Sezon rabarbarowy rozpoczęliśmy od nieśmiertelnego kompotu i tarty. Niestety, pierwsza tarta w tym sezonie okazała się zupełnym niewypałem -- kwaśny rabarbar, który zupełnie skurczył się podczas pieczenia i absolutny brak "wypełniacza". Na szczęście genialna Liska wygrzebała przepis Pierre'a Herme. Podaję Wam delikatnie zmodyfikowaną wersję tegoż.
Czas przygotowania: 1 godzina
Czas oczekiwania: min. 8 godzin
Składniki:
Rabarbar:
600 g rabarbaru (czyli 6-7 sporych łodyg)
3 czubate łyżki cukru pudru
Kruchy spód:
1/4 łyżeczki soli
1/2 kostki masła (jeśli używamy masła w 200g kostkach)
3/4 szklanki mąki
2 łyżki zimnego mleka
Masa migdałowa:
2 łyżki mleka
2 łyżki słodkiej śmietanki ( 30 lub 36)
1 jajko
4 łyżki cukru pudru
100 g mielonych migdałów
1/8 kostki zimnego masła
Przygotowujemy rabarbar myjąc go dokładnie, krojąc na 2 cm kawałki, wrzucając do miski i zasypując cukrem pudrem. Miskę przykrywamy folią aluminiową i wstawiamy do lodówki na minimum 8 h. Ja wstawiłam na całą noc. Rabarbar nabrał słodyczy i delikatnie zmiękł, ale nie rozpadł się w pieczeniu!
Kruchy spód przygotowujemy jak każde kruche ciasto. Masło siekamy. Mąkę przesiewamy i mieszamy z solą. Łączymy masło z mlekiem i składnikami sypkimi. Zagniatamy niezbyt dokładnie - muszą zostać małe grudki. Wylepiamy foremkę do tarty kruchym spodem, przykrywamy folią spożywczą i wstawiamy na noc do lodówki.
Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni. Z lodówki wyjmujemy rabarbar i odsączamy go na sitku. Foremkę do tarty przykrywamy papierem do pieczenia i obciążamy grochem, fasolą czy kulkami porcelanowymi - my mamy słoiczek z grochem wielokrotnego użytku :). Wstawiamy spód do nagrzanego piekarnika na 15 minut. Spód się zapiecze i nie będzie "pił" masy migdałowej, ale nie urośnie.
Przygotowujemy masę. Siekamy masło na drobne kawałki. Wszystkie składniki dokładnie mieszamy, na koniec dodając masło.
Wyjmujemy kruchy spód, zabieramy z niego groch, papier i układamy rabarbar, który się suszył na sitku. Wszystko zalewamy masą migdałowo-maślaną i wstawiamy do piekarnika na kolejne 20-30 minut (rabarbar ma się zrumienić). Wyjmujemy z piekarnika i uwaga! Na naszej tarcie masło wyjęte z piekarnika stworzyło swoiste jeziorka maślano-migdałowe. Nie przejmujcie się tym - tak ma być! Tarta delikatnie wystygnie i masła nie będzie widać.Ostudzoną tartę można posypać dodatkowym cukrem pudrem. Liska sugeruje podawanie jej w towarzystwie lodów waniliowych i bitej śmietany. My jedliśmy ją w towarzystwie naszych przyjaciół i była wyśmienita!
poniedziałek, 31 maja 2010
niedziela, 30 maja 2010
Śledzik z kapustą morską
Pora na mój pierwszy wpis, bo nie dam zmonopolizować bloga mojej małżonce.
Jedna z prostszych przystawek "podwódkowych" (oczywiście może być również daniem samodzielnym - ale śledzik do wódki pasuje jak nic - i wszyscy to wiedzą; wiadomo też że jestem zwolennikiem zagryzania a nie zapijania). Danie proste ale z biglem - wszystkie składniki są pospolite - poza jednym. Kapusta morska to specjał rosyjski - przynajmniej tam się z nim pierwszy raz zetknąłem - ale również chiński i japoński, jak wyczytałem. Jak wyczytałem na stronie producenta, laminaria, inaczej listownica, rośnie w morzach dalekowschodnich i w Morzu Czarnym. Myślałem, że trzeba będzie jeszcze raz pojechać do Rosji, żeby jej spróbować. A tu nagle zobaczyłem stoisko z kapustą morską na Hali Mirowskiej... No i stąd polski śledzik znalazł się w jej towarzystwie.
