do faworków na 8-10 prostokątów. Nakłuwamy je widelcem i smarujemy rozmąconym jajkiem. Wstawiamy do piekarnika na 15-20 minut (do zezłocenia). Wyjmujemy i studzimy.
Przygotowujemy krem. Zagotowujemy  mleko z cukrem. W oddzielnej miseczce mieszamy żółtka, pół szklanki maślanki, skrobię ziemniaczaną, sok i skórkę z cytryny. Ciągle mieszając wlewamy do gotującego się mleka zawartość miseczki i nie przerywając mieszania doprowadzamy do wrzenia (na powierzchni pojawią się bąbelki), zdejmujemy z ognia. Gotowy krem mieszamy z pozostałą maślanką i ekstraktem waniliowym, przekładamy do miseczki i przykrywamy folią spożywczą tak, by dotykała powierzchni kremu (dzięki temu nie powstanie "kożuch"). Studzimy. Jagody i maliny myjemy i wykładamy na ręcznik papierowy do osuszenia.
Każdy prostokąt z kruchego ciasta smarujemy kremem, obsypujemy malinami i jagodami. Przed podaniem możemy je delikatnie oprószyć cukrem pudrem. 

piątek, 26 lipca 2013

Domowa kanapka lodowa

- Mamo, czy mogę zjeść lody?
- Nie, bo nie jadłeś śniadania.
- Ale ja nie chcę ich jeść na śniadanie. Ja chcę je zjeść przed śniadaniem!

Mama ma zafrasowaną minę i zastanawia się co zrobić. Z zasady, lodów się nie je na śniadanie, ale przecież trzylatek twierdzi, że chce je jeść przed śniadaniem. Jest więc cień szansy, że zje potem śniadanie. Mama zaczyna więc dokładnie tłumaczyć, że dzisiaj jest wyjątkowy dzień i z tej okazji można zjeść lody na śniadanie. Trzylatek ma zdziwioną minę i mówi "ale mówiłem, że ja chcę je zjeść przed śniadaniem". Zjada kanapkę lodową, a potem siada przy stole i mówi "Jestem głodny. Czy zrobisz mi na śniadanie jajecznicę?" 

To nie jest wymyślona historia - to rzeczywistość, która pokazuje, że "przed" naprawdę znaczy przed, a nie zamiast, że dzieci są uważne. I że czasem można zrobić wyjątek i zjeść lodową kanapkę przed śniadaniem. Szczególnie, jeśli sami ukręcimy lody. 



Czas przygotowania: 10 minut

Składniki:
2 ciasteczka belVita z orzechami i czekoladą
2 łyżki domowych lodów waniliowych

Ciastko smarujemy lodami, przykrywamy kolejnym ciastkiem i serwujemy. 

Przepis na domowe lody:
1 szklanka mleka
1/3 szklanki cukru
1 laska wanilii
2 szklanki śmietanki 36%
6 żółtek


Laskę wanilii przekrawamy wzdłuż. Przeciągamy po niej nożem tak, by wyciągnąć ziarenka. Do rondelka wlewamy mleko, dodajemy cukier, ziarna wanilii i przekrojoną laskę wanilii. Podgrzewamy, aż mleko będzie gorące, ale nie będzie się gotować. Przykrywamy i odstawiamy na minimum godzinę (laskę zostawiamy w środku - ma oddać cały aromat). Wyciągamy wanilię. W miseczce rozkłócamy żółtka. Mleko podgrzewamy i gorące bardzo wolno wlewamy do żółtek ciągle mieszając. Żółtka i mleko wlewamy z powrotem do rondla, stawiamy go na ogniu i mieszając podgrzewamy, aż masa zacznie gęstnieć, ale nie gotować się (nie powinna spływać po łyżce). Do gorącej masy dolewamy śmietankę, mieszamy. Odstawiamy do ostygnięcia, następnie wstawiamy do lodówki na noc. Schłodzoną masę wlewamy do misy maszyny do lodów i postępujemy zgodnie z instrukcją producenta.

czwartek, 25 lipca 2013

Śniadanie na trawie i sałatka owocowa

Jest lato! Można bezkarnie chodzić boso po trawie, nosić krótkie sukienki, sandały (a nawet skarpety i sandały!) Można głośno grillować z przyjaciółmi i chodzić na pikniki do parku. Można też sobie zrobić śniadanie na trawie. Czy ktoś z Was w tym roku zaliczył choć jedno śniadanie w parku czy ogrodzie? Wystarczy kocyk, domowa lemoniada (lub kawa w termosie dla tych, którzy nie mogą żyć bez kofeiny), świeże pieczywo, pasta jajeczna lub pasta z makreli, sałatka owocowa (przepis poniżej) i ciastka do chrupania. I oczywiście doborowe towarzystwo bez którego żadne śniadanie, nawet to na trawie, nas nie ucieszy.


