Sól to jedna z najczęściej nadużywanych przypraw. Według raportu SGGW z 2012, przeciętny Polak codziennie zjada ok. 7,63 g soli. Światowa Organizacja Zdrowia twierdzi, że dziennie powinniśmy konsumować nie więcej niż 1 łyżeczkę soli. Jedną. Łyżeczkę.
Kiedy producent wody Cisowianka zaprosił nas do współpracy w ramach akcji "Gotuj zdrowo - mniej soli!" byliśmy nieco sceptyczni. Nie dlatego, że nadużywamy soli, ale dlatego, że sól często stanowi o jakości dania - nie ma przecież nic gorszego niż mdły niedosolony sos do makaronu... Zapytaliśmy więc naszych fanów na Facebooku co im przychodzi na myśl, kiedy słyszą "gotuję bez soli". Okazało się, że wielu z nich bezskutecznie próbuje ograniczać sól w diecie i naprawdę chcieliby dowiedzieć się jak można gotować bez soli.
Czytając różne artykuły na temat ograniczania soli można się nieźle przestraszyć. Sól przedstawiana jest jako cichy zabójca czyhający na nas w warzywach w puszce, gotowych sosach, wędlinach i serach. Jest niewidzialna i niebezpieczna, powoli i skutecznie niszczy nasze nerki, żyły i serce... Prawda jest taka, że sól jest nam potrzebna i spokojnie możemy ją jeść - byle z umiarem. Dlatego w najbliższym czasie pokazując różne dania będziemy Wam przedstawiać nasze obserwacje dotyczące racjonalnego dodawania soli. Zaczynamy od pozbycia się nawyku dosalania.
Na pomysł zrobienia galette bez dodatku soli wpadliśmy stojąc na straganie z owocami. Śliwki były takie piękne, że nie mogliśmy się powstrzymać i je kupiliśmy. Tylko jak wpleść śliwki do prostego i smacznego dania bez soli? W lodówce mieliśmy masło, ser pleśniowy i odrobinę pesto. Próbowaliśmy zrobić galette z kruchego ciasta. Chcąc dodać mu smaku, sięgnęliśmy po pesto (które samo w sobie jest słone, bo ma przecież parmezan). Zagnietliśmy ciasto i... w ostatniej chwili powstrzymaliśmy się przed dosypaniem soli. Przecież ZAWSZE solimy ciasto do wytrawnych tart. Ułożyliśmy śliwki, ser, orzechy i znowu sięgnęliśmy po młynek z solą morską. Tym razem siłą woli odstawiliśmy go na półkę. Okazuje się, że nadmiar soli w diecie nie zawsze wynika z realnej potrzeby dodania słonej nuty daniu. Bardzo często jest to nawyk - szczypta soli do wody na makaron zmienia się w łyżkę (bo tak mi się sypnęło), szczypta soli na plasterku pomidorka (bo zawsze tak się sypało), szczypta do każdego kęsa jajka na miękko, etc. Zupełnie bezwiednie, i zwykle też niepotrzebnie, przekraczamy dzienny limit. Przypomina to trochę otwieranie okna Facebooka wraz z otwarciem przeglądarki - niby nie chcieliśmy się logować, a już wiemy komu w ostatnim tygodniu urodziło się nowe dziecko...
Na pomysł zrobienia galette bez dodatku soli wpadliśmy stojąc na straganie z owocami. Śliwki były takie piękne, że nie mogliśmy się powstrzymać i je kupiliśmy. Tylko jak wpleść śliwki do prostego i smacznego dania bez soli? W lodówce mieliśmy masło, ser pleśniowy i odrobinę pesto. Próbowaliśmy zrobić galette z kruchego ciasta. Chcąc dodać mu smaku, sięgnęliśmy po pesto (które samo w sobie jest słone, bo ma przecież parmezan). Zagnietliśmy ciasto i... w ostatniej chwili powstrzymaliśmy się przed dosypaniem soli. Przecież ZAWSZE solimy ciasto do wytrawnych tart. Ułożyliśmy śliwki, ser, orzechy i znowu sięgnęliśmy po młynek z solą morską. Tym razem siłą woli odstawiliśmy go na półkę. Okazuje się, że nadmiar soli w diecie nie zawsze wynika z realnej potrzeby dodania słonej nuty daniu. Bardzo często jest to nawyk - szczypta soli do wody na makaron zmienia się w łyżkę (bo tak mi się sypnęło), szczypta soli na plasterku pomidorka (bo zawsze tak się sypało), szczypta do każdego kęsa jajka na miękko, etc. Zupełnie bezwiednie, i zwykle też niepotrzebnie, przekraczamy dzienny limit. Przypomina to trochę otwieranie okna Facebooka wraz z otwarciem przeglądarki - niby nie chcieliśmy się logować, a już wiemy komu w ostatnim tygodniu urodziło się nowe dziecko...
Galette ze śliwkami i serem pleśniowym - bez dodatku soli - jest pyszne. Podaliśmy je naszym przyjaciołom i nikt nie zorientował się, że nie dosalaliśmy. Kiedy im o tym powiedzieliśmy, nie mogli uwierzyć. A smakowało wszystkim!
Czas przygotowania: 40 minut
Czas pieczenia: 35 minut
Składniki:
100 g zimnego masła
50 g serka typu philadelphia
1 łyżka zielonego pesto
180 g mąki pszennej
12 dużych śliwek
100 g sera z błękitną pleśnią
50 g orzechów nerkowca
Masło siekamy na kawałki. Dodajemy serek, pesto, mąkę pszenną i szybko zagniatamy. Z ciasta formujemy kulę, owijamy ją folią spożywczą i wstawiamy do lodówki na 20 minut.
Piekarnik nagrzewamy do temperatury 200 stopni Celsjusza. Śliwki myjemy i osuszamy. Z każdej usuwamy pestkę i przekrawamy ją na 4 części. Ser kroimy w bardzo cienkie plasterki. Na arkuszu papieru do pieczenia rozwałkowujemy kruche ciasto starając się, by miało kształt koła o średnicy ok. 25 cm. Na cieście układamy układamy śliwki zaczynając od zewnętrznej części zostawiając 4 cm wolnego brzegu wokół zewnętrznej krawędzi. Między kawałki śliwek wkładamy plasterki sera. Wierzch posypujemy orzechami. Ciasto zawijamy do środka zakładając na siebie brzegi. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy 30-40 minut (do zezłocenia ciasta). Wyciągamy z piekarnika, pozwalamy mu odpocząć przez 5 minut i kroimy.
Zgadzam się - nadużywamy soli z przyzwyczajenia. Ja staram się uważać, bo wiadomo - co za dużo, to niezdrowo... ;)
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda to galatte :)
Dziękuję, to prawda śliwki są piękne :)
UsuńSól to oczywiście mnóstwo przyzwyczajeń. Moi rodzice w ogóle przestali przez jakiś czas dodawać soli, bo zauważyli, że większość twarogów/wędlin/serów jest tak słona, że nie trzeba dosalać dań. Podobnie, gotowe mięso mielone bardzo często jest już solone. A przecież rzadko zwracamy na to uwagę i bach! dodajemy łyżeczkę "do smaku" :)
pozdrowienia i dobrego dnia, Gin!