Tak dużo mówi się o tym, że dzieci powinni porządnie jeść. Tylko skąd mają wiedzieć co jest dobre, a co nie. Slow Food Warszawa postanowił nakręcić film o jedzeniu dla dzieci. Tak krótki, żeby nie nudził. Tak długi, żeby zdążył pokazać, co w jedzeniu jest najważniejsze.
Po obejrzeniu tego filmu przyszła do mnie mądrość powtarzana przez rodziców jak mantra "czego się nie nauczysz w domu, tego trudno będzie Ci się nauczyć potem." Za odżywianie dzieci odpowiadają przecież rodzice i to oni powinni pokazywać dzieciom czym jest dobra, zdrowa żywność, co to znaczy jedzenie nieprzetworzone (w filmie chłopczyk swoim niewinnym głosem mówi "jedzenie, które nie powstaje w fabryce ani laboratorium"), co oznaczają różne znaczki E i cyferki. My zrobiliśmy kiedyś eksperyment. Pozwoliliśmy naszym dzieciom wziąć z półki takie super kolorowe jogurty z jakimiś groszkami. Przed włożeniem do koszyka każde z nich liczyło ile jogurt ma składników. Miał dużo za dużo. Wróciliśmy do domu, otworzyliśmy je i ... dzieci nie chciały ich jeść. Kulki okazały się musującymi cukierkami o smaku sztucznej limonki, a jogurt gęsty jak smoła miał mieć smak wanilii. Od tamtej pory żadne z nich nie wybrało w sklepie jogurtu z groszkami...
Myśląc o panu Włodku, który hoduje karpie i o pani Ani, która uprawia warzywa pod Warszawą zdałam sobie sprawę jak trudno jest dzieciom z miasta wyobrazić sobie czym jest praca rolnika czy hodowcy. Jasne, że rodzice mogą takie dzieci zabrać do agroturystyki, żeby się przekonały jak żyją kury, króliki, świnie i krowy. Tylko niektórzy boją się tej konfrontacji - żywe zwierzę/pokarm. Bo jak potem wytłumaczyć dziecku, że kura, którą karmiło ziarnem właśnie została zabita i wrzucona do garnka na rosół? Jak wytłumaczyć dziecku, że jego ulubiona kiełbaska jest zrobiona ze świni, która niedawno mieszkała w chlewiku? Pewnie nie ma jednej dobrej odpowiedzi na to pytanie. Może po prostu trzeba mówić o tym ze spokojem? Niezależnie od tego jak o tym mówimy, powinniśmy mówić o tym, że jedzenie nie bierze się znikąd, nie pojawia się magicznie w naszej lodówce, nie bierze się go ze sklepu. Ta świadomość relacji między zwierzętami, ludźmi i pracą pozwala bardziej szanować to, co się kupuje i to, co się je.
Miłego seansu!
Słuszna inicjatywa. Taki film przyda się nie tylko dzieciom, ale i niektórym dorosłym ;-)
OdpowiedzUsuńzdecydowanie. Niektórym babciom robiącym na drutach też - ach ten szalik z jajkami sadzonymi ;)
UsuńGratuluję pomysłu:) Obecnie mieszkamy na wsi, więc nasze dzieci wiedzą skąd pochodzi jedzenie i o dziwo dla 2,5 i 4 latki martwa kura czy świnka nie są niczym strasznym.
OdpowiedzUsuńTak, skoro mieszkacie na wsi to na pewno dzieci doskonale rozumieją czym jest łańcuch pokarmowy. Ostatnio jakieś dziecko (lat 8!) zapytane o to skąd się biorą rodzynki, odpowiedziało "ze sklepu". Na wiadomość o tym, że to suszone winogrona zbierało szczękę z podłogi z niedowierzania.
UsuńMożna prosić o tytuł? Link niestety nie działa. Chciałabym pokazać córce :-)
OdpowiedzUsuńAniu! Dziękuję za zwrócenie uwagi - już wszystko działa. Tytuł to "Jestem tym, co jem".
Usuń