czwartek, 31 marca 2016

Śledzik matias - w korzennej zalewie

Klasyka gatunku - szwedzki śledź w korzennej zalewie. Chyba jeden z najprostszych i najlepszych śledziowych przepisów.

Każda nasza wizyta w IKEA kończy się tak samo - wędrówką do szwedzkiego sklepiku po pastę rybną, kilka ulubionych żelków (nawet tych z lukrecją) i słoiczek śledzi zwanych matjessill. Ze wszystkich szwedzkich śledzi najbardziej smakują nam te w korzennej zalewie - z marchewką, czerwoną cebulą, odrobiną cynamonu, kardamonu, anyżu i skórki pomarańczowej. W przeciwieństwie do naszych rodzimych śledzi w occie, te szwedzkie są słodkie. Dodatek korzennych przypraw nadaje im charakterystycznego aromatu. Lubimy je z chrupkim pieczywem, szczególnie takim domowym z sezamem i siemieniem lnianym (przepis znajdziecie tutaj)

Uwagi techniczne: śledzie po włożeniu do słoiczka można jeść już po 48 godzinach. Można je przechowywać w lodówce przynajmniej przez 6 tygodni. 

O smaku matiasów decyduje jakość śledzia, którego użyjemy. Warto więc kupować filety grubsze i mięsiste. Te cienkie i rozpadające się będą smaczne, ale nie będą miały dobrej struktury. Dlatego polecamy kupowanie śledzia na wagę - wtedy widać jak wygląda ryba. 

Gotowe śledzie nie są mocno octowe, więc nie zmniejszajcie ilości octu w przepisie (to rada dla tych, którzy boją się o ostrość). Ta jest w sam raz. 

Nie próbujcie "reanimować" zalewy - po zjedzeniu śledzi, po prostu ją wylejcie. Próbowaliśmy do tej samej zalewy wkładać drugi raz świeże śledzie i to nie działa - śledzie nie łapią koloru, brakuje im wyrazistości i smaku. Po prostu nie. 

Do śledzia nie dodajemy soli. Raczej próbujemy się jej pozbyć mocząc rybę. Ocet tak podkreśli jej smak, że nie trzeba już niczego dodawać. Wpis powstał we współpracy z  Cisowianka - Gotujmy Zdrowo - Mniej Soli.


Składniki:

6 płatów solonych śledzi (ok. 1/2 kg)
1 marchewka
1 czerwona cebula

zalewa
150 ml octu spirytusowego
130 g cukru
300 ml wody
1 liść laurowy
1 łyżeczka ziela angielskiego
1 liść laurowy
1 gwiazda anyżu
1 goździk
2 ziarna kardamonu
1 laska cynamonu
kawałek skórki z pomarańczy (2cm x 2 cm)


1. Śledzie włożyć do lodowatej wody na 2 godziny. Wyjąć i pokroić w 3 cm kawałki.

2. Marchewkę pokroić w cienkie plasterki. Cebulę pokroić w cienkie plasterki.

3. Wszystkie składniki zalewy włożyć do rondelka. Dodać marchewkę i cebulę. Doprowadzić do wrzenia i gotować 1 minutę. Ostudzić. 

4. Do czystych słoików włożyć śledzie, marchewkę i cebulę z zalewy.  Przykryć zalewą.

5. Przechowywać w lodówce.


sobota, 26 marca 2016

Mazurek pomarańczowo-orzechowy wg Ćwierciakiewiczowej

Gotowana pomarańcza, bardzo kruchy spód i masa z orzechów włoskich. To nasza intepretacja przepisu na mazurek znaleziony w ponad stuletniej książce Ćwieciakiewiczowej.

Lucyna Ćwieciakiewiczowa to taka polska wersja Nigelli Lawson z przełomu XIX i XX wieku. W swojej książce namawia do nadużywania cukru i araku, proponuje baby drożdżowe na 40 żółtkach (chyba, że kogoś nie stać to może ograniczyć się do 30), opisuje sposoby odwieżania ciast i pieczywa. Po prostu boska i inspirująca! 

Wertując jej książkę po raz kolejny (bardziej dla rozrywki niż poszukiwaniu inspiracji) trafiliśmy na recepturę idealną dla nas. Cudownie kruchy spód, gotowana pomarańcza pokrojona w plastry i zapieczona masa migdałowa. Trochę przepis przerobiliśmy na dzisiejsze miary i wagi, a migdały zastąpiliśmy orzechami włoskimi. Wyszedł nam zdecydowanie najlepszy mazurek jaki kiedykolwiek upiekliśmy.

Oczywiście, dodanie gotowanych żółtek do ciasta wzbudziło naszą podejrzliwość - przecież do kruchego daje się surowe żółtka zwykle. Ale gotowane?! Na szczęście, Katarzyna autorka bloga Słodko i Pieprznie zarzekała się, że taki właśnie przepis jest najlepszy. Dobrze, że nas przekonała! Inaczej nigdy byśmy nie próbowali, a tak - mamy na stole cudownie kruchy mazurek!


