czwartek, 11 sierpnia 2016

Rozszerzanie diety po raz trzeci

Rozszerzanie diety u niemowlęcia to niesamowita przygoda. Nie musi jej ograniczać zawartość słoiczków na sklepowych półkach czy tabelka "stosownych produktów", którą można czasem znaleźć w gabinetach lekarskich.


Sześć lat temu rozpoczęliśmy karmienie naszego dziecka czymś innym niż ludzkie mleko. W piątym miesiącu życia, zgodnie z tabelkami, dawaliśmy synkowi banany, jabłka, gruszki, marchewki, potem odrobinę glutenu. Po 6 miesiącach zrezygnowałam z karmienia, bo nie miałam już siły ściągać mleka kilka razy w tygodniu i w ogóle miałam tego dość. Wtedy do diety włączyliśmy kaszki owocowo-mleczne. Obserwowaliśmy jak nasz chłopczyk rośnie w oczach i staje się małym księżycem. Wszyscy, począwszy od lekarza pediatry, powtarzali nam, że jak tylko zacznie chodzić to zrzuci wagę i będziemy wszyscy szczęśliwsi. Mieliśmy rozszerzać mu dietę zgodnie z zaleceniami, włączać do diety mięso i cieszyć się wspólnymi posiłkami. Jasne... O ile banany, jabłka i słodkie kaszki wchodziły mu bez problemu (ciekawe dlaczego...) to słoików z warzywami nie chciał jeść za nic w świecie. Do dzisiaj "Elmo song" kojarzy mi się z marchewką z delikatną cielęcinką wylatującą z jego ust z prędkością światła... Pewnego dnia, jakoś w 10 miesiącu życia, Adam zadeklarował, że jeśli F. zje nasz domowy rosół z lanymi kluskami to on zje cały słoik tej wyjątkowej cielęcinki dla młodych smakoszy. F. zupę zjadł, A. zjadł słoik z niekrytym obrzydzeniem i tym samym zakończyła się nasza współpraca z firmami produkującymi słoiczki. Dzisiaj F. nie ma problemów z jedzeniem. Ma swoje ulubione smaki, np. pomidory, i bardzo lubi wszelkie "papki".


Dwa lata później rozpoczęliśmy rozszerzanie diety naszej córki. Miała wtedy 5 miesięcy i pediatra prosiła, żeby wprowadzać jej po jednym produkcie na tydzień rozpoczynając od warzyw. Mieszkaliśmy wtedy w USA. Dlatego na pierwszy ogień poszła kukurydza, słodkie ziemniaki, marchewka, groszek i fasolka szparagowa- zupełnie zakazana podczas rozszerzania diety w Polsce - "fasolki proszę nie dawać dziecku, bo od razu będzie go brzuch bolał..." Wszystko ze słoiczków, oczywiście. Nasza córka chętnie jadła kukurydzę i fasolkę, ale odmawiała próbowania kolejnych specjałów. Potem próbowaliśmy skusić ją słoikiem z mango (pierwszy owoc) po którym dostała strasznej wysypki. I wtedy zorientowaliśmy się, że rozszerzanie diety będzie dla nas wyzwaniem, bo T. ma atopowe zapalenie skóry. Nie dawaliśmy jej żadnych słodkich kaszek, karmiłam ją do 15 miesiąca życia, a jeść zaczęła sama kiedy miała jakieś 12 miesięcy. Po prostu, sama zaczęła chwytać za warzywa leżące na naszych talerzach i w ten sposób zupełnie nieświadomie zaczęliśmy stosować BLW. Oczywiście, byliśmy przerażeni tym, że prawie do roku nasza cudowna córeczka nie chciała jeść niczego poza mlekiem. Pediatrzy nie byli wspierający strasząc nas, że dziecko bez glutenu na pewno będzie miało celiakię. Z perspektywy czasu widzę, że było to niesamowicie atawistyczne. Ona nie lubiła żadnych owoców i warzyw, które wzmagały jej swędzenie. Po prostu po nie nie sięgała. Kiedy miała 18 miesięcy próbowała polubić pomidory, których bardzo nie lubi jej skóra i wtedy cała nasza rodzina przestała jej jeść. A potem to raczej musieliśmy sami stawiać granice co jest OK dla jej skóry a co nie, bo T. uwielbia próbować absolutnie wszystko. Szczególnie kawę... 



Teraz rozszerzamy dietę po raz trzeci. Kiedy Pan D. skończył cztery miesiące usłyszałam od pediatry, że "najwyższy czas rozszerzać dietę. Teraz owocki, a za miesiąc mięsko." Z pełnym przekonaniem odpowiedziałam, że to wcale nie jest jeszcze czas. Światowa Organizacja Zdrowia zaleca karmienie dzieci piersią do końca 6 miesiąca życia. Nasze czteromiesięczne dziecko nie umiało siedzieć, miało silny odruch wypychania językiem wszystkiego, co znalazło się w pobliżu jego ust i absolutnie nie było zainteresowane tym co jemy my. Ale pewnego dnia kiedy jadłam jabłko D. zaczął wyciągać w jego kierunku rękę i pokrzykiwać. Possał i w ten sposób w wieku 6 miesięcy bez 4 dni zaczęliśmy rozszerzanie diety. 