Czas przygotowania: 30 minut
Czas oczekiwania: 30 minut

Składniki:
1 szklanka cząstek arbuza
1 pomarańcza
1 banan
1 jabłko
3 morele
1 brzoskwinia
1/2 szklanki wiśni


Owoce myjemy i suszymy. Arbuza kroimy w kostkę 2 cm x 2cm. Pomarańczę obieramy, filetujemy (jeśli chcemy, możemy usunąć błonki). Banana obieramy, kroimy w plasterki. Jabłko, morele i brzoskwinie kroimy w kostkę. Wiśnie drylujemy. Wszystkie owoce mieszamy w misce, odstawiamy, żeby puściły sok, a smaki się przegryzły. W wersji dla dorosłych: do owoców możemy dodać 1 łyżkę rumu lub nalewki wiśniowej.


środa, 24 lipca 2013

Jogurtowe parfait z owocami i ciastkami

Czy Wam też się zdarza jeść codziennie to samo? Wiosną każdy dzień zaczynaliśmy od jogurtowego parfait, czyli jogurtu przekładanego warstwami orzechów, suszonych lub świeżych owoców. Testując różne opcje przekonaliśmy się, że najlepiej smakuje parfait z jogurtem greckim, który jest aksamitny i wystarczająco gęsty, by utrzymać warstwy owoców i bakalii. Wiemy, że jest bardziej kaloryczny niż jogurt naturalny, ale skoro śniadanie ma być najważniejszym posiłkiem w ciągu dnia, można trochę zaszaleć. Jeśli chodzi o dodatki, najczęściej sięgaliśmy po domową granolę, otręby owsiane, prażone płatki migdałowe, siekane suszone morele, konfiturę z malin i gruszek. Dzisiaj, zamiast granoli proponujemy pokruszone ciastka belVita z orzechami i orzechami. Idealnie pasują do nich sezonowe owoce. Taką ciasteczkową granolę można sobie przygotować również na drugie śniadanie: ciastka pakujemy do plecaka czy torby, kruszymy i wsypujemy do jogurtu wymieszanego z owocami tuż przed jedzeniem - dzięki temu kawałki ciastek pozostaną chrupiące.



Czas przygotowania: 10 minut

Składniki:
1 jogurt grecki 
6 ciastek belVita musli z owocami
2 łyżki orzechów laskowych 
3 morele

Orzechy laskowe siekamy i wrzucamy na patelnię. Mieszając podgrzewamy, aż zaczną intensywnie pachnieć. Zdejmujemy z patelni. Morele myjemy, suszymy, kroimy w drobną kostkę. W miseczkach lub pucharkach układamy warstwami: jogurt, owoce, jogurt, orzechy i pokruszone ciastka. Z podanych proporcji otrzymamy śniadanie dla 2 osób.

wtorek, 23 lipca 2013

Próbujemy, zgadujemy - jaki smak mają ciastka?

Czym się kierujecie kupując ciastka w sklepie? My przy szybkich zakupach najbardziej zwracamy uwagę na smak, zadeklarowany na opakowaniu przez producenta. Choć oczywiście z ciastkami bywa tak, że nie zawsze smak, który widnieje na opakowaniu pokrywa się z tym co my czujemy.
Ponieważ ostatnio dostaliśmy do testowania całą paczkę różnych smaków ciastek belVita, pomyśleliśmy sobie, że skorzystamy z okazji i zabawimy się w zgadywanie ich smaków. Poprosiliśmy pięcioro przyjaciół, żeby zjedli kawałek ciastka i napisali na karteczce, jaki według nich ma smak, a potem tę karteczkę położyli obok ciastka. Żeby nikt nie sugerował się odpowiedziami innych, karteczki kładliśmy najpierw do góry nogami. Odwróciliśmy je dopiero, kiedy wszyscy napisali swoje odpowiedzi. Oczywiście, pomiędzy kolejnymi próbami zapewniliśmy naszym testerom wodę do przepłukania kubków smakowych.


Jakie smaki miały ciastka? Sami zobaczcie, co napisali nasi testerzy. Dla porządku podajemy nazwy z etykiet (od lewej do prawej): kakaowe, truskawkowe, orzechowo-czekoladowe, "musli z owocami" i owoce leśne.


Nasze ciasteczkowe zgadywanie okazało się niezłą zabawą i innowacyjnym sposobem na zjedzenie deseru. "Testujemy smaki" zawsze brzmi lepiej niż "Zajadamy się ciastkami"... Możecie oczywiście spróbować tego samego z różnymi innymi produktami. Polecamy!

poniedziałek, 22 lipca 2013

Kanapeczki na ciastku

Dzisiaj pierwszy dzień Śniadaniowego Wyzwania z BelVitą. Przez 5 dni będziemy starali się włączyć do naszego porannego menu produkty zbożowe w innej formie niż płatki śniadaniowe na mleku czy pełnoziarniste pieczywo. Śniadania jemy codziennie przez cały rok - zawsze razem. To dla nas szansa na powiedzenie sobie "dzień dobry", na ustalenie planu dnia i na spędzenie czasu razem zanim każde z nas pójdzie z swoją stronę. Przyzwyczailiśmy się, że na śniadanie jemy coś na słono i na słodko. Zazwyczaj słodką część śniadania stanowi kromka domowej drożdżówki z twarogiem i dżemem. Dlatego dzisiaj postanowiliśmy pójść tym tropem i przygotować kanapeczki z serkiem i owocami. Jest środek sezonu owocowego, więc jest w czym wybierać. My postawiliśmy na maliny, bo mamy do nich  ogromną słabość. Zamiast malin można użyć porzeczek, plasterków moreli, porzeczek czy agrestu.