Czas przygotowania: 60 minut
Czas oczekiwania: 30 minut
Czas pieczenia: 20 minut + 20 minut

Składniki:
kruche ciasto 
150 g mąki krupczatki 
50 g cukru pudru
1 ugotowane żółtko 
100 g zimnego masła

nadzienie
1 średniej wielkości pomarańcza 
100 g mielonych orzechów włoskich
75 g miękkiego masła
50 g cukru pudru
10 połówek orzechów włoskich (do dekoracji)

1. Zagniatamy kruche ciasto. Mąkę mieszamy z cukrem pudrem. Żółtko przeciskamy przez praskę do czosnku. Masło kroimy w drobną kosteczkę. Wszystkie składniki siekamy nożem, aż z masła powstaną małe grudki. Następnie szybko wyrabiamy ciasto, aż będzie jednolite. Formujemy kulę, owijamy folią spożywczą i wkładamy do lodówki na 30 minut.

2. W tym czasie przygotowujemy nadzienie. Do rondelka wkładamy pomarańczę i wlewamy tyle wody, żeby ją przykryła. Gotujemy do miękkości, ok. 20 minut. Wyciągamy z wody i studzimy.

3. Ciasto na mazurek wyciągamy z lodówki. 

4. Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni Celsjusza. Dno blaszki o wymiarach połowy kartki A4 wyściełamy papierem do pieczenia, a brzegi delikatnie smarujemy olejem lub masłem.

5. Blaszkę wyklejamy ciastem (albo wałkujemy je między dwoma arkuszami papieru do pieczenia, ale to opcja trudniejsza). Ciasto nakłuwamy widelcem dość gęsto. Wstawiamy do piekarnika do zarumienienia, na ok. 20 minut.

6. W czasie, gdy ciasto się piecze przygotowujemy nadzienie. Ugotowaną pomarańczę kroimy w cienkie plasterki pozbywając się pestek. Mielone orzechy włoskie, cukier puder i masło miksujemy do połączenia składników.

7. Kiedy spód mazurka się zarumieni, wyciągamy go z piekarnika. Na dnie układamy plasterki pomarańczy tak, by przykryły całe ciasto. Górę smarujemy masą orzechową. Na środku mazurka układamy połówki orzechów włoskich. Pieczemy kolejne 20 minut. 

piątek, 25 marca 2016

Mazurek kalifornijski

Mazurek, który łączy trzy miłości - do śliwki kalifornijskiej, masła orzechowego i włoskich ciasteczek maślanych.

Otóż przepis na ten niezwykle kruchy spód został opracowany przez włoską cukierniczkę Alessi di Donato. W Akademii Kulinarnej Whirpool podczas warsztatów cukierniczych na temat kruchego ciasta Alessia pokazywała czym klasyczne kruche ciasto różni się od jego włoskiej wersji. Klasyczne kruche to posiekane zimne masło, cukier, mąka, lodowata woda. Włosi robią to zupełnie inaczej! Pasta frolla, bo tak nazywają kruche ciasto, to ciasto, na "ciepłym" miękkim maśle. Przygotowuje się je w różny sposób w zależności do potrzeb. Do spodu mazurka wykorzystujemy sposób "klasyczny". Technika ta polega na wymieszaniu  miękkiego masła z cukrem bez ubijania go, a potem stopniowym dodawaniu jajek i mąki. Spód, który otrzymujemy jest kruchy i jednocześnie zwarty. Świetnie przytrzymuje nawet ciężkie kremy i bitą śmietanę. Początkowo nie byliśmy do niego przekonani, bo jak można z miękkiego masła robić kruche ciasto?! Jednak to nie my jesteśmy zawodowymi cukiernikami. 

Przepis Alessi di Donato okazał się rewelacyjny! Ciasto nie mięknie zbytnio pod wpływem naporu śmietany, kremu czy dżemu. Jest naprawdę kruche i zwarte. Świetnie nadaje się do mazurków i tart. 

Mazurek, oprócz kruchego spodu, to też śliwka kalifornijska o korzennych nutach zmiksowana na mus, gładkie masło orzechowe i orzechy włoskie. Dlaczego kalifornijski? Bo wszystkie składniki "na górze" pochodzą właśnie z gorącej Kalifornii. Poza tym, mazurek nieco przypomina amerykańskie kanapki z masłem orzechowym i dżemem. Jeśli ktoś jest uzależniony od masła orzechowego i nie ma pomysłu jak je przemycić na świąteczny stół, to ten mazurek jest najlepszym i najprostszym sposobem na przeszmuglowanie tego, co się lubi najbardziej. Poza tym, jest szybki i piękny. 


