W poniedziałek odbył się wielki finał konkursu Gotuj z klasą.
Uczniowie klas gastronomicznych z podlaskich szkół przygotowali dania
regionalne i walczyli o praktyki pod okiem Karola Okrasy. Jak sobie poradzili?
Ostatnio pisałam o tym, że będę jurorką w konkursie Gotuj z klasą, którego celem była promocja smaków regionu. To tak oficjalnie. W głębi
serca jednak czułam, że konkurs ma przede wszystkim obudzić w uczniach poczucie
dumy ze swego pochodzenia. Szukając pomysłów na konkursowe dania zwracali się o
pomoc do babć i cioć. Chcieli ugotować coś, co znają z dzieciństwa, coś co
przywodzi na myśl same dobre skojarzenia.
Przywieźli własne soki malinowe, kiszoną kapustę, suszone grzyby, a nawet własnoręcznie
zrobione sery korycińskie. Przyjechali prezentując niesamowite bogactwo i
różnorodność Podlasia. Były liny, gęsina, kaczka, mrowiska, jagodzianki, kasza
manna z owocami i bardzo dużo babki ziemniaczanej. Babka to chyba najbardziej
fascynująca potrawa na konkursie. Przygotowało ją kilka zespołów, a każda babka
była zupełnie inna. Podpatrzyłam też niesamowitą sztuczkę – zaparzanie
surowych ziemniaków wrzącym mlekiem. Dzięki temu babka jest delikatniejsza i ma
biały kolor.
Uczniowie gotowali w dwuosobowych zespołach. Mieli dwie godziny
na przygotowanie przystawki, dania głównego i deseru. Byłam zaskoczona nie
tylko ich sprawnością i zaangażowaniem, ale też kumpelskim podejściem do
konkurencji. Kiedy zespół wyciągający z piekarnika swoją babkę zauważył, że
sernik koleżanek zaczyna nabierać kolorów murzynka, od razu go wyciągnęli. Bez
zbędnych pytań. Po prostu pomogli im.
Na ich twarzach widać było zdenerwowanie pomieszane z
ekscytacją. W końcu przewodniczącym jury był Karol Okrasa. Szef kuchni, którego
oglądają w telewizji, który do tej pory wydawał się im nieosiągalny. I nagle
on, zupełnie szczerze i bez zadęcia mówi „fajny pomysł z tymi grzybami do gęsi”
albo „mogę Ci trochę poprzewracać te kartacze”? Potem chwalił ich, wspierał i
zupełnie szczerze powiedział, że promocja regionu za jakiś czas będzie leżała w
ich rękach i to od nich będzie zależało które smaki poznają kolejne pokolenia,
a o których zapomną.
mrowisko |
Spróbowałam 36 dań. Niektóre były tak dobre, że nie mogłam
im się oprzeć i jadłam o wiele za dużo. Zupełnie niezgodnie z zasadami degustacji…
Za mrowiska dałabym się pokroić i najchętniej wyjadłabym je wszystkim z
talerzy. Kakory z marchewką, kartacze z
gęsiną, krem z kiszonych buraczków, flaczki z lina… Dzieciństwo przypominała mi
prosta i szczera drożdżówka z sosem jagodowym – była idealnie chrupiąca, maślana,
z wyczuwalną nutą skórki pomarańczowej. Dokładnie taka jak się je w wakacje,
kiedy cały farsz spływa ci po rękach, a rodzice przypominają o tych wakacjach w
Augustowie (gdzie podobną są najlepsze jagodzianki w kraju).
Konkurs zwyciężyły Angelika Gut i Natalia Kozłowska - uczennice z
Sokółki, które pięknie pokazały skrzyżowanie kultur, którego doświadczają na co
dzień. Były zatem ziemniaczane bliny w wersji słodkiej, własne sery korycińskie
i tatarski fyrsztyk. Razem z kolegami z Suwałk i Wojewodzina, którzy zdobyli
kolejne miejsca, będą mogli odbyć staż w restauracji Platter. Dziewczyny
popłakały się ze szczęścia, a ja im bardzo kibicuję. Kibicuję też wszystkim innym - niezależnie czy będą pracować w gastroświecie czy wybiorą coś innego.
no super :))
OdpowiedzUsuńGratulacje! Niech się młodzi uczą, świat przed nimi :)
OdpowiedzUsuń