W zeszłym tygodniu Crust & Dust uczestniczył w
warsztatach kulinarnych organizowanych przez Kompanię Piwowarską, producenta
piwa Książęcego, które od niedawna ukazało się w trzech nowych odsłonach: jako
„złote pszeniczne”, „czerwony lager” i „ciemne łagodne”. Gdy na naszą skrzynkę
mailową przyszło zaproszenie, M. bez wahania delegowała mnie na warsztaty,
stwierdzając, że w naszym kulinarnym
duecie piwem to ja się powinienem zajmować. Niech żałuje. Moja blogowa
delegacja była niesamowicie przyjemną kulinarną przygodą.
Na początku dostaliśmy sporą dawkę wiedzy na temat
zróżnicowania piwa, techniki jego produkcji i podstawowych zasad degustacji.
Naszym piwnym przewodnikiem był Maciej Chołdrych, piwoznawca, degustator i
szkoleniowiec, który pomagał tyskiemu browarowi w zaprojektowaniu nowych
gatunków Książęcego. Okazuje się, że na świecie jest około osiemdziesięciu
gatunków piwa (piwnych marek oczywiście znacznie więcej), różniących się
składnikami i sposobem przygotowania (uwarzenia). Poza wodą i drożdżami piwnymi,
do piwa prawie zawsze potrzebny jest słód (kiełkowane i suszone ziarno,
najczęściej jęczmienia) oraz chmiel. Na polskim rynku piwnym sporo się zmieniło
w ostatnich latach, od kiedy małe browary zaczęły cieszyć się większą
popularnością. W ślad za małymi idą najwięksi gracze i stąd dostępność coraz
większej liczby rodzajów piwa w Polsce. Oczywiście, panowie sprzedający „piwo
jasne, piwo jasne” w pociągach PKP pewnie nie rozszerzą jakoś mocno swojego
asortymentu, ale warto umieć połapać się jakoś w sklepie – rozstrzygnąć, jakim
piwem najlepiej jest trafić w swoje smakowe zapotrzebowanie. Albo wiedzieć, „z
którego kija” poprosić o piwo w pubie.
Z degustowaniem piwa jest podobnie jak z degustowaniem wina,
tylko że przez lata się tak utarło, że piwo jest prostackie a na pewno mniej
szlachetne niż wino. Założę się, że mówimy „nie znoszę piwa” nie tylko dlatego,
że bywa gorzkie, ale też dlatego, że to trunek Ferdka Kiepskiego i osiedlowych
klubów dyskusyjnych dla brzuchatych panów po 50-tce. Maciej Chołdrych przekonywał,
że w piwie można się rozsmakować nie gorzej niż w winie (a zna się i na jednym
i na drugim trunku); że trzeba piwa posłuchać (przy otwieraniu butelki),
popatrzyć na nie (przez przezroczystą szklankę), dotknąć (i poczuć przyjemny
chłód), powąchać (i poczuć karmel, zioła, czasem jakieś owoce) i wreszcie
posmakować (słodyczy, goryczki, czasem też trochę kwasowości).
Pierwsza lekcja z elementarza degustacji obejmowała też
podstawy sztuki łączenia piwa i potraw – coś, co blogerom kulinarnym może przydać
się szczególnie jeśli chcą mądrzej używać piwa w swojej kuchni. Goryczkowy
czerwony lager, najbardziej podobny smakiem do mainstreamowych jasnych piw
sprzedawanych w Polsce, dobrze łączy się ze zdecydowanymi smakami, zwłaszcza z
tym co słone; pomaga lepiej wchodzić temu, co tłuste. Próbowaliśmy go z twardymi
serami i dojrzewającą litewską kiełbasą. Piwo pszeniczne jest zdecydowanie
łagodniejsze, dobrze równoważy to, co wędzone; ostudzi też potrawy pikantne.
Próbowaliśmy go z wędzonym serem i wędzoną makrelą. Ciemne łagodne można
spokojnie określić jako „deserowe” – bardzo karmelowe, z naturalną słodyczą,
dużo lżejsze od znanego Guinessa (zresztą, to w ogóle inny gatunek piwa niż Guiness).
