Co się dzieje, kiedy powiesz komuś, że lubisz gotować? Możesz się spodziewać, że pod choinką znajdziesz nie jedną, ale kilka książek kucharskich. Przecież wszyscy chcieli Ci sprawić radość. Z książkami kucharskimi jest trochę jak z ubraniami czy torebkami – niby fajnie mieć ich dużo, ale jest ryzyko, że części nigdy nie użyjesz...
Dlatego dzisiaj przedstawiamy Wam bardzo subiektywną listę książek, które polecamy na tegoroczne Boże Narodzenie różnym Czytelnikom/Użytkownikom.
1. Nie ma jak u mamy Ewa Aszkiewicz (Wydawnictwo Publicat)
Książka z przepisami kuchni polskiej. Oprócz standardowych pierogów czy pomidorowej, są też mniej standardowe receptury na kaszę gryczaną zapiekaną z twarogiem czy jajka zapiekane po wiejsku. W środku dużo starych fotografii (np. autobusu typu "ogórek", szyldu baru mlecznego czy kelnerów w restauracji), porad i anegdot. Początkowo, jako miłośnicy prostoty, jasnych zdjęć i minimalistycznych czcionek, nie byliśmy przekonani do tej pozycji. Ale kiedy książka wpadła w ręce naszych mam – były zachwycone, zaczęły spisywać przepisy (ręcznie!), komentować zdjęcia i anegdoty. Dlatego z czystym sercem możemy ją polecić na prezent dla mamy, cioci lub babci. Chyba że już zakochały się w kuchni Jamiego Olivera i na jakikolwiek "ratunek" już za późno...
2. Fika. Przepisy na 30 klasycznych wypieków. Od małych ciasteczek po świąteczne ciasta (IKEA)
Tania (jak wiele rzeczy w niebiesko-żółtym sklepie) i świetnie wydana książka z przepisami na słodkości do kawy (fika to po szwedzku przerwa na kawę i ciastko). Każdy przepis zajmuje 4 strony. Na pierwszej rozkładówce widzimy fotografię składników, które są zaaranżowane... inaczej niż w innych książkach, tworząc barwne geometryczne kompozycje (piramidki z mąki, kopczyki z kakao, kałuże z mleka, skrupulatnie ułożone w rządek orzeszki). Na kolejnej rozkładówce widać, co z tych składników wyjść powinno. Oczywiście, tekst na marginesie pomaga zrozumieć, jak we własnej kuchni przejść od składników do efektu końcowego (choć w polskim tłumaczeniu jest kilka lapsusów językowych - spostrzegawczym polecamy poszukiwanie "piklowanej skórki pomarańczowej"). Przepisy są absolutnie szwedzkie (vivat kardamon i marcepan!), dość proste i spokojnie można je wykonać w zaciszu własnej kuchni. Dla miłośników wszystkiego, co szwedzkie prezent idealny.
3. Z działki, z lasu i takie tam Agata Królak (Wydawnictwo Dwie Siostry)
Narysowana i odręcznie napisana książka z przepisami na przetwory, konserwy, kompoty, koktajle i nalewki. Czyli wszystko to, co można robić z owoców, warzyw i grzybów. Oryginalna forma graficzna - wygląda trochę jak stary brulion z przepisami mamy Magdy: pożółkłe kartki, wszystko napisane ręcznie, trochę nierówno. Dokładnie jak w zeszycie bez linii. Wszystkie przepisy wychodzą (sprawdzone!), a do tego potrzebujemy do nich wyłącznie tego, co spokojnie można dostać w każdym warzywniaku, jeśli nie mamy działki lub lasu pod bokiem. Świetna książka nie tylko dla dorosłych, ale też dzieci (no dobra, oprócz tej części z nalewkami…)
4. Kulinarne Wyprawy Jamiego Jamie Oliver (Insygnis Wydawnictwo)
Szukacie książki ze szlagierami kuchni marokańskiej, szwedzkiej lub hiszpańskiej? Chcecie przygotować klopsiki, prawdziwy tagine lub paellę, a nie macie pojęcia jak to zrobić? Zaufajcie przepisom Jamiego. W naszej kolekcji mamy już chyba 6 czy 7 jego książek, ale z tej korzystamy zdecydowanie najczęściej. Nie jest to najnowsza pozycja z przepisami Jamiego, ale właśnie tę typujemy na najlepszy prezent Bożonarodzeniowy. Nie dość, ze jest wydana na eleganckim, grubym, matowym (rzadkość w książkach kucharskich!) papierze, to jeszcze ma piękne zdjęcia, do bólu proste i do bólu apetyczne. Przepisy? Wszystko da się przygotować w domowej kuchni. Dania sprawdzone, smakują świetnie, instrukcje są jasne. To prezent idealny dla kuchennych podróżników. Trzeba tylko pamiętać, że czasem receptury wymagają oryginalnych składników, które nie są dostępne w każdym sklepie - cheddar, świeża kolendra, ryż do paelli. Do tej książki można zaglądać, żeby przypomnieć sobie co jada się w różnych krajach, żeby obejrzeć zdjęcia, poszukać inspiracji na kolację dla przyjaciół. To dzięki tej książce zaczęliśmy do pulpetów dodawać posiekaną natkę pietruszki, szczypior i koperek. Są przecież zupełnie powszednimi dodatkami, występują zwykle oddzielnie - a połączone razem gwarantują niepowtarzalny smak.
