poniedziałek, 29 stycznia 2018

Menu degustacyjne oczami dziecka

Wrzuć kilkoro młodocianych kucharzy, dodaj czterech szefów kuchni, dopraw pasją Szkoły na Widelcu i profesjonalizmem Tefala. Zaproś dziecko i zobacz jak osiem dań zmienia sposób w jaki dziecko odbiera jedzenie. 


Na zaproszenie Szkoły na Widelcu poszłam z córką do Food Lab Studio na wyjątkową kolację. Uczestnicy programu Masterchef Junior: Julia Cymbaluk, Amelia Gardaś, Joasia Krajniak,
Patryk Piskorz, Mateusz Truszkiewicz i Karol Labuda przez cały dzień pracowali z czterema szefami kuchni. Michał Jarosz, Bartosz Szymczak, Krzysztof Kopciński i Sebastian Wilczek uczyli młodych szefów kuchni jak pracować z produktami, jak przygotowywać menu degustacyjne. Odpowiadali na wszystkie pytania, dzielili się pasją i wiedzą. W kolacji uczestniczyły rodziny Masterchefów, przedstawiciele mediów i zaproszeni goście. Kolację jadła też nasza sześcioletnia córka.

Usiadłyśmy przy stole na którym leżało menu z listą siedmiu dań. Nasza córka kilka razy upewniała się, że nikt się nie pomylił. Nie mogła uwierzyć, że w ciągu jednego posiłku dostanie aż 7 dań. Wyobrażała sobie 7 wielkich talerzy z ogromnymi porcjami mięsa, ryb, ziemniaków i surówki. Dostała coś zupełnie innego.



Na początek szefowie kuchni zaserowali przystawki: buraki żłote i czerwone z fenkułem, sosem i prażonymi migdałami. Bardzo profesjonalnie wszyscy w tym samym momencie postawili przed goścmi małe talerzyki. Pierwsza reakcja? "Mamo, czy to wszystko, co dzisiaj zjemy? Tak mało?"
Najpierw zanurzyła widelec w sosie - "dziwny", potem ugryzła buraki nie wierząc, że złote plasterki to też znane jej buraczki. Wtedy zdecydowała "a może trzeba próbować ugryżć wszystko razem"? Miałam ochotę powiedzieć jej to już na początku, ale bardzo się starałam nie zabierać jej radości z kosztowania tych wyjątkowych potraw. "Mamo, wszystko na raz smakuje super!" Jedna przystawka za nami, zjadła wszystko.

Kolejną przystawką była brukselka z wędzonym pstrągiem. W miseczce obok blanszowanej brukselki (którą na co dzień kocha) był też jarmuż, krakers, seler naciowy i sos z pstrąga. Ku mojemu zdziwieniu brukselka jej absolutnie nie podeszła, bo zachwycił ją jarmuż (którego w domu nie chce jeść). Dogrzebawszy się do sosu stwierdziła, że czekała na rybę i jej wcale nie ma! "Dlaczego w daniu, które nazywa się "bruselka, wędzony pstrąg" ryba jest zmiksowana?" To było dla niej największym zaskoczeniem - składniki, które doskonale zna były przygotowane w zupełnie inny sposób.

Po przystawkach przyszła pora na danie, które wspomina do dzisiaj. Intensywna, gęsta sycąca soljanka grzybowa była delikatnie kwaśna, trochę pikanta i według wszystkich reguł dorosłego świata "idealna". Wiedziałam, że grzyby nie są ulubionym daniem naszej córki. Pomieszała zupę wyciągając listki szpinaku i delikatnie je nadgryzając. Ponieważ były już nieco utopnione w zupie, niechcący spróbowała wywaru. Zgodnie z moim pierwotnym założeniem utrzymywałam pokerową twarz udając, że w ogóle nie wiem jak reaguje na różne rzeczy. Zaczęła jeść zupę. Po opróżnieniu swojej miseczki dobrała się do mojej. Zupa grzybowa z kawałkami różnych grzybów stała się jej ulubioną zupą. "Mamo, tam są pieczone ziemniaczki. Czy możemy do zupy dodawać pieczone ziemniaczki?"

