czwartek, 19 grudnia 2013

Niejadalne prezenty - czyli książki kucharskie

Co się dzieje, kiedy powiesz komuś, że lubisz gotować? Możesz się spodziewać, że pod choinką znajdziesz nie jedną, ale kilka książek kucharskich. Przecież wszyscy chcieli Ci sprawić radość. Z książkami kucharskimi jest trochę jak z ubraniami czy torebkami – niby fajnie mieć ich dużo, ale jest ryzyko, że części nigdy nie użyjesz...
Dlatego dzisiaj przedstawiamy Wam bardzo subiektywną listę książek, które polecamy na tegoroczne Boże Narodzenie różnym Czytelnikom/Użytkownikom.


1. Nie ma jak u mamy Ewa Aszkiewicz (Wydawnictwo Publicat)

Książka z przepisami kuchni polskiej. Oprócz standardowych pierogów czy pomidorowej, są też mniej standardowe receptury na kaszę gryczaną zapiekaną z twarogiem czy jajka zapiekane po wiejsku. W środku dużo starych fotografii (np. autobusu typu "ogórek", szyldu baru mlecznego czy kelnerów w restauracji), porad i anegdot. Początkowo, jako miłośnicy prostoty, jasnych zdjęć i minimalistycznych czcionek, nie byliśmy przekonani do tej pozycji. Ale kiedy książka wpadła w ręce naszych mam – były zachwycone, zaczęły spisywać przepisy (ręcznie!), komentować zdjęcia i anegdoty. Dlatego z czystym sercem możemy ją polecić na prezent dla mamy, cioci lub babci. Chyba że już zakochały się w kuchni Jamiego Olivera i na jakikolwiek "ratunek" już za późno...


2. Fika. Przepisy na 30 klasycznych wypieków. Od małych ciasteczek po świąteczne ciasta (IKEA)

Tania (jak wiele rzeczy w niebiesko-żółtym sklepie) i świetnie wydana książka z przepisami na słodkości do kawy (fika to po szwedzku przerwa na kawę i ciastko). Każdy przepis zajmuje 4 strony. Na pierwszej rozkładówce widzimy fotografię składników, które są zaaranżowane... inaczej niż w innych książkach, tworząc barwne geometryczne kompozycje (piramidki z mąki, kopczyki z kakao, kałuże z mleka, skrupulatnie ułożone w rządek orzeszki). Na kolejnej rozkładówce widać, co z tych składników wyjść powinno. Oczywiście, tekst na marginesie pomaga zrozumieć, jak we własnej kuchni przejść od składników do efektu końcowego (choć w polskim tłumaczeniu jest kilka lapsusów językowych - spostrzegawczym polecamy poszukiwanie "piklowanej skórki pomarańczowej"). Przepisy są absolutnie szwedzkie (vivat kardamon i marcepan!), dość proste i spokojnie można je wykonać w zaciszu własnej kuchni. Dla miłośników wszystkiego, co szwedzkie prezent idealny.


3. Z działki, z lasu i takie tam Agata Królak (Wydawnictwo Dwie Siostry)

Narysowana i odręcznie napisana książka z przepisami na przetwory, konserwy, kompoty, koktajle i nalewki. Czyli wszystko to, co można robić z owoców, warzyw i grzybów. Oryginalna forma graficzna - wygląda trochę jak stary brulion z przepisami mamy Magdy: pożółkłe kartki, wszystko napisane ręcznie, trochę nierówno. Dokładnie jak w zeszycie bez linii. Wszystkie przepisy wychodzą (sprawdzone!), a do tego potrzebujemy do nich wyłącznie tego, co spokojnie można dostać w każdym warzywniaku, jeśli nie mamy działki lub lasu pod bokiem. Świetna książka nie tylko dla dorosłych, ale też dzieci (no dobra, oprócz tej części z nalewkami…)