5. Dom Pełen Smaku Basia Ritz (Wydawnictwo Pascal)
Nie mamy telewizora, więc o tym, kim jest Basia Ritz dowiedzieliśmy się z okładki jej pierwszej książki. Tamta pozycja nas nie zachwyciła (zresztą, to że Basia Ritz jest jej autorką nie było wcale najważniejszą informacją na okładce) - tym razem było inaczej. Zacznijmy od części autobiograficznej. Można w niej przeczytać o pierwszych krokach Basi w kuchni, o podróżach i biesiadowaniu z rodziną i przyjaciółmi. Fragmenty odnoszące się do Masterchefa są dla niewtajemniczonych trochę niejasne - z komentarzy autorki można się domyślać, że konkretna potrawa w telewizji była przyrządzona lub podana troszeczkę inaczej, głównie ze względu na ograniczenia czasowe. Wspomnienia Basi dotyczące produkcji i scenariusza samego programu przekonały nas, że jest to show, którego nie chcielibyśmy oglądać: nie interesuje nas wyścig po trupach do spiżarni, wzbudzanie niezdrowych emocji czy ubarwianie na siłę rzeczywistości, w jakiej znaleźli się uczestnicy - w istocie mniej spektakularnej, bardziej ludzkiej i empatycznej niż to, co było widać w telewizji.
Jednak ta książka ma być książką kucharską - i jako książka kucharska bardzo nam się podoba. Propozycje potraw są pozytywnie zaskakujące, każda ma w sobie jakiś bigiel. Wszystkie można wykonać samodzielnie, chociaż niektóre wymagają wprawnej ręki. Receptury świetnie łączą smaki charakterystyczne dla różnych kuchni, co jest dowodem na to, że autorka rzeczywiście lubi podróże. W książce znajdują się zdjęcia potraw wykonane przez autorkę - nie porywają, gdy porównujemy je ze zdjęciami z książek które lubimy najbardziej - ale porywa przede wszystkim to, że książka jest uwieńczeniem blogowania Basi Ritz. Więc namawiamy na to, żeby zwrócić na nią uwagę.
Jednak ta książka ma być książką kucharską - i jako książka kucharska bardzo nam się podoba. Propozycje potraw są pozytywnie zaskakujące, każda ma w sobie jakiś bigiel. Wszystkie można wykonać samodzielnie, chociaż niektóre wymagają wprawnej ręki. Receptury świetnie łączą smaki charakterystyczne dla różnych kuchni, co jest dowodem na to, że autorka rzeczywiście lubi podróże. W książce znajdują się zdjęcia potraw wykonane przez autorkę - nie porywają, gdy porównujemy je ze zdjęciami z książek które lubimy najbardziej - ale porywa przede wszystkim to, że książka jest uwieńczeniem blogowania Basi Ritz. Więc namawiamy na to, żeby zwrócić na nią uwagę.
Ciekawy artykuł :) Ja właśnie chcę Jamiego kupić na Święta mojemu C., i cały czas się zastanawiam, który będzie najlepszy na początek...
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy. Ksiazek z przepisami coraz wiecej, wiec rzeczywiscie coraz trudniej wybrac cos wartosciowego, z czego naprawde bedziemy korzystac. A lapsusy językowe spotykam ostatnio srednio w co drugiej tlumaczonej ksiazce i odnosze wrazenie, ze wydaje sie je na predce, zeby zarobic pieniadze, poki aura autora trwa... Przykre.
OdpowiedzUsuń