Czas przygotowania: 60 minut
Czas oczekiwania: 30 minut

Składniki:
75 g miękkiego masła
100 g cukru
1 jajko
125 g maki pszennej tortowej 
200 g masła orzechowego
150 g śliwki kalifornijskiej
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżka soku z cytryny
1/4 szklanki orzechów włoskich do dekoracji 
1/4 szklanki fistaszków niesolonych do dekoracji
woda


1. Do miski wkładamy miękkie masło i cukier. Miksujemy do połączenia składników (tylko do połączenia) - ok. 30 sekund. Dodajemy jajko i miksujemy.Kiedy masa będzie jednolita, dodajemy mąkę. Wyrabiamy przez chwilę, dopóki mąka nie wymiesza się z resztą składników. Zawijamy w folię spożywczą i odstawiamy do lodówki na 30 minut.

2. W międzyczasie przygotowujemy śliwki. Do rondelka wkładamy śliwki. Wlewamy wodę tak, żeby je przykryła. Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy na małym ogniu przez 3 minuty. Odcedzamy. Śliwki przekładamy do misy blendera. Dodajemy  cynamon i sok z cytryny. Miksujemy ok. 30 sekund do utrzymania w miarę jednolitej masy (malutkie kawałki śliwki są mile widziane). 

3. Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni Celsjusza. Ciasto wyciągamy z lodówki i wałkujemy między dwoma artkuszami papieru do pieczenia na placek grubości 3-5 mm. 

4. Gotowy placek wkładamy do blaszki (możemy blaszkę wylepić ciastem). Wstawiamy do piekarnika na 20 minut - do zezłocenia,

5. Ciasto wyciągamy piekarnika. Studzimy. Smarujemy śliwkami i masłem orzechowym. Dekorujemy orzechami.   


czwartek, 24 marca 2016

Sernik wiedeński "na jedną rękę"

Sernik wiedeński to jedna z najbardziej klasycznych receptur na pieczony ser. I naprawdę można go zrobić jedną ręką. 

Kiedy w jednej ręce urzęduje Mały Człowiek, a na blacie od 24 godzin czekają składniki na najlepszy sernik, trzeba sprawdzić się w roli cukiernika-akrobaty. Będzie dużo cięcia jedną ręką, frywolnego rozbijania jajek i pokracznego wlewania masy serowej do tortownicy tak, żeby Mały Człowiek nie szturchnął lub nie wsadził rąk w masę. Na sernik wiedeński mieliśmy ochotę od dawna. Jest aksamitny w smaku, mocno jajeczny, puszysty, ale nie lekki jak chmurka. W końcu 9 jajek robi swoje. Jajka nadają mu nie tylko pięknego koloru, ale stanowią o jego smaku. Sernik nie ma żadnego spodu, więc robi się go zupełnie szybko i prosto. Wiele przepisów mówi o oddzielnym ubijaniu żółtek z cukrem i białek na pianę, a potem delikatnym łączeniu tych składników. Ja, ponieważ drugą rękę miałam zajętą , nie miałam jak robić tych wszystkich akrobacji. Dodawałam więc do masy serowej po jednym jajku. Sernik jakby mniej opadł niż ten klasyczny wiedeński, ale smak i konsystencja pozostały. Więc nie warto brudzić misek. Ale warto piec, bo przecież pieczenie jest najcudowniejszą terapią o której pisałam tutaj.

Do przygotowania sernika użyłam sera w wiaderku wyprodukowanego przez Piątnicę. Ponieważ jest to mieszanka serka śmietankowego o wysokiej zawartości tłuszczu z twarogiem, do sernika nie dodawałam masła. Jeśli jednak korzystamy z trzykrotnie zmielonego twarogu, musimy do masy dodać 250 g miękkiego masła. Pozostała część przepisu pozostaje bez zmian.


Czas przygotowania: 20 minut
Czas pieczenia: 1 godzina

Składniki*:
800 g sera sernikowego Piątnica (lub trzykrotnie zmielonego twarogu i 250 g miękkiego masła)
250 g cukru pudru
9 jajek
2 łyżeczki mąki pszennej
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego (np. domowego)

*wszystkie składniki muszą mieć temperaturę pokojową


1. Piekarnik nagrzewamy do 150 stopni Celsjusza. Przygotowujemy dwa naczynia: tortownicę i naczynie żaroodporne. Zagotowujemy w czajniku ok. 1,5 l wody.

2. Dno i boki tortownicy o średnicy 24 cm wyściełamy papierem do pieczenia. Najlepiej wyciąć kółko na dno i paski na boki i przyłożyć je do wysmarowanej olejem roślinnym tortownicy - dzięki temu nie będą się przemieszczać, a sernik będzie miał ładne i równe boki.

3. Do naczynia żaroodpornego wlewamy wrzątek. Stawiamy na najniższej półce piekarnika.

4. Do misy miksera wkładamy ser (i ewentualnie masło), cukier puder i jedno jajko. Miksujemy do połączenia składników. Dodajemy kolejne jajka POJEDYNCZO - kiedy masa będzie jednolita, wbijamy kolejne jajko. Razem z dziewiątym jajkiem do masy dodajemy też mąkę i ekstrakt waniliowy. Miksujemy 15 sekund.

