Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego w IKEA sprzedają w zestawach takie śliczne małe papilotki i takie wielgachne płaskie papiloty. Po jakimś czasie zobaczyłam w Duce (czyli poniekąd Ikeowej konkurencji) reklamę z serii "nie znasz życia, bo nie masz dziecka", na której śliczny, czyściuteńki blondynek wałkował coś zawzięcie z tatusiem w idealnie sterylnej kuchni. Obok nich na absolutnie czystych blaszkach leżały w równiusieńkim rządku słynne kannelbullar, czyli szwedzkie cynamonówki. Leżały właśnie w takich dużych papierowych papilotach. Jak już doszło do mnie, do czego służą, wyciągnęłam z szafki ich ogromny zapas. W końcu kupowałam wcześniej całe zestawy po to, żeby mieć te śliczne małe papilotki do czekoladek, a ze skąpstwa nie wyrzucałam tych dużych myśląc, że na pewno jeszcze do czegoś się przydadzą. Nie myliłam się. Od czasu owego "objawienia" nie piekę drożdżówek inaczej niż w papierowych foremkach. Wyglądają ładnie, są zawsze równe i chrupkie ze wszystkich stron.
A teraz jeszcze krótko o tym, dlaczego korzeń lukrecji znalazł się w tych bułkach. Jeśli ktoś był chociaż raz w Szwecji (my byliśmy raz), to wie, że Szwedzi uwielbiają lukrecję. Znamy ją oczywiście z czarnych lukrecjowych cukierków i żelków, które skutecznie dzielą populację na tych, którzy w środku nocy stanęliby w ich obronie i tych, którzy karmiliby nimi wyłącznie swoich wrogów.
Szwedzi używają często korzenia lukrecji jako słodzika (jest 50 razy słodszy od białego cukru buraczanego), dodając go np. do lemoniady z syropu z kwiatów bzu. Taki proszek jest dostępny w spożywczym, więc jak go zobaczyliśmy - wpakowaliśmy od razu do koszyka. Od tamtej pory czasami dodajemy go do bitej śmietany, a tym razem dosypaliśmy do drożdżówki. Bułki miały bardzo charakterystyczny zapach, a na języku zostawiały taki posmak… lukrecjowy. Lukrecjowy proszek można dostać też w Polsce u naszego ulubionego sprzedawcy internetowego Skworcu.
Szwedzi używają często korzenia lukrecji jako słodzika (jest 50 razy słodszy od białego cukru buraczanego), dodając go np. do lemoniady z syropu z kwiatów bzu. Taki proszek jest dostępny w spożywczym, więc jak go zobaczyliśmy - wpakowaliśmy od razu do koszyka. Od tamtej pory czasami dodajemy go do bitej śmietany, a tym razem dosypaliśmy do drożdżówki. Bułki miały bardzo charakterystyczny zapach, a na języku zostawiały taki posmak… lukrecjowy. Lukrecjowy proszek można dostać też w Polsce u naszego ulubionego sprzedawcy internetowego Skworcu.
Czas przygotowania: 20 minut
Czas pieczenia: 15-20 minut
Składniki :
160 ml mleka
25 g masła
300 g mąki orkiszowej
2 łyżki proszkowanego korzenia lukrecji
30 g cukru
14 g drożdży świeżych
2 łyżki oleju
100 g marcepanu
2 łyżki miękkiego masła
2 łyżki miękkiego masła
1 jajko
1 łyżka wody
3 łyżki cukru perlistego (opcjonalnie)
Mleko zagotowujemy, zdejmujemy z ognia, dodajemy masło i mieszamy do rozpuszczenia. Studzimy mleko, aż będzie ciepłe (trzeba włożyć do niego palec - jeśli nie będzie nas parzyło, można iść dalej). W szklance mieszamy drożdże z cukrem. Do miski wsypujemy mąkę, korzeń lukrecji, mieszamy. Dodajemy ostudzone masło z mlekiem i drożdże. Wyrabiamy ciasto, aż będzie elastyczne - 5 minut w robocie planetarnym. Z gotowego ciasta formujemy kulę, smarujemy ją olejem, wkładamy do czystej miski i przykrywamy folią spożywczą. Uwaga! Ciasto podwoi swoją objętość, więc trzeba wybrać odpowiednio dużą miskę. Ciasto wstawiamy na noc do lodówki. (Uwaga! jeśli chcemy bułeczki piec jeszcze tego samego dnia musimy podwoić ilość drożdży do 28g).
Rano wyjmujemy ciasto z lodówki i od razu nagrzewamy piekarnik do 180 stopni Celsjusza. Marcepan mieszamy z masłem. Wyrośnięte ciasto drożdżowe wałkujemy na prostokąt wielkości kartki A4 i smarujemy marcepanem.
Rano wyjmujemy ciasto z lodówki i od razu nagrzewamy piekarnik do 180 stopni Celsjusza. Marcepan mieszamy z masłem. Wyrośnięte ciasto drożdżowe wałkujemy na prostokąt wielkości kartki A4 i smarujemy marcepanem.
Do miseczki wbijamy jajko, dodajemy wodę i mieszamy. Roztrzepanym jajkiem smarujemy wierzch bułek, posypujemy cukrem perlistym. Bułeczki wkładamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy do zrumienienia - 15-20 minut. Upieczone wyjmujemy z pieca i studzimy.
Wyszły Ci idealnie! :)
OdpowiedzUsuńmimo piekarnika ze sporym stazem. Spróbuj, są pyszne :)
Usuńpysznie smakuje :)
OdpowiedzUsuńwygląd przemawia za tym :P by zjeść takie lukrecje :D
OdpowiedzUsuń