Dawno chcieliśmy zrobić tę zupę. Pierwszy raz zjedliśmy ją w "Baobabie", świetnej senegalskiej knajpie na warszawskiej Saskiej Kępie. Nawet w ostatni dzień przed wyjazdem byliśmy tam, żeby zjeść krem z batatów, a na drugie danie maffe - gulasz wołowy w sosie arachidowym.
Na senegalski powiew w naszej kuchni trzeba było jednak poczekać, aż... znajdziemy się w USA. Wszystko za sprawą batatów, które w Polsce kosztują naprawdę dużo i jakoś zniechęcały nas od gotowania z nich zupy. Gdy kupujesz drogie krewetki albo świeżutką polędwicę wołową - wiesz, że kupujesz luksus. Ale bataty nam się z tym jakoś nie kojarzyły... Tutaj są dużo popularniejsze i niewiele droższe niż "nasze" białe ziemniaki. Mogliśmy więc zaszaleć i zrobiliśmy od razu wielki garnek tej smakowitości. Jej pikantność i właściwości rozgrzewające można kontrolować zwiększając lub zmniejszając ilość imbiru. Limonkę można zastąpić cytryną. Z podanych składników wychodzi 6 dużych porcji. Ale i 8 osób by się najadło.
Czas przygotowania: 40 minut
Składniki:
1 kg batatów
10 dkg korzenia imbiru
1/4 główki posiekanej cebuli
1 łyżka oliwy z oliwek
1 l bulionu drobiowego
2 limonki
sól
pieprz
4 łyżki śmietany 18%
Cebulę drobno siekamy, bataty i imbir obieramy i kroimy na kawałki. Cebulę podsmażamy na oliwie z oliwek do miękkości, dodajemy imbir i smażymy jeszcze minutę mieszając. Zalewamy rosołem (ugotowanym wcześniej bulionem lub - gdybyście takiego nie mieli pod ręką - bulionem z kostki). Wrzucamy bataty. Gotujemy na małym ogniu przez 20-25 minut (do momentu, kiedy bataty porządnie zmiękną). Gotową zupę miksujemy, doprawiamy solą i pieprzem do smaku. Krem z batatów serwujemy z łyżeczką śmietany (można się pobawić w robienie eleganckiego kleksa na środku) i ćwiartką limonki. Świetnie smakuje z chrupiącą tortillą, pitą lub grzankami.