5. Masę serową wlewamy do tortownicy. Wstawiamy do piekarnika na środkową półkę. Pieczemy przez godzinę. Wyłączamy piekarnik i zostawiamy w nim sernik na 30 minut. Po 30 minutach delikatnie uchylamy drzwiczki piekarnika i zostawiamy sernik do ostygnięcia. Po co? Żeby nie opadał i nie pękał. 

6. Gotowy sernik przechowujemy w lodówce. Możemy go przed podaniem oprószyć cukrem pudrem lub ozdobić polewą czekoladową. 



poniedziałek, 21 marca 2016

Którego czekoladowego zajączka kupić? Nasz mały test

Jeśli lubicie dawać w prezencie czekoladowe zajączki to sprawdziliśmy dla Was które z nich godnie spełnią funkcję świątecznego prezentu. W końcu co roku na Wielkanoc na świecie produkuje się ich aż 90 milionów! 


Co roku przed Wielkanocą sklepy zalewa fala czekoladowych jajeczek i zajączków. Taka mała słodka figurka to dla wielu osób najlepszy i najprostszy podarek. W końcu wszyscy lubią czekoladę. Tyle, że nie wszystkie figurki są takie same, o czym przekonaliśmy się już w Boże Narodzenie. W naszych szafkach ciągle mieszkają czekoladowe Mikołaje, których nikt nie chciał zjeść (próbujemy je jakoś wykorzystać dodając po kawałku głowy lub korpusu do brownie i polewy czekoladowej). Pomyśleliśmy więc, że warto przyjrzeć się czekoladowym zajączkom, żeby wybrać te, które dorośli i dzieci chętnie zjedzą. 

W sobotę rano byliśmy na zakupach w hipermarkecie w którym cała długa półka pełna była zajączków. Dzieci wybrały sześć figurek, których było na półkach najwięcej. Do domu przywędrowały zajączki Terravity (3,99 PLN), Milki (5,99 PLN), Lindt (9,99 PLN), Ferrero Rocher (9,99 PLN), Kinder (5,99 PLN) i Wolność (0,79 PLN). Każdemu zajączkowi obgryźliśmy kawałek ucha i próbowaliśmy. Dzieci oceniały niezależnie od nas. Wszystkie figurki były puste w środku, ale zdecydowanie różniły się grubością ścianek (czyli zawartością czekolady). 

Do tej pory myśleliśmy, że większość świątecznych figurek jest czekoladowa. Okazuje się jednak, że egzemplarze tańsze niż 1 PLN to wyrób czekoladopodobny o czym informuje etykieta przyklejona do spodniej części figurki. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że warto czytać etykiety. 

Czekoladopodobny zajączek Wolność był, mówiąc delikatnie, daleki od ideału. Dzieci nie chciały go jeść (ufff). Jego najbliższym konkurentem był zajączek z czekolady o aromacie truskawkowym z Terravity. Otworzyliśmy sreberko i poczuliśmy sztuczny zapach podobny do truskawkowej świeczki. Dzieci myślały, że te czerwone truskawki na opakowaniu to element ozdobny. Po otwarciu opakowania krzyknęły "o fuuu". Nie zwiastowało to radości z konsumpcji. Silny aromat truskawki pozostawiał pewien niesmak. Lepiej więc trzymać się klasycznej czekoladowej wersji. 

Zajączek Milka smakował jak klasyczna mleczna czekolada w fioletowym opakowaniu. Ścianki miał dość cienkie. Dzieci były zachwycone, my uznaliśmy, że czekolada jest nieco za słodka. 

Zajączek Kinder to po prostu jajko niespodzianka w innej formie. Ścianki ma cienkie i dzieci zachwyca zupełnie jak jajko. 


Zajączek Ferrero Rocher smakuje jak zewnętrzna część czekoladki - cały korpus zrobiony jest z czekolady z dodatkiem chrupiących kawałków orzechów laskowych. Głowa zajączka jest zupełnie czekoladowa (nie jest pusta), korpus ma grube ścianki. Brakowało tylko czekoladowego kremu i orzecha laskowego, żeby mieć poczucie, że właśnie je się największy egzemplarz popularnej pralinki. 

Zajączek Lindt ma bardzo grube ścianki i zrobiony jest z mlecznej czekolady. Czekolady idealnie gładkiej i aksamitnej. Zdecydowanie też mniej słodkiej niż konkurencja. Na szyi zajączek nosi malutki dzwoneczek, który można odczepić i włożyć do skrzynki skarbów. 


Dzieci zdecydowanie wybrały zajączka Kinder jako swego faworyta, po nim uplasował się fioletowy zając Milki, zając z dzwoneczkiem Lindt i Ferrero Rocher. Zapytaliśmy je co z ostatnimi zajączkami (truskawkowym i czekoladopodobnym). Stwierdziły, że tych wcale nie chciałyby dostać. 

