poniedziałek, 9 lutego 2015

Niezwykłe zimowe menu w sercu Warszawy

Restauracje hotelowe zwykliśmy omijać szerokim łukiem zakładając, że serwują poprawne dania. Dania, które smakują wszystkim, są dobrze przygotowane, ale nie oferują żadnych nowych doświadczeń - takie jedzenie na pocieszenie w wersji de luxe. Nasze zupełnie niesłuszne przekonania skonfrontowaliśmy w restauracji Le Victoria Brasserie Moderne próbując dań stworzonych przez Szefa Macieja Majewskiego.


Zaczęliśmy od kompresowanego sandacza z limonką, kolendrą, imbirem i pyłem z ogórka. Niesamowicie świeże danie, a jednocześnie troszeczkę rozgrzewające. Sandacz był wyjątkowo delikatny i soczysty. Po dotknięciu widelcem najpierw stawiał opór, a potem "otwierał się" ukazując piękne, białe mięso. Pył z ogórka to element dania, który nas mocno zaskoczył. Ogórek w wersji na sucho jest ziemisty i smakuje jak...chipsy ze skórki od ogórka.


Ostrygi z kurczaka z ziemniaczanym risotto i czarną truflą - wszystko brzmiało bardzo enigmatycznie. Risotto z ziemniaków wyobrażaliśmy sobie jako... stos ziemniaków wyglądających jak ryż. Risotto okazało się drobno posiekaną irgą ugotowaną w mięsnym wywarze. Takie ziemniaki od razu skojarzyły nam się z bajką o Kopciuszku - myślisz, że to nie specjalnego dopóki nie zobaczysz jak wygląda/smakuje odpowiednio ubrana/przygotowana. Ostrygi z kurczaka przygotowane były metodą sous-vide - czyli były gotowane w worku próżniowym w stosunkowo niskiej temperaturze. Efekt tego zabiegu był taki, że zachowały delikatność i świeżość. Trufli nikomu nie trzeba przedstawiać. Ale nas zaskoczyły i to bardzo. Trufle, które jedliśmy do tej pory były bardzo intensywne. Ich dominujący smak często przykrywał resztę dania. Trufle w Le Victoria Brasserie Moderne były delikatniejsze i zamiast królować nad całym daniem nadawały głębi ziemniakom i kurczakowi. Piękne danie.



Kulminacją zimowej uczty okazał się filet jagnięcy confit z puree z topinamburu i jarmużem. Po pierwsze, absolutnie sezonowe składniki i polskie na wskroś. Bardzo przyjemnie mieć na talerzu tak piękne danie i mieć poczucie, że jest ... nasze. Niektórzy pewnie teraz kręcą głowami myśląc "znowu ten topinambur i jarmuż". My jednak obstajemy, że to dobry znak. Szefowie kuchni wracają do tradycyjnych roślin udowadniając, że można je przygotować w wyrafinowany sposób. Nie muszą się kojarzyć z biedą, głodem czy składnikami pastewnymi, bo stają świetnym punktem wyjścia do eksperymentów z fakturą czy konsystencją Ale pierwsze skrzypce w tym daniu gra jagnięcina usmażona w kaczym tłuszczu. Delikatne mięso, miękkie, dobrze przyprawione. To jest danie dla którego warto wracać póki obowiązuje zimowa odsłona menu.



Zielony deser to zapowiedź nadchodzącej wiosny. Ciasto z mielonych pistacji jest wilgotne, nieco ziemiste i urzekające kolorem. Lody z zielonej herbaty są intensywne, ale zaskakująco kremowe. Ich świeżość pięknie gra z mocnym smakiem pistacji. To nie wszystko - obok ciasta i lodów na talerzu jest obłędny creme anglais. I nie jest to zwykły krem angielski gotowany na parze, ale gotowany sous-vide. Co za tym idzie, jest nieco gęstszy i bardziej jednolity. To najlepszy creme anglais jaki jedliśmy i chętnie widzielibyśmy go w menu deserowym jako indywidualną pozycję. 



Le Victoria Brasserie Moderne
ul. Królewska 11, Warszawa

2 komentarze:

  1. podoba mi się dwuznaczność:
    Dania, które smakują wszystkim
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I LOOOVE truffles! We recently dined at the special French meal hosted by the Brasserie and loved it. It looks like the Sofitel is changing the way we also think of hotels. The service and food was superb! :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za odwiedziny!
M+A