poniedziałek, 10 stycznia 2011

Piernik staropolski

Kilka razy M. słyszała historię o staropolskiej tradycji zagniatania ciasta w dniu narodzin dziecka i pieczeniu go w dniu jego ślubu. Wyobraźnia podsuwała różne obrazki, którymi na blogu z dobrym jedzeniem lepiej się nie dzielić. Pod koniec października myśląc już o wypiekach bożonarodzeniowych (bo M. uwielbia te święta tak mocno, że czeka na nie co najmniej 4 miesiące), przeczesywała sieć w poszukiwaniu dobrego piernika. Takiego, który smakowałby jak pierniczki toruńskie, byłby miękki, aromatyczny, sycący i pięknie karmelowy. Na wielu blogach pojawiał się przepis na piernik staropolski, który podobno został opublikowany w jakiejś polskiej książce kucharskiej z XIX wieku. Podobno autor tego przepisu sugerował jak najdłuższe przechowywanie nieupieczonego ciasta. Legenda o "narodzinowym" cieście widocznie nie była wyssana z palca.
Teraz o samym pierniku. Jest boski, jak jeden wielki piernik toruński – miękki, aromatyczny, rozpływający się w ustach. Z podanych proporcji wychodzi piernik gigant, ale jakoś nie stanowiło to problemu dla nikogo – zniknął dość szybko. W przyszłym roku chcemy go powtórzyć, ale oprócz samego piernika zrobić małe pierniczki i po upieczeniu nadziać je konfiturą. Wtedy już będą zupełnie jak te toruńskie… A tymczasem publikujemy ostatni zaległy świąteczny przepis.


Czas przygotowania: 20 minut + 10 minut
Czas oczekiwania: minimum 5 tygodni
Czas pieczenia: około 60 minut

Składniki:
1/2 kg miodu
1 1/2 szklanki cukru
25 dkg masła
1 kg mąki pszennej
3 jajka
3 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 szklanki mleka
1/2 łyżeczki soli
3 opakowania przyprawy do piernika
2 1/2 słoika powideł śliwkowych

Miód, cukier i masło wolno podgrzewamy prawie do wrzenia, mieszamy do uzyskania jednolitej masy i studzimy. Do ostudzonej masy dodajemy mąkę, jajka, sodę, mleko, sól, przyprawę do piernika i porządnie wyrabiamy. Gotową masę wkładamy do kamionkowego garnuszka (my użyliśmy naczynia żaroodpornego), przykrywamy czystą ściereczką i odstawiamy w chłodne miejsce na minimum 5 tygodni. My naczynie wstawiliśmy na dolną półkę lodówki. 
Tydzień przed Świętami wyjmujemy naszą masę. Dzielimy na 3 części, wałkujemy na placki o grubości 1/2 cm (ciasto bardzo ładnie rośnie) i każdy placek pieczemy w temperaturze 160-180 stopni przez 15-20 minut (sprawdzamy patyczkiem czy masa jest już upieczona). My placki wałkowaliśmy bezpośrednio w blaszce. Po wyjęciu z piekarnika jednego placka, powtarzaliśmy czynność z kolejnym tak, żeby ciasto było równe. Placki chłodzimy. Powidła śliwkowe podgrzewamy w garnuszku i smarujemy nimi placki - najpierw ten dolny, przykrywamy go kolejnym, potem ten drugi, który przykrywamy ostatnim plackiem. Ciasto przykrywamy pergaminem, obciążamy deską do krojenia i ciężkimi książkami (uwaga! ciężar książek musi się równo rozkładać, żeby jedna część piernika nie była znacznie niższa niż druga). Ostawiamy na kilka dni, aby ciasto zmiękło. W dniu wigilii możemy piernik polukrować (mieszając 1/2 szklanki cukru pudru z 3 łyżkami soku z cytryny) i udekorować. My postawiliśmy na dekorację z siekanych orzechów włoskich.

5 komentarzy:

  1. mmm.. piernik.
    Coś pysznego!

    OdpowiedzUsuń
  2. u nas gościł dokładnie ten sam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ale mi ochoty na piernik narobiłaś!

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja szybko podbieram kawałeczek, żeby nikt nie zauważył :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały piernik. Uwielbiam takie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za odwiedziny!
M+A