Czas przygotowania: 10 minut

Składniki:
3 ciasteczka BelVita owoce leśne
3 łyżki kremowego serka śmietankowego
1 łyżeczka cukru pudru
1/2 łyżeczki soku z cytryny
1/2 szklanki malin

Maliny myjemy i suszymy za pomocą ręcznika papierowego. Serek mieszamy z cukrem pudrem i sokiem z cytyny. Każde ciastko smarujemy 1 łyżką serka, na wierzchu układamy owoce i serwujemy. 


niedziela, 21 lipca 2013

Suszone wiśnie

Przyznamy się bez bicia, że do tej pory suszone wiśnie zawsze kupowaliśmy. Były nieziemsko drogie, bo kilogram zwykle kosztował więcej niż 75 złotych, a same owoce były dość ciężkie. Czego się jednak nie robi, żeby w środku zimy zjeść owsiankę z wiśniami, sałatkę owocową czy wiśniowo-owisiane scones. Odmrażane wiśnie to to samo. Nie mają tyle aromatu co suszone, nie wspominając o nadmiarze soku, który sprawia, że zamiast bułek z piekarnika wyjmujemy perfekcyjne zakalce. Do kompotu są idealne, sprawdzą się w crumblach czy cobblerach, ale nie ciastkach. Pewnie suszone wiśnie kupowalibyśmy do dzisiaj, gdyby nie Kasia z ChilliBite, która jest jeszcze gorliwszą wyznawczynią filozofii "po co kupować - zróbmy to sami" niż rodzice M. 
Jakby ktoś nie wiedział - M. chcąc zjeść ptysia, dostawała ptysia zrobionego przez mamę, a chcąc zjeść kiełbaskę z grilla dostawała domową kiełbasę, zwykle wolno wędzoną w ogrodowej wędzarce. Kiedyś tak ją to wkurzało, że wolała nie prosić o nic, a dzisiaj jest rodzicom więcej niż wdzięczna, bo wie, że np. kisiel i budyń można zrobić samodzielnie, nie płacąc za torebkę z kilkoma łyżkami mąki ziemniaczanej, cukru i sztucznego aromatu.


Ostatnio na facebooku M. wspomniała, że ma nadmiar wiśni i odezwała się właśnie Kasia przypominając nam o suszonych wiśniach. To było to! Akurat mieliśmy 4 kg wydrylowanych wiśni, więc postanowiliśmy je wysuszyć. Suszenie trwało dłużej niż w oryginalnym przepisie Kasi, bo mieliśmy większą porcję wiśni. Idąc za jej radą, nie ususzyliśmy owoców na wiór, ale zostawiliśmy w nich odrobinę soku. Podzieliliśmy je na porcje (pół szklanki lub cała szklanka), wrzuciliśmy do woreczków strunowych i włożyliśmy do zamrażarki, żeby przetrwały do zimy. Część wiśni zostawiliśmy w lodówce i zamierzamy z nich zrobić muffiny czekoladowo-wiśniowe. Czy domowe wiśnie są lepsze niż te kupowane? Bez porównania - są aromatyczne, delikatniejsze, świeższe. I ten zapach rozchodzący się po kuchni podczas suszenia... Aha, żeby nic się nie marnowało - z soku pozostałego po drylowaniu, możecie zrobić domowe żelki.


Czas przygotowania: 1 godzina
Czas oczekiwania: 3-4 godziny

Składniki:
4 kg wiśni

Wiśnie dokładnie myjemy, drylujemy upewniając się, że nie zostały w nich żadne pestki. Odcedzamy na sicie zostawiając sok. Piekarnik nagrzewamy do temperatury 110 stopni Celsjusza. Dwie blaszki wyściełamy papierem do pieczenia, układamy na nich wiśnie - najlepiej w jednej warstwie. Wstawiamy do piekarnika zostawiając uchylone drzwiczki. Co 10 minut wiśnie delikatnie przewracamy. Po 1,5 godziny temperaturę zmniejszamy do 90 stopni Celsjusza, a papier na blachach wymieniamy na nowy. My najpierw przełożyliśmy wszystkie wiśnie na jedną blachę, a drugą wyścieliliśmy nowym papierem. Powtórzyliśmy to z kolejną blaszką. Wiśnie wstawiamy ponownie do piekarnika i znowu przewracamy co 10 minut. Po kolejnej godzinie, wszystkie wiśnie przekładamy na jedną blaszkę i dalej suszymy. My 4 kilogramy wiśni suszyliśmy łącznie 4 godziny - część owoców była mocno wysuszona, część zachowała odrobinę soku. Nie przejęliśmy się tym bo i tak zamierzaliśmy część zamrozić. Jeśli chcemy mieć mocno wysuszone owoce, trzeba jeszcze wydłużyć czas suszenia. Dokładny czas zależy od tego, jakie będziecie mieli wiśnie i jak skuteczny piekarnik.