4. Kulinarne Wyprawy Jamiego Jamie Oliver (Insygnis Wydawnictwo)

Szukacie książki ze szlagierami kuchni marokańskiej, szwedzkiej lub hiszpańskiej? Chcecie przygotować klopsiki, prawdziwy tagine lub paellę, a nie macie pojęcia jak to zrobić? Zaufajcie przepisom Jamiego. W naszej kolekcji mamy już chyba 6 czy 7 jego książek, ale z tej korzystamy zdecydowanie najczęściej. Nie jest to najnowsza pozycja z przepisami Jamiego, ale właśnie tę typujemy na najlepszy prezent Bożonarodzeniowy. Nie dość, ze jest wydana na eleganckim, grubym, matowym (rzadkość w książkach kucharskich!) papierze, to jeszcze ma piękne zdjęcia, do bólu proste i do bólu apetyczne. Przepisy? Wszystko da się przygotować w domowej kuchni. Dania sprawdzone, smakują świetnie, instrukcje są jasne. To prezent idealny dla kuchennych podróżników. Trzeba tylko pamiętać, że czasem receptury wymagają oryginalnych składników, które nie są dostępne w każdym sklepie - cheddar, świeża kolendra, ryż do paelli. Do tej książki można zaglądać, żeby przypomnieć sobie co jada się w różnych krajach, żeby obejrzeć zdjęcia, poszukać inspiracji na kolację dla przyjaciół. To dzięki tej książce zaczęliśmy do pulpetów dodawać posiekaną natkę pietruszki, szczypior i koperek. Są przecież zupełnie powszednimi dodatkami, występują zwykle oddzielnie - a połączone razem gwarantują niepowtarzalny smak.


5. Dom Pełen Smaku Basia Ritz (Wydawnictwo Pascal)
Nie mamy telewizora, więc o tym, kim jest Basia Ritz dowiedzieliśmy się z okładki jej pierwszej książki. Tamta pozycja nas nie zachwyciła (zresztą, to że Basia Ritz jest jej autorką nie było wcale najważniejszą informacją na okładce) - tym razem było inaczej. Zacznijmy od części autobiograficznej. Można w niej przeczytać o pierwszych krokach Basi w kuchni, o podróżach i biesiadowaniu z rodziną i przyjaciółmi. Fragmenty odnoszące się do Masterchefa są dla niewtajemniczonych trochę niejasne - z komentarzy autorki można się domyślać, że konkretna potrawa w telewizji była przyrządzona lub podana troszeczkę inaczej, głównie ze względu na ograniczenia czasowe. Wspomnienia Basi dotyczące produkcji i scenariusza samego programu przekonały nas, że jest to show, którego nie chcielibyśmy oglądać: nie interesuje nas wyścig po trupach do spiżarni, wzbudzanie niezdrowych emocji czy ubarwianie na siłę rzeczywistości, w jakiej znaleźli się uczestnicy - w istocie mniej spektakularnej, bardziej ludzkiej i empatycznej niż to, co było widać w telewizji.
Jednak ta książka ma być książką kucharską - i jako książka kucharska bardzo nam się podoba. Propozycje potraw są pozytywnie zaskakujące, każda ma w sobie jakiś bigiel. Wszystkie można wykonać samodzielnie, chociaż niektóre wymagają wprawnej ręki. Receptury świetnie łączą smaki charakterystyczne dla różnych kuchni, co jest dowodem na to, że autorka rzeczywiście lubi podróże. W książce znajdują się zdjęcia potraw wykonane przez autorkę - nie porywają, gdy porównujemy je ze zdjęciami z książek które lubimy najbardziej - ale porywa przede wszystkim to, że książka jest uwieńczeniem blogowania Basi Ritz. Więc namawiamy na to, żeby zwrócić na nią uwagę.

2 komentarze:

  1. Ciekawy artykuł :) Ja właśnie chcę Jamiego kupić na Święta mojemu C., i cały czas się zastanawiam, który będzie najlepszy na początek...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy. Ksiazek z przepisami coraz wiecej, wiec rzeczywiscie coraz trudniej wybrac cos wartosciowego, z czego naprawde bedziemy korzystac. A lapsusy językowe spotykam ostatnio srednio w co drugiej tlumaczonej ksiazce i odnosze wrazenie, ze wydaje sie je na predce, zeby zarobic pieniadze, poki aura autora trwa... Przykre.

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za odwiedziny!
M+A