Zupa cebulowa była pierwszym popisowym daniem M. Przez te kilka lat receptura się zmieniała dlatego dzisiejszy przepis jest wypadkową kilku porażek i sukcesów smakowych. Jedna z porażek spowodowana była winną nadgorliwością i hojnością. Białe wino ma dodać zupie smaku, a nie zupełnie ten smak zdominować. Dlatego radzimy zachować proporcję wina do rosołu. Polecamy użycie rosołu wołowego, ale jeśli takiego nie macie można go zastąpić tradycyjnym rosołem kurzym. Kolejna porażka była rezultatem wrodzonego braku cierpliwości. Przepis mówi, że cebulę trzeba podsmażać mieszając, aż będzie miękka i szklista. Jeśli zbyt wcześnie zalejemy ją rosołem, pozostanie twarda. Jeśli nie będziemy jej mieszać, zacznie się przypalać i szybko brązowieć.
Zupa pięknie wygląda podana w chlebkach. Przepis na nie możecie znaleźć na blogu Moje Wypieki. Sami nie robiliśmy chlebowych miseczek, ale przepisy Dorotus zawsze się sprawadzają. Na dno talerza/chlebka można wrzucić starty ser zółty, który się rozpuści. Idealnie jednak byłoby nim posypać zupę i przypiec w piekarniku lub za pomocą palnika. Zupę podajemy z grzankami lub groszkiem ptysiowym. Z podanych składników wyjdą cztery porcje zupy.
Czas przygotowania: 1 godzinaSkładniki:
7 średnich cebul białych
4 łyżki oleju
4 szklanki rosołu wołowego
1 szklanka białego wina wytrawnego
sól i pieprz do smaku
4 łyżki tartego sera żółtego
4 grzanki lub groszek ptysiowy
Cebulę obieramy i kroimy na cienkie talarki grubości 3-4 mm. W garnku, najlepiej o grubym dnie, rozgrzewamy olej, zmiejszamy ogień i wrzucamy cebulę. Mieszamy cały czas do momentu, kiedy cebula będzie szklista i miękka. Nam zajęło to około 20 minut. Kiedy cebula będzie gotowa, zalewamy ją rosołem i winem. Garnek przykrywamy i gotujemy zupę na małym ogniu przez 25 minut. Gotową zupę doprawiamy do smaku pieprzem i solą. Na dno miseczek wrzucamy żółty ser, wlewamy zupę i podajemy z grzankami lub groszkiem ptysiowym. Jeśli podajemy ją w chlebku, odpuszczamy sobie przygotowanie grzanek.
Mimo, że tak uwielbiam cebulę w każdej postaci, zupy cebulowej jeszcze nie próbowałam. Może to najwyższa pora? :)
OdpowiedzUsuńnawet teraz zjadłabym taką miseczkę zupy :)
OdpowiedzUsuńbabcia mi taka na chorobę przygotowywała. stawiała na nogi, od razu!
OdpowiedzUsuńchetnie bym zjadla taka smaczna zupke:) moze cos zostalo?:)
OdpowiedzUsuńAga, Paula a zostało ;) wpadniecie?:)
OdpowiedzUsuńJedna z moich ulubionych zup :) Zazwyczaj ich nie jadam, wole przejsc do konkretow, ale cebulowej nigdy nie powiem "nie" :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie tego szukałam,Super!
OdpowiedzUsuńCieszymy się :)
OdpowiedzUsuń