czwartek, 18 lipca 2013

Ciastka owsiane z amarantusem, jagodami goji i czekoladą

Co robicie z czekoladowymi monetami i Mikołajami, które zostają po Bożym Narodzeniu albo czekoladowymi jajkami i królikami przypominającymi o zamierzchłej Wielkiej Nocy? My zazwyczaj upychamy to wszystko w kąt szafki, a w okolicach wakacji przypominamy sobie, że kiedyś dostaliśmy takie cuda w kolorowych papierkach. Odwijamy je sprawdzając stan czekolady - zazwyczaj mają bardzo długi termin przydatności do spożycia, więc w lipcu są takie jak w grudniu. Gdy okaże się, że wszystko z czekoladą w porządku, to siekamy ją i dodajemy do muffinów czy ciastek. Tak było też tym razem - w ciastkach ukrywa się kilka czekoladowych monet...
Kilka słów o ciastkach. Przepis inspirowany jest ciastkami Zielaka, w których się zakochaliśmy od pierwszego kęsa. Zresztą, nie tylko my. Zielak przyniosła ciastka na blogerską akcję "Kup ciastko, nakarm psa", w której braliśmy udział. Urocza starsza pani kupiła jedno ciasteczko, bo "to przecież pieniądze dla piesków". Po 10 minutach wróciła z pytaniem, ile tych ciastek zostało i czy może kupić wszystkie, które zostały. Wyobraźcie to sobie: filigranowa starsza pani z Żoliborza kupuje 30 ciastek owsianych na które patrzy jak mała dziewczynka na witrynę cukierni. Przepraszającym głosem dodaje, że bardzo chciałaby je zrobić sama, ale ma słabe ręce. Ciastka urzekły Panią, Pani urzekła nas.
Co je różni od innych ciastek owsianych? Cukier dark muscovado, który ma głęboki smak melasy; amarantus ekspandowany, który nadaje im niepowtarzalnej struktury; jagody goji z żurawiną, które zapewniają nienachalną słodycz. Koniecznie spróbujcie! Podobno dobrze się przechowują w słoju - nie wiemy, bo u nas nic słodkiego nie przechowuje się zbyt długo.


Czas przygotowania: 15 minut
Czas pieczenia: 12-15 minut

Składniki:
100 g masła
1/3 szklanki cukru dark muscovado
1 jajko
3/4 szklanki mąki razowej lub graham
8 łyżek amarantusa ekspandowanego
2 szklanki płatków owsianych górskich
1 łyżka siemienia lnianego
1 łyżka czarnego sezamu
4 łyżki jagód goji
1 łyżeczka proszku do pieczenia
3 łyżki suszonej żurawiny
1/4 szklanki posiekanej czekolady


Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni.
Mąkę, amarantus, płatki owsiane, siemię lniane, sezam, jagody goji, proszek do pieczenia, żurawinę i czekoladę mieszamy. Mikserem na wysokich obrotach ubijamy masło z cukrem przez 3 minuty, dodajemy jajko i miksujemy do połączenia. Mieszamy składniki sypkie z masłem i cukrem.
Blachę wykładamy papierem do pieczenia i formujemy ciastka - moczymy ręce w misce z wodą, z masy robimy kulkę wielkości orzecha włoskiego i ją rozpłaszczamy. Ciastka układamy na blasze zostawiając między nimi odstępy - urosną w pieczeniu. Wkładamy do piekarnika na 12-15 minut, ale nie zaszkodzi po 10 minutach sprawdzić czy brzegi ciastek nie są brązowe. Jeśli tak, wyjmujemy ciastka i studzimy. Uwaga! Jeśli przyjdzie nam do głowy przekładanie gorących ciastek bezpośrednio po upieczeniu z blachy na blat lub stolnicę, trzeba robić to ostrożnie, bo ciastka będą się rozpadały.

wtorek, 16 lipca 2013

Drożdżowe ślimaki z powidłami i orzechami laskowymi

Dziś oprócz przepisu nasza przygoda ze sprzętem kuchennym.
Stali bywalcy naszego bloga z pewnością zauważyli, że jeśli na coś w naszej kuchni narzekamy, to zwykle na piekarnik. Dla tych, którzy jeszcze tego nie wiedzą: nasz poczciwy piekarnik ma ponad 40 lat, zwykle nie zapieka od góry (tzn. zapieka ją, jeśli nagrzany jest do temperatury 270 stopni, ale wtedy z kolei przypala dół) i utrzymanie w nim stałej temperatury wymaga licznych zabiegów.
A ponieważ generalny remont (kuchni również) zbliża się wielkimi krokami, postanowiliśmy się rozejrzeć już teraz za czymś nowym. Producenci o własnych piekarnikach piszą oczywiście w superlatywach (w końcu chcą je sprzedać), sprzedawcy w niektórych sklepach z AGD dostają premie za sprzedaż określonych marek, a opinie użytkowników są czasem tak różne, że trudno uwierzyć, że korzystają z tego samego sprzętu.