Wyjątkowo delikatnych pulpetów w bardzo chrupiącej panierce panko z omułkami i perliczki z kasztanami i chrupiącym pęczakiem nie chciała tknąć. Chociaż były wyśmietnie i prażenie pęczaku zamiast rozgotowywania go na papkę jest mistrzostwem świata.

Desery były dwa - mile-feuille (czyli kremówka) z kremem kawowym, makaronikiem z jadalnym złotem, ganaszem i karmelizowaną gruszką oraz ciasto czekoladowe z instensywnym kremem z czekolady i suski sechlońskiej (wędzonej śliwki). Deser z makaronikiem ją zachwycił do tego stopnia, że przez chwilę zastanawiała się czy w ogóle go jeść. "Jest taki piękny i ten makaronik ma takie złote piegi". Tak jej smakował, że następnego dnia chciała koniecznie karmelizować gruszki. Do owsianki, do kanapki, do lodów waniliowych. Do wszystkiego. Ciasto czekoladowe było dekadenckie, intensywne i zajmujące. Dla niej chyba zbyt intensywne, bo po jednej łyżeczce orzekła, że to takie ciasto dla dorosłych.


Czy coś się zmieniło w postrzeganiu jedzenia po takiej kolacji?

Zdecydowanie. Po pierwsze, nasze dziecko uwierzyło, że dzieci potrafią zrobić w kuchni tak samo wspaniałe dania jak dorośli. Zobaczyła prawdziwe dzieci robiące niezwykłe dania dla nieznanych im osób. Za każdym razem, kiedy gdzieś wychodzimy pyta czy będzie tam menu degustacyjne. Zaczęła sama czytać menu w restauracjach (i stwiedza, że czasem jest w nim wymienionych za dużo składników i wtedy trudno się zdecydować, bo zawsze jest coś, czego nie lubi). Polubiła grzyby i jarmuż. Stała się wielką miłośniczką makaroników i nieco przeszła jej obsesja brownie.

Czy serwowanie menu degustacyjnego dziecku ma sens? To pewnie zależy od dziecka i jego odwagi w próbowaniu różnych rzeczy. Mnie kolacja ze Szkołą na Widelcu uświadomiła, że czasami lepiej dać dziecku coś, czego nie zna w mniejszym naczyniu. Wtedy nie czuje się osaczone daniem z nieznanymi składnikami. Może trochę spróbować i nawet ta mała ilość widocznie "zniknie". Po drugie, przekonałam się że traktowanie dziecka z pełną uważnością pozwala mu na podejmowanie odważnych decyzji. Przecież ja jako matka nie wybrałabym tej grzybowej wiedząc, że jej nie lubi. Ale ta grzybowa do niej przyszła i mogła sama zdecydować co z nią zrobi. Bez przymusu, bez wymagań - chcesz, to jesz.  Najważniejsze jednak wydaje mi się to, że taka różnorodność dań pokazała jak wiele możemy zrobić ze składników, które są dostępne w pobliskim warzywniaku. Możemy je gotować, piec, smażyć, miksować, łączyć ze sobą i otrzymywać nieskończenie wiele zdrowych dań.

Dziękujemy Grzegorzowi Łapanowskiemu, Szkole na Widelcu, Tefalowi, Szefom Małym i Dużym za ten wspaniały wieczór. Food Lab Studio to miejsce, które naszym dzieciom kojarzy się z dobrym jedzeniem, zabawą i radością. Jesteśmy pod nieustannym wrażeniem ogromu pracy i entuzjamu, którym wkładacie w edukowanie dzieci i rodziców.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za odwiedziny!
M+A