Obżeranie się pączkami mamy we krwi. W zeszłym roku robiliśmy ranking najlepszych pączków w Warszawie i wtedy mogliśmy zupełnie bezkarnie zjeść chyba z 10 pączków na raz. Zgodnie z naszymi przewidywaniami, najlepsze pączki można kupić albo PRZED Tłustym Czwartkiem albo PO Tłustym Czwartku. W Tłusty Czwartek wszystkie cukiernie zaniżają nieco jakość, bo idą w ilość. W końcu, każdy chce zjeść przynajmniej jednego pączka.
Dlatego my się nieco wycwaniliśmy i postanowiliśmy się nauczyć robić pączki samodzielnie. W domu. Ważne zasady przy robieniu pączków to
a) cierpliwość w wyrabianiu ciasta ręcznie (jeśli ktoś ma lub zna kogoś, kto ma na podorędziu robot kuchenny, to warto odświeżyć znajomość)
b) trzymanie temperatury tłuszczu (my mamy termometr i odkryliśmy, że najlepsza temperatura to 180 stopni Celsjusza)
c) cierpliwość w niezjedzeniu wszystkiego na raz.
Pączki po usmażeniu są nieco twarde, ale szybko miękną. My nadziewaliśmy je marmoladą po smażeniu, bo tak jest prościej i bezpieczniej. Nie ma nic gorszego niż marmolada, która postanowiła uciec z pierwszego smażonego pączka, spalić się i sprawić, że wszystkie kolejne pączki wyglądają jak wyciągnięte ze smoły. Pączki można posypać cukrem pudrem lub posmarować lukrem.
Przepis White Plate z naszymi modyfikacjami.
a) cierpliwość w wyrabianiu ciasta ręcznie (jeśli ktoś ma lub zna kogoś, kto ma na podorędziu robot kuchenny, to warto odświeżyć znajomość)
b) trzymanie temperatury tłuszczu (my mamy termometr i odkryliśmy, że najlepsza temperatura to 180 stopni Celsjusza)
c) cierpliwość w niezjedzeniu wszystkiego na raz.
Pączki po usmażeniu są nieco twarde, ale szybko miękną. My nadziewaliśmy je marmoladą po smażeniu, bo tak jest prościej i bezpieczniej. Nie ma nic gorszego niż marmolada, która postanowiła uciec z pierwszego smażonego pączka, spalić się i sprawić, że wszystkie kolejne pączki wyglądają jak wyciągnięte ze smoły. Pączki można posypać cukrem pudrem lub posmarować lukrem.
Przepis White Plate z naszymi modyfikacjami.
Czas przygotowania: 2 godziny
Czas oczekiwania: 60-90 minut
Liczba porcji: ok. 16 sztuk
Składniki:
4 żółtka
1 jajko
50 g masła rozpuszczonego
480 mąki
30 g cukru pudru
230 ml mleka w temperaturze pokojowej
20 g świeżych drożdży
2 łyżki spirytusu
4 kostki smalcu do smażenia
Drożdże rozkruszyć do miski, dodać cukier i mleko. Wymieszać i odstawić na 10 minut.
Do miski z drożdżami wsypać mąkę, żółtka, jajko, rozpuszczone masło i spirytus. Ciasto zagniatamy ręcznie przez około 20 minut lub mikserem przez 10 minut. Ciasto powinno być lśniące, odchodzić od rąk, ale ciągle delikatnie się kleić.
Przełożyć do miski, przykryć folią i odstawić do wyrastania w ciepłe miejsce na 1 godzinę.
Wyrośnięte ciasto przekładamy na blat i dzielimy na 16 równych kawałków. Z każdego z nich formujemy kuleczkę, spłaszczamy ją na dłoni i zawijając brzegi do góry formujemy pączka. Jeśli ciasto zbyt się klei do rąk, posmarujmy ręce olejem. Tutaj trzeba się nieco postarać, żeby pączki były ładne i foremne.
Pączki układamy na papierze do pieczenia zostawiając między nimi 3-4 cm odstępy. Odstawiamy do wyrastania na ok. 30 minut, powinny wyraźnie urosnąć.
W tym czasie rozgrzewamy tłuszcz w głębokiej patelni lub dużym garnku. Jeśli ktoś ma termometr, najlepsza temperatura do smażenia pączków to 180 stopni Celsjusza. Temperaturę można sprawdzić surowym ziemniakiem. Pączki wrzucamy na średnio rozgrzany tłuszcz, więc warto do tłuszczu wrzucić plasterek ziemniaka i jeśli delikatnie skwierczy, można wkładać pączki. Pączki smażymy powoli przewracając na drugą stronę dopiero kiedy spód się ładnie zarumieni. Przed wyjęciem w środek pączka warto wbić drewniany patyczek - jeśli wyjdzie suchy, pączki są gotowe.
Talerz wykładamy papierowym ręcznikiem i układamy na nim pączki. Jedna porcja stygnie, a my smażymy drugą. Gotowe pączki nadziewamy gęstą marmoladą używając rękawa cukierniczego i długiej końcówki do nadziewania.
Mama A. nadziewa pączki gęstą konfiturą przed smażeniem, ale my tego nie robimy. Boimy się, że marmolada wypłynie z pierwszego pączka, tłuszcz nabierze czarnej barwy i wszystkie kolejne pączki zrobią się czarne.
Gotowe pączki smarujemy lukrem zrobionym z cukru pudru i soku z cytryny i ozdabiamy skórką pomarańczową.
jak ja kocham pączki!
OdpowiedzUsuńjak my!
Usuńja też kocham i mam sprawdzony przepis z "kwestii smaku"
OdpowiedzUsuńtakże noł ofense, ale lepsze wrogiem dobrego :)
I zgadzam się w temacie robota kuchennego, po 15 minutach (!) ciągłego wyrabiania mikserem miałam przez kilka dni zakwasy... ech, jak te babcie to robiły
Usuńnic dziwnego, że przetrwały wojnę i komunę
po prostu, zakasały rękawy, zaciskały zęby i w przerwie między praniem we frani albo w ręku i cerowaniem skarpet miały przerwę na robienie pączków. Nie wiem jak to robiły. Pewnie tak jak dzisiaj Ci, którzy nie mają prądu (a są tacy nawet w Polsce)
UsuńMoja prababcia miala podobno zasadę "po 100 razy każdą ręką". Karnet na siłkę był absolutnie zbędny.
Usuńpo 100 razy każdą ręką. Szacun!!!
Usuń