czwartek, 29 stycznia 2015

Nie ćwicz - pij wino! Jemy i czytamy #4

Dziś jest ostatni piątek stycznia. Oto cotygodniowy przegląd tekstów o jedzeniu. 

Jeśli lubicie czytać o jedzeniu, o dietach, nowych trendach kulinarnych, zapraszamy do subskrypcji naszego magazynu w aplikacji Flipboard albo przejrzenia go TUTAJ


W tym tygodniu internet huczał od pokrzepiającej wiadomości - nie musimy tak intensywnie ćwiczyć, jeśli tylko pijemy czerwone wino. Wiadomość w sam raz na koniec miesiąca w którym mieliśmy oblegać okoliczne siłownie. 
Zespół badaczy z Uniwersytetu Alberty odkrył, że resweratlor, czyli substancja naturalnie występująca w niektórych owocach, orzechach i czerwonym winie, pozytywnie wpływa na pracę serca i mięśni. Profesor Jason Dyck ma nadzieję, że jego zespół odkrył sposób na to, by pomóc ćwiczyć tym, którzy fizycznie nie są w stanie tego zrobić. Więcej na Science Daily. 

Dzięki Ministrowi Finansów posiłki w barach mlecznych będą nieco mdłe. Otóż bary mleczne stracą dotację, jeśli do przygotowania potraw będą używać przypraw innych niż sól i pieprz. Zgodnie z nowymi regulacjami bary mogą wykorzystywać składniki znajdujące się na liście opracowanej przez Ministerstwo. Niestety, na zioła i przyprawy miejsca zabrakło. Więcej w Wiadomości24

Co nieco o diecie bezglutenowej i nowej modzie na unikanie pszenicy w tekście Marii Kowalczyk, która porównuje modę na dietę bezglutenową do mody na sushi. 

Jeśli szukacie jakichś pysznych ciastek w Warszawie, Małgosia Minta opisuje swoje najsłodsze typy w nowym tekście w Gazecie Wyborczej. Są tam też nasze ukochane pączki z Górczewskiej i rurki z kremem z Wiatraka. 

27 świetnych obrazków dzięki którym nauczycie się robić wyborne vinaigrette, dodawać odpowiednie przyprawy do odpowiednich potraw czy gotować jajka dokładnie tak, jak lubicie (nareszcie żółtka będą naprawdę twarde albo naprawdę miękkie). Wszystko na Buzz Feed.

4 komentarze:

  1. Jakub.J2/03/2015

    Nie zgadzam się z Michałem. Nie pijam wina, więc nie wiem jak to jest z tym tyciem, ale wiem trochę po teorii i po tym, jak to jest z piwem. Kalorie nie mają nic do rzeczy, tylko indeks glikemiczny. Wino ma ponoć IG - 0, czyli w ogóle nie podnosi poziomu cukru, podczas gdy piwo ma aż 110, czyli więcej nawet niż glukoza lub biały, rozgotowany ryż albo pieczone ziemniaki. Tyje się poprzez spożywanie pustych kalorii, w sytuacji gdy cukier się obniża, te kalorie które pochodzą z węglowodanów, w tym cukrów, są zużywane na bieżąco, cała reszta "idzie w tłuszcz". Tak więc pijąc wino i spożywając tłuszcz, my spalamy te kalorie pochodzące z tłuszczu, podczas spożycia piwa jest na odwrót, kalorie z piwa idą na energię, tłuszcz i cała reszta kalorii z jedzenia, idzie w tkankę tłuszczową.
    Czerwone wino ma jeszcze udowodniony jeden ciekawy lek, zawarty w sobie. Otóż działa...jak pasta do zębów, neutralizuje cukry na zębach, przez co nasze bakterie, te które żerują na zębach i żywią się cukrem, nie działają.
    Jednym słowem, czerwone wino, dobre i na odchudzanie oraz na zdrowe zęby. Nic tylko pić. Ja się znudziłem już piwem, więc może nawrócę się na wino (cydr pijam cały czas, coraz chętniej).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. picie cydru powinno być naszym narodowym obowiązkiem. Co do wina, rzeczywiście jest cała lista jego leczniczych właściwości, ale chodzi zwykle o wino wytrawne, które dla niektórych jest zbyt ciężkie i intensywne.

      Usuń
    2. Jakub.J2/09/2015

      Oczywista oczywistość, w sprawie cydru. Problem niestety jest taki, że nasze kochane państwo, robi wszystko aby tak się nie stało. Cydr powinien być produkowany tak jak we Francji czy Anglii - bezpośrednio przez sadownika, a nie przez zakłady przetwórcze. Próbowałem znaczną część polskich cydrów, tych przemysłowych i nawet 1 robiony przez rolnika. Poziom średni, choć ten "rzemieślniczy" bardzo wysoko oceniam. Mam nadzieje, że ta cała afera z jabłkami i embargiem, spowoduje w końcu ucywilizowanie procesu, zdjęcie wszystkich kajdanów finansowo-biurokratycznych z rolników i sadowników i produkcja taniego, pysznego cydru, prosto z sadu, ruszy w całym kraju. Gdyby tak było, sam może bym zaczął go wytwarzać, bo mieszkam nieopodal zagłębia owocowego, gdzie jabłek (kraśnickich) jest dużo. Dla mnie, sprzedawanie średniej jakości cydru przemysłowego za 10-15 złotych za litr to żart. W Anglii można kupić litr za 5 złotych, choć pod marką własną (ale i tak jest bardzo smaczny). Kiedy w końcu doczekamy takiej sytuacji w Polsce?

      Usuń
    3. To jest pytanie do ustawodawców, zdecydowanie. Myślę, że tutaj nakłada się na siebie szereg różnych interesów. Sadownicy niestety swego czasu nie skorzystali z okazji i nie postarali się np. o wybudowanie przechowalni dla owoców i są uzależnieni od przetwórców, którzy na swoje inwestycje dostali środki unijne. Obawiam się, że właśnie składowanie surowca mogłoby być dla nich naturalną przeszkodą. Z tego co pamiętam Krzysztof Maurer zupełnie legalnie produkuje swój cydr - jabcok. Kwaśny i ciężki, zero cukru, ael polski i oryginalny. Bardzo się cieszę, że Cydr Ignaców przebił się do świadomości. Jest niesamowicie drogi, ale przepyszny. Polskich przemysłowych cydrów nie pijamy, bo ich smak ... pozostawia nieco do życzenia. I niestety, po cydr zwykle udajemy się do angielskiego Marks and Spencer.

      Usuń

Dziękujemy za odwiedziny!
M+A