Czas przygotowania: 15 minut
Składniki na porcję podstawową:
3 płaty śledziowe w oleju
3-4 kromki chleba razowego (najlepiej na miodzie albo pumpernikiel)
masło (albo serek chrzanowy typu Almette)
pół posiekanej drobno cebuli
50 g kapusty morskiej
Chleb pokroić na kromki (ja używam czarnego chleba już pokrojonego), posmarować masłem lub serkiem, przekroić na 4 albo 6 kawałków, na każdy kawałek położyć trochę cebulki, śledzika, kapusta morska na wierzch. I już.
Jedna z prostszych przystawek "podwódkowych" (oczywiście może być również daniem samodzielnym - ale śledzik do wódki pasuje jak nic - i wszyscy to wiedzą; wiadomo też że jestem zwolennikiem zagryzania a nie zapijania). Danie proste ale z biglem - wszystkie składniki są pospolite - poza jednym. Kapusta morska to specjał rosyjski - przynajmniej tam się z nim pierwszy raz zetknąłem - ale również chiński i japoński, jak wyczytałem. Jak wyczytałem na stronie producenta, laminaria, inaczej listownica, rośnie w morzach dalekowschodnich i w Morzu Czarnym. Myślałem, że trzeba będzie jeszcze raz pojechać do Rosji, żeby jej spróbować. A tu nagle zobaczyłem stoisko z kapustą morską na Hali Mirowskiej... No i stąd polski śledzik znalazł się w jej towarzystwie.
Czas przygotowania: 15 minut
Składniki na porcję podstawową:
3 płaty śledziowe w oleju
3-4 kromki chleba razowego (najlepiej na miodzie albo pumpernikiel)
masło (albo serek chrzanowy typu Almette)
pół posiekanej drobno cebuli
50 g kapusty morskiej
Chleb pokroić na kromki (ja używam czarnego chleba już pokrojonego), posmarować masłem lub serkiem, przekroić na 4 albo 6 kawałków, na każdy kawałek położyć trochę cebulki, śledzika, kapusta morska na wierzch. I już.
czwartek, 27 maja 2010
Czekoladowy blok
Blok dla wielu jest wspomnieniem PRL-u i wyrobów czekoladopodobnych. W moim wypadku był pierwszym w pełni samodzielnie wykonanym ciastem, deserem. Przepis jest wynikiem modyfikacji wielu "bloków" z jakimi do tej pory się spotkałam. Nie ma w nim rodzynek, bo za nimi nie przepadam. Za to są orzechy, herbatniki i aromat rumowy, który nadaje temu blokowi wyjątkowości. Polecam herbatniki petit beurre Jutrzenki. Są grubsze niż tradycyjne herbatniki, dzięki czemu zachowują część swojej chrupkości.
Składniki:
1 opakowanie pełnotłustego mleka w proszku (nie może być granulowane)
3 1/2 opakowania herbatników petit beurre
1 szklanka posiekanych orzechów włoskich ew. 1 szklanka sparzonych rodzynek i orzechów włoskich
160 g masła (4/5 kostki)
3/4 szklanki cukru
3/4 szklanki wody
4 łyżki kakao
1 łyżeczka aromatu rumowego
Przed przystąpieniem do robienia bloku przygotujmy blaszkę keksówkę i wyłóżmy ją folią spożywczą tak, by jej brzegi wystawały poza formę.