Dorosłym zdecydowanie najbardziej smakował zajączek Lindt. Po nim w kolejności: Ferrero Rocher,  Milka i Kinder (chociaż ten był dla nas zdecydowanie za słodki). Sztucznego zapachu truskawki nie jesteśmy w stanie znieść i cieszymy się, że za naszych czasów nikt nie produkował takich figurek. Zajączek czekoladopodobny, może i z zupełnie innej bajki, ma jednak walor nostalgiczny - w paczkach z zakładu pracy rodziców zawsze były jakieś czekoladopodobne dobra i zawsze znikały. 

Zajączkowe ciekawostki 

Wszyscy dobieraliśmy się do figurek delikatnie odgryzając im uszka. Okazuje się, że w ten sposób zajączki je 89% Amerykanów. 6% Amerykanów uważa, że najpierw powinno się obgryzać ich stopy, a 5% najpierw zajmuje się ogonkiem. 

Największy Wielkanocny zajączek powstał w RPA na zlecenie  Duracell i ważył 3 tony! 

Guinness World Records

niedziela, 20 marca 2016

Sernik z nutellą i ciastkami oreo

Nutella, ciastka oreo, twaróg. Przepis na błogostan.

Sernik to ciasto na każdą okazję. Pewnie niektórzy stwierdzą, że sernik to przecież nie ciasto tylko upieczony i posłodzony twaróg. Dla nas sernik to kategoria ciast premium. Po pierwsze, wielką sztuką jest upieczenie sernika, który będzie lekki jak chmurka i kremowy. Po drugie, lekki sernik, który nie opada to jakiś cukierniczy święty graal. Być może dlatego z taką wielką radością piekę kremowe serniki nowojorskie czy serniki chałwowe z białą czekoladą. Lubię też wybitnie gładki i lekki sernik mamy Muminka, który ma dodatek mascarpone i mleka skondensowanego. Na Boże Narodzenie kręcimy twaróg na sernik pomarańczowo-cynamonowy, a na co dzień lubimy obłędnie czekoladowy i super prosty sernik czekoladowy z granatem

Tym razem jednak połączyliśmy dwa grzesznie czekoladowe składniki - ciasteczka oreo i nutellę. Dodane do sernika dają coś, co smakuje jak gęsty i gładki krem czekoladowy, który wolniutko rozpuszcza się na języku i przez dłuższy czas nie daje o sobie zapomnieć. Sernik robi się w zasadzie sam i nie opada! Można go ozdobić połówkami orzechów laskowych, posiekanymi orzeszkami lub krokantem (czyli uprażonymi i drobno posiekanymi fistaszkami). 


Czas przygotowania: 10 minut
Czas pieczenia: 50 minut

Składniki:
140 g ciastek oreo
70 g masła
800 g sera twarogowego lub twarogu tłustego trzykrotnie mielonego
100 ml śmietanki 30%
3 jaja
600 g nutelli (duży słoik)



1. Dno tortownicy wykładamy papierem do pieczenia, a boki dokładnie smarujemy masłem. Pozostałe masło rozpuszczamy.

2. W stojącym blenderze miksujemy pokruszone ciastka oreo na pył. Dodajemy rozpuszczone masło i chwilę blendujemy do wymieszania składników. 

3. Ciasteczkami wykładamy dno tortownicy dociskając.

Przygotowujemy masę czekoladową

4. Piekarnik nagrzewamy do temperatury 150 stopni Celsjusza. Na dolną półkę piekarnika wstawiamy żaroodporne naczynie wypełnione wrzątkiem. 

5.  Do dużej miski przekładamy twaróg, dodajemy śmietankę, jajka i nutellę. Miksujemy do połączenia składników - ok. 1 minutę. 

6. Masę serową wlewamy do tortownicy. Wstawiamy do piekarnika - uwaga na parę wodną przy otwieraniu drzwiczek!

7. Sernik pieczemy ok. 50 minut do momentu, kiedy brzegi sernika będą ścięte, a środek delikatnie galaretowaty. 

8. Upieczony sernik zostawiamy w piekarniku uprzednio uchylając jego drzwiczki. Po godzinie wyjmujemy sernik z piekarnika, studzimy na kratce i zimny wstawiamy do lodówki. Schłodzony sernik nabiera kremowej konsystencji.



sobota, 19 marca 2016

Sernik chałwowy z białą czekoladą

Uwielbiamy serniki. Każde z nas zupełnie inne - Adam lubi lekkie jak piórko, słodkie masy serowe na bardzo kruchym spodzie. Ja wolę serniki ciężkie, nieco gliniaste - najlepiej na czekoladowym kruchym cieście z krateczką na górze. Oboje jednak mamy pewną słabość do sernika gładkiego jak masło. I chałwy, oczywiście. 

Sernik z dodatkiem chałwy i białej czekolady smakuje bardzo podobnie do obłędnego musu chałwowego, a jego konsystencja przypomina klasyczny sernik nowojorski. Na dnie sernika są pokruszone herbatniki petit beurre Jutrzenki. Jesteśmy wierni Jutrzence, bo ich mięsiste herbatniki najlepiej sprawdzają się w ciastach. Zamiast twarogu użyliśmy mielonego twarogu sernikowego (warto sprawdzać czy twaróg nie ma zbędnych dodatków np. skrobii ziemniaczanej, cukru, oleju palmowego). W skali trudności od 1 do 10, wykonanie sernika to mocna 2. Wystarczy blender, garnuszek i miska do kąpieli wodnej, tortownica i piekarnik. 

