piątek, 5 grudnia 2014

Ugryź Mazowsze - Szlak Kulinarny Mazowiecka Micha Szlachecka

Przychodzi koniec tygodnia, urlop się skończył, a człowieka nosi i miałby ochotę wyrwać się gdzieś z domu, choćby na weekend. Można podążać oklepanymi ścieżkami, powtórzyć udane doświadczenia albo zasugerować się trasą kolei państwowych. Można też poszukać mniej standardowych miejsc i lepiej poznać własne okolice. Jedni przechadzają się po lasach, inni odkrywają stare rynki miejskie, a jeszcze inni odkrywają nową rzeczywistość przy stole. Na szczęście, można połączyć te trzy. 


Szlak Kulinarny Mazowiecka Micha Szlachecka to sposób trzech restauratorek na promowanie lokalnych smaków, historii i miejsc. Na szlak składają się nie tylko restauracje i piekarnie, ale też miejsca, które koniecznie trzeba zobaczyć odwiedzając południowo-wschodnie Mazowsze. 



Wyruszamy w kierunku XIX wiecznego dworu Mościbrody. Piękny, odrestaurowany budynek  położony na skraju lasu otoczony jest 18 hektarami stawów rybnych. W stawach pływają karpie. Latem możemy wypożyczyć wędkę, poprosić o szybkie szkolenie i złowić swoją pierwszą w życiu rybę. Zimą zamiast łowienia karpi, możemy wybrać się na kulig. Na szczęście, przez cały rok można spróbować karpia w Restauracji Dworskiej. Karp mościbrodzki jest po prostu rewelacyjny - niezwykłe delikatny i idealnie soczysty. Oprze się wszystkim zarzutom o mułowatość i jałowość. To zdecydowanie najlepszy karp, jakiego jadłam. Świetnie smakuje w rosole rybnym z kawałkami ryby i zacierką, smażony w klarowanym maśle i w pasztecie z karpia. Najlepiej jest po prostu zamówić menu z rybą w roli głównej. Całą ucztę zakończyć powinna specjalność dworska - tort bezowy z niezwykle delikatnym kremem i gładkim sosem truskawkowym. W menu restauracji warto zwrócić uwagę na dania z logo Sieci Dziedzictwa Kulinarnego Mazowsze - są to tradycyjne dania wywodzące się właśnie z tego regionu, sporządzone wyłącznie z lokalnych składników. W dworze warto zatrzymać się na nocleg i przeżyć wschód słońca nad lasem.


Z dworu Mościbrody wyruszamy w kierunku Siedlec. W Parku Ogińskich możemy podziwiać wspaniały pałac i niezwykły park. To świetne miejsce na spacer i małe szaleństwa z rodziną.  Stąd udajemy się do niebywałego Muzeum Regionalnego w Siedlcach, gdzie możemy zobaczyć jak wyglądało prawdziwe życie ziemiańskie na przełomie XIX i XX wieku. Wystawy pokazują niezwykle głębokie różnice w stylu życia bogatych szlachciców i ich "średniozamożnych" sąsiadów. Mimo, że nie ma tutaj guzików do naciskania, wyjeżdżających szufladek i filmów w 3D, muzeum jest fascynujące. Na fali tej "szlacheckości", należy spożyć prawdziwie szlachecką kolację w restauracji Zaścianek Polski. Wspaniałe pierogi z farszem z surowych (tak, surowych!) tartych ziemniaków i skwarek, pyzy z mięsem i baranina są kwintesencją lokalnych smaków. Marynowany czosnek latowicki to pozycja obowiązkowa. Zjawiskowy smak, nawet dla tych, którzy za czosnkiem szczególnie nie przepadają. 


Następny dzień warto spędzić w Skibniewie. Niesamowite miejsce to restauracja Retro Skibniew, która sprawia wrażenie prawdziwej, wiejskiej kuchni babci - z piecem na fajerki, kominkiem, starymi drzewami wokół i jedzeniem. Pampuchy skibniewskie to danie, które śni się po nocach. Smażone w głębokim tłuszczu ciasto drożdżowe nadziewane konfiturą lub ciepłą, domową marmoladą jabłkową jest uzależniające i nawet zgaga nie jest w stanie zniszczyć tej niebywałej rozkoszy. Podobnie babka ziemniaczana, która całą sobą woła "zjedz mnie, jestem najlepszą formą ziemniaka, jaką znasz". Retro Skibniew to takie miejsce, które w niewiarygodny sposób przyciąga i uzależnia. Chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza, wychodzi się do sadu obsadzonego starymi odmianami jabłoni - kosztelami, szarymi renetami... Można je nie tylko obejrzeć i sfotografować, ale można umówić się na zbieranie jabłek i robienie z nich marmolady w plenerze. Wyobraźcie sobie soczyście zieloną trawę, pachnące jabłka, kilometry skórki, które obiera mały drewniany nożyk, zapach prażonych jabłek z cynamonem. Wyobraźcie sobie dziewięćdziesięcioletnią babcię Lusię, która nadzoruje zbieranie jabłek i przy okazji sypie anegdotami jak z rękawa. Wspaniałe... Zimą zamiast jabłoni są prawdziwe zaspy śnieżne, pola do zaciętych bitew na śnieżne kule i sanie na których można udać się do lasu. 


Szlak Kulinarny Micha Szlachecka to nie tylko beztroskie odkrywanie lokalnej kuchni, ale doświadczanie prawdziwej polskiej gościnności. To przede wszystkim podróż do ludzi. Niektórzy  gotują, pieką, inni organizują wystawy czy sadzą niezwykłe rośliny. Każdy i każda z nich czuje się gospodarzem, a to coraz rzadsze doświadczenie dla turysty - doświadczenie bycia prawdziwym gościem, a nie tylko klientem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za odwiedziny!
M+A