niedziela, 19 maja 2013

Dla tych, co lubią wino

Tydzień temu odbył się w Warszawie Festiwal Kocham Wino, organizowany przez Centrum Wina. Przez kilka godzin w Forcie Legionów można było do woli degustować win, całej rozmaitości win o różnych kolorach smakach, ze Starego i Nowego Świata. Na festiwalu można było spróbować ponad 100 gatunków wina, krążąc z lampką pomiędzy kolejnymi stolikami.
Z naszych obserwacji wynika, że największym zainteresowaniem cieszyły się wina najdroższe (bo była to nie lada okazja, aby tylu ich gatunków spróbować) i te z najtańszej półki, poniżej 20 zł (bo po spróbowaniu tych najdroższych większość gości chciała jednak kupić kilka butelek do domu). Jeden z gości festiwalu, którego spotkaliśmy przy kasie zdradził nam, że z premedytacją próbował najdroższych czerwonych win, przekonując się jednak że jego plebejskie podniebienie nie akceptuje tak silnych tanin i z czystym sumieniem zakupił trunki tańsze, które po prostu mu smakowały. 
Nie jesteśmy prawdziwymi ekspertami od porównywania "aromatów", "bukietów", "nut", "apelacji" i "kupaży", choć zawsze chętnie czytamy recenzje trunków w "Kuchni" albo na blogu dotrzechdych.pl.



Po kilku(nastu) zdegustowanych lampkach stwierdziliśmy, że nawet laik jest w stanie użyć prostego kryterium "pij to co ci smakuje" (z koniecznym dodatkiem "pij to na co cię stać") i próbować bronić wyników takiej degustacji przed sugestiami ceny (droższe to może lepsze), ładnych etykiet, smukłych butelek czy barwnych językowo opisów. Nie wiemy, czy nam się to udało, ale dla zainteresowanych podajemy nazwy win, które sobie kupiliśmy na festiwalu:
   - Kiwi Wine (białe, 2011), Vinarstvi Zajeci, Nowa Zelandia
   - Black Tower Pinot Grigio (białe, 2010), Kendermann, Niemcy
   - Black Tower Rose (różowe, 2009), Kendermann, Niemcy
   - Canaletto Primitivo Puglia IGT Rosso (różowe, 2009), Casa Girelli, Włochy
   - Pauletts Polish Hill River Riesling (białe, 2010), Sunland Wines, Australia
Ewidentnie mieliśmy tego dnia smak na białe wino. Nic dziwnego, idzie lato. Trzeba by gościom coś dobrego do sałatek podać.


Nie samym winem jednak człowiek żyje, nawet na festiwalu wina. Nas oczywiście bardzo zainteresowała wyspa z jedzeniem. Były tam trzy perełki - czekolady z Manufaktury Czekolady, bezy z truskawkami z Bella Beza i nasz krajan - ser koryciński. Niestety, pojawiły się też nienajlepsze odpiekane bagietki służące chyba do oczyszczania kubków smakowych, jako że były przy wszystkich stołach degustacyjnych.
Na warsztaty z łączenia win z daniami już się nie załapaliśmy, ale miny uczestników podczas degustacji sugerowały, że świeżo przyrządzone mule w białym winie były nieziemskie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za odwiedziny!
M+A