Sernik można ozdobić płatkami białej czekolady lub perełkami cukrowymi. Można również położyć na nim kawałki truskawek czy ziarenka granatu. Można go w ogóle nie dekorować, bo sam w sobie jest piękny. Bardzo polecamy na Święta! 

Wpis powstał we współpracy z  Cisowianka - Gotujmy Zdrowo - Mniej Soli.


Czas przygotowania: 30 minut
Czas pieczenia: 40-50 minut

Składniki:
140 g herbatników Jutrzenki
70 g masła
900 g sera twarogowego lub twarogu tłustego trzykrotnie mielonego
200 ml śmietanki 30%
3 jaja
150 g białej czekolady
250 g waniliowej chałwy 


1. Dno tortownicy wykładamy papierem do pieczenia, a boki dokładnie smarujemy masłem. Pozostałe masło rozpuszczamy.

2. W stojącym blenderze miksujemy pokruszone herbatniki na pył. Dodajemy rozpuszczone masło i chwilę blendujemy do wymieszania składników. 

3. Herbatnikami z masłem wykładamy dno tortownicy dociskając.

Przygotowujemy masę serową

4. Piekarnik nagrzewamy do temperatury 150 stopni Celsjusza. Na dolną półkę piekarnika wstawiamy żaroodporne naczynie wypełnione wrzątkiem. 

5. Do rondelka wlewamy 100 ml śmietanki, dodajemy pokruszoną chałwę i ciągle mieszając podgrzewamy do rozpuszczenia chałwy.

6. Do metalowej miseczki wlewamy pozostają śmietankę, dodajemy połamaną białą czekoladę. Stawiamy na garnku z gotującą się wodą (czyli robimy kąpiel wodną) i ciągle mieszając doprowadzamy do rozpuszczenia czekolady.

7. Do dużej miski wlewamy śmietankę z chałwą, śmietanką z czekoladą. Dodajemy ser i jajka. Miksujemy do połączenia składników - 1 minutę. 

8. Masę serową wlewamy do tortownicy. Wstawiamy do piekarnika - uwaga na parę wodną przy otwieraniu drzwiczek!

9. Sernik pieczemy pod przykryciem z folii aluminiowej - błyszczącą stroną do góry (dzięki temu będzie idealnie biały). Pieczemy 40-50 minut do momentu, kiedy brzegi sernika będą ścięte, a środek delikatnie galaretowaty. 

10. Upieczony sernik zostawiamy w piekarniku uprzednio uchylając jego drzwiczki. Po godzinie wyjmujemy sernik z piekarnika, studzimy na kratce i zimny wstawiamy do lodówki. Schłodzony sernik nabiera kremowej konsystencji.


czwartek, 17 marca 2016

Jak nie marnować jedzenia?

W 2014 roku w Unii Europejskiej zmarnowano 100 mln ton żywności. Aż 40% żywności zmarnowano w gospodarstwach domowych. Polska zajmuje piąte miejsce w UE pod względem ilości niewykorzystanego jedzenia. Wyliczyliśmy, że statystycznie każda polska rodzina wyrzuca rocznie ponad 200 kg jedzenia! Wiadomo dlaczego nie warto wyrzucać. Pytanie - jak to zrobić? Zapytaliśmy Was o to na naszej stronie na Facebooku i stworzyliśmy listę dobrych praktyk - od kupowania do przetwarzania.


1. Kupuj mniej 

Z jednej strony wydaje się to oczywiste - skoro marnujemy to znaczy, że mamy za dużo. Z drugiej jednak strony nie bardzo wiemy jak to zrobić. Warto jednak w sklepie zastanowić się czy na pewno potrzebuję 3 jogurtów, czy zjemy dzisiaj 10 kajzerek czy wolimy jeść świeże i jutro wrócić do piekarni, czy ten 5-kg worek ziemniaków zużyjemy w ciągu tygodnia? Sklepy są czynne codziennie i codziennie możemy w nich dostać prawie wszystko. Nie warto więc gromadzić produktów, które się łatwo psują .

2. Rób listę zakupów

Robienie listy zakupów bywa trudne. Listy nie można robić na głodzie, bo wtedy ląduje na niej setka składników z których nie wykorzystamy nawet połowy. Warto więc po kolacji usiąść i zastanowić się co będziemy jeść w najbliższych dniach. Warto też pogrupować te zakupy w kategorie - nabiał, warzywa, owoce. Dzięki temu nie będziemy bezwiednie chodzić między półkami i narażać się na super promocje czy oglądanie rzeczy, które "z pewnością się przydadzą." W sklepie naprawdę trzeba trzymać się listy i nie dać się kusić promocjami "kup jeden, a drugi za 50%". Zwykle nie potrzebujemy tego drugiego produktu, ale kupujemy go z poczuciem, że właśnie zrobiliśmy interes życia. Interes, który po tygodniu w lodówce zwykle zaczyna żyć własnym życiem...