Nadarzyła się nam okazja, żeby sprawdzić piekarnik w akcji. W Centrum Domowych Inspiracji w Warszawie pozwolono nam przetestować piekarniki firmy Siemens. Wymyśliliśmy sobie, że konkurencją testową będzie coś, w czym współpraca piekarnika jest nieoceniona - pieczenie drożdżówek.
Przynieśliśmy więc dwie blaszki (już wyrośniętych) ślimaków drożdżowych z powidłami i orzechami laskowymi. Pierwotnie chcieliśmy jedną blaszkę upiec w tradycyjnym pełnowymiarowym piekarniku, który mieści się pod kuchennym blatem, a drugą w piekarniku kompaktowym z funkcją mikrofali. Wydawało nam się, że stojący obok piekarnik parowy to wynalazek przede wszystkim dla miłośników pieczonych mięs. Kiedy jednak przeglądając jego menu z programami (tak, tak, teraz piekarniki mają komputery pokładowe z licznymi gotowymi programami pieczenia) wyświetliło się słowo "chałka", pomyśleliśmy, że powinniśmy skorzystać. Nasze dotychczasowe doświadczenia z parą w piekarniku pochodzą tylko z pieczenia sernika nowojorskiego. Do pieczenia ciasta drożdżowego raczej byśmy nie dodali wody, więc byliśmy dość sceptyczni. Ale jak testować, to testować.


 Piekarnik parowy (Siemens HB36D575) gwarantuje 30 minutowy spektakl, który można obserwować przez frontową szybkę. Sam zresztą wyznacza jego czas, biorąc pod uwagę typ i wagę ciasta. Blaszkę wstawiliśmy do zimnego piekarnika nastawionego na pieczenie chałki o wadze 650g. Nagrzewał się stopniowo, dając bułkom urosnąć. Niedługo po wstawieniu ciasta front piekarnika zaparował i to nas delikatnie zaskoczyło - po co para do pieczenia drożdżówek? Po kilku minutach, skroplona woda spłynęła do specjalnego pojemniczka na dole piekarnika, a bułeczki - bardziej nabłyszczone dzięki parowaniu - piekły się już "na sucho". Po 30 minutach piekarnik sam się wyłączył i zasygnalizował, że "chałka" jest gotowa. I że życzy nam smacznego. Tutaj nastąpiła seria pozytywnych zaskoczeń. Po pierwsze, drożdżówki były idealnie upieczone - nie były ani surowe ani zbyt wysuszone. Po drugie, bułki których nie smarowaliśmy przed pieczeniem jajkiem, okazały się błyszczące. Po trzecie, mając chrupiącą skórkę pozostawały delikatne i wilgotne w środku. Plus dla pary.


Piekarnik z funkcją mikrofali (Siemens HB86P575), czyli piekarnik i mikrofalówka w jednym opakowaniu wydawał nam się całkiem funkcjonalnym rozwiązaniem do małej kuchni. Postanowiliśmy jednak tym razem postąpić tradycyjnie i nie zdawać się na gotowe programy. Nagrzaliśmy go do temperatury 180 stopni Celsjusza, tak jak to robimy zwykle. Blaszkę wstawiliśmy do nagrzanego piekarnika, tak jak to robimy zwykle. Jak już wspomnieliśmy, tym razem przed pieczeniem nie smarowaliśmy bułeczek jajkiem - obie partie bułeczek chcieliśmy piec dokładnie tak samo. Sami nastawiliśmy czas pieczenia - 25 minut. Piekarnik pracowicie przystąpił do pracy, choć już bez show z parowymi fajerwerkami - bułki spokojnie rosły, a po pewnym czasie zaczęły się rumienić.


Czy bułki upieczone w dwóch różnych piekarnikach i na dwa nieco różne sposoby czymś się różniły? Tak, choć nieznacznie. Różniły się przede wszystkim skórką. Piekarnik parowy sprawił, że bułki były lśniące i miały chrupiącą skórkę. Ten sam efekt w drugim piekarniku można było osiągnąć smarując bułki roztrzepanym jajkiem. Poza tym, podobnie wyrosły, miały równie miękki i wilgotny środek. Czas pieczenia też zbytnio się nie różnił - 30 minut w parowym i 25 minut w drugim piekarniku (dodając 5 minut czekania na rozgrzanie piekarnika wychodzi na to samo). Zresztą, zobaczcie na zdjęciach sami. Po lewej stronie są bułki z piekarnika parowego, po prawej - pieczone tradycyjnie.


Wydaje nam się, że te dwa piekarniki, które testowaliśmy są dedykowane nieco innym klientom - funkcja pary z pewnością przyda się tym, którzy lubią mieć większą kontrolę nad przygotowaniem dań, natomiast piekarnik z mikrofalówką to dobre rozwiązanie dla zabieganych. Choć z ciastem drożdżowym oba współpracują bez zarzutu, to nas ostatecznie bardziej przekonał piekarnik parowy, bo mikrofalówki po prostu nie używamy.
Aha, jest jeszcze jedna rzecz, która w temacie bułek drożdżowych jest bardzo na miejscu - szuflada grzewcza, którą można dokupić do każdego z testowanych piekarników. Szuflada umieszczona pod komorą główną służy nie tylko do podgrzewania talerzy, ale może też być idealnym miejscem do wyrastania drożdżówek czy pączków. Zamiast 30 minut, wystarczy 15 i bułki są gotowe do pieczenia. Cudo!
Na koniec oczywiście przepis na bułki, które piekliśmy. Są wariantem ślimaków cynamonowych, o których już kiedyś pisaliśmy. Tym razem jednak za nadzienie robią zmielone orzechy i powidła śliwkowe.


