piątek, 20 czerwca 2014

Opowieści z suchą krakowską w tle...rozwiązanie konkursu

Dziękujemy wszystkim za przesłanie swoich historii z Suchą Krakowską w tle. Oto trzy historie, których Autorki zostały nagrodzone przez firmę Olewnik.


Nagroda I
Sucha krakowska była stałym elementem kuchni mego dzieciństwa, mam więc z nią wiele dobrych wspomnień.
Przede wszystkim - powolne niedzielne poranki. Niedziela, dzień inny niż pozostałe, miał swój rytuał: przede wszystkim mogliśmy siedzieć w piżamach do południa! Wszyscy więc chętnie korzystali z tego przywileju i jeszcze w piżamach zasiadaliśmy do śniadania - przepysznej jajecznicy z kiełbasą krakowską i cebulką. Do tego obowiązkowo kakao, rozmowy i śmiechy!
Również wakacyjne podróże kojarzą mi się z tym smakiem. Pierwsze wyjazdy za granicę, koszty cięte do minimum, niewielki bagażnik załadowany po brzegi: walizki, namiot i torba z prowiantem. Standardowo konserwy (za którymi nikt nie przepadał), zupki w proszku i jedyne "normalne" jedzenie: kiełbasa krakowska. Nigdy nie dojechała z nami na miejsce docelowe - jej długość była odwrotnie proporcjonalna do kolejnych przejechanych kilometrów. Rodzice śmiali się że tylko po krakowskiej nie ma okruszków w samochodzie - zostaje za to bardzo intensywny zapach!
Teraz gdy sama mam dzieci, do naszej rodziny mąż przyniósł nowy zwyczaj związany z kiełbasą. Kanapki-żołnierzyki! Chleb, masło, krakowska, pomidor lub ogórek, pokrojone na równe kwadraciki, ustawione w równych szeregach - tworzą przepyszną armię na talerzykach naszych córek. Czasem za oręż mają dzidę-wykałaczkę, ale tak naprawdę jedyne zawody w jakich biorą udział, to te w których zakładamy się kto pierwszy zje całe wojsko. Akurat w tych zawodach dzieci nie mają z nami szans! 


Nagroda II
Babcia kupowała kiełbasę krakowską w autosklepie - taki autobusie, który co kilka dni jeżdził po wsii kupowało się tam różne super rzeczy - wafelki śmietankowe na wagę i właśnie krakowską. Tylko stamtąd była taka super.
Dziadek kroił tę kiełbasę w  plasterki, układał na chlebie i smarował cienko musztardą. Musiało być cienko. Za to plasterki kiełbasy były grube.
Jedliśmy to poźniej, siedząc na progu domu dziadków.

Uwielbiam krakowską do tej pory i mimo, że dziadków nie ma już obok mnie, zawsze jem ją tak samo - grubo pokrojoną posmarowaną musztardą. To takie moje jedzenie na wszystkie smutki.

Nagroda III
Krakowska sucha kojarzy mi się z wakacjami u dziadków i odświętnymi, niedzielnymi śniadaniami, podczas których hitem była kanapka złożona z bułki wrocławskiej z charakterystycznymi 2 poprzecznymi nacięciami na górze, masła ubitego przez babcię w dużym słoju, krakowskiej suchej oraz sałaty i rzodkiewki z przydomowego babcinego ogródka. Śniadanie obowiązkowo przed niedzielną poranną mszą, na którą chodziliśmy we trójkę- ja, babcia i dziadek. Była jednak taka niedziela w moim małoletnim życiu, że z jakichś powodów ten rytuał został zaburzony. Obudziłam się rano i zorientowałam się, że w domu nie ma babci... Zanim dziadek zdążył wytłumaczyć, gdzie jest i że zaraz wróci, ja wpadłam w histeryczny płacz. W życiu pięciolatka są pewne stałe elementy, które budują jego świat -dla mnie była to postać babci, której często towarzyszyłam w kuchni. Dziadek, dla którego w owym czasie nie byłam jeszcze godnym partnerem do rozmowy, nie mogąc sobie poradzić z moją histerią, postanowił rozwiązać problem po męsku... zamykając mi buzię kanapką. Okazało się, że smak kanapki z suchą krakowską był tym stałym elementem, który odbudował świat pięciolatka. A przynajmniej go uspokoił do czasu powrotu babci.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za odwiedziny!
M+A