3. Kupuj w okolicznym sklepie i na bazarku 

Kupowanie w okolicy domu czy na bazarku sprawia, że samochód zostawiasz pod domem, a na zakupy zabierasz torbę lub wózek. Wszystko, co kupisz będziesz nieść do domu na własnych plecach. To skutecznie ograniczy Twoje zapędy i zamiast 3 kilogramów jabłek kupisz tylko pięć świeżych i soczystych egzemplarzy, które zjecie w ciągu 2 dni. Tak samo działa wózek na zakupy i wózek dziecięcy. Niesienie zakupów na własnych rękach sprawia, że zamiast 2 litrów mleka kupujesz 1 litr. Bagażnik w samochodzie sprawia, że kupujemy dużo.

poniedziałek, 14 marca 2016

Ciastka z pięciu ziaren

Kiedyś chciałam zrobić serię przepisów "niezłe ciacho". Jak ostatnio popatrzyłam na spis treści na blogu, to pomyślałam, że spokojnie mógłby się nazywać "pożeracze ciastek", "w stronę lepszego owsianego" albo "gdy Ci nudno, gdy Ci źle, zrób se ciastko, odpręż się".

Moją największą idolką od zawsze była zawsze bezimienna amerykańska pani domu z czystym blatem na którym stał piękny słoik z ciastkami. Kiedyś nawet przeczytałam, że jakaś pani z Indiany ma w swojej kolekcji 2653 słoiki na ciastka. Puste, oczywiście. Obejrzałam jej kolekcję i trochę się zdziwiłam. Rozumiem fascynację słoikami, ale większość z nich zupełnie ukrywała zawartość. Rozumiecie - słoik dla słoika! A przecież słoik na ciasteczka powinien być po brzegi wypełniony ciasteczkami. 

Od kiedy my mamy nasz piękny słoik, który możecie zobaczyć na naszym Instagramie, robię wszystko, żeby nie był pusty. A jest to dość trudne, bo wszyscy jesteśmy ciastkożercami. Najbardziej do słoika pasują klasyczne ciastka owsiane, ciastka owsiane bez cukru, nieziemsko cynamonowe kruche snickerdoodles i cynamonowe zakrętasy. Ostatnio w słoiku mamy ciasteczka z pięciu ziaren. Mają dodatek mąki gryczanej, płatków orkiszowych, jęczmiennych i żytnich. Smakują trochę jak poranne musli z bakaliami i dlatego idealnie nadają się na drugie śniadanie. 



Czas przygotowania: 10 minut
Czas pieczenia: 8-10 minut 

Składniki:
175 g miękkiego masła
1/2 szklanki brązowego cukru
1/4 szklanki cukru białego
1 jajko
1/2 szklanki mąki gryczanej
1/2 szklanki mąki pszennej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżka cynamonu
1/2 szklanki płatków owsianych górskich
1/2 szklanki płatków jęczmiennych błyskawicznych
1/2 szklanki płatków orkiszowych
1/2 szklanki płatków żytnich
2 łyżki suszonej żurawiny 

1. Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni Celsjusza. Blaszkę wyściełamy papierem do pieczenia.

2. Mikserem ucieramy masło z cukrem białym i brązowym na puszystą masę przez 2 minuty.

3. Dodajemy jajko i miksujemy jeszcze 1 minutę.

4. W misce dokładnie mieszamy mąki, proszek do pieczenia, cynamon, płatki i żurawinę.

5. Wszystkie składniki sypkie z miski miksujemy z masłem, cukrem i jajkiem.

6. Z powstałej masy formujemy kuleczki wielkości orzecha (najlepiej ręce delikatnie zwilżyć wodą). Delikatnie je spłaszczamy i kładziemy na blaszce pozostawiając między nimi odstępy ok. 3 cm.

7. Pieczemy do zezłocenia przez ok. 10 minut.


środa, 2 marca 2016

9 prezentów na Dzień Kobiet

Już 8 marca Dzień Kobiet. Jeśli zamierzacie świętować, mamy dla Was kilka inspiracji. 

Wiemy, że Dzień Kobiet wzbudza wiele emocji. Niektórym kojarzy się z goździkami i rajstopami. Inni uważają, że to dzień wzmacniający nierówności wobec kobiet i należy go zignorować. My  czasów goździków zupełnie nie pamiętamy. Uważamy też, że równouprawnienie powinno być rzeczą naturalną i codzienną, a Dzień Kobiet go nie podważa. 

Zupełnie apolitycznie lubimy sobie sprawiać niespodzianki i dla nas każdy dzień jest do tego odpowiedni. Wiemy jednak, że niektórym potrzebny jest specjalny motywator, bo trudno im zdobyć się na spontaniczne ruchy. I to właśnie oni potrzebują Dnia Kobiet. 