Czas przygotowania: 20 minut
Czas oczekiwania: 6 godzin

Składniki:
100 g orzechów laskowych
100 g powideł śliwkowych
20 g drożdży
1/3 szklanki cukru
1/2 szklanki mleka 
2 1/2 szklanki mąki
1 jajko
100 g rozpuszczonego masła 
1 łyżeczka gałki muszkatołowej
1 łyżeczka kardamonu
2 łyżki oleju lub rozpuszczonego masła

Orzechy laskowe mielimy, kładziemy na patelnię i ciągle mieszając podgrzewamy przez 2 minuty - aż zaczną intensywnie pachnieć. Jeszcze gorące mieszamy z powidłami, przykrywamy folią spożywczą i odstawiamy. 
Drożdże kruszymy do miski, mieszamy z cukrem. Mleko podgrzewamy, dodajemy do drożdży, dokładnie mieszamy, przykrywamy czystą ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na 10 minut. W rondelku (po mleku) rozpuszczamy masło i studzimy. Do drożdży dodajemy mąkę, jajko, gałkę muszkatołową z kardamonem i rozpuszczone masło. Wyrabiamy, aż powstanie jednolita masa - około 10 minut. Ciasto będzie delikatnie klejące, ale takie właśnie ma być - dzięki temu bułeczki będą delikatniejsze. Gotowe ciasto smarujemy połową oleju lub masła, przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do podwojenia objętości - na około 90 minut. Wyrośnięte ciasto wstawiamy do lodówki na 4 godziny lub całą noc. Schłodzone ciasto wyjmujemy z lodówki, dzielimy na 2 części. Każdą z nich wałkujemy na prostokąt wielkości kartki A4, który smarujemy połową powideł z orzechami. Zwijamy w rulon, brzeg smarujemy wodą i dociskamy ciasto tak, by się skleiło. Kroimy je w poprzek na 10 części. Powtarzamy to samo z pozostałym ciastem.
Gotowe bułeczki wkładamy do blaszki wysmarowanej pozostałym olejem lub masłem, przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do napuszenia na 30 minut. Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni Celsjusza, wstawiamy bułeczki i pieczemy 25 minut. 

niedziela, 14 lipca 2013

Żelki wiśniowe

Dziś niedziela, czyli... dzień ze słodyczami. To reguła, której staramy się trzymać w żywieniu naszych małych Współbiesiadników. Zazwyczaj nam się udaje, ale podczas wizyty u dziadków robi się trudno. Na szczęście, rodzice M. mają ogród, a w nim dorodne drzewko wiśniowe, na którym właśnie dojrzały owoce. Po zrobieniu kilkunastu słoiczków z konfiturą, ususzeniu 3 kilogramów wiśni, dwukrotnym pieczeniu cobblera z wiśniami i jabłkami oraz wiśniowego crumble, nagle nas olśniło. Sok po drylowaniu wiśni wymieszaliśmy z cukrem, sokiem z cytryny, zagotowaliśmy, dodaliśmy 5-krotność żelatyny sugerowanej w przepisie i wylaliśmy do formy. Otrzymaliśmy najlepsze na świecie domowe żelki - intensywnie czerwone i pachnące prawdziwymi wiśniami, a nie syntetycznymi aromatami. OK, nie są to bardzo zdrowe słodycze bez dodatku cukru, ale na pewno są zdrowszą alternatywą dla misiaczków z sokiem, bez soku czy słodko-kwaśnych kółeczek.

 

Czas przygotowania: 10 minut
Czas oczekiwania: 4 godziny

Składniki:
500 ml świeżego soku wiśniowego
4 łyżki cukru (wedle uznania)
1 łyżeczka soku z cytryny
żelatyna (porcja odpowiadająca 2,5 l wody)

 

Sok zagotowujemy, słodzimy wedle uznania, dodajemy sok z cytryny. Zdejmujemy z ognia, wsypujemy żelatynę i mieszamy do jej całkowitego rozpuszczenia. Wlewamy do silikonowej keksówki lub studzimy do temperatury pokojowej i wlewamy do metalowej keksówki wyłożonej folią spożywczą. Wstawiamy do lodówki do stężenia. Po kilku godzinach wyciągamy formę z lodówki, wyjmujemy blok galaretkowy i kroimy go w paski lub kostkę (galaretki można rozlać również do silikonowych foremek na lód). Jeśli nie chcemy, żeby galaretki się sklejały, trzeba obtoczyć je w cukrze pudrze.

piątek, 12 lipca 2013

Jabłkowo-wiśniowy cobbler

Miał być to klasyczny amerykański cobbler - taki jaki robi Paula Dean czy the Pioneer Woman - owoce zapieczone pod kruszonką nieco przypominającą biszkopt. Ponieważ w trakcie przygotowań wpadła nam w ręce kwaśna śmietana, nie mogliśmy się powstrzymać i dodaliśmy ją do ciasta, jednocześnie zapominając o proszku do pieczenia...
Efekt był taki, że cobbler ani trochę nie przypomina biszkoptu. Strukturą nie przypomina też na szczęście kostki brukowej, od której bierze swoją nazwę (cobblestone). Jest na wskroś polskim deserem - owocami z ciastem półkruchym. Jabłka i wiśnie to dobry duet, który wystarczy tylko delikatnie dosłodzić. Najlepiej użyć mało soczystych jabłek. Jeśli jednak obawiacie się, że owoce zupełnie popłyną, dodajcie jeszcze pół łyżeczki skrobi ziemniaczanej nie zaszkodzi. 