Świetnie więc łączy się ze słodkimi deserami, zwłaszcza czekoladowymi i
kawowymi, także z owocami.
Druga część spotkania – to już prawdziwe warsztatowe
gotowanie z zawodowymi kucharzami, Tomaszem Jakubiakiem (znanym m.in. z
kuchni.tv) i Tytusem Czunikin-Krasowickim. Tomasz Jakubiak przygotował dla nas
12 przepisów na dania pasujące do trzech nowych gatunków Książęcego. Spójrzcie
na menu:
- cielęce kotleciki w ziołowej skorupce z sałatką z
pieczonych warzyw
- grillowane steki z łososia norweskiego z pikantną salsą
pomidorową
- karmelizowane pory zawinięte z serem brie w jagnięcej
szynce
- fondue serowe z ostrą papryką i kawałkami chleba do
maczania
- żeberka ze świni złotnickiej w sosie BBQ na bazie piwa
- stek z sezonowanego antrykotu z sałatką z rukoli
- gulasz jagnięcy duszony w ciemnym piwie z dodatkiem ziaren
kawy
- chrupiące skrzydełka w miodowo-kolendrowej pikantnej
panierce
- kurczę zagrodowe duszone z warzywami w piwie
- sałatka z buraczków, bundza, orzechów laskowych i rukoli
- halibut gotowany na parze w liściach szpinaku z sosem
jajecznym
Niebanalne, niezbyt skomplikowane technicznie, a ponad
wszystko smakowite. Mi przypadły do przyrządzenia dwie szybkie potrawy: sałatka
z rukoli, pieczonych buraczków z bundzem i orzeszkami laskowymi oraz
karmelizowane pory zawijane z serem brie w dojrzewającą szynkę jagnięcą. Pory idą
do pary z czerwonym lagerem, sałatka z rukoli i buraczków pasuje najlepiej do
piwa pszenicznego. Za jakiś czas pewnie powtórzymy część potraw w naszej kuchni
– a wtedy możecie liczyć na przepisy.
Gotowaliśmy w świetnej atmosferze, popijając po trochu zimne
piwo. Tomek i Tytus pilnowali naszych poczynań w kuchni, podpowiadali jak
szybciej i sprawniej poradzić sobie z kolejnymi etapami przygotowania dań.
Sporo rozmawialiśmy o dobrych składnikach – o tym, gdzie je dostać (okazuje się,
że obaj prowadzący warsztaty są – tak jak my – bywalcami Hali Mirowskiej); o
tym, czemu nawet w dobrych knajpach oszczędza się na surowcach; o tym, że wielu
producentom się po prostu nie chce wypuszczać dobrego towaru na rynek.
Każda potrawa przygotowana przez blogerów została
profesjonalnie sfotografowana i znajdzie się w materiałach promocyjnych piwa,
powstanie z tego mała książeczka z przepisami. Biorąc pod uwagę to, jakie dania
przygotowywaliśmy i z jakich składników, można powiedzieć, że producenci Książęcego
chcą trafić z promocją w wysublimowane gusta. Ale wydaje się, że chcą
jednocześnie produkować piwo popularne, dostępne w każdym większym sklepie… Czy
łatwo będzie odciągnąć Polaków od tradycyjnych piwnych przekąsek: paluszków i
orzeszków? Czy łatwo będzie zmienić stereotyp grillowanej karkówki, żeberek i
kiełbasy z rusztu? A może chodzi o to, żeby Ci co pijają raczej wino nie bali
się sięgać po piwo? Ciężka praca do wykonania. Ale mierzyć się z kulturą picia
w naszym kraju – to naprawdę ambitne i warte uznania. Przyznaję, że te
warsztaty dały mi trochę do myślenia o miejscu piwa w kuchni i – choć nie byłem
do piwa jakoś specjalnie uprzedzony – dowartościowały je w moich oczach i
kulinarnej wyobraźni.
Na koniec dnia – i koniec warsztatów – czekało nas
dwunastodaniowe menu degustacyjne. Wyobrażacie sobie? Dawno nie jadłem tylu
dobrych rzeczy. Wypiłem tego dnia całkiem sporo dobrego polskiego piwa. Co za
delegacja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za odwiedziny!
M+A