Dziś trochę o wodzie i o tym, jak ją uczynić zdatną do picia. Będzie trochę o filtrze do wody, do którego się przekonaliśmy, a potem o filtrowanej wodzie, której prostym sposobem zafundowaliśmy upgrade.
Dwa lata temu nasi wujkowie sprawili sobie filtr do wody, który instaluje się pod zlewem. Byli absolutnie zachwyceni swoim nowym nabytkiem i bardzo nas namawiali na taki sam. Gotowali na tej cudownej wodzie zupy, używali jej do ekspresu do kawy, pili bezpośrednio z małego kranika, który był zainstalowany tuż obok dużego (normalnego) kranu z wodą wodociągową. Nawet sugerowali, że mógłby nam go przynieść Święty Mikołaj, ale jakoś nie byliśmy do niego przekonani. Kupowaliśmy wodę mineralną w 5-litrowych baniakach targając ją na trzecie piętro bez windy i nie mieliśmy z tym większych problemów.
Dwa lata temu nasi wujkowie sprawili sobie filtr do wody, który instaluje się pod zlewem. Byli absolutnie zachwyceni swoim nowym nabytkiem i bardzo nas namawiali na taki sam. Gotowali na tej cudownej wodzie zupy, używali jej do ekspresu do kawy, pili bezpośrednio z małego kranika, który był zainstalowany tuż obok dużego (normalnego) kranu z wodą wodociągową. Nawet sugerowali, że mógłby nam go przynieść Święty Mikołaj, ale jakoś nie byliśmy do niego przekonani. Kupowaliśmy wodę mineralną w 5-litrowych baniakach targając ją na trzecie piętro bez windy i nie mieliśmy z tym większych problemów.
Ostatnio jednak pod naszym zlewem pojawił się filtr Stella. Filtr działa na zasadzie odwróconej osmozy - filtrowanie wykorzystuje taki sam proces jak podczas uzdatniania wody słonej. Na zdjęciu widzicie informacje o eksponacie z centrum naukowego Experyment, gdzie można zobaczyć na własne oczy jak wygląda się taki proces. Pojemniki z filtrami wyglądają na duże, ale spokojnie zmieściły się w naszej szafce kuchennej.
Początkowo do tego filtra też nie byliśmy przekonani. Przez pierwszych kilka dni używaliśmy go w zasadzie tylko do gotowania wody w czajniku. Rzeczywiście, kubki po herbacie nie miały tej okropnej rdzawej obwódki, ale herbata nie miała jakoś nadzwyczajnie innego smaku. Może była delikatniejsza i bardziej aromatyczna. Kilka razy próbowaliśmy ugotować zupę na tej wodzie i też nie odnotowaliśmy diametralnej różnicy w smaku. Wody bezpośrednio z kraniku też raczej nie piliśmy, bo nie umieliśmy pozbyć się tego skojarzenia kran=woda przepływająca przez 40-letnie rury w naszym bloku.
Początkowo do tego filtra też nie byliśmy przekonani. Przez pierwszych kilka dni używaliśmy go w zasadzie tylko do gotowania wody w czajniku. Rzeczywiście, kubki po herbacie nie miały tej okropnej rdzawej obwódki, ale herbata nie miała jakoś nadzwyczajnie innego smaku. Może była delikatniejsza i bardziej aromatyczna. Kilka razy próbowaliśmy ugotować zupę na tej wodzie i też nie odnotowaliśmy diametralnej różnicy w smaku. Wody bezpośrednio z kraniku też raczej nie piliśmy, bo nie umieliśmy pozbyć się tego skojarzenia kran=woda przepływająca przez 40-letnie rury w naszym bloku.
Do czasu. Pod koniec czerwca A. wyjechał do Norwegii, a w Warszawie panował upał, który nie chciał zelżeć. Woda w baniakach szybko się kończyła, a ja nie miałam siły targać wózka i wody na trzecie piętro. Wtedy też zaczęłam pić wodę z filtra Stella. Smakowała porządnie, była chłodna i zaspokajała pragnienie. Okazało się też, że jest dużo tańsza niż woda, którą kupowaliśmy do tej pory. Roczny zapas filtrów do wody kosztuje około 75 PLN (dla porównania, od początku roku na wodę butelkowaną wydaliśmy ponad 200 PLN). Od tamtego czasu w zasadzie w ogóle nie kupujemy wody w butelkach do domu. I jak ze wszystkim co nowe, teraz nie wiemy jak przez tyle czasu mogliśmy ciągać te baniaki aż na trzecie piętro...
Woda filtrowana okazała się zatem wygodniejsza i dużo tańsza niż woda butelkowana.
Odkryliśmy jednak, że sama woda jest absolutnie nudna. Zaczęliśmy więc ją mieszać z różnymi owocami i tworzyć nasze własne "wody zdatne do picia". Dzisiaj chcemy Was namówić do wypróbowania wody żółtej i różowej. Ich bazą jest woda filtrowana i owoce. Nie dodajemy do nich żadnego dodatkowego cukru ani sztucznych aromatów - cały swój genialny smak zawdzięczają owocom. Taką wodę można przygotować dokładnie tak, jak się lubi. Co najważniejsze, dzieci są w niej absolutnie zakochane!
Informacje o produkcie:
Filtr Puricom Stella
Strona sprzedawcy: Kraina Wody i YouTube
Kod rabatowy dla Czytelników [-10% do końca lipca] P2PGMT0B
Woda żółta
2 plastry melona
1/2 cytryny
1 litry wody
Melona obieramy, kroimy w kostkę. Cytrynę porządnie myjemy, kroimy w cienkie plasterki. Miętę myjemy. Do dzbanka wkładamy owoce i miętę, zalewamy wodą i wstawiamy do lodówki przynajmniej na godzinę.
Woda różowa
15 malin
1 plaster arbuza
1 litry wody
Arbuza obieramy, kroimy w kostkę i pozbywamy się pestek. Maliny myjemy. Do dzbanka wkładamy owoce, zalewamy wodę i wstawiamy do lodówki przynajmniej na 2 godziny.
faaajne :)
OdpowiedzUsuńidealne do biura
co tu dużo mówić: czysta, świeża woda, idealna do przyrządzania posiłków, idealna dla dzieci :)
OdpowiedzUsuńAle przepysznie wyglądające napoje! Aż chciałoby się je wypić jednym duszkiem. No i co najważniejsze- z wody przefiltrowanej, oczyszczonej z bakterii i zanieczyszczeń znajdujących się w rurach wodociągowych!
OdpowiedzUsuńMam bardzo duże problemy gastryczne, prawdopodobnie przez ostre zapalenie jelita grubego, które przeżyłam rok temu. Kupiłam Stellę, gdyż woda w mojej okolicy nie jest najwyższych lotów. Czuję różnicę- nie tylko walory smakowe.. mój brzuch także czuje się lepiej.
OdpowiedzUsuńStella nie tylko na problemy gastryczne :-) na alergie u dzieci też się sprawdza :-)
OdpowiedzUsuńCzęsto musisz wymieniać wkłady? Jaki jest ich koszt?
OdpowiedzUsuńraz w roku. ok. 100 zł
Usuń