Czas przygotowania: 10 minut
Czas pieczenia: 15-20 minut

Składniki:
2 średniej wielkości jabłka
1 szklanka wydrylowanych wiśni
1/2 łyżeczki skrobi ziemniaczanej (opcjonalnie)
2 łyżki cukru
8 łyżek mąki pszennej
2 łyżki cukru
4 łyżki masła
2 łyżki śmietany
1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego


Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni Celsjusza. Jabłka obieramy i kroimy w drobną kostkę. Jabłka i wiśnie mieszamy z 2 łyżkami cukru (i ew. mąką ziemniaczaną), wkładamy na dno naczynia żaroodpornego. W miseczce mieszamy mąkę z cukrem, dodajemy posiekane masło i wyrabiamy w palcach, aż otrzymamy masę przypominającą strukturę kaszy. Dodajemy śmietanę, ekstrakt i mieszamy do połączenia składników. Gotowe ciasto nakładamy łyżką na owoce. Wstawiamy do piekarnika na 15-20 minut (do zrumienienia). Wyjmujemy z piekarnika, odstawiamy na 5 minut i serwujemy. 

środa, 10 lipca 2013

Makaron z sosem jagodowym

Skoro jagody już są i to w zupełnie rozsądnych cenach, jemy je bez umiaru. Dzisiaj klasyka gatunku, na którą aż wstyd podawać przepis... Makaron z sosem jagodowym. Wersję klasyczną - ze śmietaną 36% - próbowaliśmy odchudzić zastępując ją w różnych wariantach: maślanką, jogurtem naturalnym, jogurtem greckim, jogurtem naturalnym. Tłuszcz jest jednak doskonałym "nośnikiem smaku", więc trudno o konkurencję dla kremówki. Można zastąpić ją śmietaną 18% albo jogurtem naturalnym z dodatkiem kopiastej łyżki mascarpone.
A jagód chyba nie musimy reklamować.


Czas przygotowania: 20 minut

Składniki:
100 g makaronu 
2 szklanki jagód
6 łyżek śmietany 18%
2 łyżki cukru

Makaron gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Jagody myjemy, odkładamy 1/4 szklanki. Resztę zasypujemy cukrem i blendujemy ze śmietaną (lub dusimy widelcem). Makaron odcedzamy, mieszamy ze śmietaną, posypujemy odłożonymi jagodami. 

poniedziałek, 8 lipca 2013

Tarta z delikatnym kremem cytrynowym i jagodami

Już jakiś czas temu pojawiły się jagody, co nas niezwykle ucieszyło. Przede wszystkim możemy je dodawać do jogurtowo-maślankowych koktajli, zrobiliśmy nawet kilka słoików z gęstą jagodową konfiturą na zimę. Będą w sam raz gdy któreś z nas zatęskni za tym niepowtarzalnym smakiem, który kojarzy się z lasem, sosnowymi igłami i... prawdziwymi jagodziankami, o które dzisiaj niezwykle trudno.
Zamiast drożdżowych jagodzianek wolimy tarty ze świeżymi jagodami, które układamy na lekkim budyniowym kremie własnej roboty. Tym razem podajemy przepis na krem cytrynowy, który jednak przede wszystkim ma mleczno-śmietankowy smak, a cytrynowa nuta gra w nim drugie skrzypce.
Korzystajcie z leśnych jagód póki są!


Czas przygotowania: 50 minut
Czas oczekiwania: 2 godziny

Składniki:

Kruche ciasto:
1/2 kostki zimnego masła
2 1/2 szklanki mąki pszennej
2 łyżki cukru
3 łyżki lodowatej wody

Krem:
1 szklanka mleka
1/2 szklanki cukru
3/4 szklanki maślanki
3 łyżki skrobi ziemniaczanej
2 żółtka
1/2 cytryny
400 g jagód