Orzechy włoskie siekamy, herbatniki kruszymy na małe kawałki starając się nie zrobić z nich miazgi. W dużym garnku podgrzewamy masło, cukier, kakao i wodę. Gotujemy do momentu rozpuszczenia się cukru cały czas mieszając. Do gorącej masy dodajemy mleko w proszku energicznie mieszając. Nie przejmujemy się powstałymi grudkami tylko szybko dodajemy herbatniki, orzechy i aromat rumowy. Polecam mieszanie dużą drewnianą łyżką - łyżka stołowa zupełnie się nie sprawdza, ponieważ jest za mała i ułatwia poparzenie się :). Wszystko przekładamy do wcześniej przygotowanej blaszki, moczymy ręce w zimnej wodzie i wygładzamy masę. Jest gorąca, ale nie parzy! Blok przykrywamy i odstawiamy w chłodne miejsce na kilka godzin do stężenia.
Orzechowe ciasteczka Marty
Przepis na ciasteczka dostałam od Marty - podbijają serca i podniebienia wszystkich bez wyjątku. Polecam, bo są łatwe w wykonaniu i bardzo efektowne.Znikają błyskawicznie. Ponieważ ciastka składają się z kruchej bazy i masy orzechowej, przepis składa się z dwóch części.
Łączny czas przygotowania 1 godzina.
ciasto
2 niepełne szklanki mąki
150 g zimnego masła
300 g masła orzechowego gładkiego lub crunchy
1/2 szklanki cukru
masa
150 g orzeszków ziemnych niesolonych
150 g innych orzechów- polecam włoskie
50 g masła
1/2 szklanki cukru
2 łyżki mąki
2 łyżki miodu
1/2 szklanki kremówki
Ciastka przygotowujemy tak, jak kruche ciasto. Przesianą mąkę mieszamy z cukrem, dodajemy schłodzone masło i masło orzechowe. Powstałą masę zawijamy w folię spożywczą i wkładamy do lodówki na pół godziny. W tym czasie przygotowujemy masę orzechową.
Siekamy orzeszki drobno (ale nie na miazgę). W garnuszku podgrzewamy miód, masło i cukier do momentu całkowitego rozpuszczenia się cukru. W trakcie podgrzewania masę należy mieszać, żeby się nie przypaliła. Teraz do garnuszka wsypujemy mąkę, wlewamy śmietanę i wrzucamy orzechy. Gotujemy wszystko przez 5 minut ciągle mieszając. Masa będzie gęstniała.
Nagrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni.
Teraz pora na formowanie ciastek. Wyjmujemy kruche ciasto z lodówki. Na oprószonej mąką stolnicy rolujemy ciasto tworząc wałki o średnicy około 2 cm. Jeśli chcemy mieć większe ciastka, wałki muszą mieć większą średnicę, ale małe ciasteczka wyglądają znacznie lepiej. Spłaszczyć ranty wałków tak, by po krojeniu w plastry powstały kwadraty. Kroić na grubość 5 mm. W każdym ciastku kciukiem zrobić wgłębienie- trzeba naprawdę dobrze docisnąć, bo w pieczeniu ciastka odrobinę rosną. Na blachę wyłożoną papierem do pieczenia wykładamy ciastka. Pieczemy 10 minut. Po wyjęciu z piekarnika na każde ciastko nakładamy masę orzechową. Teraz ciastka wkładamy do piekarnika na kolejne 5 minut. Po wyjęciu studzimy na kratce.
Ciastka rozpuszczają się w ustach dlatego pasują idealnie do kawy.
Smacznego!
wtorek, 25 maja 2010
Chałka zupełnie jak sklepowa
Chałka zawsze wydawała mi się wielkim wyzwaniem piekarniczym ze względu na formę. Wydawało mi się, że zaplecienie chałki jest trudne, czasochłonne i zupełnie nie dla mnie. Zresztą, podobnie myślałam o cieście drożdżowym. Na szczęście impreza u znajomych zachęciła mnie do mini eksperymentu. Udało się po raz pierwszy i udaje się przynajmniej raz w tygodniu. Wszystko dzięki Dorotus.
Chałka najlepiej smakuje sama, ale lubi też towarzystwo masła orzechowego, nutelli i konfitur. Z przepisu wychodzi jedna bardzo duża chałka lub dwie chałki w rozmiarze standardowo-sklepowym.
Czas przygotowania: 10 minut.
Czekania: 3h.
Pieczenia: 20-25 min.
