Dziś - zgodnie z obietnicą - przystawka z
naszej białowieskiej wyprawy. Sezonowa jest w niej kalarepa - soczysta i
chrupiąca. Towarzyszy jej gruszka, która albo musiała dobrze się
przechować albo przyleciała z cieplejszych krajów. Skrapiamy ją cytryną
nie tylko po to, żeby nie zbrązowiała, ale też po to, żeby dodać do
całości kwaśnej nuty. A na koniec - olej z pestek dyni, który w tym
daniu jest pełnoprawnym składnikiem a nie tylko jakimś "wykończeniem". W
zielonkawej gęstej cieczy jest zamknięta esencja ziemisto-orzechowego
smaku dyniowych pestek.
Jeśli macie
problem z kupieniem oleju z pestek dyni (który świetnie nadaje się
również do sałatek albo do smarowania pieczywa - zamiast masła),
spytajcie o niego w ziołowej aptece.
Czas przygotowania: 10 minut
Składniki:
1 gruszka
2 kalarepy
50 g orzechów włoskich (łuskanych)
3 łyżki oleju z pestek dyni
1/2 łyżeczki soku z cytryny
Gruszkę
obieramy, usuwamy gniazda nasienne, kroimy w cienkie półplasterki.
Skrapiamy sokiem z cytryny. Kalarepki obieramy i kroimy w jak najcieńsze
półplasterki. Orzechy prażymy. Jak? Podobno są dwie szkoły. Pierwsza
mówi, żeby na suchą patelnię wrzucić orzechy i cały czas mieszając
podgrzewać je, aż zaczną intensywnie pachnieć. Wtedy należy je zdjąć z
patelni i przełożyć na płaski talerz. Druga szkoła mówi, żeby na patelni
rozgrzać 1 łyżkę oleju z pestek winogron, wrzucić na to orzechy i
smażyć, aż nabiorą złotego koloru i mocno orzechowego zapachu. Orzechy
siekamy po prażeniu. Na talerzu układamy na zmianę plastry gruszki i
kalarepy. Skrapiamy olejem z pestek dyni, obsypujemy orzechami.
bardzo ciekawe połączenie:)
OdpowiedzUsuń