Mąkę mieszamy z cukrem. Dodajemy posiekane masło i mieszamy aż powstanie grudkowata masa. Dodajemy wodę i wyrabiamy tylko do połączenia składników. Z ciasta formujemy kulę, owijamy folią spożywczą i wkładamy do lodówki na godzinę. Piekarnik nagrzewamy do temperatury 150 stopni Celsjusza. Ciasto wałkujemy na okrąg lub prostokąt odpowiadający kształtowi formy do tarty. Gotowy płat ciasta wkładamy do formy, doklejamy do brzegów, nakłuwamy widelcem i wstawiamy do piekarnika na 15-20 minut (do zezłocenia). Wyjmujemy i studzimy. Przygotowujemy krem. Cytrynę dokładnie przelewamy wrzątkiem. Wyciskamy z połowy sok i ścieramy skórkę na tarce o najdrobniejszych oczkach. Zagotowujemy  mleko z cukrem. W oddzielnej miseczce mieszamy żółtka, pół szklanki maślanki, skrobię ziemniaczaną, sok i skórkę z cytryny. Ciągle mieszając wlewamy do gotującego się mleka zawartość miseczki i nie przerywając mieszania doprowadzamy do wrzenia (na powierzchni pojawią się bąbelki), zdejmujemy z ognia. Gotowy krem mieszamy z pozostałą maślanką, przekładamy do miseczki i przykrywamy folią spożywczą tak, by dotykała powierzchni kremu. Studzimy. Jagody myjemy i wykładamy na ręcznik papierowy do osuszenia. Na spód tarty wylewamy krem cytrynowy, na wierzchu układamy jagody. Przechowujemy w lodówce.

niedziela, 7 lipca 2013

Słoneczny napój z cytrusów

Ostatnio ktoś nam powiedział, że na naszym blogu ciągle tylko jedzenie i jedzenie. Nic do picia. Nie piszemy o napojach zbyt często, bo najczęściej pijemy do bólu konwencjonalną wodę niegazowaną, na którą przepisu nie trzeba podawać. Ale pora roku zobowiązuje do przyjmowania różnych płynów. A więc podejmujemy wyzwanie i proponujemy nasz ulubiony upgrade klasycznej lemoniady. Używamy do niego zwykle soku z pomarańczy, cytryny i grapefruita. Kiedy mamy ochotę na coś słodszego, pomarańcze zastępujemy klementynkami, a cytryny i grapefruity dodajemy w ilości symbolicznej. Wodę niegazowaną można zastąpić wodą lekko gazowaną - taki lubimy najbardziej!



Czas przygotowania: 10 minut

Składniki:
3 pomarańcze
1/2 grapefruita
1/2 cytryny 
750 ml wody niegazowanej lub lekko gazowanej

Ze wszystkich owoców wyciskamy sok. Mieszamy go ze schłodzoną wodą i serwujemy. Jeśli lubimy, możemy do dzbanka dorzucić też drobinki miąższu, które zostały na ściankach wyciskarki.

sobota, 6 lipca 2013

Gotujemy w Siole Budy - nasz film kulinarny

Pamiętacie truskawki z mięta i sosem czekoladowym, bliny gryczane z botwinką i serem kozim i carpaccio z kalarepy i gruszki? Możecie obejrzeć nas w zupełnie nowym wydaniu przygotowujących te pyszności w Siole Budy. Na filmie widać to wszystko, co nas zachwyciło w Siole - piękne drewniane domy, fragment skansenu ze starą zabudową, ogród. Przede wszystkim jednak możecie wirtualnie poznać panią Marię - duszę tego miejsca, która oprócz gotowania, robi przepiękne i misterne bukiety z bibuły. 
Usiądźcie wygodnie i zobaczcie, gdzie gotowaliśmy...


czwartek, 4 lipca 2013

Wiśnie i morele z owsianą kruszonką

Ostatnio na wyprzedaży w Duka M. zakupiła śliczną ceramiczną foremkę do zapiekania. Oczywiście, kupiła ją tylko dlatego, że była zielona w białe groszki i przypominała jej zastawę stołową dla lalek, którą w Peweksie kupiła jej kiedyś ciocia. Dzisiaj przekonała się, że ta foremka jest idealna do zapiekania owoców. Oczywiście - ze względu na rozmiar - dla jednej osoby. Wiśnie z morelami i owsianą kruszonką są nadzwyczaj ponętne. Wystarczyło posprzątać po pieczeniu i okazało się, że w międzyczasie zniknęły i owoce i kruszonka. Za to jest zamówienie na większą porcję. Specjalnie podajemy proporcje na tak małe naczynie - może ktoś też takie ma i nie wie czym je wypełnić. Jeśli chcecie upiec owoce w standardowym naczyniu - wszystkie składniki pomnóżcie razy 4 albo 5. 


Czas przygotowania: 10 minut
Czas pieczenia: 10 minut

Składniki:
10 wydrylowanych wiśni
2 dojrzałe morele
1 łyżka cukru
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
2 łyżki otrąb owsianych
2 łyżki płatków owsianych górskich
50 g masła
1 łyżka cukru brązowego
1/4 łyżeczki ekstraktu waniliowego

Piekarnik nagrzewamy do temperatury 150 stopni Celsjusza. Owoce myjemy. Morele kroimy w kostkę. Na dno naczynia wsypujemy wiśnie i morele, posypujemy 1 łyżką cukru i ew. 1 łyżeczką mąki ziemniaczanej. W misce mieszamy płatki, otręby i cukier. Masło kroimy w kostkę i mieszamy ze składnikami sypkimi, aż powstaną grudki. Dodajemy ekstrakt i wyrabiamy jeszcze chwilę. Kruszonką obsypujemy owoce i wstawiamy do piekarnika do zrumienienia - na 10-15 minut.