Składniki:
3 1/4 szkl. mąki pszennej
1/4 szkl. cukru białego
szczypta soli
torebka cukru wanilinowego
2 jajka
1/4 kostki masła
1 szklanka mleka+2 łyżki
2 dkg drożdży świeżych (czyli 1/5 kostki)
Wszystkie skladniki sypkie mieszamy. W garnuszku podgrzewamy mleko - nie może być zbyt gorące, żeby nie zabiło drożdży. Odlewamy 4 łyżki mleka, dodajemy drożdze i 2 łyżki cukru. Mieszamy i zostawiamy pod przykryciem, żeby drożdże ruszyły. Jak to sprawdzić? Najłatwiej będzie jeśli po kilku minutach zauważymy tworzące się na powierzchni drożdzy pęcherzyki. Można też przyłożyć ucho do szklanki. Jeśli syczy, drożdze rosną. Jeśli nie syczy, ale tworzy się piana to znaczy, że wszystko jest ok. Do pozostałego mleka dodajemy masło i mieszamy do rozpuszczenia.
Do sypkich składników dodajemy mleko z masłem, jajko i drożdze. Ciasto mieszamy aż zacznie nam odstawać od ręki - około 3 minut. Jeśli nam jednak ciągle nie odstaje, dodajemy trochę mąki i dalej mieszamy. Im więcej mąki, tym twardsze ciasto. Wkładamy je do miski wysmarowanej olejem i przewracamy. Warstwa tłuszczu na powierzchni ciasta zapobiegnie niepotrzebnemu wysuszeniu. Przykrywamy ściereczką lub folią spożywczą i odstawiamy w ciepłe miejsce na 1,5h. (Włączamy piekarnik, by nagrzał się do 180 stopni.)
Po tym czasie wyjmujemy pięknie wyrośnięte ciasto i dzielimy na dwie części. Każdą z nich dzielimy na cztery części. Z każdej z tych części formujemy wałeczki i zwijamy je.
Instrukcję jak to zrobić znajdziecie tutaj.
UWAGA! Co robić, kiedy ciasto jest ciągle lepkie?
Ostatnio odkryłam, że da się zrobić chałkę z lepkiego ciasta. Wyrośnięte ciasto dzielimy na cztery części rękoma wysmarowanymi olejem. Każdy z powstałych wałeczków również delikatnie smarujemy olejem. Ciasto nie będzie się kleiło do rąk, ale utworzy chałkę. I urośnie ;)
W miseczce rozbijamy jajko z mlekiem.
Gotowe już chałki smarujemy mieszanką jajeczno-mleczną i posypujemy wedle uznania makiem, sezamem, brązowym cukrem z cynamonem. Wstawiamy do piekarnika na 20-25 min. Najlepiej będzie sprawdzić po 20 minutach czy patyczek włożony w ciasto wychodzi suchy. Jeśli tak, chałki wyjmujemy z piekarnika, studzimy i pałaszujemy.
Kawowa Rozkosz
Blog ma być kulinary i pyszny. Dlatego rozpoczynamy od chwili dla siebie i odprężenia się. Będzie nam to potrzebne do podejmowania kolejnych wyzwań kulinarnych!
Na dobry początek peeling. Pochodzi z przepisu Marty, ale dostałam go od Ani. Przyrządza się go łatwo i szybko. Nadmiar można przelać do słoiczka i użyć następnym razem. Zawarta w kawie kofeina ma za zadanie walczyć z cellulitem, więc do dzieła!
Składniki:
3 łyżeczki mielonej kawy
1 łyżeczka cynamonu
ciepła woda
kremowy żel pod prysznic
Do miseczki wsypujemy kawę i cynamon, zalewamy ciepłą wodą. Kiedy kawa wchłonie wodę dodajemy żel pod prysznic wedle uznania. Najlepiej sprawdza się żel aloesowy. Zasada jest prosta - im więcej żelu, tym bardziej się pieni. Teraz czas na wtarcie tego wszystkiego w skórę. Uwaga! Kawa brudzi wannę, podłogę i wszystko wokoło dlatego radzę peelingować się partiami. Jako miłośniczka cynamonu proponuję dodać go więcej :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)