Jestem przekonana, że na początku dziecko powinno dostawać same warzywa. Dlatego Pan D. dostaje marchewki, buraczki, fasolkę, kalarepkę, pietruszkę, dynię, ziemniaki, cukinię. Staramy się wszystko przygotowywać sami. Kupujemy ekologiczne warzywa, które gotujemy i miksujemy. Przed podaniem dodajemy do nich kroplę oleju lnianego tłoczonego na zimno. Dlaczego ograniczamy słoiczki? Dlatego, że wybór warzyw w słoiczkach jest nędzny. Są ziemniaki, brokuły, szpinak, dynia, a potem zupki składające się z mieszanki warzyw. A my, mając doświadczenie dziecka z atopią, wiemy, że najbezpieczniej jest rozszerzać dietę o pojedyncze składniki. Dzięki temu mamy pewność, że kolejne warzywa nie powodują reakcji alergicznych (uprzedzając pytania - tak, można mieć silną alergię na marchew). Warzywa ekologiczne pozbawione są pestycydów i to przemawia na ich korzyść. Jasne, że są droższe niż zwykłe. Ale i tak są tańsze niż słoiczki. Dla przykładu - za sporą kalarepkę i garść fasolki szparagowej zapłaciliśmy 5 złotych. Niby dużo, ale wyszły nam z tego 3 słoiczki po 125 g. Olej sprawia, że mikroelementy zawarte w warzywach lepiej się przyswajają. Oczywiście, dajemy też Panu D. pokrojone marchewki do ręki. Są świetnymi gryzakami. Nie mrozimy mu warzyw, chociaż każde warzywne puree można zamrozić np. w foremkach do lodu i przechowywać w zamrażarce do 3 miesięcy. My gotujemy co drugi dzień. Przygotowujemy mu 2 porcje, bo ugotowane warzywa dla niemowląt powinno przechowywać się w lodówce do 48 godzin. Gotowanie co drugi dzień nie jest koszmarnie czasochłonne. Obranie i umycie warzyw zajmuje nie więcej niż 5 minut. Reszta to czekanie, aż się ugotują. Wiemy, że niektóre mamy mrożą małe porcje warzyw i mięs. W kolejnych tygodniach do diety włączymy gluten, a potem przyjdzie czas na owoce. Bo miksowane owoce lubią chyba wszyscy.

Dlaczego zrezygnowaliśmy z gotowych kaszek owocowych?
Większość dostępnych na rynku kaszek owocowych dla niemowląt zawiera dużo białego cukru. Wydaje nam się, że jest on zupełnie zbędny. Przecież można dziecku przygotować zwykłą kaszkę mannę, kukurydzianą czy ryżową i dodać do niej musu jabłkowego. Zupełnie tak jak dodajemy sobie do porannej jaglanki. Poza tym, nie wierzymy już w zbawczą moc nasenną kaszek. Sorry, ale dwójka naszych starszych dzieci napchanych kaszkami i tak się budziła w nocy. Noc w noc do drugiego roku życia. Niezależnie od ilości jedzenia w brzuchach po prostu w nocy się budzili, sprawdzali czy jesteśmy obok i zasypiali. Przestaliśmy się więc łudzić, że cukier i kasze zagwarantują nam kamienny sen. 


Przykładowe mieszanki warzywne na początek

- 5 plasterków obranej cukinii i 1 ziemniak
- 1/2 kukurydzy i plasterek dyni
- 1/2 kukurydzy i plaster słodkiego ziemniaka
- 2 marchewki i 1 burak
- garść szpinaku i 1 ziemniak
- garść szpinaku i garść fasolki szparagowej
- kalarepka i fasolka szparagowa
- brokuły i kalarepka

Nie jestem lekarzem ani dietetykiem. Specjalistyczne porady dotyczące żywienia dzieci znajdziecie na stronie Instytutu Matki i Dziecka (tutaj link do publikacji). Na stronie WHO znajdziecie publikację o rozszerzaniu diety niemowląt karmionych piersią (link) i karmionych mlekiem modyfikowanym (link).

2 komentarze:

  1. Zgadzam się z tym, że nim szybciej zrezygnuje się z karmienia mlekiem tym lepiej dla dziecka :) Co do gotowych kaszek to zgadzam się nie wydają mi się one specjalnie zdrowe ...
    Czekam na kolejne wpisy,
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za tak dobrze opracowany artykuł.

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za odwiedziny!
M+A