Żebyście więc nie musieli sięgać po koszmary stojące przy kasach w hipermarketach i drogeriach (mamy na myśli TO), przygotowaliśmy listę dziewięciu potencjalnych prezentów w sam raz na Dzień Kobiet. Są wsród nich drobiazgi, rzeczy codziennego użytku i małe dzieła sztuki. A jeśli nie macie ochoty niczego kupować, sięgnijcie po garść inspiracji do naszej zakładki "jadalne prezenty" i zróbcie na przykład porcję bezcukrowych ciasteczek owsianych (przepis). 


1. Skarpetki "The Pickles" Many Mornings, 25 PLN (są też skarpetki z burakami, śledziami i truskawkami). Dzięki nim będzie jej ciepło w stopy. W końcu nic nie grzeje tak dobrze jak fermentacja.

2. Skarpetki Bacon and Eggs, Mustache, 30 PLN. W takich skarpetkach nigdy nie zapomni o śniadaniu. 

3. Kolczyki wuzetki, Pakamera, 26 PLN. Ciastka w uszach nie tuczą! 

4. Kubek termiczny, Mustache, 69 PLN. I bez kawy wiadomo, że jest "awesome", ale kubek po prostu dobrze wygląda.

5. Kufel dla miłośniczki piwa, Red Onion, 71 PLN. Bo nie tylko faceci lubią małe browary.

6. Słoik na hipsterskie zielone koktajle, Makutra, 17 PLN. Dzięki nim będzie się czuła zdrowo i pięknie. 

7. Filiżanka Kristoff, Ceramika Kristoff, 92 PLN. W takiej filiżance każdy drip i chemex smakuje lepiej.

8. Filiżanka Eva Minge, Ćmielów Chodzież, 169 PLN. Po prostu elegancka i ładna filiżanka. Parafrazując klasyka "powiew luksusu w jej domu".

9. Filiżanka For.rest, For.rest, 40 PLN. Nawet jeśli rano będzie miała zły humor, jeżykowi nie poskąpi uśmiechu. 

wtorek, 1 marca 2016

A Ty od czego jesteś uzależniona?

Napisałam to 5 tygodni temu. Czas podzielić się tekstem z Wami. 

To był dla nas bardzo intensywny czas. Tygodnie, które pozwoliły przyzwyczaić się do naszego nowego życia. Życia w piątkę.

W styczniowy wtorek powitaliśmy najmłodszego członka naszej rodziny. Tak się złożyło, że w tym czasie nasze najstarsze dziecko miało urodziny. Zażyczyło sobie babeczki z pomarańczowym kremem. Ponieważ sama nie mogłam ich zrobić, bo byłam w szpitalu, babeczki upiekł i udekorował A. Wstawiliśmy na nasz facebookowy fanpage ich zdjęcie i zaraz dostałam wiadomość od znajomej "jak znalazłaś szpital z piekarnikiem"?

drożdżówki z marcepanem i migdałami - przepis 
Oczywiście, że nie znalazłam! Ba! Nigdy nie szukałam szpitala z piekarnikiem, chociaż jestem pewna, że pakiet de luxe za 16000 PLN w jednej z prywatnych stołecznych klinik zakłada, że pacjentka może mieć bardzo nietypowe potrzeby. I że może się zdarzyć konieczność wypożyczenia piekarnika dla mamy uwielbiającej piec. Bo na pewno nie ma niczego, co lepiej koi ból niż np. ugniatanie i wałkowanie ciasta na croissanty...

drożdżowe róże - przepis
Wróciłam do domu. Po 5 dniach. I poczułam, że skoro jestem już u siebie to koniecznie muszę upiec drożdżówkę. Taką zwyczajną, prostą drożdżówkę posmarowaną od góry jajkiem i posypaną cukrem. Upiekłam dwie - jedną zwykłą, a drugą z serem. Stojąc nad miską i mieszając drożdże z cukrem i mlekiem poczułam się absolutnie uzależniona od ciasta drożdżowego i od pieczenia. Uwielbiam ten rytuał. Patrzenie czy ruszą drożdże, które czasem z niewiadomych przyczyn w ogóle nie chcą współpracować. Dosypywanie mąki i decydowanie czy dzisiaj więcej pszennej czy orkiszowej, pełnoziarnistej czy białej. Czy dodajemy cynamon, kardamon, czy skórki. A może dzisiaj zrobimy bardziej maślaną i delikatnie słoną brioche, a nie klasyczną słodką bułę.

szwedzkie bułeczki z czekoladą - przepis 
Pieczenie uspokaja, pozwala myślom wrócić na właściwy tor, odsuwa złe emocje, przywraca równowagę i daje natychmiastową satysfakcję. Wystarczy otworzyć piekarnik, poczuć zapach ciasta i poczuć, że jest się na swoim miejscu. A dom pachnący drożdżówką to moje miejsce.

śniadaniowe bułeczki orkiszowe - przepis